Galeria bohaterów wygląda tak: nieśmiały obciągacz, marzący o stosunku oralnym z przypadkowym mężczyzną w miejscu publicznym; podstarzały pedofil, dotknięty licznymi schorzeniami skóry i układu oddechowego; fałszywie oskarżony morderca, który utknął psychicznie w latach 70. XX wieku; trzech nieudolnych arabskich terrorystów z przedmieść Londynu; obdarzony supermocami Główny Łowca Pedofili; Timmy, doprowadzający do szału swego ojca; oraz oczywiście Clive, o którym później.
Wszyscy oni pojawili się na ekranach telewizorów dekadę i miesiąc temu, kiedy 9 lutego 2003 roku BBC 3 wyemitowało pierwszy odcinek serialu animowanego, stworzonego przez Harry’ego Thompsona i Shauna Pye i zatytułowanego „Monkey Dust”. Chwilę później nadano premierowy odcinek „Little Britain”. Podczas gdy drugi z tych seriali osiągnął znaczącą popularność w całej Europie, zmieniając się z czasem w dochodową franczyzę (opartą na kilku zgranych do szczętu żartach), tak „Monkey Dust” szybko wypadł z pasma najwyższej oglądalności i został zesłany w strefę programów dla ludzi cierpiących na bezsenność. Być może sprawiły to oskarżenia o propagowanie pedofilii, które pojawiły się w brytyjskich tabloidach po emisji kilku pierwszych odcinków, być może zbyt mroczny obraz Cool Britannii, która w rękach scenarzystów i animatorów zamieniła się w Cruel Britannię. Faktem jest, że macierzysta stacja serialu zrobiła wszystko, by „Monkey Dust” nigdy nie zyskał takiej popularności, na jaką zasługiwał. Choć serial zdobywał prestiżowe nagrody, w tym British Animation Award za najlepszą serię komediową w 2003 roku, a wśród jego twórców znaleźć można było scenarzystę „Da Ali G Show”, oraz animatorów mających na koncie nagrody BAFTA i Grammy za filmy krótkometrażowe i animowane teledyski, pamięć o jego istnieniu zawdzięczamy dziś głównie torrentom. Z rzadka powtarzany w telewizjach, nigdy nie wydany w całości na DVD, dociera do kolejnych widzów przypadkowymi ścieżkami, za każdym razem budząc takie samo zaskoczenie, pomieszane ze śmiechem i odrazą.
„Monkey DusT”
Serial animowany BBC emitowany w latach 2003-2005, autorstwa Harry'ego Thompsona i Shauna Pye’a. Samo sformułowanie monkey dust oznacza nieczystości pozostawione na desce sedesowej przez poprzedniego użytkownika lub, w slangu, określenie paru narkotyków - najczęściej PCP, ale też kokainy i MDVP.
Stwierdzenie, że „Monkey Dust” to serial bezkompromisowy, byłoby sporym niedomówieniem. Warto to ustalić na samym początku: jeśli jesteś mieszkańcem wielkiego miasta, przedstawicielem klasy kreatywnej, pracownikiem agencji reklamowej, roztańczonym klubowiczem, cyklistą-aktywistą, gejem, kobietą, dzieckiem, samotnym ojcem lub matką, dresem, staruszką, celebrytą, emigrantem, osobą o nietypowych skłonnościach seksualnych albo chorą na raka, twórcy „Monkey Dust” spróbują ci w którymś momencie udowodnić, że prowadzisz najgorszy rodzaj egzystencji pod słońcem i właściwie dla dobra ludzkości powinieneś się zabić. Spora część bohaterów serialu co tydzień popełnia samobójstwo, niestety w tym świecie nawet takie rozwiązanie nie pozwala im uciec od codziennych problemów.
Ten świat to Londyn, oddany w najdrobniejszych szczegółach dzięki zastosowaniu kilkunastu różnorodnych technik animacji, służący za symbol tego, co stało się z Anglią w latach dwutysięcznych. Thompson i Pye, odpowiedzialni za większość skeczy w tym serialu, nie oszczędzają żadnej z klas i warstw społecznych zamieszkujących to miasto, wyszydzając po kolei wszystkie mody i trendy intelektualne, jakie dominowały w początkowych latach nowego tysiąclecia. Począwszy od satyry politycznej, szydzącej z premiera Blaira, który obiecuje w orędziu: „Wspaniały seks dla wszystkich, nawet po ślubie. Setkę policjantów do rozwikłania każdej sprawy. Pięćdziesięciu lekarzy na jedną pielęgniarkę. Pozłacane automaciki do walki z rakiem. Pocztę dostarczaną na czas”, skończywszy na dzieciakach z blokowisk, które zakłócają spokój sąsiadów, ujeżdżając kradzione z zoo żyrafy, każdy zasługuje na porcję kąśliwych uwag i rysunków, podkreślających groteskowość tego świata.
Niedoszli terroryści, źródło: hbvl.be
Struktura „Monkey Dust” przypomina komiksową antologię, podzieloną na kilka dwu-, trzyminutowych skeczy. W większości z osiemnastu półgodzinnych odcinków przewija się kilka powtarzających postaci, wymienionych w pierwszym akapicie oraz parę luźnych dowcipów, zbudowanych wokół przejść pomiędzy stałymi fragmentami. Mimo że nad serialem pracowało kilka mniejszych lub większych studiów animacji, a każda z głównych historii ma wyraźną stylistykę, całość jest bardzo jednorodna, przede wszystkim dzięki utrzymywaniu rysunków w podobnej, zgniłozielonej i szaroburej kolorystyce. Słońce nad Anglią z „Monkey Dust” wschodzi tylko na kilka sekund w czołówce, musi jednak błyskawicznie ustąpić miejsca wszechobecnej ciemności, z którą przychodzi szaleństwo i rozkład. Dopiero po zmroku miasto pokazuje swoje prawdziwe oblicze – to właśnie wtedy nieśmiały gej znajduje w sobie motywację, by zapuścić się do parku i znaleźć partnera, pakistański taksówkarz, który „w swoim kraju jest ministrem edukacji”, dowiezie cię do Narnii, a gromadka pseudointelektualistów, zwanych czule „Zjebami ze Stepney”, nie zostanie wpuszczona do kolejnego klubu. Noc to także krytyczna chwila w życiu Clive’a, który próbuje się przekraść do własnego domu pod osłoną ciemności, za każdym razem zmuszony jest jednak do konfrontacji z czekająca na niego żoną. Ich rozmowy – kiedy Clive próbując wytłumaczyć swoje spóźnienia, zaczyna streszczać fabułę jakiegoś filmu, książki lub piosenki, przekonując małżonkę, że właśnie to mu się przydarzyło, ona jednak stopniowo wydobywa z niego okrutną prawdę, sprowadzającą się za każdym razem do uczestnictwa w niewyobrażalnie perwersyjnych seksualnych rozrywkach – to jeden z najjaśniejszych punktów tego serialu; mistrzowskie połączenie erudycyjnego dowcipu z tabloidową tematyką, stanowiące jedną z najbardziej charakterystycznych cech „Monkey Dust”.
To właśnie tabloidy, kultura celebrytów, świat widziany przez pryzmat sensacji i skandalu stanowi właściwy obiekt ataków we wszystkich skeczach tego serialu. Bohaterowie „Monkey Dust” to postacie, które znajdziemy w każdej bulwarówce. Natkniemy się tu na nieudolnych detektywów, prowadzących nieustanne medialne śledztwo w sprawie zabójstwa sześcioletniej dziewczynki, znajdziemy też matkę, która po tym, jak uprowadzono jej córkę, skorzystała z okazji do zostania pomniejszą gwiazdą telewizji śniadaniowej i popularnych talk-show. Jako że jesteśmy w latach dwutysięcznych, tryumfy na ekranach telewizorów święcą gwiazdy reality-tv, w tym Elaine, bohaterka najpopularniejszego z nich – „Ludzie na kiblu”. Podatna na medialne wpływy klasa średnia zachwyca się coraz to nowymi modami: od kanibalizmu, przez rosyjską ruletkę, po ozdabianie mieszkań pamiątkami z II wojny światowej (właściwie: bombą lotniczą), a zaniedbane przez mężów dresiary skłonne są wrzucić własne dziecko pod samochód, jeśli tylko umożliwi im to start w konkursie na „Małą Kaleką Miss”. Prawdziwym ucieleśnieniem wszystkich uprzedzeń, stereotypów, mód i fobii wzmacnianych przez tabloidy jest jednak pojawiająca się w drugim i trzecim sezonie postać Głównego Łowcy Pedofili. To on, wyposażony w supermoce uzyskane dzięki „głosowaniu audiotele, ckliwym paradokumentom puszczanym w czasie najwyższej oglądalności oraz zaufaniu, jakie pokładają w nim skretyniali czytelnicy brukowców”, może orzekać, jakie zachowania są aprobowane, a jakie prowadzą wprost na stos. Jego system sprawiedliwości jest prosty i opiera się na jednym prawie: każdy jest niewinny, dopóki tabloidy nie zaczną spekulować o jego winie. Śmiejemy się widząc histeryczne reakcje Głównego Łowcy na skrzypka na dachu czy ceremonię ślubu, pełną jego zdaniem pedofilskich podtekstów, nie opuszcza nas jednak wrażenie, że potęga medialnej paniki, jaką potrafią wywołać brukowce i nastawione na sensację kanały informacyjne, nie została nawet w najmniejszym stopniu wyolbrzymiona.
Zjeby ze Stepney, źródło: andrewrae.org.uk
Oglądanie „Monkey Dust” mogłoby się skończyć ciężką depresją, gdyby nie to, że w tym natłoku ponurych opowieści o przegranych ludziach za każdym razem pojawia się pojedyncza iskierka nadziei. We wszystkich odcinkach kluczową rolę odgrywa fragment muzyczny, w czasie którego obserwujemy bohaterów serialu układających się do snu. Niezależnie od tego, co im się przydarzyło, jak bardzo znów zostali doświadczeni przez życie, ile razy próbowali popełnić samobójstwo – wszystkim należy się odrobina oddechu. Towarzyszące tym scenom nagrania klasyków trip-hopu, ambientu i muzyki elektronicznej (takich jak Air, Boards of Canada czy Goldfrapp) wprowadzają odrobinę spokoju w ten chaotyczny i bezwzględny świat. Muzyka pozostaje jedynym czystym elementem, czymś czego nie udało się zbrukać, jedną z nielicznych rzeczy wymykających się tabloidowemu opisywaniu świata.
Niestety, to również muzyka jest jednym z powodów, dla których raczej nigdy nie zobaczymy oficjalnego wydania całości serialu. Skomplikowana sytuacja z prawami autorskimi oraz liczba wykorzystanych utworów spowodowały, że pierwszy sezon opublikowany na płycie DVD zawiera całkiem inną muzykę, pospiesznie dopasowywaną do poszczególnych scen, a dwa kolejne istnieją jedynie w archiwach telewizji i pod postacią plików krążących po sieci. Dodatkową przeszkodą w wydaniu „Monkey Dust” jest przewijający się przez dwa sezony wątek trójki nieudolnych arabskich terrorystów, którzy planują zamach bombowy w Londynie, w czym skutecznie przeszkadza im w pełni zasymilowana matka dwójki z nich – „first tea you had, then jihad”. Po zamachach w metrze z roku 2005 większość Anglików ze zrozumiałych względów straciła poczucie humoru na ten temat, zaś twórcy serialu musieli się już zmierzyć z licznymi oskarżeniami o szarganie „wszystkiego, co ważne”.
Niespodziewana śmierć Harry’ego Thompsona w 2005 roku przerwała pracę nad dalszym ciągiem „Monkey Dust”, a osiemnaście odcinków tego śmiałego eksperymentu w badaniu granic obrazoburstwa w telewizji wciąż stanowi jedno z najciekawszych dokonań ubiegłej dekady. Eksperymentalna zarówno pod względem formy, jak i treści antologia nadal zachowuje niesamowitą świeżość, oferując przepełnioną cynizmem i czarnowidztwem wizję świata, gdzie jedynym ratunkiem jest śmiech przez łzy, każdy jednak, pomimo swych wad i tajonych pragnień, zasługuje na odrobinę wytchnienia. „Monkey Dust” nie daje dobrych rad, nie przynosi pocieszenia, nawet przez moment nie sugeruje, że kiedyś będzie lepiej, ostatecznie podpowiada jednak, że trwająca przez mgnienie oka chwila spokoju i szczęścia warta jest znoszenia tej całej niedoli. Przekaz ten zachowa aktualność nawet wtedy, gdy zniknie ostatni torrentowy tracker z odcinkami tego serialu.
*Piosenka tytułowa serialu Eeels „That’s not really funny”.