Koszmar każdego palacza: masz papierosy, ale nie masz ognia. Kamień z zapalniczki wpadł ci do oka, ostatnia zapałka złamała się na drasce, a pamiętając paskudny zapach palonych włosów i ból poparzonego nosa, poprzysiągłeś sobie już nigdy nie odpalać peta od kuchenki. Desperacja ogarniająca człowieka w takich momentach prowadzi czasem do czynów szalonych, od pukania po sąsiadach z prośbą o ogień po próby odpalenia papierosa od żarówki. Może także stać się paliwem fascynującej historii – takiej jak „Piaskowa opowieść” Jima Hensona, Jerry’ego Juhla i Raymonda K. Pereza.
Powstały w końcówce lat 60. scenariusz „Piaskowej opowieści” rozwija idee zawarte w pierwszych, mocno eksperymentalnych filmach Hensona – „Timepiece” oraz „Sześcian” – w których reżyser, zafascynowany animacją poklatkową, dokonaniami Normana McLarena i technologicznymi możliwościami telewizji, próbuje opowiadać historie ludzi uciekających przed powtarzalnością codziennych rytuałów i gestów („Timepiece”) oraz własnymi myślami i ograniczeniami umysłowymi („Sześcian”). Pierwszy z tych filmów to dziewięciominutowy kalejdoskop luźnych obrazów, kotłujących się w głowie najprawdopodobniej umierającego mężczyzny, strumień wizualnej świadomości, zrytmizowany pod dźwięki perkusji, na której rewelacyjną, jazzującą solówkę wycina Dave Bailey. Henson próbuje zawrzeć w nim wszystkie podstawowe doświadczenia ludzkiego życia – jedzenie, sen, seks, pracę, śmierć – rozbijając dość przygnębiający klimat obrazu surrealistycznymi, absurdalnymi wstawkami w rodzaju malowania słonia na różowo czy ludzi w strojach goryli skaczących na pogo-stickach, jednocześnie prowadząc historię do prostego morału, że w naszych poukładanych, powtarzalnych i monotonnych życiach wciąż jest miejsce na rzeczy niespodziewane, niewytłumaczalne i nieprzystające do żadnych utartych schematów myślowych.
„Piaskowa opowieść”, scenariusz: Jim Henson,
Jerry Juhl, rysunki: Raymond K. Perez.
Przeł. Maciej Drewnowski, Timof i cisi wspólnicy, 120 stron,
w księgarniach od października 2014Gotowość na bycie zaskakiwanym to także tematyka „Sześcianu”, godzinnej telewizyjnej produkcji, stworzonej na potrzeby cyklu „Experiments in Television” produkowanego pod koniec lat 60. przez stację NBC, w którym to dziele Henson pokazuje się jako mistrz omijania budżetowych ograniczeń. Zamyka swojego bohatera w dziwacznej przestrzeni, tytułowym sześcianie, zbudowanym z kilkudziesięciu ruchomych płyt, stanowiących jednocześnie drzwi, okna i ściany pomieszczenia, po czym każe mu odkryć jego funkcję, nasyłając na protagonistę całą galerię dziwnych ludzi, złożoną zarówno z popkulturowych archetypów, jak i typowo kafkowskich postaci, mających na celu zasianie jak największego niepokoju w umyśle bezimiennego podmiotu tej historii. W ostateczności wszystkie te spotkania okazują się wytworami imaginacji, a sześcian staje się symbolem klatki ludzkiego umysłu, z którego żaden z nas nie jest w stanie się wydostać, możemy się tylko pogodzić z tymi wszystkimi dziwacznymi, absurdalnymi myślami, jakie każdego dnia do nas przychodzą, starając się przy tym zachować jakieś racjonalne centrum i wiarę w prawdziwość własnej egzystencji.
Wszystkie te tematy miały powrócić w trzecim, najdłuższym filmie Hensona, „Piaskowej opowieści”, nad którą pracował ze swoim stałym współscenarzystą Jerrym Juhlem równolegle do produkcji „Sześcianu”, jednak marzenie o nakręceniu surrealistycznego westernu, w którym nic nie jest takim, jak na pierwszy rzut oka wygląda, musiało ustąpić miejsca rozwojowi kariery reżyserskiej na polu filmów reklamowych i telewizyjnych programów rozrywkowych, które zapewniły twórcy Muppetów olbrzymie uznanie i wierną publiczność na całym świecie. Historia małomównego mężczyzny, marzącego jedynie o tym, by znaleźć ogień i zapalić papierosa, zyskując tym samym chwilę wytchnienia w nieustannej ucieczce przed ścigającym go stylowym Demonem, uosabiającym między innymi lęki i pokusy towarzyszące nam na każdym etapie życia, okazała się zbyt zwariowana dla producentów, lądując na cztery dekady w szufladzie. Ratunkiem dla niej okazał się dopiero komiks.
Plansza z „Piaskowej opowieści” / Timof i cisi wspólnicy
Biorąc na warsztat wielokrotnie poprawiany i uzupełniany scenariusz „Piaskowej opowieści”, Raymond Perez stanął przed niełatwym wyzwaniem. Rozpoczynająca się chaotyczną, westernową paradą historia od samego początku narzuca szaleńcze tempo i poczucie kompletnego zagubienia – ani bohater, ani odbiorcy nie mają pojęcia, dlaczego znaleźli się w tym miejscu fabuły, a gwałtowne zamiany planów, scenografii i charakteru opowieści towarzyszące pędowi bohatera ku niewiadomemu końcu, jedynie zwiększają początkową konfuzję. Współczesny czytelnik, oswojony z surrealistycznym kinem spod znaku Jodorowskiego, wie, że w takich przypadkach należy się poddać strumieniowi obrazów i szukać wskazówek w porozsiewanych tu i ówdzie symbolach oraz nabrzmiałych wielością znaczeń nielicznych dialogach, jednak w roku premiery „El Topo” scenariusz Hensona i Juhla musiał się wydawać zbyt awangardowy i niemożliwy do zrealizowania.
Nie musząc zmagać się z filmowymi ograniczeniami budżetowymi, Perez oddaje wizji obu autorów cały swój talent, tworząc prawdziwy film zaklęty w 150 planszach, o których da się powiedzieć wszystko, tylko nie to, że są nieruchome. Wykorzystując całą powierzchnię strony, a czasem dwóch bez żadnych marginesów, rysownik uzyskuje panoramiczny efekt, właściwy klasycznym westernom; mistrzowsko panując nad kadrowaniem, narzuca tempo i właściwe kierunki czytania opowieści; bawiąc się graficznymi przedstawieniami mowy i muzyki, wypełnia historię gwarem licznych dźwięków, a pełna szalonych zwrotów akcji i przeskoków myślowych fabuła staje się o wiele bardziej zrozumiała dzięki wyrazistym emocjom czytelnym na twarzach bohaterów oraz bezbłędnemu nadawaniu nastroju za pomocą kolorów (w czym pomagał mu kolorysta Ian Herring). Tłumacząc na komiks opowieść o człowieku uciekającym przed samym sobą przez pustynny tor absurdalnych przeszkód, wśród których nie brakuje lwów, nazistów, złowieszczych szejków i ponętnej blondynki, Perez swobodnie żongluje popkulturowymi stereotypami, wydobywa maksimum absurdu z każdej sceny i unikając banalnych uproszczeń, prowadzi odbiorcę za rękę do przewidywalnie nieprzewidywalnego końca tej dziwnej, a jednocześnie urzekająco pięknej historii o tym, że na końcu każdego poszukiwania samego siebie czeka na nas w nagrodę papieros.
To właśnie dzięki rysunkom Pereza „Piaskowa opowieść” staje się pełnowymiarowym dziełem, a nie tylko ciekawostką z archiwum znanego reżysera. Nie ukrywając filmowej proweniencji pierwowzoru, wykorzystując fragmenty scenariusza, wkomponowane w rysunki i projekty plansz, pokazując wreszcie w pewnej chwili samego Hensona, pracującego najprawdopodobniej nad ekranizacją opowieści, którą właśnie czytamy, uzyskuje efekt podobny do tego, jaki mogliśmy zobaczyć w doskonałym ubiegłorocznym filmie dokumentalnym Franka Pavicha „Diuna Jodorowskiego”, w którym dzięki narracji samego reżysera i animacji części storyboardów z olbrzymiej księgi przygotowanej przez Jodorowskiego i Moebiusa na potrzeby nigdy nienakręconego filmu, udało się oddać przekonujące wyobrażenie tego, jak mogłaby wyglądać ekranizacja powieści Franka Herberta stworzona przez mistyków, twórców komiksowych i surrealistów. Wychodząc od samych liter, Perez zapewnia Hensonowi i Juhlowi budżet hollywoodzkiego blockbustera i sprawia, że „Piaskowa opowieść” staje się naprawdę udanym filmem, doskonałym zwieńczeniem eksperymentalnej trylogii Hensona. I choć cena komiksu jest raczej z gatunku skutecznie odstraszających, jest duża szansa, że będziecie wracali do niego wielokrotnie, zachwyceni takimi drobiazgami, jak winylowe płyty wywołujące pęd bydła czy wybuchy.