Ostatnie letnie dni. Radiostacje wciąż katują letnie przeboje, których kariera rozpoczęła się w maju lub czerwcu i potrwa najdalej do września, gdy będą musiały ustąpić miejsca dokładnie takim samym przebojom jesiennym – zresztą wszyscy mamy już trochę dość Robina Thicke i Daft Punka. Tysiące piosenek o słońcu i lecie znów zostało zignorowanych przez automaty układające playlisty, przegrywały z tysięczną przeróbką „Summertime” i numerami, których największą zaletą jest wyrazisty taneczny bit, stanowiący od kilkunastu lat najbardziej charakterystyczną cechę każdego letniego hitu.
Na szczęście jest Radio Pogoda – dla wszystkich znudzonych już nieco stałym zestawem piosenek na lato, wracających od lat w praktycznie niezmienionych kombinacjach. Radio zupełnie nieme, przeznaczone dla tych, którzy lubią własnoręcznie klikać w linki, pozbawione tego, co w radiofonii najstraszliwsze, czyli gaduły za mikrofonem, przerywającej piosenki. Korzystając z ostatnich słonecznych promieni, spróbujmy sprawdzić, jak to działa.
Budzisz się rano i z odbiornika nastawionego na Pogodę wita cię śpiew Niny, która wyjaśnia, że podstawową funkcją słońca jest wywołanie uśmiechu na twojej twarzy. Spoglądasz przez okno i musisz przyznać rację Billowi Laswellowi, który wychwala basem wschody słońca w betonowych miastach, w czym dzielnie wspomagają go młodzi rastafarianie z Roots Tonic, współodpowiedzialni za międzynarodową karierę Matisyahu. Chwilę później do opiewania uroków lata w mieście dołączają zapomniani klasycy jazz-rapu, Justice System, którzy startowali z tych samych pozycji i w tym samym czasie, co legendarni The Roots, nigdy jednak nie osiągnęli aż takiej popularności. Mimo że od wydania „Rooftop Soundcheck” upłynęło prawie dwadzieścia lat, ich wersja „Summer In The City” to wciąż chyba jeden z najlepszych coverów tego kawałka.
Wiedząc, że twojej okolicy nie grozi na razie gwałtowny i nieodwracalny koniec lata, postanawiasz się rozejrzeć, jak wygląda nasłonecznienie w pozostałych zakątkach Ziemi. Radio Pogoda informuje o tym za pomocą odpowiednich piosenek, rezygnując z usług pogodynek i podawania danych meteorologicznych. Jako pierwszy pojawia się Nicholas Jaar, który informuje, że mogą wystąpić przelotne osobiste problemy ze słońcem, nie precyzuje jednak, kiedy i gdzie się pojawią, na szczęście rodzime Motion Trio już montuje międzynarodową ekipę, która tańcem i śpiewem zachęca słońce do wynurzenia się nad horyzont i nieustannego świecenia. W tyle nie pozostają również mistrzowie dźwięków dziwnych i świdrujących, witając powrót życiodajnego światła bębnami i gamelanem.
Co oczywiście przynosi upragnione skutki: mieszkańcy Tokio zaczynają tańczyć na ulicach (podobnie zresztą jak niemieccy kowboje i – co chyba jasne – Doris Day), natomiast melancholijni brytyjscy postrockowcy korzystają z lokalnych plaż, rysując pomocnicze słońca na piasku (chyba że akurat wspominają uroki plażowania w latach 30. ubiegłego wieku). Na dalekiej Ipanemie po promenadach przechadzają się w rytmach samby zjawiskowi chłopcy, w Los Angeles ludzie umawiają się na koncert najbardziej rozsłonecznionego zespołu w dziejach muzyki rozrywkowej – Bran Van 3000 – zastanawiając się przy okazji nad własnym życiem. We Francji – wiadomo – słońce idzie w parze z seksem i kąpielą, Rosjanie za to zapraszają na daczę nad Morzem Czarnym. Niektórzy unikają tłumów, wybierając nasłonecznienie prywatne, osobiste (najlepiej we dwoje), inni zaś, idąc za radą wspomnianej już wcześniej Niny, zachęcają do tańca nago pod palmami. Ludność miejska wbija tłumnie na plaże i rozkłada kocyki w rytm zapomnianego przeboju z lat 80., grzmiącego z głośników Pogody rozrzuconych po nadmorskich knajpkach i pubach.
Nieco inaczej wygląda oczywiście wieczorna część audycji, kiedy to zachodzące za horyzont słońce wpędza odbiorców w nastrój refleksyjnej zadumy. Zamiast beztroskich przebojów – artyści, którzy nie boją się stawiać absurdalnych pytań i rozmyślać nad kwestiami zwykle nieobecnymi w letnich hitach. Prowadzeni przez Malcolma Catto The Heliocentrics, którzy – jak sama nazwa wskazuje – czują się ze słońcem dość mocno związani, zastanawiamy się nad jego wiekiem, próbując przełożyć skomplikowane obliczenia na afrykańskie polirytmie i psychodeliczne brzmienie saksofonu, podczas gdy Astrud Gilberto jak zwykle wspomina z tęsknotą minione lata. Klasykom jazzowej psychodelii zwidują się anioły (Bill Laswell pomaga im je zobaczyć raz jeszcze), afrohipisi i mieszkający w Nowym Jorku Portorykańczycy odkrywają, że są zrobieni z czarnego słonecznego złota, a niezawodny jak zwykle Iggy idzie na plażę, żeby nienawidzić wszystko. Zbuntowane promienie słoneczne spędzają sen z powiek neoklasycznym hip-hopowcom z Talkdemonic, Björk za to w tym samym czasie rozmyśla o tym, co by się stało, gdyby połknęła nasze źródło światła i w odróżnieniu od E.E. Cummingsa, na którego tekście się opiera, nie stwierdza, że mogłoby jej to zapewnić nieśmiertelność.
Kiedy milknie jej śpiew, a słońce kryje się ponownie w cieniu miejskich wieżowców, jasnym się staje, że dzień nieuchronnie zbliża się ku końcowi, a wraz z nim nadchodzi nieodwołalny koniec najprzyjemniejszej pory roku. I chociaż gitarowi eksperymentatorzy nadal snują wizję wiecznego lata, to zapobiegliwi mistrzowie ambientowych dronów ze Stars of The Lid już zaczynają oferować swoje słoneczne narkotyki, ponoć równie skuteczne, jak prawdziwe światło. Pod rozmigotanymi letnimi gwiazdami, wśród których przebłyskuje już nieśmiało Pas Oriona, wiedeńscy grajkowie proponują jeszcze letniego bluesa o północy, ty jednak już wiesz, że nadszedł wrzesień i czas słonecznych kawałków powoli przemija, a przez najbliższe trzy miesiące playlistę twojego Radia Pogoda znów zdominuje Miles Davis.
Na szczęście, zawsze możesz przecież wrócić do wspomnień i urządzić sobie lato w samym środku ponurego jesiennego dnia. Wystarczy, że klikniesz tutaj: RADIO POGODA – LATO INSTANT: