Nasilające się w ostatnim czasie próby zamykania komiksu w galeriach i muzeach to druga najsmutniejsza rzecz, jaka przytrafiła się tej formie opowiadania historii, zaraz po umieszczeniu tekstów okołokomiksowych w dziale zatytułowanym „Produkty Uboczne”. Pozbawiona kontekstu plansza, wisząca na ścianie galerii, przygnębiająco samotny, humorystyczny pasek, wyrwany ze swojego naturalnego gazetowo-internetowego środowiska, czy robione od niechcenia szkice, prezentowane w oprawie godnej dokonań renesansowych mistrzów nie mówią tak naprawdę nic o komiksie jako sposobie na opisywanie rzeczywistości. Patrząc na komiks w galerii, robimy właśnie to – patrzymy, zapominając o tym, że jest to medium, które jednak przede wszystkim się czyta, które chce coś opowiedzieć – czasem faktycznie jedną planszą, najczęściej jednak kilkunastoma. Trzyminutowy postój przed obrazkiem na ścianie nie jest w stanie zbyt wiele przekazać na temat natury komiksu, a panujący wokół szum i gwar niekoniecznie sprzyjają skupieniu, przydatnemu w czytaniu. W najlepszym wypadku zostajemy z wrażeniem „widziałem ładny/brzydki rysunek”, prawie nigdy nie wychodzimy z takich wystaw, mówiąc: „przeczytałem świetny komiks”.
Jan Koza, Polaków uczestnictwo w kulturze.
Raport z badań 1996-2012. Fundacja Tranzyt / Centrala
– Central Europe Comics Art, Poznań, 100 stron, 2012Z drugiej strony, gdyby nie taka właśnie wystawa, zorganizowana przez wydawnictwo Centrala oraz organizatorów Festiwalu Komiksowego Ligatura w poznańskiej Bibliotece Uniwersyteckiej UAM, na album ze złotymi przebojami magistra Janka Kozy przyszłoby jeszcze pewnie parę lat poczekać. „Polaków uczestnictwo w kulturze. Raport z badań 1996-2012” to katalog prac zaprezentowanych w czasie kwietniowej wystawy, stanowiącej w założeniu retrospekcję dotychczasowych dokonań twórcy, znanego większości odbiorców z pasków publikowanych od kilku lat w „Przekroju” i „Polityce”. Dzięki temu dostajemy album, zawierający zarówno hity internetu, które mogliście zobaczyć na ścianach wszystkich waszych facebookowych znajomych, jak i dłuższe historie, wybrane z dwóch poprzednich, świetnych albumów Kozy – „Erotyczne zwierzenia” oraz „Wszystko Źle” – opublikowanych przez Kulturę Gniewu. I to właśnie z powodu tych dłuższych kawałków warto sięgnąć po tę antologię.
[Reklama]
Oraz dlatego, że na stronie 42 zaprezentowano prześliczną okładkę płyty The Kurws, zaprojektowaną przez Kozę, która to okładka powinna wzbudzić w odbiorcy natychmiastową chęć zapoznania się z nagraniami najlepszej polskiej jazz-punkowej kapeli od czasu Contemporary Noise Quintet.
[Koniec reklamy]
Wracając do historii – to właśnie w tych kilkuplanszowych opowieściach o dziewczynie zakochanej w prowincjonalnej gwieździe muzycznej, koksie z siłki przerobionym w mięsnego misia, czy w balladzie o Królu Disco, Koza w pełni ujawnia swój talent. Kiedy nie ogranicza się do kilku kadrów i absurdalnej pointy, nagle wychodzi z niego cały fatalizm, przekonanie, że wszystko zmierza ku katastrofie i nie ma szczęśliwych zakończeń, są tylko mniej lub bardziej ponure konsekwencje. Czytając „Kabla”, „Sprawę Piotrowskiego” czy – niestety nie zamieszczony w tym albumie, a pochodzący z „Erotycznych zwierzeń” – „Zabieg”, trudno się urwać od skojarzeń z piosenkami z najlepszych, starych płyt Bielizny. Ludzie z komiksów Kozy to te same postacie, które pojawiały się w takich tekstach jak „Stefan”, „Prywatne życie kasjerki PKP”, czy w „Kołysance dla narzeczonej tapicera”, a pan magister w swoich badaniach terenowych przygląda się z im równie bezwzględną czułością i zrozumieniem, co Jarek Janiszewski. I podobnie jak wokalista Bielizny, nie boi się ich wprowadzać na kurs zderzeniowy z totalnym absurdem. Powstają z tego małe pigułki smutku, brzydoty i wzruszenia, pośpieszne migawki ze świata ludzi, którymi nikt się nie interesuje, którzy nikogo nie obchodzą, którzy nigdy nie opowiadają swoich historii, bo nie wierzą, że mają coś do opowiedzenia.
rys. Jan KozaKoza wyciąga ich na światło dzienne, oprawiając czasem w kolory, które odbierają ostatnie resztki nadziei na to, że być może jakoś, kiedyś, chyba będzie lepiej i pokazuje skrywane przez nich marzenia lub mordercze pragnienia. Nie ocenia, nie upiększa, nie poprawia; stawia czytelnika przed faktem dokonanym, mówiąc każdym z tych komiksów, że Polska w latach 1996-2012 to miejsce perwersyjne i chore, i jedyne, co możemy z tym zrobić, to radzić sobie na bieżąco, albo zamknąć oczy i nie patrzeć.
Uwolnione z kontekstu wystawy, komiksy Janka Kozy uderzają naprawdę bezlitośnie. One nie są po to, by się wdzięczyć w szklanej gablocie i zachwycać przypadkowego miłośnika sztuki. Są po to, by leżały gdzieś pod ręką, na półce przy łóżku czy w ubikacji, żeby można było do nich regularnie wracać i rozkoszując się świetnym wydaniem, pełnym zabrudzeń, odręcznych poprawek i ogólnego chaosu typograficzno-edytorskiego (w pełni zaplanowanego), przypominać sobie każdego dnia: jest źle, jest źle, jest źle. Uśmiechnij się. I posłuchaj The Kurws.