Poznanie przez niezrozumienie

Poznanie przez niezrozumienie

Marceli Szpak

Joe Sacco z wojny w Bośni zrobił komiksowy reportaż. „Strefa Bezpieczeństwa Goražde” to jedna z tych książek, które chodzą po głowie długimi godzinami

Jeszcze 2 minuty czytania

W nagrodzonym w 2002 roku w Berlinie filmie krótkometrażowym Ahmeda Imamovicia „10 minut”, nie dzieje się zbyt wiele: japoński turysta w Rzymie oddaje do wywołania wakacyjne fotografie, nie mogąc się nadziwić szybkości usługi (tytułowe dziesięć minut), tymczasem w odległym o 500 kilometrów od stolicy Włoch Sarajewie, na oko dziesięcioletni dzieciak zostaje wysłany przez matkę po wodę. Kolorowy świat turystycznych landszaftów i zadowolonych, szczęśliwych ludzi kontra zrujnowana wojną Bośnia, gdzie wyjście po wodę oznacza spacer przez morze ruin i trupów. Dziesięciominutowa beztroska nuda w oczekiwaniu na dalszy ciąg podziwiania atrakcji i tocząca się na drugim brzegu Adriatyku wojna, która pochłonęła od 100 do 200 tysięcy ofiar.

„Strefa bezpieczeństwa Goražde”, scenariusz
i rysunki: Joe Sacco. Przeł. Michał Chaciński,
Marek Cieślik, Mroja Press, Warszawa,
240 stron, w księgarniach od lutego 2013
Film Ibramovicia jest o tyle istotny, że korzystając z bardzo prostych środków, pokazuje prawdę (a przynajmniej jakiś jej fragment): wojna nikogo nie obchodzi. Przytłoczeni nadmiarem dzieł z półki martyrologiczno-militarnej, nauczyliśmy się traktować wojnę jako temat zamknięty, omówiony na setki tysięcy sposobów i z miliona perspektyw, a związane z nią obrazy i historie są najwyżej pretekstem do przełączenia się na inny kanał. Wojnę od najwcześniejszych lat serwuje się nam jak pornografię: z pełną świadomością, że zakodowane w opowieściach o wojennych tragediach mechanizmy wywoływania emocji zawsze działają. Działanie historii wojennych jest czysto funkcjonalne i fizjologiczne, a ich twórcy od lat korzystają z tych samych, wycyzelowanych do perfekcji efektów czy to literackich, czy filmowych. Pokażmy martwe dzieci, opiszmy okaleczone kobiety, dajmy duże zbliżenia na urwane kończyny i zrujnowane, wypalone miasta. Biologia zrobi za nas resztę. Pokażmy ocalonych, bo nadzieja jest ważna, pokażmy osamotnionych, dających sobie radę w najgorszych okolicznościach, by stanowili wzorce dla pozostałych. Po dziesięciu czy stu takich tekstach, filmach lub wierszach informacje zaczynają być wtórne, cierpienie obojętne, a emocje w pełni zautomatyzowane, wywoływane jak za naciśnięciem guziczka. Wrażenie może zrobić jeszcze efekciarski, graficzny szczegół, co potwierdzają sukcesy „Malowanego ptaka”, czy ostatnio „Łaskawych” Jonathana Littella, ale sens opowieści o wojnie gdzieś zginął, rozmazany w wielokrotnych reprodukcjach.

Nauczyłem się nienawidzić tego schematu, uznawać literaturę martyrologiczno-wojenną za najniższy gatunek literatury, stojący gdzieś pomiędzy pamiętnikami narkomanek a świadectwami nowo narodzonych w Panu i przez lata wyrobiłem sobie odruch, by takich opowieści unikać. Ludzie wciąż jednak opowiadają o wojnach, sięgając po coraz to nowe narzędzia i próbując nowych sposobów na przypomnienie prostych prawd.

Joe Sacco z wojny w Bośni zrobił komiks. Właściwie komiksowy reportaż, opisujący trzy lata z życia strefy bezpieczeństwa Goražde. Dwieście trzydzieści czarno-białych plansz wypełnionych obrazami i anegdotami z oblężonego miasteczka, w którym ocalali mieszkańcy próbują przetrwać najtrudniejsze lata. Dostajemy w tym komiksie zgrabnie streszczoną historię bałkańskich konfliktów ery nowożytnej; poznajemy Edina, który z powodu działań zbrojnych musiał przerwać studia tuż przed obroną pracy; wysłuchujemy opowieści matek, żon i córek, równie mocno tęskniących za spokojem, jak za nowymi oryginalnymi dżinsami z mitycznej Ameryki. Wspomnienia ocalonych snute są podczas nocnych nasiadówek przy rakiji i filmach wideo, wiszą nad ruinami ostrzeliwanego bez ustanku miasta, sięgają głębokiej przeszłości, próbując znaleźć historyczne uzasadnienia trwającej tragedii i z rzadka wybiegają w przyszłość, kiedy – być może – wojna się skończy. Sacco nie ocenia – słucha wszystkich stron, zapisuje, metaforyzuje za pomocą świetnych wizualnych skrótów, ale nawet przez chwilę nie próbuje ukryć, że jest wobec tych historii bezradny, nie jest w stanie zrozumieć tych doświadczeń.

To niemożność jest w „Strefie bezpieczeństwa Goražde” najciekawsza. Ukryty za całkowicie skrywającymi oczy okularami, niczym niewyróżniający się reporter, świadomie rysujący siebie samego jako najzwyczajniejszego przeciętniaka, everymena z komiksów Roberta Crumba nadaje tej opowieści zrozumiałego wymiaru. Bardzo łatwo jest się z nim czytelnikowi identyfikować – jest człowiekiem z naszego, zasobnego białego świata, i – co wielokrotnie podkreśla – w odróżnieniu od mieszkańców Goražde zawsze może stamtąd wyjechać. Grożą mu oczywiście jakieś niebezpieczeństwa, jak na przykład brak pozwolenia na wyjazd z kolejnym humanitarnym konwojem, są one jednak niczym w porównaniu z dramatami przeżywanymi przez Bośniaków ze skazanego na zagładę miasteczka. To poczucie dystansu do opisywanych wydarzeń, wrażenie nierealności konfliktu, podkreślane nieco karykaturalnymi rysunkami postaci, ułatwia przełamanie bariery obojętności. Świat wojny, widziany oczami Sacco to kumulacja absurdów: nacjonalizmy, skontrastowane ze zwyczajnymi pragnieniami zwykłych ludzi, chwile wytchnienia w prowizorycznych dyskotekach zderzone z obrazami ludzkich szczątków, spokojne rozmowy o zewnętrznym świecie przetykane wspomnieniami o budowaniu prowizorycznych generatorów prądu pod ostrzałem snajperów. Nikt tak naprawdę nie rozumie sytuacji, w jakiej się znalazł, co paradoksalnie umożliwia nam, ludziom z zewnątrz, odrobinę lepszy wgląd w ich położenie.

Jako rysownik Sacco jest w pełni świadomy siły swojego medium, doskonale wie, kiedy sięgnąć po naprawdę drastyczne efekty, żeby wywołać w czytelniku pożądaną reakcję, za pomocą bardzo przemyślanych środków buduje scenografię i napięcie, stopniowo przygotowując odbiorcę na graficzne przedstawienie najbardziej przejmujących fragmentów wojny, a w kluczowych fragmentach ujawnia wrażliwość mistrzów horroru z wydawnictwa EC Comics, drobnym szczegółem potrafi wydobyć całą grozę przedstawianego obrazu zniszczenia. „Strefa Bezpieczeństwa Goražde” nie jest komiksem dla ludzi unikających szokujących przedstawień śmierci, choć autor stosuje dość sprytny zabieg autocenzorski, otaczając najbardziej przejmujące wizualnie plansze czarną ramą, pozwalającą na szybkie wyróżnienie (i ewentualne pominięcie) epatujących krańcową przemocą fragmentów, nie jest też jednak wojenną pornografią przemocy, gloryfikującą każdą odciętą kończynę i tworzącą abstrakcyjne wzory z rozbryzgów krwi. Sacco nie rysuje trupów, żeby popisać się biegłością warsztatową, każdy z jego rysunków próbuje nadać ofiarom ponadczasową godność, przywrócić im choć odrobinę człowieczeństwa. Jego polegli bośniaccy cywile mają w sobie coś ze średniowiecznych męczenników z chrześcijańskiej ikonografii; ich miasteczko, jego ulice, zapełniający je przerażeni ludzie o twarzach powykręcanych przemożnym lękiem, kojarzą się z obrazami Breugla i Boscha, a wszystkie te mniej lub bardziej jawne odwołania do klasyki malarstwa służą jednemu celowi – uwzniośleniu ofiary i tragedii zwykłych Bośniaków.

Nie wiem, czy „Strefa Bezpieczeństwa Goražde” wnosi coś nowego do trwającej od stuleci dyskusji o wojnie i jej konsekwencjach w życiu zwykłych ludzi, ale jest to głos na tyle wyraźny, że kilka razy musiałem odłożyć ten komiks, przytłoczony nadmiarem obrazów, których zwykle staram się unikać. To książka, która nie pozwala być Japończykiem z filmu Ibramovicia, podsuwa wojnę prosto pod oczy, pokazuje w najohydniejszych szczegółach, osiągając miejscami intensywność znaną z opowiadań Babla, powieści Celine’a czy również bardzo mocno przefiltrowanych przez osobowość autora literackich reportaży Malapartego. Na te trzy do czterech godzin wojenna rzeczywistość Bośni staje się jedyną rzeczywistością, najważniejszą historią na świecie, symbolem całego zła wyrządzanego sobie przez ludzkość, a po wszystkim pozostają tylko fizjologiczne reakcje: trwoga i odraza. I litość. Święta triada sztuki klasycznej zostaje dopełniona, a to rzecz, którą można powiedzieć o bardzo niewielu komiksach na świecie. „Strefa Bezpieczeństwa Goražde” to jedna z tych książek, do których się raczej nie zachęca, opowieści, które chodzą po głowie długimi godzinami, zmuszając do stawiania pytań na tematy zdawałoby się dotychczas nam obojętne, komiks, który przynajmniej na chwilę pozwala odzyskać stępioną wrażliwość. Być może nie zawsze mamy ochotę na takie teksty, trzeba jednak przyznać, że Sacco włożył w ten komiks cały swój kunszt, by wyrwać odbiorców z obojętności.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.