Być może za wcześnie jeszcze na ogłaszanie, że polski komiks stoi cierpieniem, trudno jednak nie zwrócić uwagi, że coraz częściej pojawiają się tytuły, które dotykają tematów drażniących i przemilczanych, obecnych w tym medium do tej pory marginalnie lub wcale. Autorzy i autorki – zwłaszcza te drugie – z chęcią spowiadają się z traum i bolesnych przeżyć, a smutek i cierpienie to tematyka, która zdaje się gwarantować szansę na zaistnienie tytułu w pozakomiksowych mediach, o czym świadczyć mogą ubiegłoroczne sukcesy „Totalnie nie nostalgii” Wandy Hegedon i Jacka Frąsia czy „Kwaśnego jabłka” Joanny Karpowicz.
Nowy rok na komiksowym rynku również rozpoczyna się od dwóch intrygujących opowieści o traumach, tym razem jednak przeznaczonych dla nieco młodszego czytelnika. Jako osoba, która kontakt z dziećmi ma raczej nikły i z drugiej ręki, nie mogę zagwarantować, że oba komiksy sprawdzą się jako teksty edukacyjne, uczące najmłodszych i nastolatki radzenia sobie z traumą, warto jednak sprawdzić, jak Marianna Sztyma i Agnieszka Świętek rozwijają w tym kierunku możliwości komiksu.
„Pustka”, scenariusz i rysunki: Marianna Sztyma. Centrala, 32 strony, w księgarniach od grudnia 2017Pustka w domu młodej bohaterki komiksu Marianny Sztymy zamieszkuje po śmierci jej kota. Możemy się domyślać, że to pierwsza śmierć w życiu dziewczynki, że po raz pierwszy z jej świata znika coś, co w nim zawsze było. Nieduży świat – składa się z pokoju z kilkoma ledwie naszkicowanymi meblami, kilku smutnych, zapomnianych teraz zabawek i przygaszonych kolorów, przywodzących na myśl okładki książek dla dzieci i młodzieży publikowanych przez Naszą Księgarnię w połowie ubiegłego wieku. Nic więc dziwnego, że Pustka błyskawicznie zdobywa dominującą pozycję, staje się wierną towarzyszką dziewczynki i partnerką w dialogu. Na kilkunastu kolejnych planszach dziewczynka przechodzi przez klasyczne pięć etapów żałoby, a zantropomorfizowana, biała plama pustki stopniowo zrasta się z jej życiem. Odbywa się to bez ckliwości i sentymentalizmu, fałszywej pociechy happy endu, pokazuje stratę i towarzyszące jej uczucia jako nieodłączną część rzeczywistości.
Autorka – znana dotychczas przede wszystkim z doskonałych ilustracji prasowych i książkowych (między innymi do „Jak zostałam wiedźmą” Doroty Masłowskiej) – wykorzystuje doświadczenia z ilustrowania opowieści dla najmłodszych i tworzy wiarygodny świat maleńkiego pokoju. Pustka, która rozrasta się, kurczy, przyjmuje najróżniejsze kształty i cierpliwie odpowiada na wszystkie pytania bohaterki, ostatecznie okazuje się nie taka straszna, można w niej znaleźć nawet pewien poetycki rys, szlachetność, jaką w dawnych, szczęśliwie minionych czasach, przypisywano cierpieniu – co jest sporym sukcesem jak na komiks operujący minimum dialogu i budujący nastrój przede wszystkim za pomocą świetnych kolorów.
„Obiecanki”, scenariusz i rysunki: Agnieszka Świętek. Kultura Gniewu, 64 strony, w księgarniach od stycznia 2018Kolor to także ważne narzędzie w arsenale środków wykorzystywanych przez inną debiutantkę, Agnieszkę Świętek. Jej „Obiecanki” są kolejną próbą wytłumaczenia młodszym czytelnikom zawiłości świata dorosłych. Pogodna okładka z rodziną Szopów, która zdaje się zapowiadać opowieść z krainy fantazji, ukrywa historię bolesnego rozwodu, podaną z dużą dozą realizmu i z perspektywy nastolatki, która próbuje zrozumieć, dlaczego poukładany świat jej rodziny tak nagle się rozsypał. Ryzykowny temat, a jednak wierzymy realizacji Świętek, opartej na znajomości nastoletniej psychiki i świadomości, jak duże są możliwości komiksu jako narzędzia oswajania doświadczeń.
Powód rozwodu szopich rodziców nie zostaje nam nigdy wyjawiony, możemy domniemywać, że stała za nim przysłowiowa „niezgodność charakterów”, poznajemy jednak wszystkie konsekwencje, jakie wywołuje. Bohaterka „Obiecanek” z dnia na dzień trafia do świata, którego nie rozpoznaje: dotychczas czuła matka pogrąża się w depresji i zobojętnieniu, ojciec całkowicie znika z jej życia, tylko szkoła pozostaje tym, czym była – okrutnym miejscem codziennych tortur dla wybijającej się ponad przeciętność dziewczynki. Historia jakich wiele, nieszczególnie nawet tragiczna, dzięki komiksowej formie zyskuje niespodziewaną świeżość. Mimo przygnębiającej tematyki, „Obiecanki” są przede wszystkim sprawną obyczajową historią dla młodzieży, a zwierzęcy bohaterowie nadają im lekkości i humoru.
Wybór cartoonowej – uproszczonej, nieco karykaturalnej – kreski pozwala autorce na zabawy graficzne, między innymi przekazywanie nastrojów swojej bohaterki za pomocą dziecięcych rysunków, świetnie pomyślana jest też rama całego komiksu, który przyjmuje formę szkolnego wypracowania głównej bohaterki. Najlepsze efekty przynosi jednak sięgnięcie po jeden dodatkowy kolor, który urozmaica czarno-białą całość. Nie jest to pomysł nowy – dość wspomnieć chociażby legendarne „Sin City” Franka Millera – ale w „Obiecankach” możliwości zostały wykorzystane do maksimum. Żółć – sygnalizowana na okładce, ale w fabule pojawiająca się dopiero na ostatnich stronach, staje się nośnikiem nadziei, kolor wstającego o świcie słońca wkrada się w porozwodowy świat szopiej rodziny i przywraca jej wiarę, że kiedyś powróci normalność. Małe plamy koloru pojawiają się początkowo w pojedynczych kadrach, z czasem zagarniają coraz więcej miejsca – całkiem podobnie jak zmieniająca rozmiary Pustka w komiksie Sztymy – by na finał żółć zalała całe plansze, dodając złocistego blasku rodzinnym pojednaniom.
Obie debiutantki zdają się potwierdzać zmiany zachodzące na polskim rynku komiksowym, a ich pierwsze długometrażowe albumy to dobra odmiana od superbohaterskich przygód i komiksów edukacyjnych, a także przykład dojrzałego traktowania młodych czytelników.
Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL (Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Bez utworów zależnych).