Pani inspektor na do widzenia
Bob May / CC BY-NC-SA 2.0

8 minut czytania

/ Obyczaje

Pani inspektor na do widzenia

Aldona Kopkiewicz

Czemu pani Jadwiga stała się viralem i straciła pracę, choć mrukliwe, zimne i aroganckie zachowanie urzędników bywa normą? Ponieważ jej gadatliwość i uczuciowość nie pasują do powagi urzędu. Urzędnik ma mieć neutralny wyraz twarzy i głos bez wyrazu, wtedy mu wierzymy

Jeszcze 2 minuty czytania

To miała być zwykła, nudna konferencja w urzędzie: dojrzali panowie w szarych włosach i szarych marynarkach na tle białych ścian, z godłem. Gdyby wyciągnąć ich z kontekstu, wyglądaliby na znużonych, zmęczonych lub może zamyślonych, lecz skoro wiemy, że to konferencja na temat pierwszego przypadku koronawirusa w Polsce, weźmiemy ich raczej za poważnych i opanowanych. Znużony nie wyklucza oczywiście poważnego, ale szala przechyli się na którąś stronę, bo nie obejmiemy od razu myślą, że są jednocześnie znużeni, zmęczeni, zamyśleni, poważni i opanowani. Poważni i opanowani urzędnicy wywołają w nas za to poczucie bezpieczeństwa, względne być może, bo aż takiego zaufania do nich nie mamy; tymczasem jednak weźmiemy ich za odpowiedzialnych. Opowiedzieliby, że zgłosił się chory, że został odizolowany, że nie ma co panikować, proszę dokładnie myć ręce, i tak minąłby kolejny dzień czekania na kres epidemii, która dopiero się zaczyna.

I wtedy wchodzi ona, cała na czarno-biało. To pani Jadwiga Caban-Korbas, dyrektor sanepidu w Słubicach, zwana też Cabanką. Ma rude włosy i duże białe okulary, o których powiedziałabym modne, a mimo to niebanalne; jest jednak przede wszystkim lekarką i ostatnie trzydzieści lat przepracowała we wspomnianym sanepidzie, gdzie tego rodzaju występy robiła jedynie dla innych pracowników, wolna od dziennikarzy i widzialności publicznej, jeszcze trzy lata zostały jej do emerytury.

Ta konferencja nie miała być wydarzeniem ogólnopolskim, wygląda raczej na zebranie dla służb, choć nagrywała ją także na fejsbuku lokalna telewizja HTS Słubice. Szum medialny zrobiła jednak dopiero TV Kościerzyna, bez zgody podbierając materiał i robiąc z niego czterominutowy montaż. Mimo niemiłego zachowania kościerzyńskiej telewizji nie powiedziałabym, że czterominutowy montaż ukazywał panią Jadwigę w zupełnie innym świetle niż całe półgodzinne wystąpienie, ale to właściwie nieważne – nieważne bowiem, co pani Jadwiga powiedziała, ważne, w jakim mówiła stylu.

Mam nadzieję, że już mi przytaknęliście, ale to, co właśnie napisałam, nie jest niestety całkowitą prawdą, ponieważ właśnie za ujawnienie informacji o pacjencie pani Jadwiga pożegna się ze stanowiskiem. Kiedy oglądałam ten fragment nie wpadłam nawet na to, że opowiada się tu czyjeś dane osobowe: było wiele danych, ale o anonimowej osobie – anonimowej przynajmniej poza Cybinką, z której pochodzi chory, a ja nie mogę powstrzymać się przed tą siermiężną i nic nieznaczącą grą słów, że Cabanka potknęła się o Cybinkę. Tak wiele osób publicznych – tak wiele rozmaitych niezguł, gburów i miernot, tak wielu różnej rangi okropnych ludzi mówiło już tyle paskudnych rzeczy publicznie i nie straciło za to pracy, że nie wydaje się poważne, by w obliczu epidemii zwalniać zasłużoną dyrektor sanepidu dlatego, że wyjawiła, że pacjent jest w trakcie rozwodu i ma córkę w Niemczech. Choć z drugiej strony, jeśli poprosicie mnie o przykłady niezguł, gburów i miernot, to nie wymienię zbyt wielu urzędników zwalnialnych, to jest niechronionych immunitetem, a i tych ostatnich albo jest zbyt wielu, albo moja pamięć jest zbyt niewielka. W każdym razie nie będę wymieniać.

Swoją wypowiedź zaczęła wprawdzie sucho, ale tuż po chwili, gdy wspomniała o lęku, że pacjent mógł umrzeć (lęku podkreślonym teatralną pauzą), pani inspektor straciła wymuszoną sztywność, którą podtrzymywała, krzyżując ręce na piersiach; zaangażowała się i zaczęła przeżywać zawodowe rozterki całą sobą, głośno myśląc i głośno też czując. Na naszych oczach stała się sobą: energiczną, spontaniczną, wesołą kobietą, która uwielbia opowiadać i potrafi to robić w wielu rejestrach mowy jednocześnie, choć nie do końca panuje nad swym darem, nie panuje nad uciekającymi wątkami i niekoniecznymi dygresjami, i tak, zgadzam się, jej bezceremonialność nie zawsze jest zabawna, nie każdy ma też ochotę na poufałość, a nawet komitywę, zwłaszcza tę pospiesznie zawiązywaną w kolejce na straganie. Styl mówienia pani inspektor to jednak także styl mówienia ludzi, którzy pół życia spędzili wśród swoich, spotykając, dajmy na to, tych samych pacjentów w rejonowej przychodni, skracając dystans i upraszczając sprawy tak, że zwycięża gadanie: rzeczowe, momentami dosadne, z kolokwializmami, zdrobnieniami, na przykładach i z bliska; ogólnie nieszkodliwe, o ile nie ma w nim głupoty, niewiedzy czy kłamstwa, i o ile nie zostanie skierowane przez zbyt długi czas w stronę introwertyka.


Czemu więc pani Jadwiga stała się viralem i straciła pracę, choć mrukliwe, zimne i aroganckie zachowanie urzędników bywa normą? Ponieważ jej gadatliwość i uczuciowość nie pasują do powagi urzędu. Urzędnik ma mieć neutralny wyraz twarzy i głos bez wyrazu, wtedy mu wierzymy. Najlepiej, żeby mówił spokojnie, a całe jego ciało trwało nieruchomo, opanowane. Jeśli podporządkuje się temu rygorowi, przyjmiemy automatycznie, że to osoba odpowiedzialna, rozsądna i wiarygodna. Nie pójdziemy też od razu sprawdzać, czy nie kłamie. W przypadku sanepidu: uwierzymy, że znajdujemy się w dobrych rękach, a osoba, która tak rozważnie zaprezentowała się w mediach, zapewni też skuteczną kontrolę sanitarną. Potem przychodzi ktoś, kto się wyuczył, jak głosem i ciałem odgrywać rozumność, i takie cechy mu przypisujemy. A może jednak warto czasem zawiesić tego rodzaju korelacje? Sztywne i bezwiedne wiązania pewnych cech wyglądu i osobowości z innymi cechami i wartościami, na przykład wiarygodnością i rozumnością, to rodzaj stereotypu, który umyka naszej wrażliwości, ponieważ nie jest stereotypem kulturowym, nie daje się wpisać w politykę. Chyba że powiemy, że to nie sam styl bycia, ekspresja osobowości, ale płeć i prowincjonalność pani inspektor wpłynęły na zamieszanie wokół niej. Nie uchwycimy jednak wówczas, jak sądzę, percepcyjnej konfuzji, w którą wprawiło wielu z nas jej wystąpienie.

Zmianą percepcyjnych nawyków powinna zajmować się sztuka, lecz kiedy pani Jadwiga krążyła po internecie, odniosłam wrażenie, że choć w sztuce, w galerii i w teatrze zniesiemy największe dziwy, a potem swobodnie chwalimy inność, wystarczy drobne przesunięcie w rzeczywistości, by osunął się grunt pod nogami: pani za dużo gada, pani daje się ponieść wyobraźni, pani za bardzo przeżywa, pani jest zbyt impulsywna i wyrazista, nie ma więc pani pojęcia, jak zachować się podczas epidemii, choć pracuje pani w sanepidzie od 30 lat.

Pani Jadwiga mówiła lekko, lecz w jednym momencie stała się nawet bardzo zasadnicza; przytoczę ten świetny fragment, zwłaszcza że nie ma go w skrócie kościerzyńskiej telewizji: „I nikt nikogo nie stygmatyzuje, ostracyzmem, proszę państwa, nie otacza; nie łazi mieszkaniec Cybinki po posesji tej kobiety, bo tylko jej napędza strachu – ona już jest doskonale zestresowana, ona mi zgłasza, że ona się po prostu boi, dziwić się jej? No nie. Panika, proszę państwa, niewiedza i strach mogą naprawdę spowodować katastrofy, tu nie tyle my możemy mieć kłopoty z koronawirusem, tylko z zachowaniem ludzkim: z ich agresją, z ich niepokojem, z tym, co się z nich wyzwoli! A nic dobrego się nie wyzwoli, wiem to dobrze!”. To ostatnie zdanie zostało wypowiedziane z mrocznym impetem, ale pani Jadwiga zaraz otrząsnęła się z chwili grozy i przeszła do polityki miłości – „kocham zwierzęta, ludzi też zresztą!” – by na końcu nawet zaśpiewać „Jak się masz, kochanie, jak się masz”, choć na moje oko niedopowiedziane „powiedz mi, kiedy znowu cię zobaczę” jest, zdaje się, największym problemem obecnej epidemii. W wywiadzie udzielonym po tej aferze pani Jadwiga radzi „keep smiling”, bo depresja źle wpływa na zdrowie. Z tą radą państwa zostawię, choć od nikogo innego bym jej nie przyjęła – tylko od osoby, która unosi się nagle: „A nic dobrego się z nich nie wyzwoli, wiem to dobrze!”; i choć szczerze mówiąc, mnie to uśmiechanie się ostatnio nie wychodzi – na szczęście pisarce powaga, a nawet pewna posępność dodaje tylko wiarygodności.