Adam Kaczanowski, „Szkielet małpy”

Aldona Kopkiewicz

Głównym bohaterem tego tomu jest szympans. A właściwie „szkielet małpy”. Po co poecie małpa?

Jeszcze 1 minuta czytania

Nowa książka Adama Kaczanowskiego składa się z „Szeptu”, cyklu fragmentów poetyckich opublikowanych w „Studium” pod pseudonimem Patrycja Kasperczak, i paru wierszy, skupię się jednak na najnowszych tekstach, zebranych pod tytułem „Szkielet małpy”, bo starsze wypadają przy nich cokolwiek blado.

Głównym bohaterem tego tomu jest szympans. A właściwie „szkielet małpy”. Po co poecie małpa? Wcześniej wprawdzie zajmowała go rekonstrukcja dziecięcej świadomości, niedojrzałości czy perwersyjnego erotyzmu; ale regres ewolucyjny?

Adam Kaczanowski, „Szkielet małpy”.
Wielkopolska Biblioteka Publiczna i Centrum
Animacji Kultury w Poznaniu, 86 stron,
w księgarniach od kwietnia 2010
Kaczanowskiego interesuje przede wszystkim rzeczywistość, i to społeczna, tzw. życie zwykłych ludzi, którzy oglądają dużo telewizji i w ogóle świetnie sobie radzą w świecie zbiorowych fantazji. Jego eksperymenty polegają na próbie zapisania obserwacji szarej strefy ludzkich zachowań bez popadania w banał (co mu się wcześniej zdarzało, lecz niezrażony brnął dalej i chyba było warto).

Obserwowani z dystansu bohaterowie to właściwie figury, na przykład dziecko i anioł, dziewczynka i diabeł, „zagubiony szympans”, kobieta i mężczyzna. Niby poetycki teatr marionetek, ale Kaczanowski uniknął wysuszonych alegorii. Te dalece fikcyjne postaci mają wyostrzyć obraz pomylonego i okrutnego świata wyłaniającego się zza – i tak poszarpanej i niewiele już wartej – zasłony normalnego życia; pokazać kotłujące się za jego ładną, lansiarską powierzchnią brudy, całą tę brzydką zwierzęcość niezrozumiałej agresji i stłumionych popędów. Małpy grają tu różne role, ale „zagubiony szympans” jest z pewnością bardziej ludzki od grasujących po lesie harcerzy czy japońskich turystów.

Kaczanowski łączy swoje obrazy ze scenariuszami pop, po czym ironicznie je podkręca; poetyka tych próz przypomina komiks albo film puszczany klatka po klatce, z krótką pauzą między obrazami. Tekst uzupełniają ilustracje Andrzeja Szpindlera, poety znanego z popapranej, lecz bardzo pociągającej wyobraźni. Jeden z jego rysunków trafia w sedno całej książki: „Ludzie to przesada” – mówi małpa trzymająca w garści człowieczka, i trudno nie przyznać jej racji.

Książka zawiera jeszcze jedno zdanie, które ma szansę stać się klasykiem. W bardzo ładnym wierszu „Kobieta płacze, mężczyzna” pada: „Kobieta, leżąc w łóżku, zastanawia się nad przyszłością poezji Andrzeja Sosnowskiego, płacze”.

Wróćmy jeszcze na chwilę do małpy. Kaczanowski poszukuje istnień, które nie są jeszcze „ludzkie” po to, by obnażyć życie dojrzałego, cywilizowanego podmiotu. Małpa i dziecko znajdują się wprawdzie blisko rozumnego „ja”, ale drobna różnica między nimi pozwala uruchomić krytyczną grę między zmurszałymi fantazmatami społecznymi i jednostkową wyobraźnią Kaczanowskiego. Poeta nie zajmuje jednak do końca określonej pozycji: szkielet małpy to resztka, która nie pozwala nam być ludźmi; jako ludzie jesteśmy zawieszeni między zwierzęciem i robotem; małpa może być bardziej ludzka niż człowiek; żadna z tych odpowiedzi nie jest do końca prawidłowa, a żonglerka w wierszach nie ustaje.

I byłoby pięknie, gdyby skończyło się na wierszach i ilustracjach. Do książki zostało jednak dołączone DVD z performance'ami Kaczanowskiego. Wszystkie polegają na tym samym. Na ekranie leci wybrany tekst ze „Szkieletu”, a poeta małpuje go, udając małpę. To zły performance. Autorowi nie udaje się podważyć własnych wierszy ani ukazać zwierzęcości stanowiącej rewers działań twórczych. Pewnie tak naprawdę chodziło o rytualne zjednoczenie z maską. Tu regres ewolucyjny został wzięty przez Kaczanowskiego bez ogródek. Wolałabym, żeby włożył tę energię w pisanie.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.