CHOPIN:
Według Tharauda i Planesa

Marta Nadzieja

Alexander Tharaud nagrał Chopina intymnie i osobiście. Alain Planes odtworzył recital Fryderyka z 21 lutego 1842 roku na historycznym instrumencie w paryskiej sali Pleyela. Obie płyty są rewelacyjne

Jeszcze 1 minuta czytania

Zanim zaleje nas powódź chopinowskich, okołochopinowskich, parachopinowskich i quasi-chopinowskich nagrań, warto w ciszy dać szansę dwóm skromnym płytom. Różnym, ale wspólnym. Bo oglądającym nuty od podszewki.

Alexander Tharaud – niezależny, wybredny, własny. Rameau na fortepianie? Couperin na fortepianie? Wyciąg dzieł z banalnego i obśmiewanego Satiego?
Tharaud ma rozmach. Kiedy nagrywał preludia Chopina, zestawił je z dziełami prawie nieznanego Mompeu. Kiedy zamarzył mu się modernistyczny skok w bok, nagrał dzieła Bouleza z towarzyszeniem fletu. Pycha? Kaprys? A może zwykła niepewność, niewiedza, która każe mu dotykać tego, co niedotykane?

F. Chopin, „Journal intime”. Alexander
Tharaud
(fort.), Virgin Classics 2009
Chopin intymny. To nic nowego. Chopin osobisty. To też nic nowego. Tharaud pod szyldem Virgin Classics wydał właśnie „Journal intime”.
Klucz doboru utworów? Intymny i osobisty – jak zwierza się Alexander w wywiadzie w książeczce dołączonej do płyty. Ale już w Mazurku cis-moll z op. 63 słychać, co w chopinowskiej tkaninie pianistę interesuje najbardziej: lewa strona. Wręcz podszewka. Mazurki Tharaud gra nokturnowo, a nokturny mazurkowo. Ale nie ma tu nic z dezynwoltury czy szarżowania. Pianista bowiem pięknie rozwija temat w Fantazji, a w Fantazji Impromptus powściąga sentymentalizm na rzecz motoryki i ruchu. I wreszcie ballady – odpoetyzowane, nasączone gęstą narracją i składnią.

Alain Planes. Jest z tej generacji, która jeśli coś udowadnia, to tylko muzyką. Relacja z François Michelem, z którym grywał na fortepianie, ukształtowała jego osobowość. Michel, przyjaciel Strawińskiego, obracał się w kręgu intelektualistów. Malraux, Deleuze czy Miró – nawet jeśli nie stykał się z nimi bezpośrednio, to ich twórczość znalazła swoje odbicie w sposobie jego gry.
Planes to myśliciel klawiszy. Gra nieśpiesznie, bez zbędnych gestów. W jego dyskografii nie ma żadnego klucza ani reguły. Haydn, Debussy i Schubert, którego darzy szczególnym respektem. Jeśli szukać mu podobnych, to trzeba by go postawić w jednym rzędzie z takimi osobnościami jak Alfred Brendel czy Gregorij Sokolow.

„Chopin chez Pleyel”. Alain Planes (fort.),
Harmonia Mundi 2009
Chopin na instrumencie historycznym. To przecież także nic nowego. Ale „Chopin chez Pleyel” to Chopin z ukosa i po przekątnej. Czyli rekonstrukcja recitalu Fryderyka z 21 lutego 1842 roku na historycznym instrumencie w paryskiej sali Pleyela. Planes próbował odtworzyć to, co zapewne działo się na sali, w której grał Chopin. Eteryczne, pyłkowe brzmienie Pleyela przenosi w inną przestrzeń. To, co znane, brzmi jak nieznane. Ale bez posmaku archeologicznej, na siłę odrestaurowanej skamieliny. Wystarczy sięgnąć choćby po Andante Spianato czy Nokturn c-moll z op. 48 – tego z nokturnami nie udało się nawet Marii João Pires.