Bach
według Philippe'a Jarousskiego

Marta Nadzieja

Wysoki, szczupły, eteryczny, zmysłowy. Czy dlatego właśnie, szukając informacji czy nagrań Philippe'a Jarousskiego w sieci, raz po raz trafia się na strony gejowskie, które uczyniły z francuskiego kontratenora ikonę?

Jeszcze 1 minuta czytania

Kto miał okazję widzieć i słyszeć na żywo Philippe'a Jarousskiego, ten zapewne odczuł coś, czego nie sposób uchwycić frazeologią i składnią. Wysoki, szczupły. Wręcz eteryczny. Kiedy słucham arii herosów z oper Vivaldiego, myślę, że kontratenor ma niebywały zmysł i intuicję. Zabierać się do tak rozbudowanych, naładowanych fajerwerkami, ale i dramatycznym sednem arii w tak młodym wieku! Brawura? Pycha? Ambicja? Bynajmniej. To na Vivaldim wykrystalizował się Jaroussky śpiewak. Artysta.

Johann Christian Bach, „La dolce flamma”.
Philppe Jaroussky, Virgin 2009
Dlatego nie dziwiły jego kolejne muzyczne peregrynacje. Płyta „Opium” z francuskim repertuarem, solowe role w ostatnich haendlowskich projektach. Teraz czas na modne ostatnio wietrzenie partytur. W „La dolce flamma” Francuz sięga po zapomniany repertuar Johanna Christiana Bacha.
„Zapomniane”, „nieznane”, „sensacyjne odkrycie”. Marketingowy wytrych, który często nie przekłada się na wartość. Czy jest sens inwestować czas w kolejne wyszperane z zakamarków dźwięki?

Kto nie zna twórczości jednego z bachowskich geniuszy, niech potraktuje tę płytę jako syntezę. Emblemat tego, co w osiemnastowiecznej muzyce najdoskonalsze. Jest u Johanna Christiana włoski liryzm, haendlowski pazur i – wreszcie – bachowska precyzja i proporcja.

Jest wreszcie i Jaroussky. Jego głos jakby okrzepł, mniej w nim młodzieńczej energii, swady. Więcej konsekwencji i świadomości. Dlatego tak urzeka w częściach spokojnych, lirycznych. Aria „No, che non ha la sorte…” mogłaby brzmieć jak sentymentalna błyskotka (słychać tu, jak wiele Mozart zawdzięcza Bachowi mediolańskiemu). A jednak Jaroussky nie wyśpiewuje sercem, ale rozumem. Czuć w tych interpretacjach namysł i koncept. Dlatego wróżyć należy tej płycie i repertuarowi długi żywot. Odgrzebane arie Bacha nie będą nosiły znamienia atrakcji sezonu. Staną się kanonem.

Szukając informacji czy nagrań Francuza w sieci, raz po raz trafia się na strony gejowskie, które z racji aparycji czynią z Jarousskiego ikonę. Czy taka szufladka nie zaszkodzi śpiewakowi? Gdy na niego patrzę, myślę o tym, jak genialnie ujął istotę „chłopięctwa” Gombrowicz. I jak szlachetnie i absolutnie wciela ten koncept Jaroussky na scenie.