Owoc i oko. Numer 35

Jan Dwutygodnik

W gorące dni, niezgodne z naszym fizjologicznym i mentalnym przystosowaniem, potrzeba uczestniczenia w świecie realnych wydarzeń ulega zazwyczaj znaczącej redukcji. Mniej energochłonne jest bycie receptorem, widzem, odbiorcą, słuchaczem

Jeszcze 1 minuta czytania

Zachęcamy do skorzystania z dobrodziejstw tego stanu – Julek Kurkiewicz rekomenduje opasłe literackie dzieła, których lektura możliwa jest jedynie w wakacyjnym stanie ducha i przyrody – ale także jego krytycznej analizy (w tekście Oli Perczyńskiej o konsumowaniu świata przez post-turystę). To właśnie w wakacje realizujemy swoje najbardziej wybujałe i skomplikowane wycieczki poznawcze. Okazuje się, że biura podróży w swoich ofertach mają nie tylko dostosowane do naszych parametrów usługi, ale także wyprawy w głąb – często ukrytych – pragnień. Możemy więc wybrać coś, co smakuje zupełnie inaczej, np. turystykę ubóstwa. Coś, co nigdy „nie mieści nam się w głowie”, gdy oglądamy telewizję albo czytamy w gazetach o masach biednych zasiedlających nasz glob, może stać się żywe i namacalne właśnie w wakacje. Niczym wyprawa na safari, która jest namiastką życia wśród dzikich zwierząt. Jak pisała Susan Sontag: „Bycie widzem nieszczęść nawiedzających inne kraje jest jednym z najbardziej charakterystycznych przeżyć współczesności. Od półtora wieku patrzymy na to, co dla nas zgromadzili zawodowi, wyspecjalizowani turyści zwani dziennikarzami. [...] Reagujemy współczuciem, oburzeniem, podnieceniem albo aprobatą, w miarę jak ukazują nam się kolejne nieszczęścia” (Susan Sontag, „Widok cudzego cierpienia”, Wydawnictwo Karakter, Kraków 2010).

Stale więc obserwujemy i ponosimy za ten proces odpowiedzialność, nawet jeśli uważamy swoją obecność za transparentną, a oko kamery lub aparatu za powszechny element rzeczywistości. Cień obrazu rzuca się także na wakacyjny pejzaż, terytorium nieznane i ekscytujące. Pod warstwą blichtu, egzotyki i nowości, kryje się często palimpsest historii ukrytych, doświadczenia minionego, którego nie chcemy znać.

Na koniec jeszcze piosenka: Billie Holiday śpiewa o dziwnym owocu na topoli.

„Strange Fruit”

Southern trees bear strange fruit,
Blood on the leaves and blood at the root,
Black bodies swinging in the southern breeze,
Strange fruit hanging from the poplar trees.

Pastoral scene of the gallant south,
The bulging eyes and the twisted mouth,
Scent of magnolias, sweet and fresh,
Then the sudden smell of burning flesh.

Here is fruit for the crows to pluck,
For the rain to gather, for the wind to suck,
For the sun to rot, for the trees to drop,
Here is a strange and bitter crop.

(słowa: Lewis Allen)



dwutygodnik.com nr 35. Redaktor prowadzący: Katarzyna Tórz. Okładka: twożywo. Data publikacji: 24 lipca 2010, godz. 10:33.

Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL (Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Bez utworów zależnych).