Dopieszczamy się. Numer 23

Jan Dwutygodnik

Czy nas lubią, kochają, doceniają? Obsesyjne myślenie o tym, co na świecie pomyślą o nas, Polakach, jest zapewne rezultatem nieuleczalnych kompleksów

Jeszcze 1 minuta czytania

Całe kolumny przedruków z prasy światowej zalewają jak lawina polskie gazety, gdy film Naszego Największego Reżysera Y pojawi się na ekranach włoskich kin, a lament, gdy Nasz Największy Reżyser Z zostanie skrytykowany przez francuską krytykę, zdaje się nie mieć końca. Ratuuuunku, biiiiją, pomóżcie! – jak powiadał – lekko strawestowany – klasyk.

Kieruję się chyba typowo polskim sadomasochizmem, bo jakiś czas temu przeprowadziłem dość szczegółowe badania nad wizerunkiem Polaków w światowej literaturze. Wynik był, oczywiście, opłakany. O Dostojewskim nie warto wspominać*. Francuzi, Niemcy, Anglicy dość konsekwentnie nas przemilczali albo obsadzali w rolach epizodycznych.

rys. Edgar BąkAmerykanka Susan Sontag chciała, ale jej nie wyszło. No bo wzorowana na Modrzejewskiej aktorka z jej powieści niby budzi namiętność we wszystkich napotkanych za Wielką Wodą mężczyznach, ale opis jej niektórych zachowań powoduje, że nie wiemy, czy mamy jeszcze do czynienia z egzaltacją, czy już z głupotą**. 

Najdalej posunął się jednak węgierski klasyk Kálmán Mikszáth (1847–1910),  targnął się bowiem na naszą świętość najświętszą, czyli wizerunek Polskiego Rycerza. W jego „Oblężeniu Bystrzycy” pojawia się oto postać niejakiego Stanisława Prużyńskiego, sprawującego służbę u pewnego węgierskiego hrabiego. Prużyńskiemu, który lubił sobie pohulać, z trudem przychodziło wydostanie paru groszy od skąpego chlebodawcy. Hrabia zachęcał go, by pieniędze  odkładał  na zbożny cel Ojczyzny Ratowania (to okres zaborów), ale „Prużyński jednak był lekkomyślny i po wielu namowach i targach stanęło na tym, że raczej Polska niech nie będzie wyswobodzona, byleby hrabia pożyczył chociaż pięć dukatów”. Aj waj Ty Bratanku Jeden!!!

„Dwutygodnik”, jako pismo wydawane pod auspicjami Narodowej Instytucji, od Ojczyzny się nie odżegnuje. Wręcz przeciwnie – w najnowszym numerze twórczo rozwija motyw Polaka (ze szczególnym uwzględnieniem Polskiego Artysty) na Obczyźnie, pieszcząc naszych Braci, jak umie. Podziwiamy m.in. samozaparcie Andrzeja Chyry, który wykuł cały tekst „Tramwaju zwanego pożądaniem” na pamięć (i to w wersji francuskiej!), by wcielić się w postać jeszcze jednego zbłąkanego Rodaka, Stanleya Kowalskiego, a przy okazji paść w objęcia najsłynniejszego francuskiego Sopla Lodu. Towarzyszymy też zmaganiom Jacka Hugo-Badera z ruskimi bandytami. Wreszcie patrzymy dość krytycznie na ręce Złego Łotysza, który powyczyniał straszne rzeczy z Iwaszkiewiczem. I robimy wiele innych bardzo słusznych rzeczy.

Czytaj nas zatem, Polsko! A jak przeczytasz, to skrytykuj nas w ankiecie, którą znajdziesz obok. A jak już skrytykujesz, to uderz się w pierś. Bo wkrótce „Dwutygodnik” przeczyta może cały świat. Ale o tym, na razie, sza.


*Choć właściwie czemu nie? We „Wspomnieniach z domu umarłych” napisał: „Polacy to ludzie chorzy duchowo, zgryźliwi, rozjątrzeni, nieufni”.

**„Każdy dzień, bez względu na pogodę, zaczynała o świcie kąpielą w potoku za chatą i samotnym spacerem przed śniadaniem. Przechadzała się po wilgotnych łąkach, zrywała z gnijących pni nieznane jej grzyby i ośmielając samą siebie, by zjadać je na miejscu, recytowała kozom Szekspira” – tak zachowuje się bohaterka podczas pobytu w polskich górach.

„Dwutygodnik” nr 23. Redaktor prowadzący: Juliusz Kurkiewicz. „Okładka”: Edgar Bąk . Data publikacji: 6 lutego 2010, godz. 13:28.