Czysta poezja. Jan w podróży. Numer 65

Jan Dwutygodnik

Są jeszcze słowa, których nie rozumiemy, są tajemnicze frazy, od których trudno się uwolnić. Jana ten fakt wyraźnie cieszy. Zawsze z nieufnością patrzył na tych, którzy domagają się jasności, którzy nieustannie mówią o zrozumiałości

Jeszcze 1 minuta czytania

Na Europejskim Kongresie Kultury najpierw rakija na balkonie Hali Stulecia, potem papierosy nad fontanną za halą. Niebo jest czyste, woda spokojna, jest noc. Nad taflą unosi się wielki, kulisty hologram. Linie, plamy, kolory, ale najbardziej wzrok przykuwa fraza: „Mój bóg mieszka w oddechu kruków”.

Na Okęciu. Tuż po przeżyciu włoskiego strajku we Włoszech. Po godzinie biegania po lotniskowym parkingu, w poszukiwaniu syna, który uparł się, że na swoją wiekową matkę – Rosjankę mieszkającą na południu Europy – będzie czekał w czarnym BMW, a nie w hali przylotów. Pięć minut po ostatnim autobusie dziennym, w autobusie nocnym pierwsze słowa po polsku (nie licząc oczywiście słów J.), których autorem jest zmęczony życiem pracownik wracający z drugiej zmiany: „Jebią nas w dupę, że aż się w pale nie mieści”.

Agata Kaczkowska, collage pokongresowy
(Czytelnia)
W drewnianej chacie. Zgromadzenie żydowskich innowierców. Ludzie siedzą na ławach, podpierają ściany, pod framugą stoi przywódca sekty – Jakub Frank: zwolennik poligamii, więzień aresztu na Jasnej Górze, samozwańczy nowy mesjasz, zafascynowany postacią Sabbataja Cwi. Frank pochyla głowę i szepce do ucha małego chłopca: „Opowiem ci o Daas. Pewien człowiek miał pewną rzecz, stał z nią, ale jej nikt nie widział”.

Na koszalińskim dworcu. Piąta trzydzieści, na chwilę przed świtem. Ludzie czekający na pociąg kupują drożdżówki i prasę. Babcia klozetowa, siedząca w zielonym pokoju, na drewnianym krześle, pod obrazem „Stańczyka”, mówi do zaspanego klienta: „Zawsze najjaśniej jest na chwilę przed tym, jak zapadnie ciemność”.

Dziwny czas – czas podróży. Wyraźnie nadchodzi jesień. Czy z nadejściem nowej pory roku język zaczyna się luzować? Czy coraz zimniejsze powietrze i coraz dłuższe noce zmieniają ludzi w poetów? Trudno powiedzieć. Jedno jest pewne: są jeszcze słowa, których nie rozumiemy, są tajemnicze frazy, od których trudno się uwolnić. Jana ten fakt wyraźnie cieszy. Zawsze z nieufnością patrzył na tych, którzy domagają się jasności, którzy nieustannie mówią o zrozumiałości i drewnianej kołatce – moralnych radykałów, którzy myślą i mówią tylko w wymiarze dwóch słów: „tak – tak, nie – nie”.

dwutygodnik.com nr 65. Redaktor prowadzący: Jakub Socha. Okładka: Agata Kaczkowska. Data publikacji: 17 września 2011, godz. 11:00