Czytanie i redakcja. Numer 48

Jan Dwutygodnik

Choć Jan oddałby wiele za książki Raymonda Carvera, nie chciałby skończyć, jak jego bohaterowie. Żyć na amerykańskim przedmieściu, marzyć o przemocy i czekać, aż dopadnie go szaleństwo

Jeszcze 1 minuta czytania

rys. Filip ZagórskiChoć Jan oddałby wiele za książki Raymonda Carvera, nie chciałby skończyć, jak jego bohaterowie. Żyć na amerykańskim przedmieściu, marzyć o przemocy i czekać, aż dopadnie go szaleństwo. Każdego ranka odbijać butelkę szkockiej, każdego wieczora powtarzać przed snem swój mały paciorek: „marzenia to, wiesz, takie coś, z czego się w końcu budzisz”. Być więźniem nudy, pracy, „rozchwierutanego świata”. Automatonem, powtarzającym bezmyślnie te same gesty. Chochołem, zamulanym przez sączący się nieprzerwanie szum z telewizyjnego pudła. Kimś, komu nawet papierosy nie smakują.

W wydanym niedawno kolejnym zbiorze opowiadań Carvera, zatytułowanym „Katedra” Jana uderzył nie minimalizm amerykańskiego pisarza, bo przecież zna go dobrze z jego poprzednich książek, nie smutek, który też już zdążył polubić, tylko brak książek. U autora „O czym mówimy, kiedy mówimy o miłości” – poza jednym panem, który lubi siedzieć samotnie w domu i czytać „książkę na temat przynęty na ptactwo wodne” i poza drugim panem, który czyta wciąż tę samą stronę książki o świetnie zakonserwowanym trupie – nikt nie czyta. Nie ucieka od świata; nie szuka słów, które pozwoliłyby mu go lepiej nazwać; nie próbuje przekonać się, że nie jest sam. Jan by tak nie mógł. Czytanie zwyczajnie go cieszy.

Jan nie ma problemu z czytaniem, ma problem z redakcją. Niemałym zaskoczeniem były dla niego słowa Jerzego Jarniewicza, który w świetnym posłowiu do „Katedry” napisał: „nie podlega dyskusji, że to Lish (redaktor książek Carvera – JD) w dużym stopniu stworzył Carvera, oszczędny i minimalistyczny. Jego redakcja opowiadań była często, mówiąc bez przesady, pisaniem własnych na ich temat wariacji, podczas którego Lish nie tylko okrawał Carverowi zdania i wykreślał przymiotniki, skracając tekst o połowę, ale też pozwalał sobie na ingerencje własne, na radykalną modyfikację składni, przeróbki obrazowania i narzucanie nowych tytułów, prowadzących do znacznych zmian w wymowie tej prozy”. To w ogóle tak można? I znów: Jan by tak nie mógł, za bardzo szanuje odrębność autorów „Dwutygodnika”.

Wiadomo: nie ma nic gorszego niż niespełniony literacko redaktor; nie ma nic gorszego niż niespełniony artystycznie krytyk. Choć trzeba przyznać, że starania właśnie tak skonstruowanych podmiotów przynoszą czasami nadspodziewanie dobre rezultaty.

„Dwutygodnik” nr 48. Redaktor prowadzący: Jakub Socha. Okładka: Filip Zagórski. Data publikacji: 21 stycznia 2011, godz. 23.49.