Porwać kawiarnie
fot. Karolina Gorzelańczyk

16 minut czytania

/ Obyczaje

Porwać kawiarnie

Aleksandra Boćkowska

„Tu jest zapisane, że mam prawo protestować. Nic o nas bez nas” – Anna Łabuś wyjmuje z torebki Konstytucję. Zawsze ją nosi przy sobie. O ruchu Polskie Babcie

Jeszcze 4 minuty czytania

Dzień wcześniej narodowcy zrobili w tej okolicy to co zawsze, tylko bardziej. W czwartek 12 listopada wzdłuż Smolnej, w pobliżu warszawskiego ronda de Gaulle’a parkuje kilkanaście policyjnych furgonetek. Wysiadają policjanci, jest ich chyba ze stu, okrążają rondo, ustawiają się wzdłuż słupków dzielących chodniki z jezdnią. Kolejni, z białymi hełmami w rękach, wychodzą z bramy koło Empiku, zwartym szpalerem stają przed sklepem. Inni krążą wśród garstki ludzi zgromadzonych między Smolną a Alejami Jerozolimskimi. W nasłuchu odzywa się ktoś z przełożonych: „Przejeżdżałem przez rondo de Gaulle’a, patrzę, a wszyscy policjanci uwięzieni w legitymowaniu”.

Istotnie, legitymują na potęgę. Kogo? Sympatyczki i sympatyków Polskich Babć. Babć wokół ronda jest kilkanaście (zgodnie z pandemicznymi obostrzeniami gromadzą się po pięć, tego dnia zajęły trzy rogi skrzyżowania Alej z Nowym Światem), sympatyczek, sympatyków i osób z mediów trochę więcej, ale ciągle garstka. Plus jednoosobowe stoisko z maseczkami i plakietkami z błyskawicą Strajku Kobiet.

Iwonna Kowalska, jedna z liderek ruchu, pertraktuje z policjantem. On mówi, że w jej wieku bezpieczniej byłoby siedzieć w domu, szaleje przecież wirus. Ona, że może lepiej, by oni poszli do domu. „Chcielibyśmy, ale panie nam nie pozwalają”.

Babcie opuszczają rondo de Gaulle’a i spacerem idą do Złotych Tarasów. Przodem Iwonna Kowalska z megafonem, z którego leci zapętlona składanka: trochę hitów – „Twój ból jest lepszy niż mój” Kazika, „Wolność słowa” Maleńczuka, „Jeszcze będzie przepięknie” Tomka Lipińskiego, trochę skandowania, fragmenty co barwniejszych przemówień prezesa. Za nią, w bezpiecznych odstępach kilkadziesiąt osób. Niosą flagi i banery. „Miłość to miłość. Stop nietolerancji” (na tęczowym tle), „Polsko, obudź się! Już czas! Ci, którzy obiecują nam raj na ziemi, nigdy nie stworzyli niczego poza piekłem” (w tle zdjęcia premiera, prezesa i prezydenta), „Nie bój się! Protestuj! W wojnie polsko-polskiej wszyscy przegramy” (na zdjęciu kadr z manifestacji). Przystają na Patelni przy metrze Centrum, tutaj w sprzedaży są maseczki patriotyczne albo neutralne, przechodnie raczej neutralni. Do Złotych Tarasów dochodzą najwytrwalsze uczestniczki. Zanim rozjadą się do domów, postoją tu z 40 minut. 

Ursynów. Sztab  

Spotykamy się nazajutrz w mieszkaniu jednej z nich na Ursynowie. Tutaj mają sztab. Żeby postawić ciastka, trzeba sprzątnąć z ławy pudełko z narzędziami. Nożyczki, dwustronna taśma klejąca, kolorowy papier, klej, sprej, markery – wszystko, co jest potrzebne do robienia banerów. Kleją je na styropianie i przechowują w torbach pod wymiar. Atmosfera rewolucyjna. Nawet na pytanie o mleko do kawy pada odpowiedź: „Nie. Czarne jest czarne, a białe jest białe”.

Szykują się na demonstrację pod Sądem Najwyższym w dniu, kiedy izba dyscyplinarna będzie rozpatrywać zażalenie prokuratury na postanowienie o nieuchylenie immunitetu sędziemu Igorowi Tulei. Ustalają, o której mają się spotkać, kto zgłosi zgromadzenie.

fot. Karolina Gorzelańczykfot. Karolina Gorzelańczyk

– Zabiorą mu ten immunitet. Ja do środy będę nieprzytomna ze zdenerwowania – mówi Anna Łabuś. – A on! Tylko cień z niego zostanie, już schudł, posiwiał i jakie on ma dłonie! Choć poprawiły się po moich maściach.

Anna Łabuś, ściskając kiedyś dłoń sędziego, wyczuła niepokojącą szorstkość. Okazało się, że to uczulenie. Zamówiła w zaprzyjaźnionym sklepie stosowną maść, koniecznie w dozowniku, bo tubkę mógłby, jak to zapracowany mężczyzna, zapomnieć zakręcić i preparat by zasechł. Od tej pory, ma wrażenie Anna, z dłońmi jest nieco lepiej.

Iwonna Kowalska, Anna Łabuś, Anna Jasik, Mariola Potapczuk i Krystyna Piotrowska (nie ma jej na spotkaniu) to liderki stowarzyszenia Babcie.

Urodzone w latach (przeważnie) pięćdziesiątych, mają dorosłe córki i synów, najmłodsza wnuczka ma cztery miesiące, najstarsza – 22 lata, wnuki – między 10 a 19. Nie podzielają całego zestawu poglądów, łączy je nienawiść do PiS-u.

– Są w naszych szeregach osoby, które są za PO, są też takie, które głosowały na Hołownię. Legitymacją jest to, że nie chcemy PiS-u – tłumaczy Iwonna Kowalska.
– Jebać PiS i Konfederację – wtrąca Mariola Potapczuk.
Anna Łabuś krzywi się. Nie znosi wulgaryzmów.
– Aniu, będziesz musiała przejść na wyższy etap i chociaż dwa słowa dodać do swojego języka.

Ostatnio zrobiły transparent: „Babcie 2015–2020 stały grzecznie z Konstytucją. Nasze wnuczki krzyczą Jebać PiS”. Miało być „wypierdalać”, ale przez wzgląd na Annę, wybrały delikatniejszą wersję.

Wyszły na ulice w 2015 roku, tuż po tym, gdy PiS doszedł do władzy. Zdziwione, że demokracja może być taka słaba, że wystarczy dmuchnąć, a wszystko się rozwala. I wkurzone. Chodziły na demonstracje KOD-u i potem wszystkie, które były – w sprawie Trybunału Konstytucyjnego, aborcji, sądów, na młodzieżowe strajki klimatyczne i inne organizowane przez młodych. Nie znały się wcześniej, wypatrzyły się na protestach.

Ulica. Marsz założycielski        

Dwa lata temu Marsz Niepodległości był ogromny – ramię w ramię z narodowcami szedł rząd, w końcu to stulecie. Dziewczyny, już znajome, ale jeszcze niezrzeszone, stały tam, gdzie stoją teraz – między Smolną a Alejami. Trzymały transparent z napisem „Konstytucja”, w ich stronę leciały butelki, ktoś rzucił racę, „Konstytucja” zapłonęła. Policjanci wzięli je w obronę. Otoczyli kordonem i zapowiedzieli, że w razie czego zrobią korytarz, którym będą mogły uciec. Czekając, aż naziole rozpierzchną się po mieście, stały w tym kotle ze dwie godziny. Wtedy właśnie jedna z koleżanek, nie ma jej już w ruchu, wymyśliła, żeby stworzyć grupę Polskie Babcie. Bo miłe słowo, empatyczne w brzmieniu, a przy tym działa trochę jak barwy ochronne. Chwyciło.

Powstały banery, tęczowe przypinki z Havlowską „Siłą bezsilnych” wpisaną pomiędzy Polskie a Babcie, dużo niezłej grafiki. Tamta koleżanka miała talent plastyczny, o wszystko zadbała. Pierwszy raz poszły wspólnie na obchody dnia Żołnierzy Wyklętych, 1 marca 2019 roku. Było ich 10, może 12, po swojej stronie mieli walecznych Obywateli RP, przeciw tłum narodowców.

fot. Karolina Gorzelańczykfot. Karolina Gorzelańczyk

– To była nasza pierwsza konfrontacja z nimi. Wcześniej zawsze byłyśmy przy większej grupie, teraz stanęłyśmy osobno, w dodatku nielegalnie, bo nie zgłosiłyśmy zgromadzenia. Byłyśmy przestraszone – opowiadają.

Nie było butelek, ale leciały obelgi. Podszedł Janusz Korwin-Mikke, bluzgał. Że stare baby, że myślą plemnikami swoich mężczyzn, z grubsza to wszystko, co ma zazwyczaj do powiedzenia.

W lipcu stanęły przy rondzie de Gaulle’a i od tamtego czasu protestują tam co czwartek, niezależnie od stopnia rozgorączkowania kraju.  

Ursynów. Program

– Właściwie dlaczego? – pytam, a one mówią jedna przez drugą.

Dla wnuczek i wnuków, to po pierwsze. Żeby dać im wsparcie i pokazać, że akceptują ich w całej rozciągłości, niezależnie od życiowych wyborów. Ale też, żeby zdali sobie sprawę, że muszą mieć szeroko otwarte oczy i brać sprawy w swoje ręce. Przestać mówić, jak jedna z córek dawniej, bo teraz się zmieniła, że polityka ich nie interesuje. Może i była moda na taką postawę, ale to była głupia moda. Trzeba brać udział, i już.

Choćby po to, żeby móc bez wstydu spojrzeć w lustro i powiedzieć „nie poddałam się”. Pamiętają, jak osoby poddawały się już na marszach KOD-u, bo ktoś robił zdjęcia, bały się konsekwencji w pracy, reakcji kontrahentów. Kiedy w lecie znowu wygrał Duda, szeregi opozycji znów się przerzedziły, bo wyglądało na to, że nie ma sensu. A przecież ma sens, opór zawsze ma sens. W latach 70. KOR zaczynał od kilkunastu osób. Nie wiadomo, ile to będzie trwało, grunt, żeby się nie zniechęcać. Żeby – jeśli potrwa naprawdę długo – móc sobie i wnuczkom z czystym sumieniem powiedzieć: „To nie jest nasza wina. Zrobiłyśmy wszystko, co mogłyśmy. Wszystkich środków, których mogłyśmy użyć, użyłyśmy”.

Protestują, bo chcą wolności, demokracji i obalenia rządu, który sprzyja naziolom, dławi tolerancję, promuje agresję i nienawiść, chce narzucać sposób myślenia, a lepiej robić to na ulicy niż w internecie. Prowadzą profil na Facebooku, ale na przykład Anna Łabuś ma – jak mówi – pół telefonu, czyli stary aparat z klawiszami, a Mariola nie używa social mediów. Iwonna, która używa, uważa, że gotowanie się w tym tyglu jest kompletnie bez sensu. To, że coś się kliknie, polajkuje, puści dalej – nic nie znaczy. Lepiej wyjść do ludzi.   

Niech zobaczą, że nie wszystkie polskie babcie to kościółkowe konserwatystki, że są również takie jak one – progresywne i tolerancyjne. I jeszcze to, że można protestować. – Tu jest zapisane, że mam prawo protestować. Nic o nas bez nas – Anna Łabuś wyjmuje z torebki Konstytucję. Zawsze ją nosi przy sobie. 

Ulica. Obelgi  

Dzisiaj są idolkami ulicy i zagranicy. Młodzi ludzie przytulają się do nich w podzięce za akceptację, a przynajmniej dołączają do protestów. Dziennikarze z portugalskiej telewizji kręcą film dokumentalny. Od maja o wywiady proszą media z Kanady, Francji, nawet Stanów, TVN pokazał w śniadaniówce (z fokusem na tęczowe sznurówki). Filmiki na Facebooku mają gigantyczne zasięgi.

Ale na co dzień bywa różnie.

Nie zliczą obelg, które usłyszały pod swoim adresem.

„Stara babo, po co tu stoisz, idź do kościoła, rób pierogi” – to klasyka, która zdarza się co protest.

„Wy kurwy jebane” – rzucił niedawno starszy mężczyzna, gdy wracały z demonstracji. Inny na widok błyskawicy Strajku Kobiet: „Morderczyni dzieci”. Najwięcej agresji spotyka je od rówieśników. Młodzi, o ile nie są naziolami, zazwyczaj wspierają. Jeśli są, zachowują się tak jak 1 sierpnia, podczas obchodów rocznicy wybuchu powstania warszawskiego. Wyzywają od kurew, rzucają pod nogi pieniądze, obracają orła z transparentu, bo nie są godne, by patrzeć na godło. W takich sytuacjach czasem którąś poniesie, ale starają się nie reagować. Nauczyły się, że to najlepszy sposób – milczeć i patrzeć prosto w oczy.

W konfrontacji z agresją policjanci przeważnie są po ich stronie. Ale nie zawsze, z roku na rok Polskie Babcie mogą liczyć na mniej. Anna Łabuś z Obywatelami RP co roku jeździ do Hajnówki protestować przeciw marszowi ku czci Burego. Stają przy mostku, na jezdni kładą kwiaty, w milczeniu protestują. Ma dwie sprawy w sądzie za blokowanie pasa drogi.

fot. Karolina Gorzelańczykfot. Karolina Gorzelańczyk

Kiedy w kwietniu kończyła się kadencja prezeski Sądu Najwyższego Małgorzaty Gersdorf, czekały na nią z bukietem białych róż przed kościołem garnizonowym – dostały informację, że tam będzie. Chciały ją pożegnać, bo wiele miesięcy przychodziły pod Sąd Najwyższy wspierać niezawisłych sędziów. Uczestnicząca w proteście Małgorzata Wołyńska musiała zrobić sobie zastrzyk z insuliny. Anna Łabuś chciała wejść z nią do kościoła, pusta kaplica wydawała się idealna na zastrzyk. Zatrzymali je policjanci: „Panie natychmiast wychodzą. Nie wolno, i już”.

„A co? Konkordat się zmienił, że panowie mnie z kościoła wyprowadzają? – odparowała Anna”.

Nie odpowiedział. Wszystkie zostały spisane, ale do teraz nie dostały wezwania. Za majowe protesty mają już dwa wyroki uniewinniające.

Małgorzata Wołyńska zrobiła zastrzyk w sąsiedniej bramie. Na pożegnanie z profesor Gersdorf zdążyły w ostatniej chwili, róże podały jej w papierze.

Profesor słynęła z tego, że po protestach w jej sprawie wysiadała z samochodu i zawsze do nich podchodziła. Rozmawiała, poprawiała szaliki, kazała nosić czapki, żeby się nie poprzeziębiały. 

Bo wsparcia też dostają mnóstwo. Podczas protestów pod TVP na placu Powstańców podszedł do nich człowiek, pokazał legitymację i przeprosił, że tam pracuje. Tłumaczył, że jest pracownikiem technicznym, ma rodzinę na utrzymaniu, ale sercem jest po ich stronie. Słyszą to czasem od policjantek i policjantów, dostają oklaski od kierowców autobusów, gdy w metrze – na zwracaną uwagę, że siedzą za blisko siebie – mówią, że są z jednego DPS-u, nikt ich nie karze mandatem. W lecie dużo spacerowały w sprawie poparcia Rafała Trzaskowskiego. Dobrze pamiętają spacer nad Wisłą. Wstawały całe kawiarnie, młodzi bili brawo, robili zdjęcia, mówili: „Dobrze, że jesteście”.

Anna Łabuś: – A my tylko czekałyśmy, kiedy oni podniosą się z kawiarni. 

Ursynów. Plan 

Podnieśli się, od miesiąca nie schodzą z ulic. W Warszawie, w innych dużych miastach i, co najważniejsze, małych. W Pułtusku, gdzie nie tak dawno Babcie nie znalazły zwolenniczek dla protestu, podczas Strajku Kobiet młodzi szczelnie wypełnili Rynek.

Iwonna Kowalska spędza w okolicach Pułtuska dużo czasu, ma tam dom rodzinny – wnuczkę, córkę, matkę. Mama ma 94 lata, w latach 80. udostępniała mieszkanie ukrywającym się osobom z podziemia. Iwonna uczestniczyła w tym, pracowała w podziemnej Niezależnej Oficynie Wydawniczej „Nowa”. Po 1989 roku założyła firmę poligraficzną, teraz prowadzi ją syn, ale ona ciągle pracuje. Anna Łabuś pracowała w banku, angażowała się w działalność związkową. Anna Jasik 30 lat spędziła w Miejskich Zakładach Autobusowych, a Mariola Potapczuk w warszawskim Metrze.

– Do niedawna byłyśmy wkurzone. Teraz jesteśmy wkurwione – mówi Iwonna Kowalska.

Protesty młodych wspierają osobiście i całym sercem. Anna Łabuś krzywi się na język, ale inne są zachwycone: – Jednym słowem załatwiły wszystko. My grzecznie stałyśmy z Konstytucją, a okazało się, że to w ogóle nie tędy droga.

Wyrzucają sobie to i owo. Na przykład, że nie przygotowały młodych, że wystarczy dmuchnąć, by demokracja się rozleciała. Prawdę mówiąc, nie przewidziały tego. – My nie miałyśmy nic, więc chciałyśmy, żeby oni mieli samochody, mieszkania, kanapy. Bo my staliśmy w kolejkach, człowiek stał po szafę, a wychodził z lodówką. Albo odwrotnie. Wychowaliśmy więc pokolenie skoncentrowane na pracy i zarabianiu – mówią. – Jest w tym nasza wina. Ale teraz patrzymy na kontestujących wnuków, którzy nie chcą konsumpcji i nie pozwalają odebrać sobie wolności, i to jest bardzo budujące.

Pytam, czy pamiętają 4 czerwca 1989 roku. Iwonna Kowalska była wtedy w ciąży, Anna Łabuś liczyła głosy w Śródmieściu i kibicowała Solidarności, w pamięci Anny Jasik i Marioli Potapczuk dzień wyborów, po których zmienił się system, zatarł się. Ale wszystkie pamiętają nadzieję: że to wszystko pierdyknie, będzie coś nowego.

– Ja właśnie wtedy po raz pierwszy zrozumiałam, że opór ma sens – mówi Iwonna Kowalska. Dziś z nadzieją patrzy na determinację młodych ludzi, ale przypuszcza, że to nie skończy się szybko. Pewnie jeszcze tym razem stłamszą, a przynajmniej wyciszą. – Oddaliśmy demokrację, ale odzyskiwanie jej będzie trwało długo.

Dlatego bardziej niż zwycięstwa w potyczkach interesuje je wygrana wojna. Z dystansem przyglądają się działaniom Katarzyny Augustyniak, która długo uczestniczyła we wspólnych protestach, a teraz walczy też sama, choć ciągle pod szyldem Polskich Babć. Gdy trzeba, stają po jej stronie. Kiedy ją zatrzymano, pojechały na Wilczą – Anna Jasik zadzwoniła do koleżanek, Małgosia Wołyńska wyskoczyła z piżamy i wkrótce we cztery stały pod komisariatem policji. Im szkoda energii na kłótnie. – Mamy długofalowy plan. W pierwszym rzędzie jest obalenie PiS-u, ale potem będzie inna partia u władzy. Zamierzamy dalej patrzeć im na ręce i punktować. Myślę, że wtedy będziemy taką siłą, że nasz głos będzie zauważalny – mówią.

Jednego błędu zwycięzców z 1989 roku nie popełnią na pewno: nie będą walczyć o jedność. – Bo nie jesteśmy zjednoczeni – mówi Iwonna Kowalska. – Są grupki i grupeczki. Nie grozi nam rozczłonkowanie, jak obalimy PiS, bo jesteśmy rozczłonkowani. 

* * *

Protest przed Sądem Najwyższym nic nie dał. Późnym popołudniem 18 listopada izba dyscyplinarna uchyliła immunitet sędziego Tulei. Ta wiadomość zastała Babcie w okolicach sejmu – szły, oczywiście, w marszu, w który zamieniła się blokada Sejmu, wydarzenia na placu Powstańców widziały ze Świętokrzyskiej. Iwonna Kowalska tego dnia była jeszcze w Pułtusku. Płakała, gdy oglądała to wszystko w telewizji.