Jesteś z kości
fot. Natalia Kabanow

6 minut czytania

/ Teatr

Jesteś z kości

Anna Pajęcka

Grupa performerek i performerów na scenie zachęca publiczność do rozluźnienia, wskazuje, dokąd uchodzić – ku karnawałowi wspólnoty, niekoniecznie humanistycznej – o nowym spektaklu Marty Ziółek

Jeszcze 2 minuty czytania

W zeszłorocznej „Larvie” w Komunie Warszawa na scenie towarzyszył Marcie Ziółek jedynie perkusista, Bartosz Szablowski (perkusja to, jak się wydaje, dla choreografki odpowiednik ceremonialnych bębnów). Wchodziła wówczas w rolę wojowniczki, przywołującej duchy innych wojowniczek, żeby już żadna z nas nie musiała iść sama. W „Wolnych ciałach” w Teatrze Żeromskiego w Kielcach choreografka powraca do czerpania siły z kolektywu – tancerki i tancerze, choć wspierani przez mistrzów ceremonii (Dominika Kimaty, Rob Wasiewicz), nie prowadzą widowni do oświecenia – raczej mieszają śmiech i powagę, mrok i jasność, za pomocą radosnego popkulturowego transu z oprawą jak z uwrażliwionej wersji „Legionu samobójców”. 

W „Końcu z Eddym” z 2021 roku w reżyserii Anny Smolar Rob Wasiewicz opowiadał o swoim ciele jako o archiwum. W „Wolnych ciałach” twórcy zdają się czerpać także z tego monologu. Archiwa tancerek i tancerzy otwierają się, wypuszczając na zewnątrz ograniczenia, które zapisała w ciele ich biografia. Spektakl jest okazją do przyjrzenia się ciału jako oprawie indywidualnych historii i sposobom na jego uwolnienie. Pomaga w tym nie tylko taniec, ale też głos, współbycie z muzyką, ostre światło oraz wizualizacje i filmy wyświetlane na ekranach.

Spektakl rozpoczyna Marta Ziółek solo, znów towarzyszy jej perkusista (tym razem Bruno Jasieński). Ziółek jest ubrana w wielkie białe futro, jako bogini-szamanka otwiera rytuał i wychodzi, zostawiając publiczność ze swoją taneczną ekipą: Karoliną Kraczkowską, Oskarem Malinowskim, Aleksandrą Osowicz, Gieorgijem Puchalskim i Aną Szopą. Tancerze próbują wprowadzić widza w trans, w sojuszu ze światłem, perkusją Jasieńskiego i muzyką Lubomira Grzelaka, a trans jest tu wybawieniem, także dla naszych sztywniejących w fotelach kończyn. Widowisko zagęszcza się i zagęszcza, napięcie w pierwszej części spektaklu narasta, wraz z dźwiękiem – jakby celem miało być odtwarzanie pogańskiego święta wiosny, zatańczenie się na śmierć, które ma pobudzić i ożywić ziemię. Tancerze konstruują ze swoich ciał krąg dziwności, w którym jest miejsce i na smutnego fauna, i na symbol seksualności – łanię, i na hybrydyczne postaci, które powychodziły ze szczelin popkultury. 

Seans jest nieprzewidywalny. W jakim czasie się znajdujemy? Czy to już ta wyczekiwana przyszłość, której wizje kultura wciąż próbuje snuć, czy może cofamy się o tysiące lat, do nieujarzmionej jeszcze radosnej wspólnoty? Czy to krąg siły czy szalony danse macabre, jak z obrazu Henriego Matisse’a – celebracja potwornego zmęczenia rzeczywistością? Spektakl „Wolne ciała” ma także równie swobodną strukturę, a dynamika performansu nie oszczędza pogubionego widza – dużo w nim improwizacji, nagłych zwrotów, nagle i nieoczekiwanie gaśnie też światło. Przedstawienie wychodzi poza scenę. Przed wejściem do teatralnej sali rozłożono krąg z kart, wskazujący, że za zamkniętymi drzwiami odbywał się inny rytuał, do którego publiczność nie miała dostępu.

fot. Natalia Kabanow

Tancerze są ubrani w cieliste body pokryte nadrukami symboli, reprezentacji kultur – kostiumy zaprojektowane przez Martę Szypulską można potraktować jako symboliczną warstwę, którą na ciała nakłada kultura, próbując je dyscyplinować. W „Zrób siebie” Ziółek (wówczas z dramaturżką Anką Herbut) „Wolne ciała”, koncept i choreografia: Marta Ziółek, tekst: Marta Ziółek, Rob Wasiewicz, Andrzej Woźniak. Teatr im. Stefana Żeromskiego w Kielcach, premiera 27 sierpnia 2022„Wolne ciała”, koncept i choreografia: Marta Ziółek, tekst: Marta Ziółek, Rob Wasiewicz, Andrzej Woźniak. Teatr im. Stefana Żeromskiego w Kielcach, premiera 27 sierpnia 2022pokazywała ciało zdyscyplinowane do wykonywania mechanicznych figur, poddane rygorom ruchu napędzanego przez popkulturę, kapitalizm i konsumpcjonizm. Na kieleckiej scenie dochodzi z kolei do wielokrotnego odrzucenia. Między innymi odrzucenia rygoru tanecznych dyscyplin. Stepowanie albo disco pojawiają się w opowieściach jako figura ograniczenia, sprowadzająca taniec do sekwencji ruchów elastycznego ciała. Opowiada o tym z naturalnym dla siebie urokiem Rob Wasiewicz, przenosząc widza i widzkę w przestrzeń możliwości, jakie daje odrzucenie antropocentrycznej perspektywy. W alternatywnej narracji ruch należy nie tylko do człowieka, chmury i drzewa, których taniec można zobaczyć, ale i skamieliny, której wyobrażony ruch próbuje odtwarzać Marta Ziółek.

Grupa performerów na scenie zachęca publiczność do rozluźnienia, wskazuje, dokąd uchodzić – ku karnawałowi wspólnoty, niekoniecznie humanistycznej. Jest jednak w tym szaleństwie metoda – wyjście z mroku, choć niekonsekwentne, bo w mroku także czeka zabawa. W tym profańskim świecie igrania ze świętym – zabaw na trzepaku, którym staje się wieszak na ubrania, i dyskusji z czaszką, która nie jest tu hamletyczna, a raczej, jak śpiewa na końcu Rob Wasiewicz, przypomina, że „jesteśmy z kości” – uwalnia się napięcie. I uwalnia się także w widzkach i widzach. Pod koniec już nie wiem, czy bardziej chcę płakać, choć wcale nie jest mi smutno, czy śmiać się. Wspólnota się nie kurczy, spajana śmiechem i brawami. Nawet jeśli taneczny krąg zostanie przerwany, żadne ciało nie wyjdzie z niego połamane.

Kilka dni po wizycie w kieleckim teatrze, podczas Manifesta w Prisztinie oglądałam z podobnym zachwytem pracę Beth Stephens i Annie Sprinkle, które w 2008 roku wzięły ślub z planetą, a w przestrzeni kosowskiego Grand Hotelu postawiły łóżko zasypane czarną ziemią, jako symbol wolnej miłości – wolnej na tyle, że można ją uprawiać z naturą, piaskiem lub powietrzem. Gośćmi na tym niezwykłym ślubie artystek były księżyc, śnieg i niebo. Spektakl Ziółek ma podobną intencję zachęcania do rytuałów odrzucających racjonalność, w równie politycznym jak radykalne protesty geście wytwarzania piękna poprzez prawdziwy międzygatunkowy sojusz, zjednoczenie ciał niezależnie od tego, czy pokrywa je skóra, mech czy kora.