Mało ciszy
fot. Juliana Moska

6 minut czytania

/ Teatr

Mało ciszy

Anna Pajęcka

„Rytuał miłosny” w reżyserii Daniela Kotowskiego nie jest spektaklem edukacyjnym. Przede wszystkim buduje na scenie, przynajmniej na godzinę, uniwersum, które pozwala nawiązać kontakt. Po zakończeniu publiczność nie klaskała

Jeszcze 2 minuty czytania

Czy zastanawialiście się kiedyś nad choreografią swojego języka? I czy zawsze zwracacie uwagę, w jaki sposób wypowiada się słowa? Ile zapamiętujecie ze swojej ekspresji? Jak wyglądacie, kiedy po raz tysięczny w swoim życiu wypowiadacie to samo słowo?

Na scenie Komuny Warszawa przez ponad godzinę obserwujemy troje performerów, dla których ruch jest częścią komunikacji. Na ruch tłumaczą wiersze, ruchem wyrażają codzienność. Spektakl „Rytuał miłosny” w reżyserii artysty wizualnego Daniela Kotowskiego, zrealizowany w ramach programu rezydencyjnego „Tough Love/Twarda miłość” kuratorowanego w tym sezonie przez Annę Smolar, to widowisko manifest, zbudowane wokół prywatnych historii o funkcjonowaniu osób głuchych.

Marta Abramczyk, Daniel Kotowski i Adam Stoyanov ubrani w białe stroje i zakrywające twarz kominiarki performują wokół okrągłego podestu. W maskach nie chodzi o anonimowość. Ostatecznie i tak wszyscy pokażą twarze. To raczej wytwarzanie teatralnych rytuałów w poetyce Marty Ziółek. Nad podestem wisi baldachim z symbolem – znakami z migowego alfabetu ułożonymi w okrąg. Mało jest w tym przedstawieniu ciszy, a dużo słów podanych w różnej formie: zabić, rozwód, kłamstwo, śmierdzi, depresja, manipulacja. Słowa składają się na historię o wychowaniu niesłyszącego dziecka w słyszącej rodzinie. Spektakl otwiera sekwencja ruchu na kolanach, aktorzy dużo poruszają się blisko ziemi. Jakby chcieli pokazać, że system komunikacji upodabnia nas wszystkich do zwierząt – różnych gatunków, różnej hierarchii.

Rytuał Miłosny, reż. Daniel Kotowski, dramaturgia: Alicja Kobielarz. Komuna Warszawa, premiera: 10 lipca 2022„Rytuał miłosny”, reż. Daniel Kotowski, dramaturgia: Alicja Kobielarz. Komuna Warszawa,
premiera 9 lipca 2022
„Uważam, że potrzeba głuchego narratora”, powtarza Daniel Kotowski. Sam od kilku lat odgrywa taką rolę dla swojej społeczności. Inicjuje i konsultuje programy towarzyszące wystawom oraz projektom artystycznym dla osób głuchych. Jako artysta wizualny Kotowski posługuje się swoim ciałem, jego narzędziem wyrażania też jest ruch. Współpraca z dramaturżką Alicją Kobielarz i dwójką aktorów jest okazją do skonfrontowania praktyk Kotowskiego z grupą, w której każda osoba ma inną sytuację językową: Abramczyk nosi implant, Kotowski mówi, choć niewyraźnie, Stoyanov wychował się w głuchej rodzinie, więc jego komunikacja od zawsze odbywa się w języku gestów. Osoby głuche często są systemowo zmuszane do mówienia, noszenia aparatów słuchowych, czytania z ruchu warg, są posyłane do szkół z mówiącymi uczniami i uczennicami. Często doświadczają jedynie podstawowej komunikacji, służącej do zaspokojenia potrzeb życiowych, nie zaś takiej, przez którą buduje się więź. Rodzice zaś nie zawsze chcą źle – systemowo nie dostają narzędzi, żeby móc porozumieć się z dzieckiem.

Choreografię opartą na języku migowym w teatrze praktykował wcześniej m.in. Wojciech Ziemilski w spektaklu „Jeden gest”, a razem z Konradem Pustołą w widowisku „W tłumaczeniu”, w którym Adam Stoyanov tłumaczył wiersze Różewicza. Wydarzenie z Komuny ma inny charakter. Tu reżyser nie tyle daje przestrzeń osobom niesłyszącym do tego, żeby podzieliły się swoim językiem i zamanifestowały swoją obecność, ile po prostu wypowiada się w swoim imieniu.

Tytułowy rytuał odbywa się na scenie za pomocą artefaktu wytworzonego przez Daniela Kotowskiego: rzeźby dłoni ułożonej w znak z języka migowego „ILY” oznaczający „I love you/Kocham cię”. Rzeźba jest obnoszona przez artystów, a następnie przekazana osobie z publiczności, która przechodzi wokół sceny, zachęcając widzów i widzki do powtórzenia gestu. W zeszłym roku Kotowski w Cricotece wykonał „Ćwiczenia z codzienności”, performans będący instrukcją do miłosnego rytuału. To tę sekwencję – dynamiczną choreografię gestów – wspólnie wykonują na koniec spektaklu performerzy. Za pomocą obnoszonej wśród publiczności rzeźby uczą oni widzów uniwersalnego słowa pozwalającego wytworzyć wspólnotę.

To, co w tym samym czasie dzieje się na scenie, jest już mniej jednoznaczne. Czy to rozmowa? Dla słyszącego widza nieznającego języka migowego momentami to tylko niezrozumiała sekwencja ruchów. Nagle odnajduje się on po drugiej stronie – nie tylko jako bierny widz, ale też jako osoba, której zrozumienie nie jest najważniejsze. 

fot. Juliana Moska

Jest coś dziwnego w myśleniu o „Rytuale miłosnym” jako widowisku. Już samo miganie jest formą spektaklu, a przedstawienie w Komunie dodatkowo to eksponuje. Ekspresyjność języka migowego dla wielu dorosłych stanowi blokadę przed komunikowaniem się ze swoimi głuchymi dziećmi. Z tego samego powodu migowy jest atrakcyjny dla twórców teatralnych, bo tworzy gotową choreografię – o wiele ciekawszą niż wypowiadanie słów przez osoby, które posługując się aparatem mowy, nie angażują reszty ciała.

„Rytuał miłosny” nie jest spektaklem edukacyjnym. Choć na pewno jest jednym z narzędzi propagowania ważnego dla Kotowskiego postulatu politycznego: wpisania języka migowego do konstytucji jako języka mniejszości. Jednak przede wszystkim spektakl buduje na scenie, przynajmniej na godzinę, uniwersum, które pozwala nawiązać kontakt. Po spektaklu w Komunie publiczność nie klaskała. W całości zareagowała „żarówkami”, jak nazywa się gest niemych oklasków, i głośnym tupaniem. Kontakt został nawiązany.