„Autor widmo”,
reż. Roman Polański

Michał Walkiewicz

W „Autorze widmo” układ polityczny jest układem metafizycznym – wprawdzie za pośrednictwem mediów widać go „gołym okiem”, lecz dla śmiertelników pozostaje niedostępny, nieprzenikniony, groźny

Jeszcze 1 minuta czytania


Bohater „Autora widmo” ma charakter, nie ma jednak imienia. Przedstawia się jako „duch”, czym zwraca uwagę na swoją profesję, polegającą na pisaniu książek za kogoś.

Duch ma dokończyć biografię byłego premiera Wielkiej Brytanii, Adama Langa. By zebrać potrzebne materiały, pisarz leci do swojego nowego pracodawcy, który przebywa w Stanach Zjednoczonych. Pierwszym sygnałem dla bohatera, że za parawanem oficjalnej retoryki dzieją się rzeczy, o których nie śniło się filozofom, są niejasne okoliczności śmierci poprzedniego biografa Langa, McAry. Potem pojawiają się kolejne: związki McAry z przeciwnikiem politycznym premiera, niezgodności w biografii, niejasne motywy i niejasne decyzje. W ten sposób nakręca się spirala podejrzeń i strachu.

Kiedy w mediach pojawia się sensacja, że Trybunał w Hadze postanowił sądzić Langa za zbrodnie wojenne, olbrzymi, zlokalizowany na odciętej od świata, amerykańskiej wyspie dom byłego premiera od razu otacza chmara fotoreporterów. W tym samym momencie Polański włącza piąty bieg. Robi to, w czym przez lata się specjalizował: zamyka bohatera w klatce paranoi, zaś otaczającą go rzeczywistość demonizuje. Na potęgę. Przeszklony pokój, w którym pracuje Duch, wygląda tak, jakby był „otwarty” bezpośrednio na plażę. Szyba stanowi całą wysokość pokoju, nie ma progów i karniszy. Jednak udręka czeka na bohatera po obydwu stronach tej „niewidzialnej” szyby.

Kadr z filmu „Autor Widmo”, reż. Roman
Polański.
Wykorzystując atrybuty stechnicyzowanego świata (jak telefon komórkowy, GPS, dysk przenośny) i konwencji dreszczowca (świat w strugach deszczu, klaustrofobiczne wnętrza i zamglone zewnętrza), reżyser zamienia obywatelski niepokój, związany z wieloaspektowym charakterem życia politycznego, w irracjonalny strach przed polityką jako taką, której medialnym emblematem są figuranci pokroju Langa. W podobnej optyce prawda jest czymś nie do zniesienia, a jej poszukiwanie to zajęcie dla głupców.

„Autor Widmo”, reż.Roman Polański.
Francja-Niemcy-USA-Wielka Brytania 2010,
w kinach od 19 lutego 2010
U Polańskiego układem metafizycznym jest układ polityczny – wprawdzie za pośrednictwem mediów widać go „gołym okiem”, ale pozostaje nieprzenikniony, zamknięty na zwykłych śmiertelników, groźny. Pytanie, czy pokazując życie polityczne jako enigmę, Polański zwalnia widza z odpowiedzialności za jego kształt, staje się bezzasadne, gdy spojrzymy na film przez pryzmat długiej kinowej tradycji, której hołduje autor „Chinatown”. To tradycja kina grozy, w której strach wydziera się spod podszewki nudnej codzienności. Taka konwencja nie realizuje założeń publicystycznych, nie spełnia też metafizycznej potrzeby kontaktu z Tajemnicą. Jej cele są wyłącznie estetyczne. I u Polańskiego właśnie forma wybija się na pierwszy plan. Jego utwór sprawia przyjemność, bo jest ilustracją rzeczywistości potencjalnej, poddanej hiperbolizacji i widzianej oczami bohatera, którego kamera nie spuszcza z oka ani na chwilę. Być może, wpadając w podobną matnię, patrzylibyśmy na polityków i politykę tak samo jak on.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.