Drony robią ostatnio zawrotną karierę. Błędem byłoby sądzić, że służą tylko do bombardowania pakistańskich wiosek i zabezpieczania składów PKP Cargo. Zdalnie sterowane machiny latające przebojem wtargnęły także do świata sztuki.
Najwięcej kontrowersji i uzasadnionych obaw wzbudza oczywiście wykorzystywanie bezzałogowych samolotów bojowych w prowadzonej przez Stany Zjednoczone tzw. wojnie z terroryzmem. Niemałym wyzwaniem dla zbiorowej wyobraźni są już wojskowi operatorzy dronów, sterujący śmiercionośnymi zabawkami z bazy w Nevadzie, a w przerwach od pracy popijający latte. Nic więc dziwnego, że pierwszym odruchem artystów, zwykle krytycznych wobec działań militarnych, jest próba wskazania na ludzkie tragedie kryjące się za panelami sterującymi i abstrakcyjnymi doniesieniami o liczbie ofiar.
Kolektyw artystyczny skupiony wokół francuskiego fotografa JR, w jednej z wiosek pakistańskiego regionu Chajber Pasztunchwa, będącego nadzwyczaj częstym celem bombardowań, zainstalował wielkoformatowe zdjęcie dziewczynki, która w atakach straciła swoich najbliższych. Akcja została nazwana #NotABugSplat (#NieŚladPoRobaku) i została wymierzona tak w język militarny, który ludzi przekształca w pluskwy, jak w percepcję operatorów dronów, którzy zamiast kropek na ekranie mają od teraz widzieć ludzką twarz.
Projekt #NotABugSplat z perspektywy drona
W podobny sposób działa instalacja Jonathana Fletchera Moore'a „Artificial ████████ Machine”. Za każdym razem, kiedy odbiera ona informację o przeprowadzonym ataku dronów, wystrzeliwuje z zabawkowych pistoletów, skierowanych na wyznaczone dla widza krzesło, tyle razy, ile osób straciło życie.
Dane dostarczane przez wojskowe drony wykorzystywał też James Bridle, który od 2012 r. zamieszczał na Instagramie zdjęcia bombardowanych lokalizacji wraz z krótkimi opisami. Nie chodziło przy tym wyłącznie o zwrócenie uwagi na etyczny wymiar tych działań. Umieszczenie tych obrazów wśród milionów selfies z podróży kazało się też zastanowić, w jaki sposób świat postrzega się za pomocą dronów albo – zmieniając trochę perspektywę – w jaki sposób drony postrzegają świat. Na gorzką ironię zakrawa fakt, że taką samą nazwę, jak profil Bridle'a – Dronestagram – przyjął serwis zbierający amatorskie zdjęcia wykonywane przy użyciu dronów-zabawek.
To właśnie te mniejsze drony, obsługiwane z poziomu komputera czy smartfona, zostały przechwycone przez artystów, którzy usiłują wynaleźć dla nich bardziej pokojowe zastosowania. Zgromadzony przy Ars Electronica Futurelab zespół twórców i inżynierów Spaxels wykorzystuje specjalnie zaprogramowane drony wyposażone w oświetlenie LED, aby wykonywać animacje 3D w rzeczywistej przestrzeni. Efekty tych działań są spektakularne.
Drony stają się także narzędziem w rękach artystów wizualnych. Nowojorski grafficiarz KATSU eksperymentuje z ich wykorzystaniem, aby osiągnąć nie tylko nowe efekty, ale również niedostępne przestrzenie. Przy użyciu drona z zamontowaną puszką sprayu udało mu się dosięgnąć billboardu Calvina Kleina, który pozostawał dotąd poza zasięgiem street-artowców i miejskich wandali. KATSU przyznawał w wywiadzie, że tego rodzaju praca stanowi spore wyzwanie, a ograniczona kontrola, jaką sprawuje nad latającym urządzeniem, powoduje, że ono samo w połowie odpowiada za efekt końcowy. Ten przypadek pokazuje też, w jaki sposób drony – kojarzone z wojskiem czy policją – mogą stać się również narzędziem dywersji.
Wykorzystaniem drona jako zdalnego pędzla zajmuje się austriacka artystka Addie Wagenknecht. Jej obrazy i instalacje problematyzują zjawisko naruszania prywatności przez instytucje bezpieczeństwa publicznego. Wagenknecht interesują jednak również kwestie czysto warsztatowe, a to, co KATSU uznaje za ciekawy przypadek upodmiotowienia maszyny, malarka traktuje jak technologiczny błąd.
Drony zmieniają nie tylko sposoby produkowania sztuki, ale także jej odbioru. Zrealizowana w nowojorskim Knockdown Center wystawa „First Person View” („Perspektywa pierwszosobowa”) została zaprojektowana w ten sposób, aby można ją było zwiedzać właśnie za pomocą latającej zabawki. Jedna z instalacji na wystawie, autorstwa E. Adama Attii i Leo Gibbsa, ma postać budki oklejonej obrazami szczęśliwych Stanów z lat 50. XX w. i dobrze pokazuje, jakie nowe możliwości otwiera takie „zdalne” zwiedzanie. Dopiero wlatując dronem do środka, można zobaczyć przedstawienia pól bitewnych – podszewkę amerykańskiego snu.
Eksplorację przestrzeni z punktu widzenia drona umożliwia projekt „City of Drones”, zrealizowany przez muzyka Johna Cale'a i architekta Liama Younga jako dodatek do spektaklu performatywno-muzycznego z udziałem orkiestry dronów, który panowie stworzyli w ramach wystawy „Digital Revolution” w londyńskim Barbican. „Miasto dronów” pozwala doświadczyć krajobrazu i audiosfery imaginacyjnego miasta z perspektywy osamotnionego drona.
Wszystko wskazuje na to, że drony na dłużej zagoszczą w świecie sztuki, zresztą entuzjastycznie witane przez krytyków i badaczy. Przy Bard College w Nowym Jorku działa Centrum Studiów nad Dronami, które skrupulatnie odnotowuje wszystkie przejawy ich artystycznego wykorzystania. Piszą o nich magazyny artystyczne. A brytyjski „Guardian” sugeruje, że jeszcze w tym roku drony przekształcą się w pełnoprawne medium artystyczne.
Na razie ulgę przynosi fakt, że na wystawie Suzanne Treister „The Drone that Filmed the Opening of its own Exhibition” („Dron, który sfilmował otwarcie swojej własnej wystawy”) z 2013 r. wciąż widać żywych ludzi. Bo kto wie, czy w przyszłości na wystawy dronów nie będą chodziły, przepraszam, latały – inne drony?
Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL (Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Bez utworów zależnych).