Widmo głupoty czyha na każdego. Można przeżyć całe lata, będąc przekonanym o swojej mądrości, by w błysku nagłego olśnienia zdać sobie sprawę z dotychczasowej głupoty. Na nic tu się zdają tytuły, nagrody i dyplomy, głupota może trwać w ukryciu i nagle dać o sobie znać, a wtedy wszystkie te społeczne poświadczenia inteligencji i swady same okazują się głupie. Bywa też tak, że – jak pouczał Gombrowicz – im mądrzej, tym głupiej, co by oznaczało, że nieuchronnym skutkiem ilościowego przyrostu mądrości jest jej jakościowa przemiana w głupotę. Najgorsza w tym wszystkim jest niepewność, brak przecież jasnych kryteriów pozwalających uznać głupotę za głupotę a mądrość za mądrość – co jednemu wyda się głupie, drugiemu wyda się mądre. I nawet Federalny Instytut Głupotologii Billa Engvalla niewiele tu pomoże, bo nauce uprawianej w rytm teksańskiego country nie wypada specjalnie wierzyć.
Możliwość głupoty czai się za każdym słowem i gestem, a filozoficzne twierdzenie, jakoby głupota polegała na nierozpoznawaniu siebie samej, jest tylko błyskotliwym sofizmatem. Nawet kiedy głupota rozpozna się już jako głupota, to pociecha z takiego zmądrzenia okazuje się niewielka wobec ogromu głupoty, do której trzeba się przyznać. Już naprawdę lepiej pozostawać głupim. Ostatnia nadzieja w wiedzy pewnej i niedwuznacznej, jaką oferują testy na iloraz inteligencji. Problem z nimi jest jednak taki, że trochę wstyd do nich przystępować, jeśli nie liczy się na wynik dopuszczający do Mensy. Przecież nie będziemy się godzinami zastanawiać, do czego kwadrat ma się tak jak samochód do spalin albo który obrazek nie pasuje do pozostałych, tylko po to, żeby ucieszyć się z przeciętnego wyniku. Aby umknąć widmu głupoty, trzeba narzędzia bardziej precyzyjnego i prostszego zarazem – testu obliczonego na skromne minimum szacunku dla siebie: czy jestem głupi?
Wbrew pozorom, oferta internetu nie jest w tym zakresie szeroka i specjalnie satysfakcjonująca. Można na przykład natknąć się na testy, które pod przykrywką weryfikacji podejrzeń o głupotę przemycają zwyczajne badanie inteligencji. StupidTester.com na wstępie zachęcająco ostrzega o możliwych konsekwencjach skorzystania z niego: „UWAGA! Ten test zawiera PODCHWYTLIWE PYTANIA i jeśli ich nie złapiesz, możesz zostać uznany za głupiego! Jeśli nie możesz znieść myśli o byciu nazywanym głupim lub nierozgarniętym, prosimy, opuść tę stronę”. Jednak sam test, choć zawiera kilka pytań sprawdzających podstawową orientację w rzeczywistości („Czy umiesz czytać?”), szybko przeradza się w podstępne odpytywanie o relacje kwadratów do trójkątów. Nie tego potrzebujemy.
Znacznie bardziej rudymentarnych umiejętności wymaga stworzony przez Ryana Curtisa „The Idiot Test” – projekt rozwijany przez kilka lat i konsekwentnie wzbogacany o coraz bardziej wyrafinowane w swojej prostocie metody. Choć obecność figur geometrycznych mogłaby sugerować związki z tradycyjnym badaniem inteligencji, nie należy dać się zwieść. W „The Idiot Test” nie chodzi o ustalanie relacji między nimi, ale klikanie w nie. „Naciśnij niebieski guzik trzy razy, a potem pomarańczowy guzik cztery razy” – to jedno z bardziej wyrafinowanych zadań, wymagające nie tylko zdolności rozpoznawania kolorów i umiejętności liczenia, ale także uruchomienia pamięci krótkotrwałej. Choć test pozwala na sukcesywne poprawianie własnej samooceny: przechodzenie z poziomu border-line idiot (graniczny idiota), przez almost average (niemal przeciętny), do average (przeciętny) – to każda najmniejsza pomyłka zmusza do rozpoczyniania od nowa.
Testy na głupotę lubują się także w sprawdzaniu naszej odporności na manipulacje. Nie chodzi jednak o wyrafinowane techniki retorycznej perswazji czy przekazu podprogowego, ale o koleiny myślenia szerokie jak koryto Wisły.
Osobną kategorią wśród testów na głupotę są te tworzone przez uczniów dla uczniów. Nic w tym dziwnego, instytucja szkoły jest przecież zaprojektowana tak, aby najpierw wpędzać w głupotę, a potem wytrwale z niej wydobywać, przy czym etap drugi nie zawsze okazuje się skuteczny. Z jakiegoś powodu we wszystkich testach z tej kategorii obowiązkowo pojawia się pytanie o preferowany przedmiot, a wśród proponowanych odpowiedzi ołówek. Przystępując do testów przeznaczonych dla społeczności uczniowskiej, należy ponadto pamiętać, że cechują się one bezwzględnością stawianych diagnoz.
„Jak bardzo jesteś głupi”, quizz.pl
Test dostępny na stronie funtest.pl jest natomiast przewrotny niczym paradoks kłamcy. Choć podsuwa szereg pytań, mogących wzbudzać poważne podejrzenia w umyśle przejętym możliwością własnej głupoty („jak masz na imię? – tak jak mam – dziwnie – ładnie/ brzydko”), sam jest charakteryzowany przez jego twórców jako „debilny test”. Tym samym doprowadza nas do ściany albo – otchłani nieskończoności. W swojej pozornej głupocie ujawnia bowiem fundamentalny problem wszelkich sądów na temat głupoty: jeśli głupio mówi się nam, że nie jesteśmy głupi, to tym samym jesteśmy mądrzy czy głupi?
Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL (Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Bez utworów zależnych).