Szkoła z ogłoszenia
„Szkoła, świat”

11 minut czytania

/ Media

Szkoła z ogłoszenia

Agnieszka Słodownik

Czy ktoś jeszcze pamięta webdoki, te oniryczne sytuacje przeglądarkowe? „Szkoła, świat” Igi Łapińskiej to powrót do starego nowego medium i do wsi, której centralne miejsce pewnego dnia zniknęło

Jeszcze 3 minuty czytania

Szkoła była ich domem. Mieszkali na pierwszym piętrze w pomieszczeniach dla nauczycielskich rodzin (wyżej był jeszcze strych). Basia, Józef, trójka ich dzieci i babcia. Dyrektor Józef – jak mówi jego córka – „patrzył na szkołę gospodarskim okiem”. W dni wolne sam wymieniał ręczniki w łazienkach dzieci. Obrywał suche liście z licznych roślin doniczkowych. Zbierał papierki z podłogi. Doglądał młodych drzewek na podwórzu. Rodzina scalona ze szkołą, jej integralny organ.

Szkołę wybudowano w czynie społecznym. Dzięki pracy rąk i zbiórkom mieszkańców (również od księdza z tacy). Mężczyźni kładli zaprawę i cegły, kobiety rotacyjnie przygotowywały dla nich cztery posiłki dziennie. Razem załatwiali materiały budowlane. Dzieci sprzątały na koniec dnia roboczego worki po cemencie. Tata dyrektor mył szpadle. Planu budynku nie opracował architekt na desce kreślarskiej, powstał na kartce w kratkę w pokoju Basi i Józefa.

„Szkoła, świat”, reż. Iga Łapińska„Szkoła, świat”, reż. Iga Łapińska

Dla jednych czyn społeczny to dziś farsa – praca za darmo, byle jak i niby dobrowolnie, a tak naprawdę pod przymusem. Dla drugich nic to nie znaczy – jak pusty frazes z epoki PRL. Dla mieszkańców Chlebiotk (właśnie tak mówią o nich w dopełniaczu starsi mieszkańcy wsi, ci młodsi używają już formy „Chlebiotek”) znaczyło to coś bardzo namacalnego – razem budowali szkołę dla swoich dzieci. Wszystko zaczęło się w 1968 roku. W połowie lat 80. budynek mieścił ponad setkę dzieci. Szkoła przetrwała do 23 kwietnia 2007 roku.

Iga Łapińska, córka Basi i nieżyjącego już Józefa, wróciła z mamą do Chlebiotk pierwszy raz po 20 latach. Wcześniej poczucie porażki i żałoby po szkole skutecznie trzymały je od dawnego domu z daleka. Tak powstał webdoc „Szkoła, świat”. O szkole, a przede wszystkim o tym, co stało się z Chlebiotkami po jej zamknięciu.

*

„Szkoła, świat”, scenariusz i reżyseria: Iga Łapińska. Webdoc dostępny na stronie: theschool.vnlab.org od listopada 2023

Jeśli ktoś nie pamięta: webdoc to interaktywny dokument. Opowieść poskładana z filmów, fotografii, dźwięków, ułożona w oknie przeglądarki internetowej. Na poły film, na poły audycja i galeria zdjęć. UX stworzony wyłącznie na potrzeby danej opowieści. W przypadku „Szkoły, świata” poszczególne fragmenty trwają od 7 do 20 minut, kolejność obcowania jest dowolna. Poznajemy ośmioro głównych bohaterek i bohaterów lub chodzimy po mapie Chlebiotk.

Całość można wchłonąć za jednym wieczornym posiedzeniem lub rozłożyć ją sobie, jak ja, na kilka zasłuchań przy porannej kawie i wieczornym imbirze z cytryną. Mamy się zasiedzieć, ale w przeciwieństwie do serialu, gdzie klikamy „Następny odcinek”, nietypowy porządek poszczególnych treści wytrąca nas z odbiorczych kolein. Skłania do obrania własnej ścieżki. Webdoc jest nielinearny i przez to odpada dylemat twórcy, czyją prawdę przedstawić w montażu jako własną.

„Szkoła, świat”, reż. Iga Łapińska„Szkoła, świat”, reż. Iga Łapińska

„Szkoła, świat” przypomina mi kanadyjską produkcję „Welcome to Pine Point”, pierwszy webdoc, z którym miałam do czynienia. To również była opowieść o powrocie do miejsca dzieciństwa – miasteczka stworzonego wraz z kopalnią odkrywkową i zlikwidowanego w latach 80., gdy kopalnia została zamknięta. Miejsc z obu webdoców już nie ma.

W 2014 roku niszczejący budynek szkoły zobaczył na OLX-ie Wojtek, mieszkaniec Chlebiotk, były uczeń, którego tata uczestniczył w rozbudowie szkoły. Zdecydował się ją kupić. Impulsem był sentyment, dopiero potem przyszła myśl, żeby zrobić tu dom opieki dla seniorów. Przebudowa wciąż trwa (za garażami szkolnymi działa już mała sauna). Tymczasem Wojtek z żoną Marzeną prowadzą gospodarstwo: mają 100 krów. Mleko idzie na spłatę kredytu.

„Szkoła, świat”, reż. Iga Łapińska„Szkoła, świat”, reż. Iga Łapińska

Dawne życie szkoły podstawowej jest w webdocu Łapińskiej punktem wyjścia do opowieści o dzisiejszym życiu mieszkańców wsi. Sławek w 2021 roku zlikwidował gospodarstwo, sprzedał zwierzęta i wydzierżawił większość ziemi. Wraz z ziemią wydzierżawił też radość z jej uprawiania. Nową znalazł jednak w pracy, która daje porządne pieniądze i pozwala na urlop, na który wcześniej nie mógł sobie pozwolić. Już się tak nie spieszy. Danusia, żona, na zdjęciu uśmiecha się szeroko. Sławek pracuje przy produkcji i montażu silosów.
Wojtek z Marzeną na urlop nie jeżdżą. Dwa razy dziennie, świątek, piątek, trzeba doić krowy.

„Szkoła, świat”, reż. Iga Łapińska„Szkoła, świat”, reż. Iga Łapińska

„Kiedyś, jak pojechałaś żelaźniakiem do Rutek, to już dość miałaś, bo głowa cię bolała i w uszach dudniło” – mówi Krzysiek, wójt gminy Zawady, na terenie której znajdują się Chlebiotki (na mapie „Nowe”). Teraz jest asfalt, żadnych wertepów, mniej błota. Gładko można też ze wsi wyjechać. W latach 70. XX wieku mieszkało tu ponad 200 osób. Dziś pozostało 61. „Są i chodniki, ale nikt nimi nie chodzi, wszyscy siedzą w domach i w internecie” – mówi Krzysiek.

Kamila ma 14 lat. W tym roku kończy podstawówkę (w Zawadach) i musi zdecydować, co dalej. Zostać czy wyjechać? Jest w tej perspektywie coś, co wywołuje u mnie dreszcze. Przymus określenia się wobec wyjazdu w tym wieku. W tym dylemacie parę spraw się spotyka: nielicznie rodzące się na wsi dzieci, wyjazdy młodych, wieś, która „nie jest już wiejska” – jak mówi jedna z bohaterek. Bo też dzisiejsza wiejskość jest coraz bliższa dzisiejszej miejskości, a świat późnego kapitalizmu wysysa soki żywotne wsi. Wojtek chciałby, żeby życie wróciło. „Wtedy byłoby dla kogo i z kim”.

„Szkoła, świat”, reż. Iga Łapińska„Szkoła, świat”, reż. Iga Łapińska

*

Dźwięk, niewidzialna siła webdoców, często mnie do nich przyciągał i pomagał utrzymać uwagę. Opowieść bajała jak podkast, podczas gdy ja szperałam w materiałach wizualnych. Webdoc dobrze sprawdza się jako formuła ożywiania archiwów, zanurzenia w opowieść utkaną ze starych zdjęć, gazetowych wycinków, filmów VHS. Gdy wypowiedzi bohaterów „Szkoły, świata” (za realizację dźwięku i montaż odpowiadają Anna Rok i Jacek Szczepanek) kończą się, w ich miejsce wchodzą dźwięki tła: muczące krowy, skrzypienie bram, gadanie ptaków. W części o wójcie flagi furkoczą na wietrze, pieczątki pieczętują. Na siłce u Adama dzwonią sztangi, a w dawnej szkole wiatr rozwiewa strony starych dzienników.

Można się w tym zanurzyć. Gorzej, gdy interfejs krzaczy się nieco. Niestety nie da się przybliżać skanów artykułów prasowych – aż by się prosiło, żeby to działało jak w Polonie, cyfrowej Bibliotece Narodowej. Czasem webdoc się zawiesza. Może to mój stary komputer. Ale czy Instagram się czasem nie wiesza? Niestety prawie wcale. Kilka razy gubiłam się nieco w tym całym UX, nie rozumiejąc, czy kropka teraz prowadzi do zdjęcia, czy do dodatkowego audio. Nie wiedziałam, ile mam tej historii odhaczone (choć wiedziałam, ile jeszcze poszczególnego nagrania zostało mi do odsłuchania). Przez to moje użytkowe podejście odbiorcze zostało nieco zhakowane. Dobrze czasem zabić w sobie pasek postępu.

*

Iga Łapińska, która prowadzi rozmowy, jest z każdym na ty, także z wójtem. Na ty i bliżej, i szczerzej. Jest byłą uczennicą i domowniczką szkoły – to świetny mandat do zrobienia tej historii. Żadna z niej dziennikarzyca, która tropi krew. Autorka nie podgrzewa w rozmowach wątków o konflikcie, który w tej społeczności, owszem, jest. Zasadza się na szczegóły lokalnego świata. Tak jak wtedy, gdy na zdjęciach oglądamy nastoletni pokój Kamili. Lub gdy Basia, mama Igi, znajduje na strychu szkoły swoją starą spódnicę.

„Szkoła, świat”, reż. Iga Łapińska„Szkoła, świat”, reż. Iga Łapińska

Perspektywy czasowe wciąż się tu przeplatają. Wojtek oprowadza Igę i opowiada, co gdzie będzie w powstającym powolutku domu opieki: „Tu dalej [będzie] dyrektora pokój” – mówi. „W drugiej klasie” – odpowiada Iga. Palimpsest się pisze.

Ludzka skala opowieści sprawia, że jestem w stanie objąć Chlebiotki, poczuć wewnętrzne połączenia. Nie ma tu jadu ani wysokiego C, standardowych doświadczeń odbiorczych. W efekcie doświadczam spokoju i zbliżenia do mieszkańców i ich spraw. To przeciwieństwo poczucia, z jakim zostawiają mnie kolażowe found-footage’owe dokumenty Adama Curtisa, który objaśnia relacje między procesami na planetarnym poziomie. Wszystko się ze wszystkim łączy, wszystkiego jest dużo i jest bardzo skomplikowane. W „Szkole, świecie” jest przestrzeń dla drobnostek i codzienności – to mi coś naprawdę wyjaśnia. I uspokaja.

*

Pierwszej nocy po powrocie do Chlebiotk Basia nie może zasnąć. Tyle lat nieobecności, tyle życia wcześniej. Sprowadziła się tu przecież po ślubie i została na 27 lat, aż do emerytury.

To była wiejska, mała szkoła, więc jako pani od polskiego znała dokładnie sytuację dzieci i całych rodzin. Wiadomo było, że mały Sylwek miał tylko babcię. Cała szkoła pojechała pomóc im w gospodarstwie pozbierać ziemniaki. Na archiwalnych zdjęciach toczy się życie. Tu dyskoteka, a tam dzieciarnia w kuligu jedzie na ognisko. Na szkolne choinki ludzie przyjeżdżali nawet z odległych wsi.

„Szkoła, świat”, reż. Iga Łapińska„Szkoła, świat”, reż. Iga Łapińska

Dziś z wieloma byłymi uczniami Basia jest w kontakcie na Facebooku. To ona założyła wydarzenie i zaprosiła ich na prapremierę „Szkoły, świata”. Odbyła się w Chlebiotkach przed oficjalną premierą w Amsterdamie, na festiwalu filmów dokumentalnych IDFA w sekcji DocLab. Była duma z udziału w festiwalowym konkursie i w ogóle duże poruszenie. Ponoć ostatnio ktoś z Chlebiotk napisał na Facebooku, że można by zrobić kulig taki, jak te dawne w szkole. Sporo osób przyklasnęło. Może potrzebny jest pretekst, żeby tęsknota za wspólnotą ujawniła się, a zaniedbana potrzeba została zaspokojona. Nie musi to być już szkoła.

A jednak ten webdoc dotarł do mnie w szczególnym momencie. Ostatnio sporo chodzę po szkołach jako praktykantka, bo na studiach podyplomowych z psychologii edukacyjnej wypchnęli mnie z wykładów w edukacyjną rzeczywistość. Przychodzę, obserwuję, sprawdzam, co mogę zrobić z dzieciakami i jak. Różne są to miejsca. Niektóre kameralne, z bardzo płynną strukturą czasu i sposobem zajmowania się tematami. Inne duże, uporządkowane, zdyscyplinowane, choć empatyczne. Zaraz jadę do gminnego domu kultury oddalonego 70 kilometrów od Warszawy i trudno mi się oprzeć fantazji o życiodajnym potencjale miejsc zorganizowanych wokół uczenia dzieci. Miejsc, gdzie ludzie wymieniają się wiedzą, wzajemnie inspirują, uprawiają wspólnotę, odkrywają świat, siebie, innych. Nie mam na to jeszcze dobrego języka, ale podróż do Chlebiotk zaliczam sobie jako praktyki.