Pień głęboki na płeć
Dzięki uprzejmości artystów i Fundacji Galerii Foksal, fot. Filip Preis

9 minut czytania

/ Sztuka

Pień głęboki na płeć

Karol Sienkiewicz

Wystawa X-Philes „Baśnie z krwi i kości” rozmywa granice sztuki i tożsamości, łącząc queerową poezję z rzeźbiarskim asamblażem

Jeszcze 2 minuty czytania

Wystawa „Baśnie z krwi i kości” w Fundacji Galerii Foksal to krucha poetycko-wizualna struktura, przygotowana przez kolektyw X-Philes. Tworzy ją sześć ukrytych wierszy i sześć korespondujących z nimi rzeźbiarskich asamblaży. Wiersze napisało sześć osób autorskich, m.in. Łęko Zygmuntówne, Danielka Weiss czy Anouk Herman. Obiekty są pozornie znajome, ale niepokojące. Jak adidasy, ale odlane w gipsie, albo drzwi, które można obejść naokoło, albo ogromne owłosione słuchawki, zwieszające się z sufitu i najwyraźniej wykonane z rozłożonego na części starego dziecięcego rowerka.

W dzieciństwie ogląda się „Bajki z mchu i paproci”, dla dorosłych są „Baśnie z krwi i kości”. Tytuł wystawy w Fundacji Galerii Foksal można zresztą odczytywać dosłownie. Punktem wyjścia wierszy jest bowiem ciało. Ciało jest też w centrum wystawy, nawet jeśli rzadko je widać. Każdą rzeźbę można sobie wyobrazić dopełnioną przez ciała. Obiekty sugerują, że byłyby to ciała nieortodoksyjne. Jak w wierszu Anouk Herman:

Ciało może nie być gotowe na dotyk jeśli przychodzi nagie
niedostateczny za nieprzygotowanie
niedostateczny za nieprzeglądanie
w lustrze wszystkich fragmentów
ukrytych we włosach miękkościach zgięciach

Rogate piosenki

Od kilku lat X-Philes tworzy poetycko-queerowego zina i niehierarchiczne archiwum queerowej poezji. Nazwa kolektywu odbija echem tajemnicze serialowe „Archiwum X”, ale to połączenie greckiego słowa philia (miłość) oraz „X”. Jak na matematyce, X to niewiadoma, pod X można podstawić niemal wszystko.

Pierwsze były więc wiersze, wybrane z queerowego archiwum współczesnej poezji. Na ich podstawie tworzący X-Philes Rafał Domagała, Maja Gomulska i Bartosz Jakubowski wspólnie stworzyli asamblaże. By je lepiej zrozumieć, trzeba przeczytać wiersz.

X-Philes
„Baśnie z krwi i kości”
Fundacja Galerii Foksal, Warszawa
1 grudnia 2023 – 27 stycznia 2024
kuratorka: Miriam Sadowska

Myśli przechodzą płynnie między tekstem, rzeźbami i – niewidocznym – zbiorowym ciałem. Wystawa dodatkowo ożywa podczas weekendowych performansów, spotkań poetyckich i oprowadzań.

W ostatnie sobotnie popołudnie Pat Dudek, satyrka na obcasach z koźlimi rogami wyrastającymi z głowy, z mikrofonem w ręce dowodziła, że doświadczenie queerowe jest uniwersalne. Odśpiewała medley piosenek, wśród których co jakiś czas rozpoznawało się znane wersy: „I can’t help falling in love with you”, „papa don’t preach”, „Shiny, shiny, shiny boots of leather”. Elvis Presley spotykał Velvet Underground, w nieortodoksyjnej zbitce Madonna całowała się z Ritą Hayworth. Przy odrobinie wyobraźni, mówi Pat Dudek, można te piosenki potraktować jak queerową poezję, nawet jeśli jej autorzy nie zdawali sobie z tego sprawy.

W wierszu „The Village of the Sirens”, który można odnaleźć na wystawie, Dudek pisze:

How to be a lonely siren in Capri, in a bug-infested resort?
What rock could I sit on then, to be a lonely siren in Capri?

Dzięki uprzejmości artystów i Fundacji Galerii FoksalDzięki uprzejmości artystów i Fundacji Galerii Foksal, fot. Marek Gardulski

Acabadło

Jak dowiodło ostatnio wiele osób poetyckich w Polsce, poezja może być wyśmienitym polem do queerowego rozciągania języka, ekspresji lęków i marzeń.

Pojawiają się nowe queerowe ziny, choćby „Queer After Gay” czy „Acabadło z pieca spadło”. Kolektyw X-Philes organizuje otwarte nabory, kierując się zasadą, że ilość jest ważniejsza od jakości. Jesienią ubiegłego roku wydali nakładem Staromiejskiego Domu Kultury w Warszawie antologię „Archiwum queerowej poezji”, w której miłość idzie ramię w ramię z polityką. Nikt nie został odrzucony, każdy głos wybrzmiał w polifonicznej publikacji.

Queerowa poezja, zwłaszcza niebinarna, wybornie rozsadza język. Gdy w życiu codziennym żonglowanie zaimkami może niektórych przyprawiać o mały ból głowy, w poezji nie ma podobnych zgrzytów. Określenie „osoby poetyckie” nie brzmi może zbyt poetycko. Ale to właśnie w poezji jest miejsce na to, by podważać normatywne gramatyki. Wszak poezję w mniejszym stopniu dotyczą słowniki i zasady językowe. Poezja to wolność. Podobnie wystawa w Fundacji Galerii Foksal występuje przeciwko sztywnym ramom.

W galerii sztuki może nie jest tak egalitarnie jak w queerowym archiwum. X-Philes próbują jednak przenosić tę poetycką swobodę w sferę sztuk wizualnych, z zaskakująco bezpretensjonalnymi rezultatami, czasem bliskimi twórczości Moniki Bonvicini czy Isy Genzken, czasem przerysowania przedmiotów Claesa Oldenburga. Bo wszystko tu wolno. Nie ma znaczenia skala. W dużych obiektach kryją się na przykład drobne, łatwe do przeoczenia detale. Jak zęby wbite w rzeźbę, powstałą na bazie wiersza Wojciecha Kopcia, w którym pisze: „kiedy / wpycha się noc skręcona nad nożem, bez okręcania się / ostrzem nad językiem, nad zębem wbitym / w płeć”.

Dzięki uprzejmości artystów i Fundacji Galerii FoksalDzięki uprzejmości artystów i Fundacji Galerii Foksal, fot. Marek Gardulski 

Zaprzestać dnia

Ta eklektyczność i otwartość może wynikać z fascynacji wczesnymi gejowskimi zinami z lat 80., jak „Filo” Ryszarda Kisiela, a także eklektycznymi magazynami z początku lat 90. – na łamach „Okay” czy „Inaczej” treści poważne pojawiały się obok erotyki. Wybór kserówek, zinów, a także dokumentacji filmowej różnych poetyckich wydarzeń znalazł się na wystawie w „kąciku poetyckim”. Wśród nich jest pierwszy zin, który X-Philes wydrukowali na domowej drukarce w 2021 roku. Zamiast zwykłego papieru użyto kalki, wiersze trzeba więc czytać pod światło.

By odnaleźć i przeczytać wiersze na wystawie, należy skanować ściany galerii latarką z ultrafioletem. Wtedy białe ściany odsłaniają tekst wydrukowany specjalną farbą. Ultrafiolet jest zresztą wspólnym mianownikiem wystawy, wykorzystanym w prawie wszystkich obiektach. Daje o sobie silniej znać wieczorem, wyłaniając się zza i spod rzeźb.

Wieczorem robi się bezpieczniej, poezja staje się czytelniejsza. Jak w wierszu „dzień o przemocy światła” pisze Łeko Zygmuntówne:

Psychoterapeutka pyta jak radzę
najlepiej zaprzestać dnia
wystawiania się na ultrafiolet
łykać spreparowany cholekalcyferol
z owczego runa i nosić filtr

Dzięki uprzejmości artystów i Fundacji Galerii Foksal, fot. Marek GardulskiDzięki uprzejmości artystów i Fundacji Galerii Foksal, fot. Marek Gardulski

Zassany język

Wystawa ma więc pozornie kruche podstawy – słowa i światło. Rzeźby wyrastają z przestrzeni między wierszami, reinterpretacji. Fizyczne obiekty to hybrydy, składanki – jak z performansu Pat Dudek.

Relacje między poezją i rzeźbą nie zawsze są oczywiste, ale łatwo wyłapać wspólne tropy. W swym wierszu Pat Dudek pisze o syrenie na Capri. W pomieszczeniu unosi się syreni śpiew, a rzeźba towarzysząca wierszowi składa się z luster, jednego na podłodze, drugiego na suficie, połączonych łańcuszkami, udekorowanych dodatkowo perłami i haczykami wędkarskimi. Na lustrze na podłodze rozsypano piach z plaży nudystów. Z lustra na suficie wyłania się twarz odlana w przezroczystym tworzywie.

Zapętlenie słów (pień, płeć, ostrze, drzwi, dom) z wiersza „Motyw zwodzonego mostu” Wojciecha Kopcia odbija się w obiekcie zbudowanym z drzwi i framug. Nie wiadomo, gdzie jest wejście, gdzie wyjście, skąd się przechodzi dokąd. Drzwi mają wiele dziurek od klucza. Inny fragment przypomina słynną scenę z „Lśnienia” Stanleya Kubricka, w której Jack Nicholson wykrzykuje przez dziurę wyrąbaną w drzwiach łazienki: „Here’s Johnny!”.

Asamblaże przypominają drobne chochliki sztucznej inteligencji, nakarmionej braćmi Grimm i poetycką dezynwolturą. Do systemu wprowadzono błąd. Najciekawsza z rzeźb to ogromne łóżko, które potknęło się o własne, nierówno rosnące nogi i wbiło się w podłogę. Spływa z niego pompowany materac antyodleżynowy, co jakiś czas wypuszczający z siebie ciche westchnienie. Pod łóżkiem skrywają się zaś tajemnice, przepuszczone przez niszczarkę do papieru i zamknięte w foliowym worku. Wiersz Danielki Weiss, który zainspirował ten meblowy nowotwór, wyraża cielesny dyskomfort:

Ssiemy swoje języki
wyszło jak wyszło
za lekka kołdra obciążeniowa

Nie z tego świata

Wystawa rodzi się z queerowej poezji i do poezji powraca. Wspólnotowe podejście do sztuki wyzwala ją ze sztywnych ram autorstwa, ale też – co może nawet ważniejsze – jednoznaczności przekazu, którego tak bardzo pożąda dziś publiczność. Jak w zabawie w głuchy telefon, nowe treści wyrastają z przejęzyczeń, wizualnych wywrotek, wyłączenia logiki.

Dlatego w „Baśniach z krwi i kości” tak silnie wybrzmiewa wymierzony przeciwko normom i sztywnym tożsamościom zbiorowy głos. Zamiast nich wystawa oferuje „zagadkę wszechświata zapisaną w gwiazdach” z tekstu Martix Navrot, który można odsłuchać, kiedy wejdzie się w ogromne puszyste słuchawki:

Ja nie jestem z tego świata
przyszłam tu dla Ciebie
zawołaj twój spirit
że pragniesz dziewczyny
ale jeśli mówisz limit
no nic z tym nie zrobimy