Samotność w sieci
„Social Network”, reż. David Fincher, USA 2010

Samotność w sieci

Adam Kruk

„Social Network” wchodzi do polskich kin dwa tygodnie po amerykańskiej premierze. Od tego czasu zdążył zarobić już 46 milionów dolarów. Trudno się dziwić – promocję zapewnił mu niejako sam Mark Zuckerberg, założyciel Facebooka, główny bohater filmu

Jeszcze 3 minuty czytania


Za sukcesem „Social Network” stoi utalentowany scenarzysta Aaron Sorkin (wcześniej „Wojna Charliego Wilsona” czy „Ludzie honoru”) oraz David Fincher, który zapewne już na początku kariery, kiedy to tworzył ikoniczne teledyski, posiadł cenny dar wyczuwania popkulturowych nastrojów. Kręcąc klipy dla Madonny trafiał prosto w dziesiątkę: w „Vogue” nawiązał do amerykańskiego star-systemu złotej ery Hollywood i czerpał garściami z estetyki stworzonej przez fotografów takich jak Herb Ritz, Helmut Newton czy Bruce Weber, określonej później mianem body fascism; w „Bad Girl” z Christopherem Walkenem ujawniał fascynację kinem noir, ale także „Niebem nad Berlinem” Wima Wendersa. Z takimi osiągnięciami na polu teledysku Fincher triumfalnie awansował na duży ekran w 1992 roku „Obcym 3”, przez niektórych uważanym za najlepszą część serii. Film stał się początkiem drogi reżysera w stronę mrocznych, niepokojących klimatów, usankcjonowanej później filmami takimi jak „Siedem”, „Podziemny krąg” i „Zodiak”.

Ostatnio Fischer ociepla swoje emploi, czego dowodzi melodramatyczny „Ciekawy przypadek Benjamina Buttona” i właśnie „Social Network” – dramat przyjacielski, opowiadający o twórcach Facebooka: rzeczonym Zuckerbergu i Eduardo Severinie. Podglebiem konfliktów rysowanych w filmie nie jest chciwość, a przynajmniej nie tylko ona. Przede wszystkim, co widać wyraźnie podczas rozpraw sądowych, są to kompleksy, urażone dumy i ambicje, zawiedzione nadzieje, nierozwiązane nastoletnie problemy. Środowisko braci Winklevoss, czyli harvardzka elita, zawsze uważać będzie Zuckerberga za „nerda” i dorobkiewicza („stare pieniądze” kontra kujon-nuworysz), Zuckerberg dalej zazdrościć będzie im pozycji, chowając poczucie niższości. Niestety, także wobec przyjaciela Eduardo (Andrew Garfield), dla którego równie bolesna co utrata pieniędzy i wpływów, będzie zdradzona przyjaźń. Napięcie między tymi dwoma wyznacza emocjonalny rytm filmu.

Fincher osiąga efekt nastoletniej psychodramy, obsadzając w głównych rolach aktorów autentycznie młodych. Świetnie w roli Zuckerberga radzi sobie Jesse Eisenberg, po raz kolejny udowadniając, że serialowe gwiazdki są doskonale przygotowane na awans z małego ekranu na srebrny. Ostry trening od dziecka rzadko zawodzi – wiedzą to nie tylko rodzice najlepszych tenisistów, trenerzy chińskich gimnastyków i cyrkowcy, ale i amerykański showbiznes. Eisenberg debiutował w 1999 roku w serialu „Get Real”, wyświetlanym u nas pod interesującym tytułem „Luzik Guzik” (tam także zaczynała Anne Hathaway – dziś hollywoodzka gwiazda). W roli twórcy Napstera, Seana Parkera, przekonująco wypada Justin Timberlake – również tresowany na gwiazdę od małego, kiedy to w wieku 11 lat zwyciężył w teleturnieju „Star Search”, a następnie terminował w „Mickey Mouse Club”. „Social Network” to film nie tylko mądrych ojców, ale i złotych dzieci.

Obywatel Zuckerberg

Doceniając kunszt scenariusza, warto zwrócić uwagę na to, że „Social Network” czerpie garściami z klasyka filmu biograficznego – „Obywatela Kane’a”. Zakres czasowy opowiadanej historii jest zdecydowanie krótszy, bo miast całego życia pseudo-Heartsa, Fincher ogranicza się do kilku lat z życia „milionera na nowy wiek”. Reżyser rezygnuje też z nieznośnego dziś u Wellesa patosu, stosując jednak podobne rozwiązania narracyjne. Przede wszystkim, za przykładem „Obywatela Kane’a”, w „Social Network” nie ma jednej prawdy o bohaterze. Podlega ona nieustannej negocjacji i składa się z wielu równoległych relacji i odczuć. Inaczej będą widzieli Marka bracia Winklevoss, pracownicy kancelarii prawniczych, Erika (Rooney Mara), Eduardo (odmiennie na różnych etapach filmu), inaczej w końcu on sam. Wszyscy są dopuszczeni do głosu i choć głównym bohaterem jest Zuckerberg, obowiązują tu zasady pluralizmu. Konflikt jest emanacją demokracji.

Mark Zuckerberg - założyciel FacebookaKluczową figurą w „Social Network” jest postać Eriki. Ona jest motorem frustracji Marka, napędzającej go do mniej lub bardziej wyszukanych akcji społecznościowych w internecie, mających na celu odwrócenie losu kujona. A może celem jest tylko zwrócenie jej uwagi? Erika okaże się pod koniec tą na zawsze utraconą częścią, rodzajem kane’owskiego „rosebud”– elementem nie do odzyskania po zaniku niewinności i nieuchronnym ubrudzeniu się życiem. Sukces musi zostać okupiony samotnością. Zawiść innych okazuje się bezpodstawna, bo szczyty zawsze są opustoszałe. Film kończy nieustanne odświeżanie facebookowego profilu Eriki. Mark chce sprawdzić, czy ta jednak przyjęła go do grona swoich znajomych. A może po prostu wpadł w pułapkę uzależnienia, zastawioną przez własny portal?

Specjaliści w dziedzinie uzależnień od pewnego czasu przyglądają się zjawisku nazwanemu FAD, czyli Facebook Addicion Disorder. Dr Jarosław Klebaniuk z Instytutu Psychologii Uniwersytetu Wrocławskiego twierdzi, że „może ono wiązać się, w skrajnym przypadku, z izolacją społeczną poza internetem, z wyrzuceniem z uczelni, utratą pracy, rozpadem związku. Pojawiają się kłopoty ze zdrowiem, np. związane z bezruchem, przyjmowaniem niekorzystnych postaw ciała, czy klikaniem myszką – takie, jak zespół ruchliwego nadgarstka. Bardzo często u podłoża takowych leżą kłopoty z samooceną, neurotyczność, lękowość. Bo Facebook to dobry sposób na kontakt dla osób nieśmiałych. Sprawdza się w sytuacjach, gdy kontakt z osobami w tzw. realu jest dla człowieka emocjonalnie zbyt obciążający”. Opis ten idealnie pasuje do bohatera filmu Finchera. Zakończenie „Social Network”, podobnie jak ilość jego profilowych znajomych, sugeruje, że był on pierwszą ofiarą FAD, albo po prostu wzorcowym, idealnym użytkownikiem Facebooka.

Fenomen Facebooka

„Social Network” – prócz tego, że dotyka rzeczy najbardziej podstawowej, czyli ludzkiej samotności – jest też filmem o braci studenckiej i jej regułach, opisem specyficznego czasu w życiu człowieka, kiedy jeszcze wszystko może się zdarzyć. Studia to okres determinujący i kino wie to nie od dziś. Lepsze filmy o tej tematyce, takie jak „Ognie św. Elma” Joela Schumachera, „Orbitowanie bez cukru” Bena Stillera czy „Żyć szybko, umierać młodo” Rogera Avarry’ego, pokazują nie tylko nieprzerywalność więzów wtedy wytworzonych, ale też obrazy bardziej gorzkie. We „Współlokatorkach” Mike’a Leigh czy„Przyjaciołach Petera” Kenetha Branaghta okres ten stanowi wręcz rodzaj piętna, które nosić trzeba przez całe życie. W „Social Network” panuje podobny klimat. Film uwypukla niesamowitą presję sukcesu i popularności, która dotyka studentów obezwładnionych myślą, że jeśli nie powiedzie się teraz, nie powiedzie się nigdy – w życiu uczuciowym, towarzyskim, zawodowym.

Dlatego tytuł „Społeczna sieć” jest wieloznaczny, odnosząc się zarówno do praktyk elektronicznego usieciowienia dzisiejszych społeczeństw, jak i sieci powiązań niewirtualnych, tych zwyczajnych, hierarchicznych, ludzkich. W końcu studenckich, na bazie których stworzono Facebooka – dziecko elitarnego Harvardu, które rosło i demokratyzowało się, poszerzając swój zasięg na kolejne uczelnie, by w końcu wyjść poza ich mury. Paradoksem jest, że Mark Zuckerberg, chcąc przekształcić realną strukturę społeczną i swoje w niej umocowanie, stworzył system idealnie tę strukturę odwzorowujący. I właśnie dzięki temu odniósł sukces, ale – jak chce Fincher – nie w życiu osobistym. Rewolucjonista, który chciał podłożyć bombę pod uwierające go struktury, tylko je umocnił, przeszczepiając je w świat Web 2.0. Manuel Castells pisze w przedmowie do najnowszego wydania „Społeczeństwa sieci” (2010), że chociaż „sieci są starą formą organizacji obecną w doświadczeniu ludzi, technologie wykorzystujące sieci cyfrowe, charakterystyczne dla wieku informacji, wzmocniły sieci społeczne i organizacyjne w sposób, który umożliwił ich niekończącą się ekspansję i rekonfigurację, przezwyciężając tradycyjne ograniczenia sieciowych form organizacji, by poradzić sobie ze złożonością przekraczającą określony rozmiar sieci”. Sieć replikuje zatem relacje już istniejące – multiplikując je, nie zmienia zasadniczo ich jakości. Więcej jeszcze: doskonale uzupełnia się z innymi sferami życia: „biorąc pod uwagę perspektywę rozrostu infrastruktury i spadek cen komunikacji, nie jest przewidywaniem, lecz obserwacją, stwierdzenie, że społeczności on-line rozwijają się szybko nie jako świat wirtualny, lecz rzeczywista wirtualność zintegrowana z innymi formami interakcji w coraz bardziej hybrydyzowanym życiu codziennym.”

„Social Network”, reż. David Fincher.
USA 2010, w kinach od 15 października 2010
Facebook tym właśnie zmiażdżył Myspace’a i Twittera, że nie wymaga aktywności, nie jest wyzwaniem, ale codziennością. Rodzajem dziurki od klucza dla nieśmiałych „nerdów”, umożliwiającej schowanie się i podglądanie. Facebook jest medium pasywnym, czego dobitnie dowodzi ostatnia scena filmu, kiedy Zuckerberga nie stać na nic więcej niż rozpaczliwe klikanie myszką. Eduardo natomiast, który żyje aktywnie (ma dziewczynę, robi staż, należy do klubu) nie wejdzie w świat Facebooka całym sobą, choć zainwestował w niego niemało pod względem finansowym. Żal życia. Z ostatnich badań Forrester Research (niezależny ośrodek badający amerykański i europejski rynek) wynika, że choć serwisom społecznościowym wciąż przybywa użytkowników, liczba osób, które tworzą treści w internecie spada. Czas blogowania skończył się – pozostały praktyki śledcze. A na podglądaniu zarobić można świetnie. Już w 1995 roku amerykański ekonom i politolog Jeremy Rifkin w książce „Koniec Pracy”, diagnozując sytuację rynków, na których rewolucja technologiczna zastąpiła robotników maszynami, a sektor usług nie jest w stanie wszystkich wchłonąć, wysunął hipotezę, że ludzie zarabiać będą poprzez bierne przyjmowanie bodźców, gdyż samo podglądanie napędza gigantyczny rynek reklam i show biznesu. Każdym kliknięciem – czy to myszki, czy pilota – dajemy komuś zarobić. Zuckerberg doprowadził tę logikę do perfekcji.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.