Jan Berdyszak, „Reszty reszt”. Galeria Art NEW Media, Warszawa, 12 lutego – 12 marca 2010
Berdyszak, niezwykle konsekwentny poznański abstrakcjonista, od wielu lat miał kłopot ze zmieszczeniem się w ramach obrazu abstrakcyjnego bez ram.
Jego nazywane abstrakcjami geometrycznymi obrazy były bardzo swobodnymi wariacjami na temat tak zwanego abstrakcyjnego obrazu. Dla malowanych w subtelny i wysmakowany sposób malarskich kompozycji jako podłoża Berdyszak najchętniej używał blejtramów o skomplikowanych wykrojach. Mogły być obrazami, ale równie dobrze płaskimi, malowanymi rzeźbami. Różnica byłaby właściwie nieodczuwalna. Owszem, rządziła nimi symetria, ale wcale nie absolutnie. Owe starannie powycinane blejtramy często przenosiły uwagę widzów na pustkę ściany, na fizyczny brak malowidła, które w istocie stawało się nader kunsztowną oprawą niczego – płaskiej ściany, by nie napisać: nicości. Nie o nicość jednak chodzi Berdyszakowi, ale o przemieszczenie akcentów i znaczeń.
W „Resztach reszt” zainteresowanie malarza skupia się na podobnych problemach: zamalowane bezformia „obrazów” biorą we władanie pustą i czystą powierzchnię – przestrzeń ściany galerii. Pokolorowana płaska forma zdaje się otaczać swym barwnym, ale całkowicie przypadkowym kształtem fragment ściany, by wziąć ją w nawias, pochwycić i zatrzymać na jakiś czas. Ontologiczne epoché dla przestrzeni sztuki. I już naprawdę nie wiadomo co jest istotą: czy dziura otaczana przez barwny amorficzny kształt, czy przeciwnie, kolorowy kształt, który jakby przypadkowo czy od niechcenia wziął w posiadanie kawałek białej ściany.
Jan Berdyszak, „Reszty reszt”. Fragment
ekspozycji w Galerii Art NEW media, fot. Piotr
BylinaNowszym elementem na wystawie są płaskie formy z przezroczystego pleksi. Eleganckie i niezwykle subtelne, zdają się być interwencją Niewidzialnego i Nieuchwytnego. Ledwie widoczne znaki, fraktale obecności powierzchniowej. Przezroczyste bezformia nakładają się, tworząc piękne, abstrakcyjne obrazy.
Pokazanie nam „Reszty reszt” jest propozycją, byśmy skupili swoją uwagę na tym, na czym zazwyczaj nie skupiamy się zupełnie. Jeśli to zrobimy, praca Jana Berdyszaka nie pójdzie na marne.