Huculak w Latającej Galerii
Łukasz Huculak, „Zoo”, tempera na papierze

Huculak w Latającej Galerii

Bogusław Deptuła

Biel to swoisty malarski unik, bo niby łatwo tak bielą w bieli malować, ale równocześnie to bardzo ryzykowna decyzja. Opłaciła się Łukaszowi Huculakowi, o czym przekonuje nowa wystawa jego obrazów

Jeszcze 1 minuta czytania

Łukasz Huculak, „Higiena”. Latająca Galeria Warszawa, grudzień 2009 – luty 2010.

Huculak w swoim bardzo indywidualnym malowaniu inspiruje się sztuką, nie naturą. Natura zjawia się już  przetworzona poprzez inne obrazy, więc jest, ale spreparowana.

Niecałe dwadzieścia obrazów, pokazywanych na wystawie „Higiena”, malowanych zarówno na płótnie, jak i na papierze, podejmuje trzy wątki: precjoza, kompozycje w przestrzeni i wystawy. Najważniejsza i najliczniejsza jest sekwencja obrazów z wystawami. Te wnętrza czasem są prawdziwe, czasem nieco zmyślone, czasem całkiem fantastyczne. W jednym przypadku widać jakby wystawę samego Huculaka, ale z takimi jego obrazami, które nie istnieją. Pewnie mogłyby powstać, może nawet byłyby podobne, ale w rzeczywistości nie istnieją. Może kiedyś powstaną i może nawet tak lub podobnie będą wyglądać, ale póki co wciąż ich nie ma. Są odautorskim fantazmatem, projekcją malarską, wystawienniczą. 



Na innych pokazywanych obrazach właściwie nie widać zupełnie tego, co zostało namalowane. Rozmazane, przetarte abstrakcje; jakieś zdrapy. To nie są obrazy Huculaka, to nie są żadne konkretne czy znane obrazy malarzy żyjących lub nieżyjących, to jest suwerenny świat wystawowy i artystyczny, zaczerpnięty z wyobraźni czy fantazmatu; tak samo realny, jak niemożliwy. Te prace są ucieczką, brakiem, milczeniem, nieobecnością.

Łukasz Huculak, „Berkeley”, olej na płótnie
Przemierzanie, docieranie, trwanie, umieranie, rozpad – wszystko, jak się zdaje, można znaleźć na tych obrazach niepewnych. Malowane, zamalowywane, przemalowywane – pewnie sporo w tym kokieterii, ale niepewności też całkiem dużo. To nie są tylko czyste nuty, ale tonacja zostaje utrzymana konsekwentnie.

Odchodzenie od koloru, „oczyszczenie”, o którym pisze w katalogu Magdalena Wicherkiewicz, to krok nieunikniony,  już od dawna oczekiwany. Bardzo wzmocnił najnowsze obrazy Huculaka. Na początku swej malarskiej drogi malował kompozycje znacznych rozmiarów. W ostatnich latach przeważają niewielkie formaty prac. Może nadchodzi wreszcie pora, by bielszym odcieniem szarości znowu pokryć większe połacie płócien.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.