Dwie wystawy w Awinionie

Bogusław Deptuła

Czas festiwalu w Awinionie jest zarazem czasem wystaw. Oglądałem dwie, zupełnie różne, niemające ze sobą nic wspólnego, poza miejscem i czasem

Jeszcze 2 minuty czytania

„L'heritage artistique de Simone Martini”. Musée du Petit Palais, Avignon, 20 czerwca – 31 października 2009

W tym roku przypada siedemsetna rocznica przeniesienia stolicy papieskiej nad Rodan. Tak zwana niewola awiniońska trwała od roku 1309 do 1377 i bez wątpienia był to dla miasta najważniejszy czas. A najważniejszym artystą pracującym wówczas dla papieży był Simone Martini (1284–1344), malarz sieneński. W rodzinnym mieście realizował najbardziej prestiżowe zamówienia. Jego arcydziełem jest fresk w sali Palazzo Publico (czyli ratusza), przedstawiający sławnego kondotiera na usługach Sieny, Guidoriccia da Fogliano, konno przemierzającego dziwne i posępne wojenne pustkowie. W tej samej sali, naprzeciwko, znajduje się nieco wcześniej namalowana „Maesta”, czyli tronująca Madonna w otoczeniu świętych.

W Sienie osiągnął wszystko, co było można, ale w Sienie nie było papieży – byli w Awinionie. Martini opuścił rodzinne miasto w 1336 roku na zaproszenie kardynała Jacopo Stefaneschi, znanego protektora sztuk. W tym samym czasie w mieście nad Rodanem przebywał i inny sławny Włoch tamtego czasu – Francesco Petrarca. Wspomina o tym Vasari, autor „Żywotów najsławniejszych malarzy, rzeźbiarzy i architektów”. Petrarca poświęcił malarzowi kilka ustępów w swoich „Canzoniere”. Z kolei Martini namalował portret umiłowanej poety, słynnej Laury, który – znany ze wzmianek – nie dochował się jednak do naszych czasów.

Simone Martini zmarł w Awinionie w 1344 roku. Jego sztuka wywarła przemożny wpływ na całą sztukę tego miasta, regionu, a także na malarstwo rodzinnej Sieny. Trudno zatem o lepsze uczczenie okrągłej rocznicy niż wystawą o znamiennym tytule: „Spuścizna artystyczna Simone Martiniego. Awinion–Siena”, powstałą we współpracy  z Pinakoteką Sieneńską – bo co tu kryć: obecnie w Awinionie niezbyt dużo po Marinim zostało. Wiele prac przepadło, freski, które tu wykonywał, albo znikły całkiem, albo niewiele już na nich widać. Resztki tylko przetrwały z licznych dekoracji Papieskiego Pałacu – dziś najważniejszej sceny teatralnej Francji, a może i Europy. Jeszcze gorzej stało się z obrazami tablicowymi, rozproszonymi po całym świecie.

Przemiany w malarstwie, zapoczątkowane nieco wcześniej przez Giotta i Duccia, wyjątkowo subtelnie podjął w swej sztuce Simone Martini, od siebie dodając nieco więcej uczuć, czułości, ciepła, ale i ekspresji. Ten styl się spodobał. Już w Sienie współpracował z Lippo Memmim, swoim szwagrem, a w Awinionie prowadził pracownię, by odpowiedzieć na potrzeby licznych zamawiających. Pojawiali się więc artyści, którzy z nim pracowali, ucząc się malarskich sposobów, a jednocześnie jego styl przetrwał niemal po sam koniec XV wieku w sztuce uroczych epigonów sieneńskiej szkoły Giovanniego di Paolo i Sano di Pietro.

Awiniońska wystawa blisko pięćdziesięciu obrazów dobrze ukazuje trwanie i siłę malarskiej interpretacji rozpoczętej przez Duccia i znakomicie rozwiniętej przez Simone Martiniego i długie życie jego sztuki przez następne dziesięciolecia.

*
„Craig et la marionnette”, Maison Jean Villar, Avignon. 5 maja – 29 lipca 2009, następnie w Charleville-Mezires w Musee de l'Aredenne, 18 września – 4 października 2009

Edward Gordon Craig (1872–1966), uważany za jednego z wielkich reformatorów dwudziestowiecznego teatru, odwracał się od aktora. Aktor w teatrze był według niego nieobiektywny, obciążony przesadną ekspresją, nazbyt prywatny i – jakby powiedział Gombrowicz – bebechowaty. By te obciążenia zredukować, trzeba w teatrze posługiwać się wyłącznie lalkami, marionetkami.

Trudno dziś przyjmować dosłownie propozycje Craiga w tej materii. Znacznie większe znaczenie miały jego poglądy na temat scenografii, którą pragnął uwolnić od zbytniej dosłowności i ilustracyjności, i w tej materii osiągnął znaczne sukcesy, czym trwale wpisał się w dzieje teatru.

Za życia niewiele idei udało mu się zrealizować. Większość jego zamierzeń to porażki, niemniej dziś pozostaje postacią na swój sposób fascynującą. Na wystawie można obejrzeć archiwalny film nakręcony w roku śmierci Craiga. Jak mówią świadkowie, jego operowanie lalkami było magnetyczne. A przechadzając się uliczkami Awinionu, przekonamy się szybko, jak wielu zwolenników nadal ma marionetka.

W jednej z sal zobaczyć można zupełnie niezwykłą rzecz, łączącą wiele światów: osiemnastowieczną kobiecą pośmiertną maskę, wykonaną z papier mâché, do której dorobiono włosy i suknię oraz postument wyrzeźbione z drewna, a sam Craig dodał jej ruszające się dłonie z marionetkowymi prowadnicami.

Ekspozycja, nad wyraz starannie zaaranżowana, była możliwa do zrealizowania dzięki odkupieniu w 1957 roku przez Bibliotheque Nationale de France od Craiga całego jego archiwum. Nie było ono pokazywane od wystawy w 1962 roku w Paryżu. To zatem pierwsza taka okazja po długiej przerwie, by zbiorami i zainteresowaniami reformatora lepiej się zapoznać.

Sporo tu lalek azjatyckiego, birmańskiego czy jawajskiego pochodzenia, bo bodaj w Azji ten rodzaj teatru ma wciąż najwięcej zwolenników i kontynuatorów. Są rysunki i grafiki, projekty scenicznych przestrzeni i scenografii, zapiski, zdjęcia – w tym jedno niezwykłe, z 1897 roku, przedstawiające Craiga w stroju Pierrota. Jest także niemiecki katalog fabryki zabawek z 1830 roku, kolorowy i wielki, bardzo rzadki, prawdziwa ozdoba tej kolekcji.

Następna część wystawy to już dzisiejsze sceny z życia marionetek, czyli lalkowe i marionetkowe realizacje współczesne. Niektóre doprawdy wyglądają znakomicie i są w pełni samodzielnymi dziełami sztuki, dziś może nieco marginalnej, ale niewątpliwie fascynującej.

Współcześnie chyba trudno realizować utopijne projekty Craiga, ale wystawa w Awinionie pokazuje wielką potencję ukrytą w teatralnych lalkach. Sławny jego tekst programowy „Aktor i nadmarioneta” może nadal swą sugestywnością popychać młodych adeptów sztuki teatru do wstąpienia na jego drogę. Gordon Craig był synem wziętej aktorki i architekta, sam jednak najwyraźniej wolał skryć się w ciemnościach kulisy i poruszać członkami teatralnej marionety.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.