Wystawa Wojciecha Gilewicza

Bogusław Deptuła

Po czterech latach Wojciech Gilewicz wraca do legendarnej przestrzeni Galerii Foksal, by zaprezentować swoje poszukiwania z ostatnich lat

Jeszcze 1 minuta czytania

Wojciech Gilewicz, Galeria Foksal, Warszawa, maj - czerwiec 2009.

Poprzednia wystawa w Foksal pomyślana została specjalnie do niej, obecna – wprost przeciwnie. Zbiera obrazy-przedmioty realizowane przez Gilewicza w innych miejscach, udające coś, czym w istocie nie są. Zawieszone w białej, ale obciążonej historią przestrzeni Foksal dziwne, pomieszane obrazki Gilewicza, zdają się kompletnym bałaganem. Mają odmienne faktury, zupełnie różne formaty i kształty, nie łączy ich żadna myśl kolorystyczna. Ten zbiór sprawia wrażenie całkowicie przypadkowego, nic tu nie łączy się w całość. I tak ma być.

Olej na płótnie, 75 x 75 cm, 2007,
fot. J. Gładykowski
To zaskakująca kolekcja trompe l'oeil. Pierwotnie malarz pozawieszał je w najrozmaitszych przestrzeniach miast i galerii, by, podszywając się pod realność, stawały się jej kawałkiem. Te oleje na płótnie zastępowały autentyczne drzwiczki, kratki, kawałki ścian, framugi okien. Niestety, nie do końca wiemy nawet, co zastępowały i naśladowały w realnej przestrzeni miejskiej Paryża, Wrocławia, Sanoka czy Nowego Jorku. Tam myliły oko, chciały pozostać nieodkryte, nieujawnione, perfekcyjne w swym naśladowaniu rzeczywistości.

W przestrzeni Galerii Foksal stają się samodzielnymi obrazami-przedmiotami, które muszą sobie radzić bez kontekstu rzeczywistości. I choć dają sobie radę, to stają się też, paradoksalnie, malarskimi enigmami. Tam zwodziły oko. Tu pytają o sens mimesis.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.