Rosja czyli mem
fot. Julius Reque / Flickr CC

Rosja czyli mem

Paweł Soszyński

W związku z ostatnimi doniesieniami o przemocy wobec rosyjskich gejów i lesbijek groźna stała się zasada nierealności, jaką stosuje wobec Rosji opinia publiczna

Jeszcze 1 minuta czytania

W świetnym reportażu z Moskwy, który publikujemy w tym numerze dwutygodnik.com, Konstanty Usenko pokazuje godną podziwu – i zazdrości – zmianę rosyjskiej stolicy. Nowa architektura, parki, ścieżki rowerowe, pnące się pod chmury moskiewskie city i coraz szersza przestrzeń undergroundu. Moskwa zbuntowana i hipsterska – choć głównie ta bogata. Jednocześnie wciąż swoista, zwichrowana, miejsce radykalnych kontrastów światopoglądowych. Ten kontrast uwypukliła ostatnia ustawa o zakazie promocji homoseksualizmu. Tu brokat, holenderskie rowery i ekologiczna architektura – tam leje się krew. Gdzieś pośrodku „Pająk” i jego 15 tysięcy nietoperzy, no i wiewiórki sprowadzane z Ałtaju. Istne szaleństwo – poczciwa Rosja, chciałoby się powiedzieć. Jaka jest – każdy wie, co potwierdzają setki memów i wirali krążących w sieci i potwierdzających, że wschodnia Federacja to obca, egzotyczna planeta (a Ziemia nie jest jedynym miejscem, gdzie odkryto życie). 

Parada równości w Petersburgu / fot. Valya Egorshin, Flickr CC

Ostatnie ataki na mniejszość gejowską i etniczną w Moskwie i Petersburgu – nie wspominając o terra incognita na wschód od Uralu – zdają się zbyt łatwo w opinii publicznej wpisywać w ten fantastyczny, odrealniony, może całkiem nierzeczywisty inny wszechświat, w którym nasz system metryczny i narzędzia na wiele zdać się nie mogą. Rosja jest jak wielka kieszeń, w którą zachodnie media wtykają swoje sny i koszmary, zmiatają do niej rozumowe antynomie, fizyczne, psychiczne i fizjologiczne osobliwości, błędy w obliczeniach, oczyszczając w ten sposób pole własnej wyobraźni – i pompując ten fantazmatyczny balon, w którym, jak po hauście helu, demokracja i prawo śpiewają cienkim głosem, białe niedźwiadki jeżdżą na hulajnogach, Chrystus objawia się raz do roku i codziennie lądują kosmici. Putin jest tu karnawałowym głupim królem, wojsko, policja – obowiązkowo zalane w dekiel – odbiciem naszego systemu w krzywym zwierciadle.

fot. Valya Egorshin, Flickr CC

W tym śnie wariata „Occupy Pedophilia”, czyli coraz bardziej popularna akcja oddolnego polowania na gejów i ich poniżania, zmuszania do telefonicznego wyoutowania przed rodziną, akcja rejestrowana, upubliczniana na rosyjskim portalu VK (i YouTube!) i komentowana przez internautów, mieści się w spektrum wynaturzenia, którego zwykliśmy – jako internauci – oczekiwać od Rosji. Sześciu łysych gówniarzy nagrywających przerażonego, zastraszonego kolegę na iPhona to jest właśnie ten wiral, którego oczekujemy po rosyjskim kilobajcie pędzonym mroźnym oddechem tajgi. Podobnie jak piętnastu spadochroniarzy w pasiastych marynarskich koszulkach z mokrych snów Jeana-Paula Gaultiera, którzy rzucają się w Petersburgu na samotnego chłopaka z tęczową flagą  (przecież to jest absurd!). Co znaczy jeden gej zgwałcony butelką na planecie, na której każda strefa czasowa ma swój szwarccharakter z filmowej serii Bonda? Gdzie walizki z uzbrojonym plutonem kursują w tę i we w tę jak asortyment domokrążcy? Rosja to w końcu seans midnight movies, maraton klasy B, na którym bawi się Europa i świat. 

Rosyjscy spadochroniarze w akcji / fot. Valya Egorshin, Flickr CC

W związku z ostatnimi doniesieniami o przemocy wobec rosyjskich gejów i lesbijek, głównie na portalach społecznościowych, na offowych blogach czy portalach gejowskich, uderzająca i groźna stała się ta zasada nierealności, jaką stosuje wobec Rosji opinia publiczna. To tylko zły sen, w dodatku nasz zły sen – na co kultura popularna, a teraz internet, pracują od dawna. Rosja to tylko wiral, gej „chrzczony” własnym moczem to mem, pałowani uczestnicy rosyjskiego marszu równości to kolejny plis na przaśnej spódnicy Matuszki Rosiji. Rzeczywistość, w której zbrodnia ma wagę, jest przecież gdzie indziej. 

Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.