Fantazja o porozumieniu
fot. Natalia Kabanow

7 minut czytania

/ Teatr

Fantazja o porozumieniu

Katarzyna Niedurny

Punktem wyjścia w pracy nad spektaklem był dla Anny Smolar Strajk Kobiet i zapisane w zbiorowej pamięci obrazy przemocy policji

Jeszcze 2 minuty czytania

Seledynowy, charakterystyczny kolor żaluzji i niezmiennie towarzysząca im paprotka. Nieśmiertelny wystrój biur, urzędów i posterunków to motyw przewodni scenografii spektaklu „Oficerki. O policji. Fantazja oparta na faktach” w reżyserii Anny Smolar. W tej przestrzeni razem z twórcami spektaklu będziemy szukać odpowiedzi na pytanie (albo snuć fantazje): kim jest polska policjantka? 

To wyjątkowy wieczór dla polskich służb mundurowych. Jesteśmy na gali, na której zostanie przyznana nagroda dla policjantki roku. Nagrodzona (Małgorzata Trofimiuk) na tę okazję włożyła długą błyszczącą sukienkę i buty na obcasie. Elegancja nie załatwia jednak najważniejszego problemu tego wieczoru. Główna bohaterka nie chce mówić o swoich sukcesach i traumach lub, co ważniejsze, wyjaśnić, dlaczego w ogóle przestała się odzywać. 

Nie opowiada o tym ani młodej koleżance, dla której była wzorem (Sara Celler-Jezierska), ani wspierającemu synowi (Franek Nowiński), ani policyjnemu terapeucie (Damian Kwiatkowski), ani sympatycznemu, ale straumatyzowanemu swoją pracą fotografowi (Jakub Ulewicz). Nawet swojej broni (w spektaklu broń jest kobietą), która towarzyszyła jej przez wszystkie lata służby (Michalina Rodak). Kontakt utrzymuje jedynie z psem (Mirosław Guzowski), ten jednak nie chce wiedzieć, chce tylko wiernie ją kochać. 

Podstawowe założenie spektaklu jest proste: jako widzowie chcemy dowiedzieć się tego, do czego odmawia nam się dostępu. Mamy uwierzyć, że opowieść bohaterki jest kluczem do zrozumienia sytuacji policjantek. Tymczasem zgromadzone na scenie postaci nie tylko same próbują rozgryźć główną bohaterkę, ale też przenoszą na jej milczenie swoje przemyślenia i obawy. Jej próba wyłamania się z porządku narusza podstawy świata hierarchii i powinności. Drugim wątkiem są coraz bardziej napięte przygotowania do gali, która może okazać się spektakularną klęską, nie tylko z powodu milczenia bohaterki, ale i nieporadności drużyny, która nie potrafi dobrze wykonać wspólnego układu tanecznego symbolizującego jedność i siłę policji. Widz dostaje od reżyserki sporo sygnałów, że służby mundurowe nie są monolitem. 

Punktem wyjścia w pracy nad spektaklem był dla Anny Smolar Strajk Kobiet i zapisane w zbiorowej pamięci obrazy przemocy policji, ich ciał oddzielających protestujących od instytucji, aresztowań, mundurów, za którymi nie widać współczucia i empatii i które nie kojarzą się z powtarzanym kilkukrotnie w trakcie przedstawienia hasłem: chronimy i pomagamy. Reżyserka zastanawia się nad wyjątkowym statusem policjantek, które występują przeciwko innym kobietom. Zadaje pytania o to, po jakiej stronie chciały stać i co czuły. Odnosi się do nich z wrażliwością i empatią – to w końcu jedne z nas. Przecież tak trudno robić karierę w męskim zawodzie, przecież mogłyśmy się jeszcze polubić... W jednej ze scen młoda policjantka w prywatnych okolicznościach poznaje kobietę, którą aresztowała w czasie protestów. Bez munduru staje się bezsilna wobec jej wspomnień o swoim okrucieństwie. 

Oficerki, reżyseria i dramaturgia: Anna Smolar, Komuna Warszawa, premiera: 18 marca 2022, Teatr Polski w Bydgoszczy, premiera: 25 marca 2022Oficerki. O policji. Fantazja oparta na faktach”, reżyseria i dramaturgia: Anna Smolar. Komuna Warszawa, premiera: 18 marca 2022, Teatr Polski w Bydgoszczy, premiera: 25 marca 2022Grająca tę kobietę Małgorzata Witkowska krąży po scenie w kołnierzu ortopedycznym, jej historia i status nie są do końca jasne. Jest jak duch z przeszłości, który dyskretnie i męcząco przypomina o tym, o czym chce się zapomnieć. Tymczasem na policjantkę roku nic nie działa. Rozmowa z synem, którego zaniedbywała, kiedy był dzieckiem, kończy się wylewem jego frustracji i złych wspomnień. Pozostaje obojętna na kazanie o solidarności kobiet w nieprzyjaznym dla nich świecie. Nie za bardzo przejmuje się tym, że jej zachowanie będzie źle świadczyć o wszystkich policjantkach. Dziwi ją rozmowa z psychologiem, który o wszystkim, co usłyszy, musi skrupulatnie raportować przełożonym. Chwilowe ożywienie powoduje kłótnia z bronią, uosabiającą twardość i agresję przypisywane kobietom na służbie. W rozwijającej się powoli dramaturgii te scenki zmierzają do pytań: czy przemoc jest konieczna? czy istnieje dobra przemoc? Ale też do pytań o siłę rozkazu i zakres obowiązku, ingerencję zawodu w życie prywatne. Pytania się mnożą, policjantka wciąż milczy. Na scenie wybrzmiewają sprzeczne opinie i interesy, a my przecież musimy jeszcze dojść do pojednania. W końcu od początku było ono wpisane w założenia spektaklu i to do niego nieubłagalnie prowadzi sekwencja wydarzeń. 

W końcu wszyscy bohaterowie na scenie to dobrzy ludzie. Nawet skłonną do przemocy broń da się jakoś polubić. Postaci mogą spotkać się ze sobą, oglądać wspólnie film pod kocem i jeść lody, kroki taneczne powoli zaczynają się układać (rozumiemy, że nie wszyscy muszą tańczyć tak samo, by tworzyć zgrany zespół), a w końcowej scenie policjantka w końcu przemawia. Tłumaczy swoje dotychczasowe milczenie, mówi, że wszystkie słowa mogą być użyte przeciwko niej, opowiada o poświęceniu dla służby, niskich zarobkach i podporządkowaniu. To nie jest monolog o satysfakcji czy powołaniu do zawodu. Więcej tu goryczy i niezrozumienia. W tej opowieści zbiera wątki, które wcześniej pojawiały się na scenie. Wybucha, ale w tym wybuchu nie ma nic zaskakującego. Wypowiada frustracje, ale czy frustracja i smutek wystarczą, aby wzbudzić w widzu współczucie, budować podstawy do zrozumienia? 

fot. Rafał Paradowski

Realizatorzy spektaklu nie potrafią pogodzić się z tym, że nie wszyscy mogą i chcą się ze sobą dogadać, nie wszystkie wypowiedziane historie są okazją do porozumienia i nie wszyscy jesteśmy tacy sami, a jedynie musielibyśmy znaleźć odpowiednią platformę do rozmowy, by się o tym przekonać. Pomimo rozmów, jakie podczas pracy nad spektaklem artyści przeprowadzili z oficerkami, spektakl wydaje się zbyt prosty w założeniu, muskający temat jedynie po powierzchni. Poza kilkoma ciekawostkami nie udało się wyciągnąć z tych spotkań żadnych konkretów. Całość zatrzymuje się jedynie na fantazji o porozumieniu, do którego wystarczy stworzyć odpowiednie warunki. 

W tak ułożonym świecie wszystko jest pastelowe jak użyte na scenie kolory. Wyblakły jest konflikt, wyblakłe są racje, osiągnięta przez bohaterów zgoda i ostatni monolog. Pastelowa uroczość spektaklu wydaje się dość naiwna, podobnie jak nadzieja na zrozumienie sytuacji polskich policjantek.