Chłopcy na ziółkach
fot. Pat Mic

5 minut czytania

/ Teatr

Chłopcy na ziółkach

Katarzyna Niedurny

Dzięki szybkiej i pełnej zwrotów akcji, a przede wszystkim abstrakcyjnemu poczuciu humoru Weroniki Murek czteroodcinkowego podcastu „Familia” słucha się z rosnącą ciekawością

Jeszcze 1 minuta czytania

Teraz Poliż – jedyny w Polsce teatr feministyczny – wystawia pierwszy podcastowy serial o rodzinie LGBT+. Reżyserem jest znany szerokiej publiczności jako reżyser „Mein Kampf” Jakub Skrzywanek, dramaturżką nominowana do Paszportu „Polityki” i Nagrody Literackiej „Nike” Weronika Murek. Fabuła i podstawowy żart produkcji opiera się na kontraście spotykających się w podcaście grup społecznych. Z jednej strony mamy rodzinę LGBT złożoną z babki (w tej roli Twoja Stara), matek Reginy (Dorota Glac) i Majki (Adrianna Kornecka) oraz córki (Marta Jalowska) wspólnie prowadzących restaurację. Tam zatrudniona na umowę zlecenie jest również Magda (Kamila Worobiej) – kucharka, wielbicielka kuchni wegetariańskiej i ziołowej. Można powiedzieć, że to Polska numer jeden. Polska numer dwa to reporter telewizji publicznej, a może i narodowej (Maciej Pesta) oraz przedstawiciel faszystowskiej organizacji celebrujący tradycję i historię (Michał Piróg). Oba światy spotykają się za sprawą restauracji, w której już w czasie II wojny światowej spędzali czas mieszkańcy Warszawy. Dla robiącej reportaż o przeszłości telewizji byli to przede wszystkim powstańcy, obrońcy Polski. Dla kobiet z restauracji każdy, kto szukał spokoju i wytchnienia, w tym osoby queerowe. Queerowy powstaniec? To za dużo jak na wyobraźnię reportera, który nie tyle zaprzecza faktom, ile nie jest w stanie ich nawet usłyszeć. W efekcie powstaje dość mocno wycięty i zmanipulowany materiał, który do restauracji przyciąga prawicową organizację Orzeł i Gniazdo. To tam grupa chce zorganizować swój zjazd, oferując właścicielkom na skraju bankructwa znaczną sumę pieniędzy.

Weronika Murek, Familia, reż. Jakub Skrzywanek, premiera 8 października 2020Weronika Murek, „Familia”, reż. Jakub Skrzywanek, premiera 8 października 2020Problematyczne wydaje mi się umieszczenie tej błyskotliwej i szybkiej fabuły w sztywnej i nieco zramolałej formie, która bliższa jest słuchowisku radiowemu niż nowoczesnemu podcastowi. Otwierane drzwi, więc mocno skrzypią, nogi tuptają, a rzeczywistość wydaje dużo sztucznych dźwięków wcinających się w inteligentne dialogi. Jedno nie pasuje do drugiego. Jednocześnie nie do końca przemyślana została kwestia gry aktorskiej zredukowanej do głosu. W konsekwencji jedyną osobą, której udaje się stworzyć wyrazistą i charakterystyczną rolę, jest Maciej Pesta jako reporter telewizyjny. Nie ucieka on od zabawy głosem i prób urozmaicenia akcji charakterystyczną, a zarazem zmienną intonacją. W przypadku innych postaci, w szczególności kobiecych, głosy zwyczajnie się zlewają. Wprowadza to dodatkowe zamieszanie w odbiorze zagmatwanej, szczególnie w przypadku finałowego odcinka, fabuły. 

Dzięki szybkiej i pełnej zwrotów akcji oraz abstrakcyjnemu poczuciu humoru Weroniki Murek czteroodcinkowego podcastu słucha się jednak całkiem przyjemnie. Jednocześnie produkcja Teraz Poliż wydaje się niesamowicie potrzebna, tym bardziej że w podcaście orientacja seksualna bohaterek jest czymś naturalnym, czego nie trzeba dodatkowo problematyzować, wybory seksualne, miłosne i cielesne są jakie są. Nikt nie musi się z nich tłumaczyć ani ich wyjaśniać. Nasze bohaterki to lesbijki? Fajnie, jedźmy z akcją dalej. Olbrzymim kontrastem dla tego są cytowane w czasie nagrania homofobiczne wypowiedzi, które lecą obok fabuły, w formie krótkich przerywników. Brzmią one jak niesamowicie okrutne i abstrakcyjne głosy z innego świata. Naszego świata. Komponują się za to doskonale z powtarzającym się w czołówce fragmentem piosenki „Tomorrow Belongs to Me”.

Nieprzewidzianym, ale ważnym kontekstem dla produkcji Teraz Poliż jest afera, która jakiś czas temu wybuchła wokół TVN-owskiej produkcji „Zakochani po uszy”. Aktor Maciej Łagodziński oskarżył producentów serialu o ocenzurowanie wątków LGBT. Jak mówił, „na początku serial był kręcony bardzo równościowo. Na równi była traktowana postać nieheteronormatywna z postaciami hetero. (...) I nagle pod wpływem skargi kogoś do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, że pokazują pocałunek dwóch mężczyzn albo jakąś tam scenę łóżkową, która była po prostu przytulaniem się, panie producentki serialu wystraszyły się jakichś kar i pod tym pretekstem odcinki zostały ocenzurowane przez nie wstecz i zostały wycięte te sceny”. Ta sytuacja pokazuje, że nawet liberalne stacje obawiają się pokazania na ekranie, że zakochane po uszy mogą być również osoby homoseksualne. A raczej geje. Mam wrażenie, że lesbijki czy osoby niebinarne dalej w polskiej telewizji są postaciami raczej widmowymi. Projekt teatru nabiera więc jeszcze większej mocy. 

Światło dzienne ujrzały na razie cztery odcinki podcastu, które stanowią całość. Zespół myśli jednak o realizacji kolejnych czterech uzupełniających go epizodów. Obecnie fabułę kończy (spoiler alert!) zjazd grupy narodowców spożywających podane im przez kobiety zmieniające świadomość zioła. W restauracji zaczynają dziać się więc dziwne rzeczy. Mężczyźni, zgodnie z intrygą, mają się poczuć jak grupa małych chłopców, ale zamiast tego czują nagle, że Polska jest naprawdę wielka i dumna. A przecież kompletnie nie o to chodziło…