Nudziarz, grafoman, niespełniony pisarz, półgłówek – lista inwektyw, którymi Grzegorz Laszuk obrzuca w swoim najnowszym spektaklu założyciela Narodowej Demokracji imponuje. Owszem, nie są to argumenty wyszukane, podobnie jak infantylna zdaje się analiza psychologiczna, w której Roman Dmowski powstał z Romka, co dostawał od taty w gołą dupę. Taka jest strategia spektaklu „Myśli nowoczesnego Polaka. Roman Dmowski” z Teatru Polskiego w Poznaniu. Z pewnością to strategia dyskusyjna, może niesprawiedliwa. Prostacka jest scena, w której twarz Dmowskiego ukazana jest w piekielnym ogniu. Slapstickowy jest film Magdy Mosiewicz – krótka ekranizacja powieści „Dziedzictwo” Dmowskiego, kuriozalnego produkcyjniaka z tezą o żydowskim spisku. Na szerokie wody literackiego banalizmu wypływa dramaturgiczny koncept o pomniku Dmowskiego, który wysadzają anarchiści, lub który może sam siłą immanentnej Dmowskiemu głupoty implodował. Nie ma co – Laszuk nie sili się na głębokie analizy, nie kruszy kopii w tyradach i intelektualnych sporach. Nawet ideologiczna stłuczka endeka z filozofią Hannah Arendt nie doprowadza tu do szczególnie obfitego spiętrzenia racji. Zamyka się w sloganie: zło bierze się z głupoty.
Wbrew temu, bardzo mi ta dezynwoltura reżyserska odpowiada. Uszlachetnienie spektaklu filozoficznymi wstawkami, wstrząśnięcie jego rzeczywistością przy pomocy wątpliwości, prób obrony Dmowskiego, powołanie rzeczowego sądu z adwokatem – to by był dopiero gest podejrzany. Bo jak serio dyskutować z kimś, kto napisał z uznaniem: „Hitlerowcy rozumieją, że chcąc zorganizować Niemcy na podstawach narodowych, muszą zniszczyć pozycję Żydów i ich wpływ na społeczeństwo niemieckie”. Jak w ogóle traktować jako tezę wartą dyskusji liczman o tym, że „Polak ma obowiązki polskie”? Jak odnieść się – skoczmy do naszych czasów – do makabrycznego marzenia Jarosława Kaczyńskiego o matkach rodzących zdeformowane dzieci tylko po to, by zdążyć je przed śmiercią ochrzcić? Albo najnowszą myśl posłanki PiS o lojalkach, do których zobowiązani byliby w naszym kraju ateiści? Ja nie wiem nawet, czy to jest jeszcze pomysł z kategorii myśl, może to jest jakiś mentalny poltergeist? Może my wszyscy już nie żyjemy i to jest od roku jakiś nasz nekro halun?
„Myśli nowoczesnego Polaka. Roman Dmowski”, reż. Grzegorz Laszuk. Teatr Polski w Poznaniu, premiera 11 listopada 2016Taką halucynacją jest właśnie „mroczny musical” z Poznania. To spektakl, w którym zniknął nagle mózg, a hasło „Bóg, honor, ojczyzna” zmienia się w „Bóg, pizda, ojczyzna” i „Chuj, honor, ojczyzna” noszone przez aktorów na scenie – tam, gdzie mamy do czynienia z szaleństwem i nawiedzeniem, a chyba z tym mamy obecnie do czynienia w Polsce, dzieją się różne dziwy. Rzeczy niewytłumaczalne, baśniowe, z egzotycznego imaginarium. Jak Dmowski – król piekieł. Tu rzeczywiście pomniki mogą implodować, groteską wcale nie mniejszą jest dziwna fluktuacja, niby życie własne, płaskorzeźby z podobizną Lecha Kaczyńskiego, która co i rusz, ciągle w kierunku karykatury, się zmienia na pamiątkowym kamieniu w stolicy. Oraz brzozy na rozpędzonych samochodach. Tu już ciężko nawet o opisanie konwencji, znalezienie ramy kompozycyjnej dla podobnych pomysłów i – o zgrozo – faktów. Może rzeczywiście: musical, tak pojemny na kicz, psychologiczne niepodobieństwo, sprawnie meandrujący między wysokim i niskim, z nadrzędnym wobec wszystkiego emocjonalnym montażem wszelkich dostępnych atrakcji. Tu zmieści się nawet szał ekshumacyjny ofiar katastrofy samolotowej w Smoleńsku – dziwna mieszanina wzniosłości, zapachów gnilnych, politycznej gry w kości i teatralnych gestów przepojona musicalowym pastiszem procedur kryminalno-spiskowych.
Laszuk nie tworzy manifestu, to nie jest zwykły sprzeciw czy nawet obalenie bożków wzbierającego na sile nacjonalizmu w Polsce. „Myśli nowoczesnego Polaka. Roman Dmowski” to punkrockowe variétés, w którym odbija się dalece niepoważny, groźny, odstręczający kabaret „dobrej zmiany”. W obu przypadkach poziom argumentów, niewyszukane obrazowanie, zabójcze skróty myślowe są identyczne. Tylko że Laszuk, czyniąc ze swojego wystąpienia musical, wie, jakiej jakości jest to narracja. Chcecie tak rozmawiać? Dobrze, a przy okazji, przejmując waszą formę dyskusji, uda nam się może podążyć za waszą logiką na własnym podwórku – choćby ku przestrodze. Co najbardziej przeraża, to fakt, że ktoś może po ponad stu latach serio brać sobie do serca mądrości Romana Dmowskiego. I uczynić go swoim patronem. Owszem, Laszukowi można zarzucić zerwanie komunikacji z przeciwnym obozem, radykalną niezgodę na dyskusję. Jeśli jednak ta polegać ma na marszach KOD-u pod patronatem Dmowskiego, to ja osobiście też pasuję.
Endecja na poważnie? Zawsze wyjdzie farsa. Często zabójcza.
Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.