„Noma” to nie tylko tytuł wystawy Karoliny Brzuzan. To także nazwa awangardowej kopenhaskiej restauracji René Redzepiego, która kilkukrotnie już zdobyła miano najlepszej restauracji świata i uważana jest za centrum gastronomicznych eksperymentów. Sama nazwa pochodzi od dwóch duńskich słów: nordisk oznaczającego to, co nordyckie i mad oznaczającego jedzenie. Ale noma to także wynikająca z nędzy i chronicznego niedożywienia choroba, w krajach uprzemysłowionych występująca bardzo rzadko, w krajach Trzeciego Świata – bardzo często. Niezwykle szybko rozprzestrzeniając się w ciele, deformuje policzki, podbródek, nos i jamę ustną. Rocznie zapada na nią około stu tysięcy osób. Może pozostawić trwałe ślady, a nawet doprowadzić do śmierci.
Ten właśnie paradoks leży u podstaw projektu Brzuzan, poza samą wystawą zakładającego także stworzenie „Głodowej książki kucharskiej”, przygotowywanej przez artystkę w terenie i mającej zawierać przepisy od ludzi, którzy na własnej skórze doświadczyli skrajnego głodu. Niezależnie od szerokości geograficznej czy kontekstu historycznego. Niezależnie od rodzaju używanych produktów. Dla Brzuzan ważne, by były to narracje i przepisy z pierwszej ręki. Ważne, by stanowiły sprawdzony sposób radzenia sobie z głodem w sytuacji, kiedy tradycyjne sposoby jego zaspokajania nie są już możliwe. Brzuzan głód rozumie jako stan wyjątkowy: ten wywoływany przez wojny i towarzyszący ludobójstwom, będący formą strategii politycznej lub rodzajem broni masowego rażenia, mający siłę narzędzia ideologii. I poddaje go radykalnej estetyzacji. To z tego napięcia płynie największa siła tej wystawy.
Karolina Brzuzan, „Noma”
kuratorka: Ewa Gorządek, CSW Zamek Ujazdowski, Warszawa, do 6 grudnia 2015.
Wystawa zakomponowana została bardzo oszczędnie i utrzymana jest w zdecydowanie minimalistycznym stylu. Tyle, ile trzeba, by przekazać zamierzony komunikat. Jest czysto i sterylnie. Rozlokowane w niewielkim white cubie rzeźby wydają się z początku bardzo delikatne i rachityczne, jakby tymczasowe – dopiero w bliższym kontakcie widać precyzję wykonania i zwartą strukturę stalowych, miedzianych i mosiężnych elementów. Choć są też: glina, kość i cukier, z których w głodowych warunkach powstawały alternatywne potrawy. Burzan czasem te potrawy rzeczywiście wykonuje, najpierw skupiając się na technologii wykonania, a następnie na walorze czysto estetycznym. Każdej z pokazywanych w ramach „Nomy” prac towarzyszy zresztą krótki tekst, pozwalający nie tylko zrozumieć procesy myślowe stojące za materią gotowego dzieła sztuki, ale dający też szansę umieścić kolejne rzeźby w perspektywie jednostkowego doświadczenia, ukonkretnionego poprzez konteksty historyczne i kulturowe.
„Chiny / skóra” to wykonany ze stali, umowny i operujący samym tylko geometrycznym zarysem, szkielet figury ludzkiej podwieszony wysoko pod sufitem, odwołujący się do programu Wielkiego skoku naprzód, wdrażanego w Chinach Mao Zedonga w latach 1958–1962. Plan stworzenia z Chin potęgi światowego przemysłu poskutkował jednak masową kolektywizacją chińskich wsi, których mieszkańcy pozbawiani byli w ten sposób środków do życia. Jedzono masę papierową, gotowano do miękkości skórzane krzesła i skórzane buty. Ręce wyprężonej jak do skoku stalowej figury przytwierdzone są do ściany. Kilka przecinających się w niej osi tworzy zaś bardzo mocne napięcia, wywołując poczucie zablokowania ruchu. Z pustego okręgu wyznaczającego głowę wypada wykonany ze skóry płat języka, rzucający cień w okolice bioder. Zamiast życiowej energii – szkielet i pustka.
Inna rzeźba – „Trzy cale” – to niewielkich rozmiarów kubik z kości. Jego przestrzenne przedłużenie stanowi dyskretna stalowa rama, na której został ustawiony. U chronicznie niedożywianych dzieci rośnie tylko głowa, podczas gdy reszta ciała rozwija się znacznie słabiej. Od momentu dokonania podziału Korei w 1948 roku, wzrost mieszkańców jej północnej części obniżył się o osiem centymetrów. Trzy cale.
„Taktyka spalonej ziemi / cukier” odwołuje się z kolei do praktykowanego podczas wojny niszczenia magazynów z żywnością i zbiorników wodnych, znajdujących się na wrogim terytorium. Podczas II wojny światowej w Polsce często bombardowano cukrownie – na ich terenie można było później znaleźć ogromne czarne bryły spalonego i gorzkiego cukru, które trzeba było rozbijać kilofami. Brzuzan też pali cukier, a ogromnych rozmiarów ciemnobrązową bryłę ze złotą poświatą ustawia na ciemnym stoliku przypominającym aseptyczne meble laboratoryjne. Obok cukru kładzie młotek.
Jest jeszcze jedna praca, która na próbę wystawia zwłaszcza zmysł węchu: to obracający się bez przerwy, umieszczony za czarnymi kotarami, okrągły zbiornik z gotującą się brązową cieczą. Temperatura powoduje, że organiczne składniki płynu parują, dając duszący, nieprzyjemny zapach. Podczas wojny domowej w Rosji na początku XX wieku tego rodzaju zapachy można było wyczuć od wygłodzonych, którzy stare jedzenie rozcieńczali nowym, za każdym razem dodając to, co względnie świeże do tego, co już dawno zepsute. Talerz to pole walki. O pożywienie i o przeżycie.
Obecnie około 925 milionów ludzi na świecie nie ma dostępu do odpowiedniej ilości jedzenia. Niezależnie od tego, czy chodzi o Ukrainę, Chiny, Polskę, Birmę czy Kambodżę, wszędzie za pokarm może posłużyć drewno, skórzane paski albo buty, meble, klej. Produkty, które po obróbce termicznej zamieniają się nie tylko w pożywienie, ale i w obiekty o wysokim potencjale estetycznym. W tym właśnie miejscu Brzuzan prowokuje sztukę do ingerencji w społeczną problematykę o sporym ciężarze, chcąc nie chcąc stawiając pytanie o możliwości dokonania realnej zmiany społecznej za pomocą sztuki z jednej i sens pogłębiania świadomości z drugiej strony. Schizofreniczna tożsamość jej prac wyrasta właśnie ze wstydliwej myśli, że sztuka bywa filtrem, za pomocą którego dostrzegamy problemy w codziennych kontekstach, wpisujące się w miejskie pejzaże i zupełnie już niezauważalne. Kojarzone z głodem medialne klisze w rodzaju fotografii Kevina Cartera są dziś przeźroczyste i tracą moc sprawczą, którą dawniej posiadały. Podobnie jak oparte na efektownych kontrastach zestawienia zderzające poziom nadprodukcji żywności ze wzrastającą liczbą głodujących. Trzeba dziś szukać innego języka komunikacji. Brzuzan, wychodząc z założenia, że czysto funkcjonalne w pewnych sytuacjach jedzenie, w innych nabiera wymiaru stricte artystycznego, na talerzu i w sztuce właśnie poszukuje pytań i odpowiedzi na problemy cywilizacyjne współczesności.