„Książę” to teatr – nie dokument. Nie dyskutuje z dorobkiem Jerzego Grotowskiego ani z nim samym jako wielkim reformatorem teatru. Nie renegocjuje też faktów, choć takie właśnie argumenty padały przeciwko wideospektaklowi Karola Radziszewskiego na jego premierze podczas Festiwalu T-Mobile Nowe Horyzonty we Wrocławiu kilka dni temu. „Książę” to raczej dialog z tendencją do fetyszyzowania oryginału i z uporczywie powtarzanym, nieznoszącym sprzeciwu mitem awangardowego twórcy. Mitem, który z każdym kolejnym przekazem coraz bardziej tężeje. A wiadomo, że jak coś stężeje, to robi się ciężkie i nieruchomieje w swojej zatwardziałości. Pytanie brzmi tylko: co będzie, kiedy mit Grotowskiego stanie się w końcu monolitem o konsystencji betonu? Wtedy już film Radziszewskiego nie będzie możliwy. Dziś jeszcze jest.
Patrząc z ukosa
Reżyser „Księcia” nie po raz pierwszy przepisuje historię sztuki i dekonstruuje tendencyjne wizje mainstreamowych zjawisk artystycznych i biografii. Badał już konteksty artystycznych działań Natalii LL w filmie „America Is Not Ready For This”, symulował squeerowane sceny z życia Ludwika Wittgensteina w „MS 101” i re-produkował świat Ryszarda Kisiela w „Kisielandzie”. Tym razem na warsztat bierze fenomen teatru Grotowskiego, a uzyskane dane filtruje przez wypowiedzi dwójki jego aktorów – Teresy Nawrot i Ryszarda Cieślaka – oraz córki Cieślaka, Agnieszki. Na marginesach wielkiej narracji oraz przez luki w nienaruszalnej legendzie próbuje zbudować alternatywne ich wersje. I wcale nie sięga po najtrudniej dostępne dokumenty i egzotyczne archiwa, które mogłyby nagle rzucić nowe światło na badany przez niego grunt. Wręcz przeciwnie, skupia się na tym, co już znane – na powierzchni mitu. Bazę dla scenariusza stanowią więc publikowane już lub obecne w obiegu medialnym wywiady – teksty oswojone i cytowane około tysiąc pięćset sto dziewięćset razy. Nic nowego. To, co nowe, ujawnia się dopiero podczas próby zmaterializowania pochodzących z wywiadów wypowiedzi w ciele i głosie aktorów. W powtórzeniu. W teatrze. W tym, co dzieje się ze słowami, kiedy wyjęte z pierwotnych kontekstów wrzucone zostają w nowy i w nieoczekiwanym montażu zaczynają wytwarzać niewyartykułowane dotąd sensy. W ten sposób Radziszewski powołuje do życia alternatywną opowieść na temat Grotowskiego i utrzymuje ją w trybie niezmiennie przypuszczającym. Tu nie ma żadnych prawd przez duże P. Raczej spekulacje. Utopie. Realnie możliwe fantazje. Mit Grotowskiego obchodzi się tu z daleka. Startując z pobocza i wsłuchując się w to, co tkwi między słowami spisanych (i zredagowanych!) rozmów, które zbyt dobrymi manierami składniowymi denuncjują własną sztuczność i prowokują do spojrzenia z ukosa.
„Książę”, reż. Karol Radziszewski
Queerowanie archiwum
Formalnie „Książę” ogniskuje się na konwencjach teatralnych, modulacji głosu i materialności ciała, na sztuczności prowokowanych sytuacji. Rozmowa dziennikarki/Marii Maj z Agnieszką Cieślak/Klarą Bielawką dzięki aktorskim trickom i przeskalowanym pauzom pozwala wypolerować pierwotne sensy tkwiące w cytowanych tekstach i nabudować na nich nowe. Radziszewski sprawdza, jakie znaczenia wytrącą się z archiwalnych materiałów, kiedy wyzyska się ich performatywny charakter. I patrzy. Tylko tyle. Dla niego archiwum ma potencjał afektywny – nie faktograficzny. Jest bazą do kreacji. Dlatego jego film nie zaczyna się od vintage'owych zdjęć archiwalnych, ale od dokumentacji z castingu, który reżyser przeprowadził na potrzeby projektu: siedmiu młodych aktorów/tancerzy, zamkniętych w surowej, teatralnie wyciemnionej przestrzeni, odkrywa przed kamerą swoją (często fragmentaryczną czy wręcz fantastyczną) wiedzę o Grotowskim. Powtarzają truizmy, strzępy informacji i powidoki wspomnień. Skupieni na własnym ciele – półnagim, spoconym od wysiłku, zmęczonym. Usytuowani za blisko kamery, by można je było zmistycyzować. Te ciała mogą być erotyczne, choć wcale nie muszą. Wiadomo, że Grotowski fascynował się młodym męskim ciałem – w tym zdaniu może być erotyczny podtekst, choć wcale nie musi. Nic nie jest powiedziane wprost, nic nie jest niezbitym faktem. U Radziszewskiego jest tylko sugestia. Zamiast seksualnego napięcia jest lepka, gęstniejąca z każdym ruchem, atmosfera. Na tego rodzaju niewykończonych ostatecznie impulsach, niuansach i niedopowiedzeniach opiera się technika queerowania Grotowskiego przez Radziszewskiego i Dorotę Sajewską, autorkę scenariusza. Na alternatywnym podejściu do tematu wyślizganego obiegową wykładnią, na próbie przełamania mitu i spojrzeniu na to, co kryje się na jego końcach. Na konstruowaniu utopii i potencjalnych narracji bazujących na dokumentalnych podwalinach. Na wypełnianiu znanych na pamięć szkieletów świeżymi treściami. Bo queerowanie nie zawsze musi dotyczyć seksualności – choć może.
„Książę”, reż. Karol Radziszewski
Ciało buduje w wideoteatrze Radziszewskiego mocną linię dramaturgiczną. To ono działa na widza poza intelektualną analizą postrzeganej sytuacji. To jego potencjał erotyczny – zamierzony lub nie – wychwytujemy w kolejnych odsłonach castingu. To ono renegocjuje sensy wpisane w teksty źródłowe, będące głównym budulcem dla scenariusza. W re-enactment ostatniej sceny „Księcia Niezłomnego” Grotowskiego Paweł Tomaszewski/Ryszard Cieślak w przeciwieństwie do pierwowzoru nie odkrywa swojego ciała – buduje własną jego lekturę na kapitulacji wobec mitu z jednej strony i próbie jego obejścia z drugiej. W symulacji „Thanatosa Polskiego” (wyreżyserowanego przez Cieślaka po odejściu Grotowskiego ku Teatrowi Źródeł i nigdy nieudokumentowanego) Agnieszka Podsiadlik/Teresa Nawrot krzyczy, tarzając się po podłodze w konwulsjach. Ciało determinuje też jej monologi o ukrywanej przez wiele lat intymnej relacji z Cieślakiem. Albo o nerwicy i jelitach zaciskających się w supeł, o bólu i lekach uspokajających – to wtedy w kadrze widać spoconych chłopaków z castingu.
Yes, I am. No, I'm not.
Radziszewski zderza swoją autorską propozycję z archiwalnymi kadrami, kontrastuje obraz z tekstem, powierzchnię ze środkiem, centrum z marginesem. Wizerunek ciała z jego intencją. Żadnego zdania nie domyka kropką, pozwalając sensom wibrować. Młodzi mężczyźni z castingu wielokrotnie powtarzają te same wypowiedzi Cieślaka-Księcia: każdy inaczej, z innym akcentem, inną mimiką i gestykulacją. Każdy z innym modelem aktorstwa i inną wyobraźnią na temat tekstu. Nie ma już różnicy między pierwowzorem i kopią – słowa Cieślaka powtórzone przez pierwszego aktora, w ustach następnego zmieniają punkt odniesienia. Powtarza się już powtórzony tekst. A źródło nie jest już jedynym możliwym fetyszem. W innej sekwencji filmu pojawia się monolog jak z audio-kursu języka angielskiego: Are you busy today? Yes, I am. Are you busy tomorrow? No, I'm not. I'm busy today. What about tomorrow? I'm not busy tomorrow. I'm not busy today. What about tomorrow? I'm busy tomorrow. Nie ma jednej odpowiedzi. No właśnie.
„Książę”, reż. Karol Radziszewski
Reżyser nazywa „Księcia” wideospektaklem – nie dokumentem. Ujawnia ścinki z wielkiej narracji, a towarzyszącym jej didaskaliom przygląda się znacznie uważniej niż jej samej. Eksploatuje niedoskonałości powtórzenia, zyskując możliwość wydobycia potencjału tkwiących w nim sensów. Podczas projekcji na Nowych Horyzontach zarzucono Radziszewskiemu, że bezcześci pamięć o Grotowskim. Że zbyt nachalnie narzuca homoseksualny kontekst. Że zmyśla zamiast się naczytać. Aha. To może warto byłoby zwrócić uwagę na ostatnią scenę jego filmu, w której Bielawka mówi słowami Agnieszki Cieślak, a jej głos nakłada się na dźwięk angielskiej wersji oryginału – raz ustępuje mu pola słyszalności, innym razem zawłaszcza je tylko dla siebie. Archiwum jest performatywne. Odtwarza teatralną sytuację, a ta polega na spotkaniu.