Niewiele pozostało z konwencji love story w „Damie kameliowej” w reż. Franka Castorfa. Rozbestwiony sentymentalizm Dumasa poskromiły inkrustacje z „Historii oka” Bataille'a i rewolucyjnych manifestów „Misji” Heinera Müllera. Oczywiste jest, że taka fuzja nazwisk nie mogła wygenerować niewinnej narracji na temat nieszczęśliwej miłości. Castorf łączy teksty, porządki i epoki, diagnozując ponowoczesność jako konserwatywny system, który pomimo pamięci o przegranych rewolucjach powraca wciąż do utopijnej idei wolności, równości i braterstwa. System, który zapomina o tym, że nie ma wyjścia poza układ nadrzędno-podrzędny: albo jest się niewolnikiem, albo się jest panem, albo nie jest się w ogóle.
„La dame aux camelias”, reż. Frank Castorf.
Théâtre de l'Odeon w Paryżu, premiera 7 stycznia
2012. Fot. Alain Fonteray. Opowieść o miłości Margueritte Gautier i Armanda Duvala posłużyła reżyserowi jako punkt wyjścia do ataku na wciąż żywą ideologię apartheidu – formuły sfamiliaryzowanej i zglobalizowanej dzisiaj bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Nowa wieża Babel uniemożliwia – już nie ze względu na języki, ale odmienne horyzonty myślowe i predestynację społeczną – jakąkolwiek formę porozumienia. I choć uniwersalnym kierunkowskazem wydaje się wciąż pragnienie wolności, to każda wolność wybrzmiewa przecież na tle zniewolenia. Bohaterowie Castorfa muszą się dowiedzieć, że „wolność jest kurwą”, która wspólne cele zamienia w postpolityczne wydmuszki, a globalną sieć w obiekt częściowy w kształcie dupy. Wysoko nad sceną obraca się neon, stanowiący punkt orientacyjny dla scenicznego świata: raz będzie to GLOBAL NETWORK, innym razem ANUS MUNDI lub po prostu pozbawiony nobilitującego, światowego charakteru ANUS. Poniżej widać billboard z Berlusconim i Kadafim, opatrzony podpisem NIAGRA FOREVER. Rzeczywistość Castorfa rządzi się prawami tabloidu.
mięso
Na scenie paryskiego Odeonu wzniesiona została wysoka, dwustronna konstrukcja. Z jednej strony przypomina zbudowane z najtańszych materiałów fawele, z drugiej – nowoczesny, rozpalony czerwonym światłem Plac Pigalle. Przez pierwszą godzinę oglądamy skumulowane na parterze faweli: kuchnię, sypialnię i toaletę oraz wieńczący długie schody burdel. Na dachu, zamknięta w metalowej klatce dla kur, umiera Margueritte (Claire Sermonne): dusi się i kaszle, wyginając ciało w nienaturalnych pozach. Agonalne odgłosy zaczynają stopniowo przypominać ujadanie maltretowanego zwierzęcia, stają się coraz dziksze, by w końcu zamienić się w orgazmiczne jęki. Tutaj zaczyna się spotkanie Castorfa z „Historią oka” Bataille'a: Prudence (Anabel Lopez) wnosi na dach naczynia z mlekiem, w których Margueritte i jej przyjaciółka (Jeanne Balibar) – jak Simone i Marcela z Bataille'owskiego „Kociego oka” – zamoczą pośladki, studząc podniecenie. Po chwili dwie kobiety zaplatają nogi nieprzytomnej Margueritte wokół swoich bioder i obracają się w rozwibrowanym erotyzmem tańcu. Gwałt jest u Castorfa integralną częścią relacji międzyludzkich – nie sposób wyodrębnić go z tkanki zachowań kulturowych.
Kobiety przeciągają się leniwie jak koty, warczą i szczekają. Niezależnie od tego, jaki kierunek obiorą, są czystym instynktem, zwierzęcością, biologią. Tutaj myśli się ciałem: piętro niżej natchniony Armand Duval (Vladislav Galard) siedząc na sedesie, tworzy literaturę na papierze toaletowym, rzyga przygotowaną przez Alexandra-narratora (Jean-Damien Barbin) owsianką i biega z opuszczonymi do kostek spodniami. To nie postać oglądamy na scenie, ale ciało – to, co Merleau-Ponty określiłby jako chair. To mięsność ciała, wdrukowany weń zwierzęcy instynkt, jest tu dyspozytorem znaczeń i stanowi jedyne możliwe medium porozumienia.
freedom lives on the back of slave
Margueritte jest u Castorfa rosyjską emigrantką, która posiada jedną tylko możliwość zarobku: własne ciało, które sprzedaje na czarnym rynku usług seksualnych. Od początku funkcjonuje więc w podziemiu. Od początku też jest najsłabszym ogniwem pośród równych i równiejszych. Lepiej mieć imigrantów na wyciągnięcie ręki, niż pod ręką. Białe noce i język rosyjski są piękne, ale we Francji obowiązuje biały dzień i czarna noc oraz pisana w języku francuskim literatura francuska. Może zatem Bataille? „J'ai de la merde dans les yeux / j'ai de la merde dans le coeur”. To niestety zbyt niska literatura wysoka, by ją czytać. I niestety zbyt czarny jest ten rynek, by go pokazywać.
Castorf szydzi z myślowych skamielin burżuazji francuskiej i z poprawności politycznej, której konstrukty kulturowe czy językowe nierzadko zawierają w sobie pierwiastek ksenofobiczny – bo czy rzeczywiście jest jakaś różnica między „czarnuchem” i „czarnym obywatelem” skoro i tak obydwaj mówią w języku murzyńskim?
fot. Alain FonterayA jednak wolność wiedzie lud na barykady. Dziewczyny z burdelu i Alexander są teraz rewolucjonistami z „Misji” Müllera: Debuisson, Sasportas i Galloudec walczą o zniesienie niewolnictwa na Jamajce. Rodzina Debuisson'a posiadała czterystu niewolników, Galloudec zarządzał cudzą ziemią, a Sasportas z pomalowaną na czarno skórą urodził się niewolnikiem. Na Jamajce walczyli razem. O wolność, równość i braterstwo. Ale kiedy tylko misja została odgórnie odwołana, ich drogi się rozeszły. Zdjęte z gilotyny ciało Sasportasa utonęło w oceanie. Galloudec'owi odcinano kolejne części ciała, aż skonał. Debuisson przeżył, żeby okazać się zdrajcą.
W zaczerpniętym z tekstu Müllera monologu współczesny Galloudec jedzie windą na spotkanie z szefem, który ma powierzyć mu tajną misję. Galloudec zapomina niestety, na którym piętrze mieści się biuro szefa. Kiedy w końcu znajduje je na ostatnim, niedostępnym i szczelnie wyciszonym piętrze wieżowca, okazuje się, że szef już nie żyje. Kiedy władza jest samotna i nikt nie ma odwagi jej sprofanować, każda misja jest skazana na błądzenie po omacku. Jest trupem, którego nie da się już wskrzesić. List odwołujący misję trzech rewolucjonistów zostaje przerobiony na confetti i zjedzony przez Debuisson'a. Nie ma dokumentu – nie ma misji. Wszystko może i musi wrócić do dawnego porządku. Spektakl się skończył – każdemu można oddać z powrotem jego wolność lub niewolę.
snuff film
Rudymentarną funkcję pełni w „Damie kameliowej” kamera – niemal bez przerwy podgląda wydarzenia rozgrywające się we wnętrzu faweli i po niewidocznej stronie sceny. Pożąda najbardziej intymnych i radykalnych sytuacji. Śmierć, rewolucja, gwałt, miłość i seks. Kamera pragnie kochanków w tym samym stopniu, w jakim pożądają oni siebie nawzajem, dlatego voyeurystycznie rejestruje jak ukryci pod łóżkiem Margueritte i Armand uprawiają seks. Gwałci ich prywatność, skanując najdelikatniejsze zmiany wyrazu twarzy, najmniejszy ruch źrenicy. Wchodzi pod prysznic, kiedy Sasportas próbuje zmyć z siebie czarny kolor skóry. Robi zbliżenie jego twarzy, kiedy ten płacze. Rejestruje śmiertelne konwulsje Margueritte.
Transgresyjność snuff films polega na tym, że dokumentują seks i śmierć w wersji sauté. Że próbują uchwycić doświadczenie, którego nie da się przeżyć inaczej, jak tylko na własnej skórze: nie zrozumiesz śmierci, póki nie umrzesz, nie doświadczysz orgazmu, oglądając cudzy orgazm. U Castorfa transgresja zostaje ukazana w skali makro: jego „Dama kameliowa” rejestruje powolną agonię wolności.
Historia Marguerite Gautier zostaje opowiedziana zgodnie z inwersją zapisaną przez Dumas'a, zaś rewolucyjny wątek wyprowadzony z utopijnej wiary w ideę całkowitego wyzwolenia, osuwa się w rozczarowanie namacalnością przemocy i śmierci: „wielu zginie, ZANIM wykonamy swoją misję; wielu zginie, PONIEWAŻ wykonamy swoją misję”. W sekwencji zamykającej spektakl Armand obmywa stopy zdrajcy Debuisson'owi: ubrana w białą suknię oblepioną kwiatami aktorka siedzi na krześle, paląc papierosa i trzymając stopy w misce. Taka wersja Mandatum ostatecznie przypieczętowuje nadrzędno-podrzędny charakter rzeczywistości.
Appendix: jest rok 1989. Na ekranie wyświetlone zostaje nagranie z rumuńskiej telewizji – reżim komunistyczny Ceauşescu został właśnie obalony, a zebrani wokół choinki rewolucjoniści pokazują do kamery małe czerwone serduszko, symbolizujące nadzieję na zmianę. Kadr zostaje zastopowany. Z historii wiemy, że żadna zmiana się nie dokonała. Nowym prezydentem został były współpracownik Ceauşescu – Ion Iliescu, który przekonwertował swój dotychczasowy komunizm tak, by program Frontu Ocalenia Narodowego zrymował się z rewolucją.
Narratorem tego snuff filmu mógłby być Heiner Müller, mówiący o tym, że „śmierć jest maską rewolucji, a rewolucja maską śmierci”. Mógłby to być też Frank Castorf, rozwijający tezę, że „wolność jest kurwą”.
Snuff Revolution
„Wolność jest kurwą” – mówi w swojej najnowszej premierze Frank Castorf. Jego „Dama kameliowa” zrealizowana w paryskim Odeonie to wielowątkowy zapis rozpadu utopii równości i braterstwa
Jeszcze 2 minuty czytania