Ucieczka

6 minut czytania

/ Film

Ucieczka

Anka Herbut

„Fuga” ma w sobie potężny emancypacyjny ładunek, który szczególnie mocno manifestuje się tu na poziomie kobiecego ciała i wyobraźni

Jeszcze 2 minuty czytania

W pierwszej scenie „Fugi” Agnieszki Smoczyńskiej obserwujemy kobietę, która wychodząc z ciemnego, kolejowego tunelu wdrapuje się na jeden z peronów Dworca Centralnego. Kamera śledzi ją od tyłu – nie wiemy, kim jest i czemu tu jest. Za chwilę okaże się, że ona też tego nie wie, a jej życiorys będziemy składać z kawałków razem z nią. Kobieta ma na sobie jasny trencz, eleganckie ciuchy, wysokie szpilki – tylko wszystko brudne, jakby wczorajsze. Ściąga majtki i sika na peronie. Ludzie się odsuwają. Ona patrzy na nich z nie mniejszym zdziwieniem. To, co tu wydarza się na poziomie społecznym, w kolejnych scenach wejdzie na mikropoziom intymnych relacji.

Kinga/Alicja (Gabriela Muskała) cierpi na fugę dysocjacyjną – zaburzenie pamięci będące reakcją na traumatyczne doświadczenie, z którym mózg nie potrafi sobie poradzić do tego stopnia, że blokuje dostęp do traumy i wszystkiego, co zdarzyło się wcześniej. Fuga może trwać od kilku minut do kilku lat. Niezależnie jednak od tego, ile trwa, radykalnie zmienia osobę, którą dotyka. Alicja ma krótkie ciemne włosy, chodzi w ciężkich butach, getrach w panterkę i bluzie z kapturem. I jeśli jako Kinga była panią od geografii, to jako Alicja ma w sobie zew włóczęgi praktycznej, nie teoretycznej. Kiedy w telewizyjnym talk-show zostaje zidentyfikowana jako zaginiona dwa lata wcześniej Kinga Słowik, happy end jakoś się nie wydarza. Bo Alicja nagle nie jest Alicją, ale tym bardziej nie jest też już Kingą.

W aktorstwie Gabrieli Muskały (również autorki świetnego scenariusza) realizują się napięcia i stany psychiczne o wysokiej amplitudzie emocjonalnej – wszystko jest jednak w porę powściągane, jakoś uwewnętrzniane raczej niż eksponowane aktorskimi środkami. Nie ma w tej postaci jednowymiarowych, łatwych do odczytania reakcji. Jej Kinga/Alicja bywa bardzo mocna i zbyt kategoryczna, innym razem wydaje się delikatna i zagubiona. 

Kiedy Alicja wraca do rodzinnego domu, do matki mówi „proszę pani”, a ojcu pozwala się przytulić, ale całe jej ciało usztywnia obojętność. Mąż też nieszczególnie ją obchodzi. Nie rozpoznaje syna, którego imię cała rodzina zdrabnia do formy „Danielek”. Właściwie w żadną z pełnionych wcześniej ról społecznych nie potrafi się wpasować, ani psychologicznie, ani nawet wizualnie. Tak nie wygląda przecież ciało pedagogiczne. A już na pewno matka tak nie wygląda. No i zdecydowanie córka nie powinna rozbierać się przy rodzicach jak w scenie, kiedy ubrana tylko w puchową kurtkę Alicja nie przejmuje się społecznymi obwarowaniami nagości. Reżyserka emancypuje swoją bohaterkę nie tylko na poziomie decyzji, ale i na poziomie ciała. 

„Fuga”, reż. Agnieszka Smoczyńska„Fuga”, reż. Agnieszka Smoczyńska

„Fuga” przygląda się relacjom, które znalazły się w punkcie zwrotnym. Jedną z nich jest relacja bohaterki z samą sobą. Ale zramowanie całego filmu utratą pamięci Kingi/Alicji staje się tu figurą, która pozwala snuć fantazję na temat porzucenia wszystkiego i wszystkich i zaczęcia życia od nowa; w szczególności zaś pozwala snuć fantazję na temat ucieczki z dusznego, wyblakłego. Mąż Alicji, Krzysztof (świetny Łukasz Simlat), jest smutny i opuszczony, pewnie coś tam ma też na sumieniu, skoro ubrana w beże (tak jak kiedyś Kinga) Ewa (Małgorzata Buczkowska) od czasu zniknięcia Kingi pomaga przy Danielku. Dramaturgię powrotu, skazanego na porażkę, reżyserka i scenarzystka budują bardzo misternie. Na początku Alicja wraca właściwie tylko po to, żeby wyrobić sobie nowy dowód osobisty. Potem, na dogorywającej imprezie z kultowym „Lovers are Strangers” Michelle Gurevich w tle, intymny taniec ciał (w choreografii Kai Kołodziejczyk), które kiedyś były z sobą bardzo blisko, odsłania pogłębiającą się od dawna entropię związku. Alicja i Krzysztof próbują tańczyć razem, ale ani nie wchodzą we wspólny rytm, ani nie spotykają się w podobnej poetyce ruchu (swoją drogą na miejscu Gurevich błagałabym Smoczyńską o pozwolenie na użycie tej sceny jako nowego klipu do tego kawałka – dawno nie widziałam w kinie piękniejszej sceny miłosnej). Jeszcze później Alicja, budząc się rano, znajduje wbite w swoje ciało kolorowe pinezki, siada nad śpiącym jeszcze dzieckiem i spokojnie wpina je w korkową tablicę. Równie dobrze – i z psychologicznym prawdopodobieństwem – mogłaby je wbić w Danielka. 

„Fuga”, reż. Agnieszka Smoczyńska„Fuga”, reż. Agnieszka Smoczyńska, Polska 2018, w kinach od 7 grudnia 2018W krótkim metrażu „Aria Diva” Smoczyńskiej z 2007 roku Basia – również grana przez Muskałę – pod wpływem nowo poznanej śpiewaczki operowej zaczyna analizować swoje pragnienia i życiowe wybory. Znajduje się dokładnie w tym punkcie życia, który Kinga/Alicja ma już za sobą. „Aria Diva” kończy się łyżwami z rodziną – w „Fudze” Alicja wyrywa się z uwierającej i ją, i innych, sytuacji. W „Arii Divy” muzyka stanowi element zewnętrzny, stymulujący decyzje bohaterki – w „Fudze” pejzaż dźwiękowo-emocjonalny jest już na dobre zinternalizowany. Dźwięk (z dużą zawartością ciszy) wypracowany wspólnie z Marcinem Lenarczykiem dodaje głębi wewnętrznym przeżyciom Alicji. Industrialne, stechnicyzowane akcenty z pierwszej części filmu zderzone zostają z tymi bardziej organicznymi, związanymi z przyrodą i fizjologią ciała. Odgłosami z wnętrza ciała pulsują w filmie mroczne, wizyjne sceny, w których Kinga/Alicja leży w ziemi w środku lasu i usiłuje wydostać się na powierzchnię – tak jak spod ziemi wychodziła w pierwszej scenie filmu. I jak po kolei wychodzi z ról społecznych, szukając przestrzeni pomiędzy.

 

Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL (Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Bez utworów zależnych).