Selektywne inhibitory zwrotnego wychwytu serotoniny
fot. Marta Ankiersztejn

6 minut czytania

/ Teatr

Selektywne inhibitory zwrotnego wychwytu serotoniny

Anka Herbut

Władza, przyjemność, światło. Te figury pojawią się w tańcu Króla Słońce, a zreinterpretowane przez Alexa Baczyńskiego-Jenkinsa, strukturyzować będą działania performerów w „XXXX”

Jeszcze 2 minuty czytania

Nie do końca wiadomo, czym jest tytułowe XXXX. Trochę przypomina sposób zakreślania odpowiedzi w psychotestach, a trochę eliminowanie zbędnych pozycji z listy. Mogłoby być zaszyfrowanym na ekranie bankomatu PIN-em. Wygląda jak symbol domen porno i zaburzeń genetycznych. Równie dobrze może dotyczyć czwórki performerów o anonimowych inicjałach zdyscyplinowanych w formie skrótowca. Niemożliwa do rozkodowania fraza otwiera rozległą przestrzeń seksualno-polityczno-kulturowych konotacji, z których wszystkie wydają się  równouprawnione. Pokazywany w ramach letniej odsłony Sceny Tańca Studio (kolejne świetne działanie kuratorskie Mateusza Szymanówki) performans „XXXX” to instalacja, w której w ruch i bezruch wprawia się nie tylko ciała i obrazy, ale także myśli i koncepcje.  

Jedną ze swoich strategii choreograficznych, polegającą na wykorzystywaniu elementów znalezionych na cyfrowo-chemicznym śmietnisku, Baczyński-Jenkins określa jako choreojunk. Ze zużytych przez kulturę komercyjną odpadków, fragmentów prywatnych nagrań i przechwyconych cytatów komponuje nowe struktury i układy odniesień. Jego spektakl składa się z trzech pozornie nieprzystających do siebie części i choć każda swój początek znajduje w innej inspiracji, operuje odrębnym językiem i działa na osobnym poziomie energetycznym, to wszystkie dotykają głębokich struktur współczesnej wrażliwości. Gdzieś we wspólnym mianowniku pojawi się kwestia władzy i bierności, formatowania, wirtuozerii i uśredniającej rzeczywistość produkcji pragnień. Pojawi się też jednak sporo nieoczywistej współobecności i nieobarczonego żadnym celem hangoutu. Takiego, który pozwala być ze sobą i nie musieć gadać. Pojawi się sporo przyjemności.

Na początek czworo tancerzy – Ramona Nagabczyńska, Jayson Patterson, Luis Rodriguez i Paweł Sakowicz – porusza się we foyer, po którego dwóch stronach rozlokowano publiczność. Jest bardzo jasno. Tak zaczyna się część inspirowana filmem Gérarda Corbiau „Król tańczy”, w którym Benoît Magimel jako Ludwik XIV wykonuje ostatnią scenę z „Baletu nocy”. Znajdujący się w centrum król tańczy, choć wcale się nie porusza. Jego oszczędne, wzniosłe gesty stają się tym bardziej majestatyczne, im bardziej aktywne jest otoczenie. Zanim Magimel zatańczy, wypowie trzy słowa, którym towarzyszyć będą trzy uwodzicielskie gesty: władza, przyjemność, światło. Ciało działające idealnie, zdyscyplinowane i przewidywalne w swojej wirtuozerii, stanowi dobry kontekst operacyjny dla myślenia o aktywności ideologicznej i bierności myślowej czy politycznym bezruchu. Władza, przyjemność, światło. Te figury pojawią się w tańcu Magimela, a przeformułowane – strukturyzować będą działania performerów w „XXXX”.

„XXXX”, chor. Alex Baczyński-Jenkins. Teatr Studio w Warszawie, festiwal STS, premiera 28 lipca 2016

Ubrani na biało tancerze wykonują łagodny gest dłonią, zawieszają wzrok na palcach, przyklękają, opadają na podłogę, wstają, wychodzą. Wracają. Wnoszą cztery buteleczki niebieskiego lakieru do paznokci. Ruch ręką, spojrzenie na palce dłoni, dotknięcie ust. Wyjście. Malowanie paznokci. Ruch ręką. Błądzenie wzrokiem za własnymi palcami. I jeszcze. Jakby ktoś co jakiś czas wciskał przycisk rewind. Wyjście. Raz wykonują wszystkie czynności, innym razem tylko jedną. Wszyscy albo tylko jedno z nich. Nie ma zasady. Są sample. Ruch jest sensualny, hipnotyczny. Tancerze funkcjonują w jakimś alternatywnym, autystycznym trybie. Albo zaczynają działać w slow motion, albo zawieszają wzrok w martwym punkcie, mechanizują jeden gest, przyspieszają, zwalniają. Pulsujące jaskrawe strobo z instalacji Wojciecha Pusia rozjaśnia oświetloną już maksymalnie przestrzeń, a binauralne dźwięki destabilizują uwagę widza. Muzyka zniekształca się albo urywa nagle w środku sekwencji ruchowej, zmieniając wrażenie jakości samego ruchu. Zmienia się jego tempo, zakres i siła. W pewnym momencie obecny cały czas z boku Alex Baczyński-Jenkins wyczytuje nazwy selektywnych inhibitorów zwrotnego wychwytu serotoniny. Dźwięki są tłumione i za chwilę podkręcane. W tak zaprojektowaną strukturę rytmiczną i zmiany tonacji emocjonalnych wchodzi się całkiem gładko: stan bliski temu, który zaliczyć można po zażyciu substancji psychoaktywnych albo psychotropów. Na imprezie. W afekcie. Ta część mogłaby trwać zresztą dużo dłużej.

W drugiej części spektaklu kontakt z performerami zostaje zapośredniczony przez wideo. Ogląda się ich jak za jakąś szybą. Na ustawionym z tyłu Dużej Sceny ekranie pojawia się pozbawione warstwy dźwiękowej prywatne nagranie z afteru: utopijna wizja nigdy niekończącej się imprezy, na której każdy ma wysoki poziom serotoniny i każdemu bez wyjątku jest dobrze. Tylko że ekran stoi na tej scenie jakoś za daleko. A w wideo Krzysztofa Bagińskiego nawet jak ktoś coś mówi, to i tak nic nie słychać. Przekształcenia, jakim podlega przestrzeń „XXXX” idzie ręka w rękę z dramaturgią pogłębiającej się w tym spektaklu izolacji. I jest to działanie w pełni zamierzone. Paradoksalnie, z każdą minutą coraz mocniej wciąga widza.

Dystans między tancerzami i widownią jest negocjowany także w trzeciej części spektaklu. Na scenie Nagabczyńska i Sakowicz wykonują reenactment koncertowej rejestracji utworu „Discipline” industrialnego zespołu Throbbing Gristle. To wideo w wersji live. Muzyka leci z offu – poruszając jedynie ustami, performerzy synchronizują się i bardzo precyzyjnie odtwarzają choreografię Genesis'a P-Orridge. Ta scena ma w sobie wszystko, żeby stać się kultową. Throbbing Gristle rozpadli się w 1981 roku w geście protestu wobec postępującej komercjalizacji industrialu. Padającemu ze zbyt wysokiej sceny Teatru Studio tekstowi we need discipline tym razem towarzyszy bezbłędnie skopiowany ruch wokalisty wyznającego ideał absolutnej wolności i indywidualizmu. A kategorie kopii, wolności i indywidualizmu dobrze jest podważyć i renegocjować.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.