Dziewczyny z Ulicy Rewolucji

16 minut czytania

/ Obyczaje

Dziewczyny z Ulicy Rewolucji

Anka Herbut

W ostatniej fali protestów w Iranie widać wyraźny zwrot ku performatywności. Cyrkulujące w mediach zdjęcia z protestów składają się na bank sytuacji, działań i gestów, z których można dowolnie czerpać, inicjując nowe działania

Jeszcze 4 minuty czytania

Jest taka teoria, że każdy masowy ruch zaczyna się od „triggerującego wydarzenia” (trigger event), demaskującego przemocową naturę ustroju – mniej lub bardziej zakamuflowaną. Takim triggerem bywają często tragedie pojedynczych osób. Egipską Rewolucję rozpoczęła informacja o śmiertelnym pobiciu przez policję młodego informatyka Khaleda Saida. Tunezyjska – od samopodpalenia ulicznego sprzedawcy owoców Mohammeda Bouaziziego na schodach magistratu w małym miasteczku Sidi Bouzid. Occupy Wall Street eskalowało po snake marchu (strategia polegająca na zajęciu przez protestujący tłum ulicy i przemieszczaniu się w stronę przeciwną do kierunku ruchu)podczas którego policja zaatakowała gazem pieprzowym dwie pokojowo protestujące kobiety – nagranie z tego zdarzenia natychmiast obiegło media i wywołało społeczną reakcję.

Triggerującym wydarzeniem ostatnich protestów w Iranie była śmierć 22-letniej Kurdyjki Zhiny (Mahsy) Amini. Po tym jak policja obyczajowa zabrała ją za złamanie zasad ubierania się do centrum „reedukacji”, w wyniku doznanych tam obrażeń zapadła w śpiączkę i zmarła. Tłumy irańskich kobiet i ich sojuszników wyszły na ulice. Obserwując relacje w mediach (przede wszystkim społecznościowych, bo to one odgrywają w tej rewolucji największą rolę), można było zauważyć, że – inaczej niż podczas Zielonej Rewolucji z 2009 roku czy tzw. Krwawego Listopada 2019 – tym razem główna strategia samoorganizowania się protestujących ciał polegała na tworzeniu zdecentralizowanych, gęsto rozsianych po całym kraju krótkotrwałych oddolnych akcji, połączonych wspólną motywacją. Tak wyraźny w tych protestach brak osoby liderskiej, czy w ogóle struktur władzy, utrudnia rządowi zmapowanie całego ruchu i wskazanie osób odpowiedzialnych za jego działania. Pojawiają się głosy, że to właśnie brak osoby liderskiej powoduje, że rewolucja nie niesie ze sobą (na razie) żadnej realnej alternatywy politycznej – jednak mobilizacja społeczna na tak wielką skalę, masowo wyrażany sprzeciw wobec rządzących, domaganie się zniesienia genderowego apartheidu i jednoczesne wprowadzanie tych żądań w życie, odzyskiwanie przez kobiety sprawczości i podążanie mężczyzn za nimi, są być może (na razie) wystarczającą alternatywą. Czy nie świadczą o poruszeniu społecznej wyobraźni? I czy (dez)organizacja i decentralizacja choreografii społecznych nie jest właśnie gestem radykalnego zanegowania twardego systemu z „najwyższym przywódcą” (rahbarem) Chameneim na czele i najlepszym sposobem na zamanifestowanie feministycznej agendy tej rewolucji?

Dziewczyny z Ulicy Rewolucji

Pod koniec 2017 roku media obiegły zdjęcia Vidy Movahed – młodej Iranki, która na ulicy Rewolucji (!) w centrum Teheranu stanęła na skrzynce gospodarczej, zdjęła z włosów chustę i przywiązała ją do patyka. Stała tak przez godzinę: z białym hidżabem powiewającym jak pokojowa flaga (w przeciwieństwie do czarnego koloru kojarzonego z siłą, który także był wykorzystywany przez Iranki w tym samym proteście). Po godzinie Movahed została tymczasowo aresztowana. Jakiś czas później, w tym samym miejscu, w ten sam sposób, zaprotestowała kolejna kobieta – Narges Hosseini. Po nich zrobiło to wiele innych. Wszystkie protestowały przeciwko przymusowemu dress code’owiktóry od 1979 roku nakłada na kobiety w Iranie obowiązek zasłaniania włosów. Movahed powtórzyła swoją akcję 23 października 2018 roku – tym razem została skazana na rok więzienia za „zachęcanie do korupcji i prostytucji”. Już wtedy była znana jako Dziewczyna z Ulicy Rewolucji – niedługo później cały ruch zyskał tę nazwę.

Protest w Iranie, źródło: media społecznościoweProtest w Iranie, źródło: media społecznościowe

Filozofka, badaczka i dramaturżka Bojana Kunst pisała o bezruchu (zarówno w kontekście działań społecznych, jak i performatywnych) jako o ciągłym poszukiwaniu nowych form politycznego ucieleśnienia. Poprzez zakłócanie dynamiki czasu i przestrzeni oraz transformowanie relacji ciała ze światem takie akcje mogą dać początek nowym podmiotom politycznym. Mechanizm działania kobiet protestujących na przełomie 2017 i 2018 roku był z reguły podobny: stawały na skrzynkach lub murkach i zdejmowały z głowy chustę, ustanawiając w ten sposób tymczasową scenę dla swoich działań. Moc ich gestu polegała nie tylko na tym, że jego wydłużona czasowość i nieruchomość tworzyły wyrwę w rytmie przestrzeni miejskiej, a protestujące ciała stawały się żywymi pomnikami społecznej zmiany. Polegała także na tym, że odsłaniając włosy, kobiety łamały obowiązujące zasady, automatycznie zyskując widzialność, reorganizując ekonomię uwagi i transformując przestrzeń publiczną. Ściskane w rękach albo zatknięte na patyku chusty znowu wyglądały jak flagi, afirmujące nową rzeczywistość, w której nie istnieje przymus hidżabu.

Strategię tę przyrównywano do słynnego sit-inu z 1955 roku, kiedy afroamerykańska aktywistka Rosa Parks odmówiła ustąpienia miejsca w autobusie białej osobie, przesuwając granice tego, co dopuszczalne i społecznie akceptowane. Można ją porównać też do sit-inów zainicjowanych przez afroamerykańskich studentów w Greensboro pięć lat później – w obydwu przypadkach protestujące ciała zajmowały miejsca, w których nie miały prawa się pojawić. Obydwie sytuacje miały charakter ciągły i statyczny, a sama fizyczna obecność protestujących ciał w miejscu niedozwolonym negowała obowiązujące zasady i ustanawiała alternatywne choreografie społeczne. W obydwu przypadkach strategia została natychmiast powielona i ucieleśniona przez inne ciała. Ruchy obywatelskie z lat 50. i 60. walczyły z segregacją rasową, natomiast w Iranie funkcjonuje segregacja płciowa – co więcej, Movahed, Hosseini i setki innych kobiet nie mają prawa pojawić się gdziekolwiek na własnych warunkach. Wyjście bez chusty na głowie jest kobietom całkowicie zakazane. Chodzi tu więc nie tyle o samo odzyskanie (prawa do) przestrzeni, ile o odzyskanie (prawa do) własnego ciała.

Protest uczennic w Iranie, źródło: media społecznościoweProtest uczennic w Iranie, źródło: media społecznościowe

Bohaterki roku

W ostatniej fali protestów, z jesieni 2022 roku, można zauważyć wyraźny zwrot ku performatywności. Nasila się produkcja wirusujących przestrzeń publiczną anonimowych obrazów. Jeszcze kilka lat temu jednoosobowe protesty kobiet miały twarze, imiona i nazwiska, a rejestrowano je często en face. Dzisiaj twarzą i nazwiskiem protestów jest Zhina (Mahsa) Amini, której tragiczna historia stała się potężnym trigger event, zaś protestujące osoby dla ich własnego bezpieczeństwa nagrywa się i fotografuje tak, by nie dało się ich rozpoznać. Ta tendencja wydaje się szczególnie ciekawa w kontekście decentralizacji – bo indywidualizacja osób liderskich może utrudniać ustabilizowanie wspólnej kondycji protestujących kobiet, zaś anonimowość działań ma potencjał kolektywny. Tam, gdzie nie ma liderki, liderkami stają się protestujące kobietya ich funkcja jest z założenia tymczasowa i przechodnia. Cyrkulujące w mediach zdjęcia z protestów (tak niebezpieczne dla władzy) składają się na bank sytuacji, działań i gestów, z których można dowolnie czerpać, inicjując nowe działania, aktywizując inne ciała oraz budując nowe języki społecznego oporu.

Brytyjski magazyn „Time” ogłosił niedawno kobiety Iranu bohaterkami roku 2022. Na zdjęciu towarzyszącym publikacji wyników konkursu widać stojące tyłem do obiektywu trzy obejmujące się kobiety w różnym wieku, jedna z nich pokazuje znak pokoju. Żadna nie ma na sobie hidżabu lub czadoru, każda jest ubrana trochę inaczej. Nie jest to obraz ujednoliconego protestującego ciała społecznego, ale trzech ciał wspierających się we wspólnej walce. Najnowsze protesty są realizowane w poprzek indywidualistycznego modelu, łączą pokolenia, działają poprzez ucieleśnienia i multiplikacje tych samych gestów czy rozproszenie anonimowych podmiotów działających na korzyść zbiorowości. To napięcie między kolektywną mobilizacją i rozproszeniem jej podmiotów wydaje się szczególnie inspirujące. Jonathan Piron – historyk i badacz nauk politycznych specjalizujący się w problematyce Bliskiego Wschodu – jest zdania, że w Iranie mamy obecnie do czynienia z „kolektywną mobilizacją podmiotów niekolektywnych”. Można zgodzić się z jego linią myślenia, jeśli skupić się na decentralizacji, rozproszeniu punktów stymulujących wspólne działania i multikierunkowości. Jednak od pochopnego negowania kolektywnych aspektów tych protestów ciekawsza byłaby perspektywa, w której kryzys jednostki nie byłby uznawany za jej własny kryzys, ale za sytuację krytyczną, w której własne doświadczenia może rozpoznać cała zbiorowość. Być może poprzez wspólny afekt da się wytworzyć kompozycję społeczną, która pozwoli na kolektywne rozwiązanie kryzysu. 

Okładka magazynu Time, 2022Okładka magazynu „Time”, 2022

For my sister, your sister, our sisters / برای خواهرم خواهرت خواهرامون

W ostatnich protestach hidżaby zaczęły zrzucać studentki i uczennice. Na wielu zdjęciach i materiałach wideo widać odwrócone dziewczyny z rozpuszczonymi włosami – trzymają w rękach chusty, obcięte na znak protestu włosy albo wystawiają środkowy palec w stronę podobizn Chomeiniego i Chameneiego. Pod koniec września po sieci krążyło wideo z piosenką Shervina Hajipoura „Baraye”, złożoną w całości z twittów pisanych przez osoby biorące udział w protestach lub je wspierające. Chwilę później tę samą piosenkę śpiewały odwrócone plecami do kamery uczennice przed szkolną tablicą. W grudniu dzieci w jednej ze szkół podstawowych w Teheranie śpiewały „Baraye”, tańcząc i trzymając się za ręce na szkolnym boisku. Takich materiałów jest więcej. Na początku października wypłynęło wideo ze szkoły w Karaj na zachód od Teheranu, na którym dziewczynki z odkrytymi włosami wyrzucają za bramę szkoły przedstawiciela Ministerstwa Edukacji i rzucają w niego plastikowymi butelkami po wodzie, krzycząc „hańba!”. Na innym uczennice niszczą wyrwane z książki zdjęcie Chomeiniego, jeszcze inne pokazuje, jak irańskie dziewczyny nie dają dojść do głosu przedstawicielowi islamskiej paramilitarnej organizacji Basidż. Pod koniec października osoby studiujące na uniwersytecie Hormozgan w Bandar Abbas wspólnie zniszczyły mur segregacji płci w szkolnej stołówce. Zdarzają się najazdy policji na szkoły i uniwersytety – bywa, że policja używa gazu łzawiącego i wyciąga prawne konsekwencje wobec (często nieletnich) protestujących. Mimo to irańskie Pokolenie Z (Gen Z) zabiera głos i tymczasowo ucieleśnia zmiany, których wprowadzenia domaga się od władzy.

Powstanie tłumionej historii

Także mieszkająca w małym miasteczku niedaleko Teheranu anonimowa autorka, której tekst przedrukował w październiku e-flux, pisała, że tym, co różni obecne protesty w Iranie od wcześniejszych, jest lokalność niezależnych od siebie mikrozgromadzeń i sytuacji. W zdecentralizowanej (anty)strukturze tych protestów ogniska wydarzeń pojawiają się w wielu miejscach naraz, w dużych miastach i na prowincji, na ulicach, w szkołach. Nazywając rewolucję ostatnich miesięcy „powstaniem tłumionej historii i narodzinami ciała, które [Iranki] nosiły w sobie od lat”autorka odnosi się do wieloletniej, międzypokoleniowej – czasem cichej i niewidocznej – niezgody kobiet na przymus zakrywania ciała i noszenia hidżabu. Strategia lokalnego wytwarzania węzłów oporu, trwania w nich przez jakiś czas i ich zawieszania przypomina znaną choćby z masowych protestów w Hongkongu w 2019 roku strategię hit & run, polegającą na tym, że ogniska protestu aktywują się w tym samym czasie w różnych miejscach i przenoszą gdzie indziej, zanim władza zdąży zareagować. W protestach w Iranie działania utrzymują się w jednej lokacji na tyle długo, że pozwalają się zmaterializować nowym formom politycznego ucieleśnienia i wystarczająco długo, by mogły zostać przechwycone i ucieleśnione w innym miejscu i czasie. W tej chwili rząd blokuje internet w dużej części kraju, żeby zapobiec rozprzestrzenianiu się nagrań i zdjęć z protestów.

Źródło: media społecznościowe Źródło: media społecznościowe

Przez ostatnie trzy miesiące w mediach społecznościowych można było oglądać, jak kobiety i dziewczyny zrzucają publicznie hidżaby, ale pojawiły się też protesty, które – jako głosy sprzeciwu wobec przymusowego dress code’u – dotyczyły również problemu obowiązującego w Iranie zakazu publicznego tańczenia. Po sieci krążyły materiały wideo, w których kobiety zbierały się razem wokół ogniska, paliły chusty i tańczyły. Sporo było demonstracji, podczas których obcinały włosy, funkcjonujące w Iranie jako symbol piękna, który według prawa należy ukrywać przed wzrokiem mężczyzny. Obcinanie włosów jest jednak w Iranie także symbolem żałoby, czasem – znakiem gniewu. W geście solidarności z Irankami protestowało wiele kobiet w różnych częściach świata. Członkini Parlamentu Europejskiego Abir-al-Sahlani obcięła włosy w trakcie wystąpienia na zgromadzeniu UE. Podobny gest wykonały m.in. francuskie aktorki Juliette Binoche, Isabelle Huppert czy Charlotte Gainsbourg, nagrywając własne solidarnościowe protesty. Pod koniec października pojawiła się też w Iranie nowa uliczna strategia, polegająca na zrzucaniu turbanów duchownym (#turbantossing). Turbany są w Iranie symbolami dostępu do władzy i przywileju, a w tej chwili przede wszystkim znakami opresji, przemocy i korupcji. Chodzi także o to, by mułłowie doświadczyli, jak to jest nie czuć się bezpiecznie na ulicy. Niektórzy z nich stosują co prawda specjalne wiązania, które uniemożliwiają zrzucenie turbanu, ale ta praktyka zdążyła już stać się nieoficjalnym sportem narodowym rewolucji, a w sieci można znaleźć przepisy na to, jak zrecyklingować turban mułły i zrobić z niego koktajl Mołotowa.

W tej chwili – nieco ponad sto dni od wybuchu rewolucji – protestujące osoby walczą o uwolnienie tych aresztowanych podczas protestów; stają się głosem więźniarek i więźniów politycznych, którym grożą egzekucje i tortury. Bronią osób zatrzymywanych przez władzę na ulicach. Chcą już nie tyle reform, ile radykalnej zmiany. Nową rewolucję napędzają też pogarszające się warunki ekonomiczne i wzrastająca bieda – ostatnio wśród metod protestu pojawił się strajk pracowniczy i studencki – to właśnie w strajku upatruje się obecnie szansy dla tej rewolucji. Część protestujących wychodzi wciąż na ulice, ale coraz częściej słychać antypaństwowe hasła wykrzykiwane nocami z okien i dachów budynków. Na początku grudnia w ramach obywatelskiego nieposłuszeństwa wiele osób opuściło na trzy dni swoje biura, witryny sklepowe zostały zabite deskami, a bazary stały puste. Jednak, chociaż obecnie kobiety stanowią 18% irańskiego rynku pracy, to często wykonują prace nieformalne. Klasyczny (męski, związkowy, pracowniczy) strajk w ich przypadku nie ma racji bytu. Strajk rozumiany jako praktyka feministyczna dalece przekracza strajk robotniczy – zalewa ulice, sferę publiczną i dom, mobilizuje pamięć, sny i pragnienia. Jednocześnie uzmysławia jak bardzo te sfery są ze sobą połączone i od siebie zależne. Jest więc strajkiem tyleż pracowniczym, co egzystencjalnym i staje się kolektywnym głosem wielu różnych doświadczeń, które współdzielą podobny los. Może więc jakąś podpowiedzią byłaby w tej chwili myśl Judith Butler, że „wolność nie wyłania się ze mnie czy z ciebie; może się pojawić tylko jako relacja nas łącząca, obecna między nami czy wręcz pośród nas”.

Tekst jest częścią projektu PRZECIWCIAŁA, realizowanego w ramach Stypendium Artystycznego m.st. Warszawy na rok 2022.

logo