Mobilizowanie społecznej wyobraźni

12 minut czytania

/ Obyczaje

Mobilizowanie społecznej wyobraźni

Anka Herbut

Format zgromadzenia publicznego umożliwia (choć nie zapewnia!) wytworzenie tymczasowej wspólnoty, w której ciała funkcjonują jedno obok drugiego, mają wspólny cel i mogą aktywnie współtworzyć tymczasowe społeczne choreografie

Jeszcze 3 minuty czytania

Jak wyobrażasz sobie społeczeństwo, które nie byłoby neoliberalno-kapitalistyczną siecią zależności? Konserwowaną przez polityczny bezwład i podlegającą totalitaryzującym rządom. Gdzie szukać szczelin w społeczno-politycznych strukturach? Jak spekulować i generować alternatywne wzory na przestrzeń publiczną? Jak ucieleśniać jednoczące mechanizmy i kolektywne strategie przetrwania?

W tekście „The Crisis of the Social Imaginary and Beyond” (pol. „Kryzys społecznej wyobraźni i nie tylko”) Bojana Cvejić i Ana Vujanović piszą, że obok kryzysu demokracji, kryzysu finansowego czy ekologicznego mamy dziś do czynienia z poważnym kryzysem społecznej wyobraźni, o którym jakoś się nie dyskutuje, a który spycha się na margines i bagatelizuje. Badaczki zwracają uwagę na krytyczny stan poczucia społecznej odpowiedzialności za kształt świata. Wcale nie jest łatwo zająć negatywne stanowisko wobec hegemonicznej władzy i protestować, ale wypracowywanie alternatywnych scenariuszy dla rzeczywistości bywa jeszcze trudniejsze. Wiemy, czego nie chcemy, ale nie zawsze wiemy, czego chcemy w zamian, i jak to osiągnąć. Tymczasem za jeden z głównych komponentów skutecznego protestu uznaje się wytworzenie wizji własnego pragnienia i plan wdrażania zmiany. Przy czym skuteczny protest rozumiem raczej jako długotrwały, rozbudowany proces o skomplikowanej i niejednorodnej temporalności i strukturze, niż jednorazową akcję, która powinna przynieść natychmiastowy efekt. Można powiedzieć, że to praktyka upolityczniająca społeczeństwo, która nie ma daty ważności, a jej czasowość rozciąga się ponad i pomiędzy konkretnymi wydarzeniami i zgromadzeniami. 

Odbudowywanie wspólnego świata

Idąc za intuicją Roberto Esposito, który przyczyn kryzysu społecznej wyobraźni upatruje w utracie wspólnego świata wskutek fragmentaryzacji potrzeb i polaryzacji interesów, Cvejić i Vujanović zastanawiają się jak możemy przywrócić dzisiaj to, co wspólne i wymyślić świat na nowo. Autorki wskazują sztukę jako przestrzeń optymalną do wyobrażania sobie alternatywnych wersji świata i kolektywnego ćwiczenia społecznej wyobraźni. Ze szczególną uwagą przyglądają się choreografii, która funkcjonuje często poza polem reprezentacji, proponując za to pewien rodzaj wspólnego, psychofizycznego doświadczenia.

W obydwu przypadkach format zgromadzenia publicznego umożliwia (choć nie zapewnia!) wytworzenie tymczasowej wspólnoty, w której ciała funkcjonują jedno obok drugiego, mają wspólny cel i mogą aktywnie współtworzyć tymczasowe społeczne choreografie. Cvejić i Vujanović stawiają też tezę, że skoro każde działanie artystyczne niejako per se definiuje (i poszerza) to, czym może być sztuka, to analizując jego proces produkcyjny, charakter relacji budowanych podczas pracy czy strukturę, można wywnioskować postulowany w nim – nie zawsze jawnie – model społeczny. Jakiego rodzaju społeczeństwo proponuje performans? Jaka jest jego wewnętrzna struktura? Jakie punkty styku z publicznością, polityką i aktualnymi problemami życia społecznego? Kto działa, a kto patrzy i w jaki sposób? Jakimi drogami przebiega dialog między nadawcą i odbiorcą i czy łatwo jest nakreślić dzielącą ich granicę? Czy dane działanie mobilizuje, a jeśli tak, to kogo? Do kogo jest adresowane, a kogo omija? Kto jest na scenie reprezentowany, a kto pominięty? I wreszcie: co dany performans zmienia (jeśli coś zmienia) i jak mogłoby wyglądać społeczeństwo po tym performansie?

v2. Uliczna blokada przed sejmem, Warszawa, 17.03.2021, © Wojtek Radwanski / Archiwum Protestów Publicznychv2. Uliczna blokada przed sejmem, Warszawa, 17.03.2021, © Wojtek Radwanski / Archiwum Protestów Publicznych

Każda choreografia jest polityczna

W książce „Agonistyka. Polityczne myślenie o świecie” Chantal Mouffe pisze, że relacja między sztuką i polityką nie dotyczy dwóch odrębnie ukonstytuowanych obszarów, między którymi dopiero należałoby zbudować jakiś związek. Jest raczej tak, że praktyki artystyczne jakiś porządek podtrzymują albo go podważają. Niezależnie od tego, po której stronie się lokują, mają wymiar polityczny. Dlatego nie ma sensu rozgraniczanie, co jest sztuką polityczną, a co nią nie jest. To, czy dana choreografia wspiera obowiązującą politykę, czy się jej opiera, staje się w tym kontekście drugorzędne. Organizując ciała w czasie i przestrzeni, choreografia zawsze będzie polityczna. Albo będzie stabilizować ruch już uprawomocniony, albo będzie proponować takie poruszenie, jakie było do tej pory niemożliwe. Przykładem mogą być skodyfikowane i klasowo umocowane praktyki ruchowe jak np. balet, który normatywizuje określony typ ciał i dyspozycji ruchowych. Z drugiej strony lokuje się wejście praktyk street dance’owych w obszar instytucji sztuki, co stanowi jedną ze strategii odzyskiwania utraconego wspólnego świata. (tutaj często pojawia się także problem zawłaszczania praktyk ruchowych przez instytuacje, ale to temat na odrębny tekst). 

Proces odzyskiwania wspólnego świata jest niejednorodny, rozproszony i otwarty. Może obejmować między innymi zbiorowe, zdecentralizowane choreografie społeczne i afekty z(dez)organizowanych tłumów. Protesty w Hongkongu w 2019 roku działały według oddolnego, dobrowolnego podziału funkcji. Osoby chcące być na pierwszej linii, zajmowały wybrane pozycje, podobnie jak te, które lepiej czuły się nawigując ruchem, organizując pomoc, zajmując się komunikacją w tłumie albo dystrybucją wody czy leków. Bardzo prężnie działały łańcuchy zaopatrzenia (supply chains), polegające na przekazywaniu rzeczy przez osoby ustawione w rzędzie. Nikt nie przemieszczał się, ale dzięki współpracy przekazywane zaopatrzenie docierało nawet na dalekie odległości. Podobnie funkcjonował system znaków komunikowanych dłońmi, kiedy głos nie był w tłumie słyszalny. Wypracowano język, za pomocą którego sygnalizowano zapotrzebowanie na kaski, markery, parasolki czy maski ochraniające twarz. Ucieleśniane znaki bardzo szybko docierały na drugi koniec zgromadzeń. Co ciekawe, protestujące osoby określały wzajemne zależności poprzez figurę „rąk i nóg”, przyrównującą strukturę tłumu do sprawnie działającego organizmu.

Warto wspomnieć także o znanym już z Occupy Wall Street (2011) ludzkim mikrofonie (human microphone), będącym często najszybszym sposobem przekazania informacji zbyt skomplikowanych do przełożenia na język gestyczny. Strategia ta polega na tym, że jedna osoba mówi, a te zebrane wokół niej skandują unisono to, co usłyszały. W sytuacjach, w których panuje hałas i nie ma sprzętu nagłaśniającego, często to jedyna możliwość sprawnej i skutecznej komunikacji. Kultowy przykład wykorzystania tej strategii to spicz Slavoja Żiżka z open forum w Zucotti Park:

Mówią wam, że marzymy.
Mówią wam, że marzymy. 

Prawdziwymi marzycielami są jednak ci, którzy myślą…
Prawdziwymi marzycielami są jednak ci, którzy myślą…

że wszystko może iść w nieskończoność tak jak zawsze.
że wszystko może iść w nieskończoność tak jak zawsze.

My nie marzymy. My się budzimy
My nie marzymy. My się budzimy 

Ze snu, który zmienia się w koszmar.
Ze snu, który zmienia się w koszmar.

Niczego nie niszczymy.
Niczego nie niszczymy.

Patrzymy jak system niszczy sam siebie.
Patrzymy jak system niszczy sam siebie.

(„Prawda jest konkretna. Artystyczne strategie w polityce. Podręcznik”, pod redakcją Floriana Malzachera i steirischer herbst. Tłumaczenie: Ewa Alicja Majewska, Kuba Szreder)

Wszystkie wymienione tu strategie opierają się na kolektywnym działaniu i horyzontalności. Wymagają dobrowolnego zaangażowania równych sobie jednostek i zaakceptowania demokratycznych zasad współpracy. Dzięki temu pojedyncze ciała wytwarzają rozbudowane, kolektywne ciało społeczne, w którym każdy element jest równie istotny.

Wspólny świat próbuje się odzyskiwać także poprzez jednostkowe manifestacje, wykorzystujące praktyki ruchowe związane z potrzebą autoekspresji grup marginalizowanych oraz polityką tożsamości. Mam tu na myśli np. protesty ruchu Black Lives Matter, które od 2020 roku przyjmują często formę dance-in’ów. Sięga się wówczas po praktyki taneczne zakorzenione w kulturze afrykańskiej i afroamerykańskiej. Wydarzyło się wiele protestów voguingowych czy krumpowych, wykorzystywano electric slide, twerk, czasami łączono ze sobą różne praktyki. Te dance-in’y nie były jednak performansami o charakterze indywidualistycznym, stanowiły raczej manifestację politycznie mniejszościowego stanowiska. Afirmowały marginalizowaną kulturę oraz eksponowały problem społecznego konfliktu i wykluczenia. Podkreślając społeczne podziały, jednocześnie postulowały kolektywność, która ma zdolność łączenia rozmaitych głosów, ciał i tożsamości oraz moc kwestionowania przemocowej władzy. 

st w Bristolu (UK) przeciwko kryminalizacji protestu, 18.01.2022, © Brendan Montague / Creative Commons 4.0st w Bristolu (UK) przeciwko kryminalizacji protestu, 18.01.2022, © Brendan Montague / Creative Commons 4.0

Akty miłości

W 2016 roku Adam Curtis, reżyser kultowych już seriali dokumentalnych BBC „The Century of the Self” i „Hypernormalisation”, powiedział w jednym z wywiadów, że „aby zakwestionować władzę, musimy się jej przeciwstawić. A żeby to zrobić musimy iść w nocy razem do lasu, mocniejsze i bardziej potężne jako grupa”. Ta wizja kolektywnej podróży przez ciemny las, snuta w rozmowie o niebezpieczeństwach indywidualizmu, może być rozumiana dosłownie, ale także jako metafora budowania solidarnych relacji w czasach kryzysu. Wspólnotę mogą współtworzyć różne, nie zawsze zgodne, jednostkowe i zbiorowe podmioty. Zjednoczone oporem wobec społecznej niesprawiedliwości, artykułujące alternatywne relacje i nowe sposoby bycia razem.  

W tym samym roku w Macedonii wybuchły masowe antyrządowe protesty, funkcjonujące pod nazwą I-Protest. Tę nazwę można odczytać jako sygnał ostrzegawczy przed wzrostem indywidualistycznych dążeń albo wyraz odpowiedzialności za zbiorowość, spoczywającej na każdej jednostce. Również w tym samym roku w Argentynie pod hasłem #WeStrike (pol. #Strajkujemy) zorganizowano oddolny strajk feministyczny. Nie dotyczył on wybranej grupy zawodowej – jak w klasycznym, robotniczym, zwykle męskim wydaniu tej formy protestu – ale miał charakter intersekcjonalny. Połączył około pół miliona kobiet, sfeminizownych ciał, lesbijek, osób transseksualnych i transgender, niezależnie od wykonywanego zawodu czy wieku. Strajk feministyczny może być ucieleśniany na wiele różnych sposobów i stanowi formę protestu, która ma w sobie potencjał na stworzenie zbiorowego podmiotu. Mitycznych 99%. Zrzeszenia znacznej części społeczeństwa w jednej sprawie. Marzyło o tym całe Occupy Wall Street za każdym razem, kiedy na Manhattanie padało jedno z wiodących haseł tego ruchu: „Jesteśmy 99%!”(„We’re the 99%!”). Podobnego rodzaju uwspólnotowienie postuluje wydany niedawno manifest „Feminizm dla 99%” Cinzii Arruzza, Tithi Bhattacharya i Nancy Fraser, będący krytyką feminizmu liberalnego i jednocześnie projektem feminizmu antykapitalistycznego, eko-socjalistycznego i antyrasistowskiego. Projekt 99%  jest skomplikowany sam w sobie. Bo jak być równie inkluzywnymi wobec osób o różnym backgroundzie etnicznym, rasowym, genderowym, różnej narodowości i o różnej sprawności?! W jaki sposób protest może reprezentować interesy każdej z tych grup w takim samym wymiarze? Zajmujący się ruchami społecznymi badacz Martin Bekker jest zdania, że celem protestów jest ustanowienie bardziej ludzkiego i sprawiedliwego porządku społecznego. Zaznacza przy tym, że potencjalna poprawa jakości życia osób protestujących nie musi wcale oznaczać obniżenia jakości życia innych osób. Na protest można więc patrzeć jak na „źródło troski i współczucia wobec innych. Inaczej mówiąc, protest jest aktem miłości”.

Tekst jest częścią projektu PRZECIWCIAŁA, realizowanego w ramach Stypendium Artystycznego m.st. Warszawy na rok 2022.

logo