Nikt nie czuwa nad pijącą kobietą
Mapbox / CC BY 2.0

15 minut czytania

/ Obyczaje

Nikt nie czuwa nad pijącą kobietą

Iwona Kurz

Polacy wierzą, że piją inaczej – że piją, jak żyją, z fantazją, i że piją w sposób znaczący, symboliczny i wspólnototwórczy. W XX-wiecznej literaturze i filmie picie funkcjonuje jako forma komunikacji

Jeszcze 4 minuty czytania

1.

„Poeci piją pięknie” – powiedział profesor Piotr Śliwiński w niedawnym wywiadzie dla „Dużego Formatu”, w którym afirmował poezję i jej społeczną rolę, zwłaszcza w kształtowaniu polszczyzny oraz swoistej, bezinteresownej postawy („poeta nie przyjąłby mercedesa”). Badacz wyraźnie odróżnił poetów od prozaików, czy jednak w podobny sposób oceniał poetów i poetki?

Francuska pisarka i reżyserka Marguerite Duras napisała wiele gorzkich słów o tym, ile kosztuje praca twórcza w środowisku zdominowanym przez mężczyzn. Zwłaszcza wówczas, gdy praca twórcza karmi się używkami; zwłaszcza wówczas, gdy pije się alkohol: „Pijąca kobieta jest pijącym zwierzęciem lub dzieckiem. Alkoholizm kobiety jest skandaliczny, a alkoholiczka to rzadka, zatem poważna sprawa. To zmaza na boskości w naszej naturze”. Znamienne jednak, że artykuł Olivii Laing poświęcony pijącym kobietom piszącym, z którego czerpię ten cytat, powstał jako efekt uboczny książki „The Trip to Echo String. Why Writers Drink” – chodziło w niej jedynie o male writers.

Po raz kolejny zatem sprawdzałaby się prawidłowość, że kobiety są mniej widoczne, schowane, niejako osamotnione w swoich działaniach i praktykach, szczególnie tych, które uznawane są za nienormatywne lub niewłaściwe. Kiedy jednak zostaną one ujawnione, stają się z miejsca czymś nadwidocznym, wynaturzeniem i fundamentalną skazą.

„Historie kobiet są bardziej ohydne” – mówi narratorka i bohaterka monodramu „Smaki i dotyki”, opartego na opowiadaniu „Porada” Ingi Iwasiów, która w wielu tekstach i literackich, i publicystycznych podejmuje temat picia, nie ukrywając też autobiograficznego odniesienia. W trakcie spektaklu kilkakrotnie zmienia się pozycja kobiety w centrum: niewidocznej, bo „szmaty”; widocznej, bo budzącej uwagę – i odrazę; niewidocznej, bo niepijącej w pijącym towarzystwie; widocznej, bo niepijącej w pijącym towarzystwie. Sceniczny reflektor zostawia ją w cieniu, skrywa w półmroku lub, przeciwnie, jasno oświetla. Forma monodramu wydobywa jednak to, co pozostaje niezmienne – osamotnienie.

2.

Można się spierać, czy Polacy piją inaczej niż inne nacje. Zapewne istnieją odmienności kulturowe, które wynikają chociażby z różnic klimatycznych czy historycznych, w efekcie prowadząc na przykład do tego, że alkohol wytwarza się z innych produktów. Są zatem kraje mniej i bardziej winne, kraje piwne, kraje wódczane…. – jest i współczesne multi kulti, które pozwala pić wszystko; i export/import, dzięki któremu za każdą diasporą podążają jej ulubione trunki.

Polacy jednak wierzą, że piją inaczej – że piją, jak żyją, z fantazją, i że piją w sposób znaczący, symboliczny i wspólnototwórczy. Znajduje to potwierdzenie w zwierciadle polskiej kultury. W różnych XX-wiecznych tekstach, zwłaszcza w literaturze i w filmie, picie funkcjonuje jako forma komunikacji. Nie jest częścią stylu życia, stałym i celebrowanym wymiarem życia codziennego – jak na przykład u Francuzów, ani spoiwem czasu wolnego (w męskim najczęściej towarzystwie) – jak w angielskim pubie lub czeskiej gospodzie. Spożywanie alkoholu może być formą komunikacji w wymiarze egzystencjalnym, czyli jakąś próbą dogadania się z samym sobą, ale istotniejszy jest wymiar wspólnotowy – włączenia się w krąg idei kształtujących zbiorowość. Nie bez przyczyny krytyk Aleksander Jackiewicz wzdychał niegdyś: „Knajpo polska, ostatnie schronienie duchów!”.

Alkohol pozwalał godzić się z przodkami i łączyć się nimi – czego emblematyczną aktualizacją jest wódka pita w obrzędzie dziadów i spirytus wypijany przez Maćka i Andrzeja w „podziemnej” scenie z „Popiołu i diamentu” (1957) Andrzeja Wajdy. Picie może zastąpić działanie, może do niego prowokować, ale przede wszystkim pozwala mówić o polskości i ją w sobie intensyfikować. Wzorzec ten funkcjonuje od Mickiewicza przez Wyspiańskiego po Wajdę. Czy funkcjonuje serio, czy ironicznie, staje się nieuchronnie potwierdzeniem autostereotypu.

Bardzo możliwe, że ten model komunikacji polsko-polskiej odchodzi już w przeszłość. Wódka jednoczyła przeciwko „onym”. Dziś „oni”, jeśli są, to są z własnego podwórka, a narracje wspólnotowe obkurczają się i więdną. W tych, które pompowane są na nowo, nie ma już miejsca na wódkę. Kronikarzem tej zmiany jest w polskim kinie Wojciech Smarzowski, o którym Iwasiów pisała:

Gdybym miała wybrać typowy kadr z [jego] filmów, pokazywałby któreś z miejsc nigdzie: jakąś pustkę przeciętą byle jakimi zabudowaniami, wyłaniające się z ciemności lub skute lodem bezdroże. Gdybym szukała wyrazistego symbolu, podpisu reżysera – byłby nim płonący dom. Gdybym chciała sceny stanowiącej mikroanalizę socjologiczną, miałabym do wyboru całe ciągi pijackie, przechodzące z filmu do filmu straceńcze dialogi między ledwo trzymającymi się na powierzchni bohaterami, gesty przemocy.

W tych narodowych wzmożeniach kobiety nie brały udziału, więc ich picie pozostawało wykluczone podwójnie – wyjątkowo niegodne, bo kobiece; nienadające się do włączenia we wspólnotowy rytuał, bo kobiety odgrywają w nim inne role. Znamienny jest tu przykład bohaterki „Jak być kochaną” (1962) Wojciecha Jerzego Hasa. Jej heroizm – ukrywanie w mieszkaniu mężczyzny – jest nieoczywisty, bo domowy, na dodatek okupiony złamaniem nakazów państwa podziemnego i przesłonięty nieudaną miłością. Pozostaje w nim zatem samotna, podobnie jak samotna jest w swoim piciu. Wojenny kontekst to picie nobilituje, lecz dominuje żywioł melodramatyczny. Czy mężczyzna może pić z miłości innej niż do Ojczyzny?

Felicja, jak niekiedy nazywa się bohaterkę imieniem pożyczonym od postaci granej w radionoweli (dzięki wódce ma interesującą chrypkę), jest przede wszystkim zmęczona i smutna.

3.

Rozpadowi krajobrazu wódczanej wspólnoty – która jednak ciągle truje i odbija się resztkami – towarzyszy pojawienie się nowego dyskursu: czystości, wolności od uzależnień i koniecznej terapii. I pytania o miejsce pijącej jednostki, obu płci. Iwasiów docenia brutalną diagnozę Smarzowskiego, ale sama w swojej twórczości odsłania inne doświadczenia i inne terytoria picia. Ta opowieść jest indywidualna w inny sposób niż obowiązujące dotąd heroiczne narracje męskie – zawsze wobec „sprawy”. Nie przenosi też heroizmu w dziedzinę picia, w charakterystyczne opowieści o kawalerskiej, choć pijanej wyobraźni.

Bohater „Pod Mocnym Aniołem” Jerzego Pilcha tak wyznawał swoją wyjątkowość:

Osiemnaście razy leżałem na oddziale deliryków, w końcu doktor Granada w majestacie swej władzy i w majestacie swej atletyczności wydał polecenie, by mnie więcej nie przyjmowano. Byłem nieuleczalny – to pestka, nikt nie jest uleczalny (zwłaszcza zdrowi są nieuleczalni), ale ja nie rokowałem, nie było we mnie woli poprawy, nie chciałem nie pić.

Na dodatek czuwa nad nim, oczywiście, Anioł Stróż, czyli kobieta, która niezależnie od stanu bohatera zawsze go przytuli i weźmie do łóżka.

Nikt nie czuwa nad pijącą kobietą. Chyba że jej pobudzone superego, które w trybie serialowych narracji popularnych przywołuje kobietę do porządku, przypominając jej o roli Anioła Stróża (matki i żony, w tej właśnie kolejności) – jak w przypadku Bogusi (Justyna Sieńczyłło) z „Klanu”. Piła na sposób kobiecy: sekretnie, samotnie, ukrywając puste butelki, i walcząc z nałogiem z myślą o rodzinie. Fikcyjne perypetie bohaterki zostały zresztą przesłonięte przez rzeczywiste problemy jednej z aktorek, bezlitośnie potraktowanej przez kolorową prasę.

Podskórnym wątkiem związanym z piciem jest bowiem nakaz zaprzestania. I terapii. Wprost podejmowanych w książkach Pilcha, ale też Jakuba Żulczyka, Juliusza Strachoty czy Małgorzaty Halber. Zmieniają się niekiedy używki, ale nie zmienia się nakaz wyjścia. Na który bohaterowie-narratorzy odpowiadają różnie, choć ci z młodszego pokolenia – inaczej niż Pilch – raczej mają problem ze słabą wolą poprawy niż z jej brakiem. Bądź z formami komunikacji, których ta terapia wymaga. To jednak temat do innej opowieści.

Bohaterka „Pięćdziesiątki” Ingi Iwasiów – Małgosia Miła – przestaje pić, choć nie do końca chce. I zdecydowanie nie chce terapii. Filmowe obrazy (Sandra Bullock w „28 dniach”) kłamią, i to podwójnie: bo w kółku poprawy nie ma Viggo Mortensena, bo nie o to chodzi, by był. Pisarka wprost uruchamia perspektywę feministyczną. W gadającym kręgu terapeutycznym Pilcha snuje się opowieść, barwna i wartka. Narrator jest jej mistrzem. Choć z niepokojem dostrzegamy, że zmienia się rytm, rwie płynność, pojawiają się powtórzenia – i wreszcie historia się rozpada (świetnie to w adaptacji filmowej „Anioła” oddaje Smarzowski), to jednak opowieść wychodzi z tego zwycięsko.

Małgosia tymczasem wybiera monolog intymny, wewnętrzny, nie apeluje do gromady (choć bywa, też konfabuluje). Bohaterka Iwasiów (i ta z „Pięćdziesiątki”, i ta z przywołanego tu monodramu, i ta z wywiadów z pisarką) gromady bardzo nie lubi, jakby wzięła do siebie wieki wykluczania kobiet i postanowiła ostentacyjnie się odwrócić. Uważa też, że struktura władzy i podziału płci, na której opiera się terapia, jest trzeźwym rewersem struktury, której kobiety żyją i piją. Czy rzeczywiście chodziłaby jednak na mityngi, gdyby powstały, jak postuluje, genderowe grupy odwykowe?

To postać oparta na sprzecznościach, na napięciu pomiędzy skrajnymi odczuciami. Pierwsza taka ambiwalencja dotyczy kontroli, której bohaterka bardzo nie chce utracić, i o której utracie tęskni: „Poczuć ulgę, zostawić w dole napięcie, strach i niepewność, utracić kontrolę” – mówi, wspominając, już niepijąca, smak pięćdziesiątki wódki spływającej do żołądka. To napięcie jest fundamentalne i nie daje się mediować, nie daje się przerobić na mądrość, która pozwala odróżnić rzeczy przygodne, podatne na zmianę i rzeczy niezmienne, jak w modlitwie AA. To jest albo – albo, i jedno, i drugie jakoś pożądane. I to, mówi bohaterka, rządzi „moim upartym, konsekwentnym, autodestrukcyjnym, dającym napęd do życia piciem” („Pięćdziesiątka”).

4.

Inga Iwasiów odzyskuje też dla picia przyjemność, wcześniej rezerwowaną dla rubasznych praktyk sarmackich, jak u Jędrzeja Kitowicza, lub sekretnych wzruszeń młodości, też przecież w aurze tego, co zakazane. W takich okolicznościach zaczyna picie bohaterka powieści. W dzieciństwie wzdychała do zapachu czekoladek i alkoholi zamkniętych w barku, nieodłącznej części kompletu na wysoki połysk w peerelowskich mieszkaniach.

Potem pojawiają się inne objawy PRL-nostalgii:

W moich czasach nie kolekcjonowało się wina. Winem nazywano kilka dostępnych w sklepach wermutów, trzy tokaje, kwaśnego egri bikavera. Pod koniec epoki Gośka Pijana dołączyły do nich sophie. Nie wymieniam wina marki wino, bo to pijałam głównie w podstawówce. Jabłkowy bełt wywoływał gwałtowne torsje, zwłaszcza zagryziony słodyczami. Podobnie działał grzaniec, pity sporadycznie w czasach studenckich, z odparowaną siarką, a jednak nadal trujący dla niewprawionych.

Celem nie jest tu jednak snucie anegdot z przeszłości (legendarna pralka frania jako naczynie do ponczu z wszystkich alkoholi, które przynieśli goście). Celem jest odzyskanie smaku i przyjemności.

Inga Iwasiów, „Pięćdziesiątka”. Wielka Litera, 304 strony, w księgarniach od października 2015Inga Iwasiów, „Pięćdziesiątka”. Wielka Litera, 304 strony, w księgarniach od października 2015Dzisiejsza dyskusja o piciu jest pozornie bardzo zróżnicowana. Z jednej strony wraca do przywołanych mitów przeszłości, z drugiej nakazuje przestać i już, z trzeciej na zmianę grozi i kusi statystykami, a jeszcze z innej atakuje reklamami, przekazami medialnymi i wszędobylskimi napisami Alkohol 24h (to też temat na osobną opowieść). „Amerykańscy naukowcy” co chwila dowodzą, że picie skraca, wydłuża, poprawia, pogarsza życie – odpowiednie skreślić. Trudno zachować trzeźwość w tym natłoku sprzecznych bodźców, uniemożliwiających utrzymanie równowagi. I niewiele pozostaje tu miejsca na picie, które byłoby właśnie przyjemnością (nawet gdyby pijący miał się upić).

Tu bliska byłaby jakoś Iwasiów – jej bohaterka i narratorka – postawie Macieja Nowaka, który uparcie przeciwstawia się traumatyzacji picia i prostemu modelowi, w którym albo jesteś trzeźwy, albo uzależniony. W którym właściwie nie pojawia się alkohol jako część biesiady, a człowiek pijący jest zawsze podejrzany i chory. Tymczasem, jak za Dylanem Thomasem wyzłośliwia się Nowak w wywiadzie rzece „Mnie nie ma”: „Alkoholik to ktoś, kogo nie lubisz, ponieważ pije tyle, co ty”. Bohaterki Iwasiów dostrzegają to wyraźnie, zwłaszcza wtedy, gdy już od wielu lat nie piją i w związku z tym pozostają największymi pijaczkami w swoim otoczeniu.

Ich odpowiedź nie jest jednak prosta. W końcu przecież przestały pić. Sugestywne opisy picia, przyjemności, którą może sprawiać, są tu bowiem związane z tym wszystkim, co w efektach picia i pijanym ciele nieprzyjemne. Picie i kac. Stałe napięcie pomiędzy posiadaniem i utratą kontroli nad ciałem ściśle stowarzyszone z jednoczesnym i dojmującym współwystępowaniem zimna i gorąca, odrazy i rozkoszy. Za przyjemnością jak cień podąża ból. I odwrotnie. „Potrzebowałam tego przewrażliwienia, które pojawiało się, gdy ustępowało otępienie; przepychania się tych dwóch stanów. Było to coś jak ból i orgazm w jednym” – mówi Małgorzata. I seks (sfera dotyku), i alkohol (sfera smaku) dają najbardziej intensywne doznania, gdy prowadzą „na granicę bólu i przyjemności”.

Bohaterka monodramu „Smaki i dotyki” nie decyduje się na terapię, lecz na wszycie esperalu, czyniąc z niego „zasadę bytu” rozpiętego między euforią a unicestwieniem. Tak działa i o tym przypomina picie. Esperal jest niczym farmakon: to dla bohaterki lekarstwo i trucizna w jednym. Jest trzecie znaczenie, kozła ofiarnego, które każe jeszcze inaczej spojrzeć na tak powszechne figury pijaków czy też alkoholików (jeszcze jeden temat do pomyślenia). Iwasiów przede wszystkim jednak odsłania picie jako „niepokojący paradoks egzystencji”, nierozwiązywalny. „Żyjąc tracimy życie” – powtarza za Austerem. Alkohol nie jest tu odpowiedzią na ból istnienia, jak pisał niegdyś Antoni Kępiński, ale jego istotą.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.