W swoim drugim filmie Slavoj Žižek próbuje rozbroić różne zabawki, za pomocą których ideologia utrzymuje nas jednocześnie w ryzach i w dobrym samopoczuciu. Jedną z tych zabawek – symptomów działania ideologii – jest Kinder Niespodzianka, jajko, które udaje, że najważniejsza w nim jest mała plastikowa zabawka, po to, byśmy z czystym sumieniem mogli zjeść czekoladę. Mechanizmy, które odsłania autor, są z jednej strony uniwersalne, a ich dekonstrukcja prowadzona jest z perspektywy Žižkowego lacanizmu. Z drugiej, choć odwołuje się on do ideologii totalitarnych, komunizmu i nazizmu, to przede wszystkim skupia się na dwóch podstawach współczesnego świata zachodniego – na chrześcijaństwie i na neoliberalnym kapitalizmie.
Jak w pierwszej sekwencji filmu, analizie fragmentu „They Live” Johna Carpentera z 1988 roku, autor scenariusza i główny gwiazdor filmu w jednej osobie proponuje widzom okulary. Mają one działać niczym czerwona pigułka w „Matrixie” – są konieczne, żeby dobrze widzieć to, co niewidoczne. W filmie Carpentera okulary umożliwiają bohaterowi (znacząco, jak podkreśla Žižek, nazwanemu John Nada – po hiszpańsku „nada” to „nic”) zobaczenie tego, co kryje się pod wierzchnią warstwą przekazów medialnych. Reklamy, artykuły prasowe, cała komunikacja społeczna sprowadza się do kilku sloganów, nakazujących posłuszeństwo wobec konsumpcji i pieniądza. Nie bez powodu potrzebny jest do tej demonstracji właśnie Carpenter, który pod koniec lat 80. reaktywował gatunek filmu o „obcych” – popularną w okresie zimnej wojny odpowiedź na lęki przed zagrożeniem komunistycznym. Okulary pozwalają bowiem bohaterowi zobaczyć też, że tak zorganizowanym światem rządzą „obcy”, ukryci pod pozornie ludzką maską „nowych republikanów”. Adres krytyki nie mógłby być wskazany bardziej czytelnie.
Wiedząc, komu mamy nie wierzyć, musimy sobie jeszcze uświadomić swoją codzienną mękę. Przyczynia się do niej nakaz konsumpcji, świat, w którym nie można nie chcieć więcej i mocniej, w którym nakazem jest pragnienie, więc zaczynamy go pragnąć. Oto rzeczywistość postideologiczna, jeśli ideologię rozumieć jako wymóg posłuszeństwa podmiotu wobec określonego obowiązku czy zadania. Dzisiaj jesteśmy jakoby podmiotami przyjemności – tyle że stała się ona nowym obowiązkiem, codziennym przymusem i zadaniem. Jednocześnie, często wiedząc już, że konsumpcja jest zła – bo lasy Amazonii, bo głód w Afryce – kupujemy sobie alibi w Starbucksie, przepłacając za kawę, w której cenie zawiera się charytatywny datek, co pozwala mieć przyjemność i zachować cnotę. Na dodatek to, czego chcemy, zwykle nie jest warte pragnienia – jak ciepła cola, przypomina raczej gówno.
Stawia się zatem Žižek w roli psujzabawy. W poprzednim filmie – „Perwersyjnym przewodniku po kinie” (w Polsce wyświetlanym jako „Z-Boczona historia kina”), również zrealizowanym przez Sophie Fiennes – psuł nam filmowe przyjemności. Lub raczej proponował inny rodzaj przyjemności w kontakcie z filmem, demonstrując jego moc inscenizowania pragnienia i w związku z tym jego skuteczność jako narzędzia ideologii, ale zarazem też krytyki ideologii. Także w tym „Przewodniku” najważniejszą rolę odgrywają emocje, choć już nie tylko i nie przede wszystkim wywoływane przez kino. Nie znaczenie jest bowiem ważne w ideologii, lecz pusta rama, którą wystarczy wypełnić emocjami, by skutecznie więziła podmiotowe pragnienia – nie tyle ważny jest wizerunek Stalina jako przywódcy narodu, ile jego obecność jako koniecznego elementu krajobrazu, w którym ludzie kochają się i cieszą życiem. Ideologia w tym ujęciu jest przezroczysta (dlatego niezbędne są okulary) – pokazał to już notabene Roland Barthes w „Mitologiach”, gdzie skutecznie (i pięknie) odsłaniał przeoczone znaczenia frytek codziennych i odświętnych marzeń o citroenie. Neutralność (pozorną) tego obramowania dla uczuć świetnie demaskuje przykład IX Symfonii Beethovena, a zwłaszcza „Ody do radości”, skutecznie służącej rozmaitym reżimom od prawa do lewa, a dziś Unii Europejskiej. (Zdaniem Žižka, wbrew subwersywnej wymowie całości utworu, w którym wezwanie do braterstwa zostaje podważone za pomocą środków muzycznych.)
Film, podobnie jak poprzedni, składa się z sekwencji skupionych wokół wybranych zagadnień, tworzących rodzaj mapy dzisiejszego działania ideologii. Filozof występuje tu jako komentator, ulokowany wewnątrz tego świata, żyjący wśród tych samych nakazów i przyjemności, co my. Jest w jego pozycji pewna gwiazdorska dwuznaczność, choć jego bohater i narrator gwiazdorem jest szczególnym – pochodzi ze świata wysokiej teorii, sepleni i wydaje się dość niechlujny. Jednak sam film jest przecież sequelem, drugim dziełem opartym na takiej samej strukturze narracyjnej co pierwsze, a jego bohater-przebieraniec lansuje się w rozmaitych scenografiach i kostiumach. Błyskotliwy i chwilami bardzo zabawny (mimo grozy ideologii) wywód świetnie się zatem mieści w logice, którą próbuje podważyć.
„Perwersyjny przewodnik po ideologiach”,
reż. Sophie Fiennes. Wielka Brytania 2012,
w kinach od 6 grudnia 2013 Być może to pozycja nieunikniona, być może, żeby zostać wysłuchanym, trzeba zająć miejsce widoczne i zrozumiałe w porządku oswojonym przez widzów. Sam Žižek chętnie widziałby się chyba w figurze Jokera, jednej z ulubionych filmowych postaci najnowszej teorii. Już w książce o Hitchcocku podkreślał subwersywne działanie maski Jokera jako grymasu realnego: maska ma tutaj działanie paradoksalne, nie jest maską, która cokolwiek zakrywa, lecz odwrotnie – na wierzchu ma właśnie to, co zwykle spychane jest pod spód. Rozmazany makijaż Jokera w wykonaniu Heatha Ledgera działa jeszcze bardziej dwuznacznie i prowokacyjnie – jest lustrem, które prowokuje do ujawnienia tego, co inni spychają w cień i ukrywają przed sobą. Joker wciela prawdę o społeczeństwie jako opartym na fundamentalnym kłamstwie. Cała organizacja życia politycznego zmierza bowiem do tego, by za wszelką cenę nie mówić prawdy, której przecież „lud” by nie zrozumiał lub nie przeżył. Na tym również polega działanie postideologii – byśmy trzymali się z dala od polityki, na którą „i tak nie mamy wpływu”, byśmy nie uwierzyli zanadto w demokrację. Uderzające, że Žižek – mówiący po angielsku z wyraźnym słowiańskim akcentem – wymawia „ideologia” jak „idio-logia”, ideologia dla idiotów, czyli, zgodnie z greckim źródłosłowem, osób nieuczestniczących w życiu polis, żyjących prymitywnie.
Pod koniec filmu nasz przewodnik poważnieje. Cały wywód prowadzi do konkluzji, że jesteśmy sami – nie ma żadnego Wielkiego Innego, w imię którego można byłoby tutaj żyć z dobrym samopoczuciem, a gdzieś tam liczyć na zbawienie. Jesteśmy sami i jesteśmy wolni (nawet jeśli, jak w „They Live”, bronimy się bardzo przed tą wolnością). Z nutą optymizmu Žižek pokazuje ruchy Occupy jako – być może – moment emancypacji. Niestety, tu także kończy się jego krytyczny język. Trochę nie wiadomo zatem, czy rzeczywiście możemy coś zrobić z tą zabawką, czy w istocie nie chodziło po prostu o happy end i należy poprzestać na słodkiej powierzchni błyskotliwego obrazu. Istnieje niebezpieczeństwo, że postawa krytyczna Žižka to postawa tego sceptycznego żołnierza z „Full Metal Jacket” (1987) Kubricka, który zachowuje dystans wobec wojskowego drylu, toteż zostaje przy zdrowych zmysłach, ale też okazuje się żołnierzem najbardziej skutecznym. Ale wtedy przypominam sobie wykład, w którym Žižek głosi, że pierwszym zadaniem humanisty nie jest poszukiwanie zastosowań i znajdowanie gotowych rozwiązań, lecz ciągły namysł i przeformułowywanie problemów – czyli działanie Jokera właśnie. A zatem: „do your pure and purely useless studies!”.