Żyć, tworzyć, dokumentować, żyć
KwieKulik, Działania z Dobromierzem, 1972-74

Żyć, tworzyć, dokumentować, żyć

Iwona Kurz

Celność ciosów, jakie KwieKulik zadawali systemowi politycznemu Polski Ludowej, wynikała z tego, że zadawali je z pozycji „dobrej wiary”, biorąc socjalizm za dobrą monetę i z uporem walcząc o legitymację partyjną

Jeszcze 3 minuty czytania

Na przełomie sierpnia i września 1975 roku Zofia Kulik i Przemysław Kwiek brali udział w wystawie „Siedmiu młodych artystów z Polski” w Malmö Konsthall. Zaprezentowali tam zarówno dokumentację swoich starszych prac, jak i zupełnie nowe działania. W katalogu wystawy ukazały się ostatecznie tylko dwie fotografie z cyklu „Sztuka Komentarza”. Dokumentacja pracy nad chałturą dla Pracowni Sztuk Plastycznych i zarazem dokumentacja przetworzenia tego zlecenia – zdjęcie z wykonywania gipsowego orła (godła) wraz z płytą pamiątkową sąsiadowało ze zdjęciem procesu przekształcania glinianej figury. Działanie to Paweł Kwiek zrealizował jeszcze w latach 60., a teraz artyści dodali do niego tytuł „Człowiek kutas”.

Nie jestem pierwszą osobą, która traktuje tę historię emblematycznie: jest ona na tyle sugestywna, że powtarza się w wielu miejscach, nawet w najbardziej dziś oficjalnej prezentacji artystów polskich, jaką jest strona Culture.pl. Skojarzenie skatologiczno-genitalne z symbolem państwowym najwyraźniej budzi radość. Tyle że nie tylko o orła tu szło. W interwencji artystów chodził przede wszystkim o twórców, którzy orła produkują, którzy zamiast tworzyć – chałturzą, choćby reprodukując orła. Przemysław Kwiek nazywał swoją pracę „zemstą na realiach”; był to wyraz stosunku do własnego miejsca w rzeczywistości PRL, w znamienny sposób łączący oskarżenie systemu czy państwa („orła”) z samooskarżeniem.

Fragment katalogu do wystawy w Malmö (1975) z reprodukcją „Sztuki Komentarza” KwieKulik
dzięki uprzejmości artystów i galerii Raster 

Ówczesne władze jednak przejęły się domniemaną profanacją; w poetyce epoki nie mieściło się założenie, że w sąsiedztwie orła może chodzić o coś innego niż o orła. Reperkusje były poważne: Zofią Kulik i Przemysławem Kwiekiem zainteresowali się przedstawiciele Służby Bezpieczeństwa, od tej pory odmawiano artystom paszportów, a także udziału w imprezach krajowych, niekoniecznie informując o przyczynach.

Ta historia i jej konsekwencje zostały opisane w monografii „KwieKulik” jako wydarzenia 093 i 085. Takich wydarzeń – opisów działań artystycznych w ścisłym związku z życiem artystów i w kontekście epoki, za pomocą dokumentacji różnego rodzaju – jest w książce 203. Tworzą one kalendarium nie tyle życia i twórczości Zofii Kulik i Przemysława Kwieka z lat ich wspólnej działalności (1971–1987) – ile życio-twórczości, by sparafrazować pojęcie, które Henryk Bereza ukuł na literaturę Edwarda Stachury. Artyści skrupulatnie dokumentowali bowiem wszystkie swoje działania – ale rozumiane jako działania artystyczne właśnie. Pomysł nie polegał na tym, by rejestrować swoje życie, śniadania i drzemki – jak się dziś dzieje na przykład na portalach społecznościowych – lecz by różne wymiary i części życia (tak różne, jak własne dziecko czy chałtura na zamówienie państwowej instytucji) przetworzyć w świadome działanie, w interwencję w rzeczywistość, i tę interwencję zapisać w jakiejś trwałej formie, fotograficznej czy filmowej. Jednocześnie były to działania świadome formy plastycznej i świadome używanych mediów, mocno zakorzenione w konkretnej czasoprzestrzeni i właściwych jej relacjach społecznych.

KwieKulik, „Działania z Dobromierzem”, 1972-74 / dzięki uprzejmości artystów i galerii Raster

Podstawowa była tu jednak krytyczna postawa wobec rzeczywistości, także wobec własnego w niej miejsca – i interwencja w nią. Łukasz Ronduda, redaktor tomu, we wstępie do niego dopowiada – za Alainem Badiou – sens wydarzenia jako takiej właśnie odnowicielskiej odmiany rzeczywistości, które może dokonać się w polu nauki, polityki, sztuki lub miłości. Rozważania Badiou są w istocie wezwaniem do rewolucji codzienności i codziennej rewolucji: wydarzenie, jako otwarcie zastanej sytuacji i obnażenie niewystarczalności języka, który ją opisuje, jest zobowiązaniem do przekroczenia siebie i rzeczywistości, a jednocześnie daje uprzywilejowaną, wolną wobec systemu pozycję. Kalendarium wydarzeń KwieKulik obejmuje takie właśnie 203 interwencje w rzeczywistość sztuki i życia codziennego PRL w ścisłym związku z politycznością na fundamencie osobistego związku. „Artysta w potrzasku” systemu dokonywał samowyzwolenia dzięki administrowaniu sobą jako twórcą i – tworzywem. Był to jednak wybór radykalny, bezlitosny, maksymalistyczny. Nic dziwnego, że syn artystów, zapytany po latach, co o tym wszystkim myśli, odpowiedział: „Ta cała sytuacja jest niereprezentatywna dla rodzaju ludzkiego”.

KwieKulik, „Działania z tubą”, lata 70. / dzięki uprzejmości artystów i Galerii Raster

Z tego punktu widzenia album „KwieKulik” mógłby znaleźć się w niedawnym numerze tematycznym dwutygodnik.com „Piękna porażka”. Piszę to bez kpiny. Monografia jest imponująca, rzetelnie i drobiazgowo opisana, a jej redaktorzy musieli wykazać się wielką liczbą cnót protestanckich – opracowanie tego materiału zajęło pięć lat. A jednak z góry skazana jest na swego rodzaju niepowodzenie: w postaci książkowej zanika to, co żywe, pulsujące; radykalizm wygładza się na kredowym papierze. Z drugiej strony książka przywodzi na myśl niedawny film o Marinie Abramović, „The Artist Is Present”, w którym artystka dała sobie prawo do wystawienia pomnika za życia. Z zachowaniem proporcji, takim pomnikiem jest też ta książka, oddająca jednocześnie sprzeczność kryjącą się we wszelkiej sztuce akcji i działania. Wydarzeniowość sztuki akcji miała bowiem przekraczać rzeczywistość ograniczoną techniczną reprodukcją, ale ulotność tej sztuki domagała się śladu, który przeżyje samo doświadczenie. Istotą sztuki akcji był proces, ale ten można było oddać jedynie za pomocą nieruchomych kadrów.

KwieKulik. Zofia Kulik & Przemysław Kwiek”. Redak­cja: Łukasz Ron­duda i Georg Schöllhammer,
wydawcy: Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie, BWA Wrocław, Kon­takt. Kolek­cja sztuki grupy ERSTE i Fundacji ERSTE,
Warszawa/Wrocław/Wiedeń, 576 stron, w księgarniach od maja 2013. Książka dostępna w polskiej lub angielskiej wersji językowej.
Na rozkładówce działanie 078. 

Te procesy świetnie widać w filmach Joanny Turowicz i Anny Zakrzewskiej „Porządek z chaosu” (2007) i „KwieKulik” (2011) poświęconych artystom. W pierwszym Zofia Kulik demonstruje archiwum duetu, które pozostaje pod jej czułą, ale i surową opieką: półki segregatorów i pudeł wypełnionych dokumentami, fotografiami, filmami, skrupulatnie opisane, uporządkowane. Sprawia to wszystko wrażenie arbitralnego porządku archiwum, a przecież zawiera zapis działalności wyjątkowej, indywidualnej i w każdym sensie słowa antysystemowej. Sama artystka mówi, że zbiera wszystko, dokumenty, ale też tkaniny, a nawet „owady, które u mnie zakończyły żywot”.

To archiwum, nazwane Pracownią Działań, Dokumentacji i Upowszechniania (PDDiU; ma osobne miejsce w monografii), tworzyli od 1973 roku, we własnym mieszkaniu, które jednocześnie było pracownią. Wybór z niego został pokazany w 2006 roku w Galerii Le Guern w Warszawie. Dla tamtej wystawy emblematyczna stała się fotograficzna praca Kulik „Ambasadorowie przeszłości” (2006): paszportowe zdjęcia artystów zostały wpisane w znany obraz Holbeina, a nowożytne atrybuty poznania i prestiżu zostały zastąpione przez dwudziestowieczne instrumenty do rejestracji i odtwarzania. Po czasie Kulik przeniosła zatem akcent z działania na to, co zostaje, podkreśliła jednocześnie różne wymiary artystycznej praktyki duetu: skupienie na rejestracji, przenikanie się pola sztuki i nauki, a zwłaszcza technologii, znaczenie dystrybucji (jedną z forma działania KwieKulik były tzw. rozsyłki, czyli efemeryczne wypowiedzi różnego rodzaju dystrybuowane poza oficjalnymi kanałami). 

Zofia Kulik, „Ambasadorowie przeszłości”, 2006 / dzięki uprzejmości artystki i galerii Le Guern

Monografia opiera się przede wszystkim na archiwum, które wymagało przejrzenia, wyboru, zdigitalizowania – i stworzenia narracji, perspektywy interpretacyjnej. We wstępie Łukasza Rondudy, co potwierdza artykuł drugiego redaktora, Georga Schöllhammera, oraz wybór pozostałych komentarzy, podkreśla się mocno społeczny wymiar działalności duetu i jej antysystemowy charakter. Redaktorskim potwierdzeniem tego wymiaru jest pomieszczenie w książce, obok słownika KwieKulik, także słownika epoki (bardzo potrzebnego, choć niektóre hasła – mam na myśli te najszersze, typu PRL, SB – budzą wątpliwości). To zestawienie raz jeszcze wskazuje na charakter twórczości duetu, wypracowującego własny język wobec języka rzeczywistości („sytuacji”) i przeciwko temu językowi.

W istocie swojego działania, w poszukiwaniu coraz to nowych form wypowiedzi – Sztuki Komentarza, Sztuki Pasożytniczej, Sztuki Usługi, Sztuki Użytkowej, Sztuki z Nerwów (pełny słownik w tomie) – artyści byli zdecydowani. W efekcie stworzyli niezwykle mocną wypowiedź o PRL. Ich dążenie do dokumentowania swoich „działań materiałowo-czaso-przestrzenno-życiowych” doprowadziło do wygenerowania opisu dwóch dekad polskiej historii w rzadko spotykanym ujęciu. Punktem wyjścia dla Kwieka i Kulik było bowiem zaangażowanie: celność ciosów, jakie zadawali systemowi politycznemu i relacjom społecznym Polski Ludowej, wynikała z tego, że zadawali je z pozycji „dobrej wiary”. Serio pytali o kwestie wspólnotowości, udziału społeczeństwa w życiu publicznym, przejrzystości relacji między ludem a władzą – brali socjalizm za dobrą monetę i z uporem walczyli o legitymację partyjną. Jednocześnie obnażali miałkość i porażkę socjalizmu w Polsce – pokazywali to intencjonalnie, a także, niejako pośrednio, choćby w używanych materiałach, scenografii, rekwizytach oddających polską nie-do-rzeczywistość.

KwieKulik, „Polski duet”, 1984
dzięki uprzejmości artystów i galerii Raster
Nic zatem dziwnego, że dynamika ich twórczości tak blisko zbiegła się z dynamiką przekształceń ustrojowych: lata 70. z jednej strony dostarczały fasady ideologii, z drugiej obiecywały konsumpcję, przynajmniej na miarę peerelowskich możliwości. Wszystko to zostało zerwane wraz z wprowadzeniem stanu wojennego w odwecie za krótki sezon wiary w społeczeństwo wspólnej pracy i wspólnej płacy, a to w efekcie doprowadziło do zwrotu ku wnętrzu własnego domu, swoistej prywatyzacji całej domeny publicznej. Dopisać do tej listy można nawet to, czego już książka nie obejmuje, czyli odkrycie feminizmu przez Zofię Kulik. Ewa Majewska w swoim artykule zwraca uwagę na nieobecność perspektywy płci w działalności duetu. W tej mierze rodzina KwieKulik jest prawie modelową rodziną peerelowską – wspólne studia, potem praca, dziecko, mieszkanie, przezroczystość emancypacyjnych wymiarów tożsamości, za to polskość wiecznie na tapecie. Wymownie to zresztą pokazali w pracy „Polski duet” (1984), w której wykonują domowy kontredans z polskimi flagami przymocowanymi do głów.

Prawie czyni dużą różnicę – ich życie było ciągłym przedmiotem krytycznego namysłu i w tym wymiarze mogło być nieznośne i dla instytucji państwa, i dla bliższych czy dalszych znajomych. W końcu ich prace autokrytyczne – jednym z ostatnich tego akordów był „Festiwal Inteligencji” (1985) – obnażały trywialność codziennych zatrudnień klasy uważającej się za elitę PRL, dwuznaczności wynikające z „tworzenia i zarabiania”.

KwieKulik, „Festiwal Inteligencji”, 1985 /dzięki uprzejmości artystów i galerii Raster

Łukasz Ronduda kończy swój artykuł wprowadzający zdaniem: „Prawda sztuki KwieKulik jest wieczna i wciąż pozostajemy jej wierni” – jego patos oddaje i styl monografii, i powagę działań artystów. Na pewno aktualne pozostają problemy podejmowane w tej twórczości, niektóre proroczo: Sztuka Komentarza znalazłaby dziś pożywkę i w akcji „Orzeł może”, i wystawie „Wolny strzelec” (nie tylko w części historycznej), nie wspominając nawet o Sztuce z Nerwów (która uczula na to, że „drobne usterki życia codziennego mogą silnie wpływać na psychikę”). Użycie mediów należy dziś do tematów nadużywanych, także w sztuce. Archiwum stało się słowem wytrychem. Jednak, by pozostać przy poważnej nucie: czym jest dziś – czym miałaby być – wierność? I w jaki sposób możliwe jest ożywienie archiwum? Uczynienie z niego zbioru dokumentów, które nadal lub na nowo działają?

Dokumentacja działań KwieKulik na stronie galerii Raster.
Promocja książki z udziałem artystów: 26 czerwca, godz. 16.00, 
BWA Wrocław; 27 czerwca, godz. 18:00, Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie. 


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.