Alkowirus

13 minut czytania

/ Obyczaje

Alkowirus

Iwona Kurz

Można by uznać, że chodzi o to, by nie pić do lustra, ale w gruncie rzeczy to przecież lustro podwójne: pije się do kamerki i do odbicia nas w oczach innych. Ważne, że widzą, że nie pijemy sami

Jeszcze 3 minuty czytania

Gdzie jesteś w swoim dobowym cyklu? W łóżku? Przy biurku? Z komputerem czy bez? W kuchni z dzieckiem? Zatrzaśnięta w toalecie w beznadziejnej ucieczce przed całym światem? Poddajesz się złym myślom? Myślisz, że kiedyś to wszystko się skończy? (Na pewno, jak wszystko). A może ulegasz myślom morderczym? Już tylko krok od czynów? Ćwiczysz jogę online? Czy ćwiczysz co innego? Trujesz umysł wkur* wiadomościami politycznymi? A może trujesz i ciało, i umysł za pomocą alkoholu?

Na dnie lockdownu lub samoizolacji przedstawiciele i przedstawicielki klasy średniej (o której wciąż nie wiadomo, czym jest – ale zapewne osoby pracujące zdalnie stanowią w niej więcej niż krajową średnią wynoszącą 10%) odnajdowali się (lub nie) w którymś z tych punktów. Rozrysowane zostały w memie jeszcze z wiosny 2020 niczym „wieczny krąg życia”, tyle że zredukowany do jednodniowego cyklu powtarzalnych nie-wyborów. Czy dziś jest dziś czy wczoraj? Zupełnie jak w „Dniu Świstaka”, tyle że nie ma tu miejsca na rzeźbę w lodzie, fajerwerki lub spektakularne i bez konsekwencji zderzenia ze ścianą. Zupełnie jak dzień zatrzaśnięcia w toalecie. Zupełnie jak w alkoholowym ciągu, choć krzywa doznań chyba bardziej spłaszczona.

Powszechne dla pandemii doświadczenie związane z przeniesieniem dużej – dużo większej niż wcześniej – części aktywności do domowych wnętrz i online doprowadziło do jeszcze większego zatarcia granic czasoprzestrzennych, w których funkcjonują osoby i rodziny. Praca i/lub rozrywka 24/7, razem i osobno, fizyczne i cyfrowe naraz, góra od marynarki i dół od piżamy. Każda jednostka czasu może być wypełniona wszystkim – lub niczym, jeśli w pobliżu przebywają dzieci lub inne byty wymagające niepodzielnej uwagi albo jeśli przebywa się na przymusowym urlopie od pracy. W tkaninie życia węzły i dziury układają się nierównomiernie, tam gęstnieje, tu się przeciera; Paulo Coehlo śmieje się przez łzy.

Jak to wpływa na spożycie alkoholu? Nie do końca wiadomo. Liczb jeszcze nie ma, młyny GUS mielą wolno, ale zawsze można poobserwować nowe i stare praktyki.

„Łukaszku, pić trzeba umieć”

Wiadomo zatem, że nie ustaje śmieszkowanie na temat alkoholu. Ikoną trwałości tego wątku jest Aleksander Kwaśniewski i niezmiennie, odkąd w ogóle istnieje ten gatunek, poświęcone mu memy. Wiosną 2020 roku były prezydent pouczał w jednym z nich Łukasza Sz., wówczas jeszcze ministra zdrowia, że „pić trzeba umieć”. Worki pod oczami ministra były objawem wyjątkowym wśród europejskich i światowych przywódców zwalczających epidemię. Choć zatem pobudzały odruchy opiekuńcze u niektórych, innych prowokowały do podejrzeń, że nasz bohater nie tyle nie dosypia z powodu zaangażowania w epidemię, ile przepija.

Śmieszkowanie niesie pokrzepienie niezmiennie, jak alkohol. Również śmieszkowanie na temat alkoholu. To jedna z nielicznych, podzielanych form ironii, a może lepiej – po prostu dystansowania się od rzeczywistości, bo bywa w końcu mało subtelna i zdecydowanie jeszcze mniej ukryta. Jest to jednak dystansowanie się dospołeczne (inaczej niż zalecana dziś forma solidaryzowania się przez izolację), wspólnota porozumienia, niby sekretnej, a przecież powszechnej wiedzy obyczajowej, mrugania okiem i uderzania w szyję. W dwunastym miesiącu pandemii śmieszkowanie jakby zmniejszyło intensywność (choć właśnie widzę mem o ogłoszeniu 29, 30 i 31 lutego dniami bez alkoholu); energia społeczna i emocjonalna kumuluje gdzieś w punkcie możliwego zapłonu. Zbawienne dla niej były protesty jesienno-zimowe, ujście dla gniewu i zarazem okazja do wspólnej radości. Jeden z protestów warszawskich, jeszcze z wiosny, zachęcał, by o określonej godzinie pójść „załatwiać ważne potrzeby” (zgodnie z formułą dopuszczaną wówczas przez władze) w sklepie monopolowym Cezar na Wiejskiej. Władza i lud, zakaz i przekroczenie pozostają w stałym dwutakcie.

Również w kwestiach zasadniczych. Rytualne groźby, że handel alkoholem zostanie zakazany lub ograniczony, wywoływały rytualne wypowiedzi memiczne na temat władzy, która traci instynkt samozachowawczy. Przy założeniu oczywiście, że go posiada. Przekonanie o hipokryzji państwa, które walczy ze spożyciem alkoholu, jednocześnie czerpiąc z niego zyski, tak dziś (i zawsze) przecież konieczne, znalazło w tych pogłoskach dodatkowe wzmocnienie. Państwo z kolei się tłumaczy. Do zwyczajowych wyjaśnień, opartych na badaniach dowodzących, że picie skraca życie, nawet jeśli czasem – i jedynie w dawkach homeopatycznych – je przedłuża, doszły nowe argumenty. W krajach o długiej, choć odmiennej niż Polska, tradycji alkoholowej, jak Francja i Belgia, wprowadzono zakaz sprzedaży alkoholu po godzinie 20. (Notabene zaraz po wprowadzeniu pierwszego lockdownu zapasy wina podobno zniknęły ze sklepowych półek w Brukseli.) W Warszawie władze miejskie odebrały nie tak dawno wywalczony przywilej zezwalający na picie na bulwarach wiślanych, o czym informują kolorowe grafiki.

Zakazy te mają uderzać nie tyle w samo spożywanie alkoholu, ile w społeczną towarzyskość, której alkohol jest, dosłownie, spoiwem. Po jednej szklaneczce nie może nie przyjść ochota na drugą, a wewnętrzny nadzorca słabnie. Zupełnie jak w pandemii: wszystko wydaje się wyraźniejsze – albo dużo gorsze, albo dużo lepsze. Narasta zatem agresja lub, odwrotnie, ochota na przytulanie, które jednak w czasie epidemii też groźbą podszyte. Pić nie tyle zatem trzeba umieć, ile się go na nowo uczyć.

Inne kieliszki

„To normalne” – mówi sprzedawca w jednym z siedmiu sklepów sprzedających alkohol w promieniu 200 metrów od mojego domu. „Sam po pracy muszę się teraz napić”. Jasne, że po pracy; akurat sprzedawca detaliczny to jeden z tych zawodów, w których – o ile stanowisko pracy zostało utrzymane – pracuje się fizycznie. Ale „teraz” napić? Czy raczej „teraz” daje alibi pozwalające o tym mówić?

Danych na temat sprzedaży i spożycia alkoholu w 2020 roku, jak pisałam, jeszcze nie ma. Weszliśmy weń z rekordem pobitym w 2019 roku – 9,78 litra na głowę (wzrost w stosunku do 2018 o 0,23 litra) – oraz nową kampanią Wyborowej „ikona spotkań w nowej butelce”. Litościwie spuśćmy zasłonę na sens, choć „spotkania w nowej butelce” pobudzają wyobraźnię; wystarczy pomyśleć raczej o tych wszystkich spotkaniach, do których w roku 2020 nie doszło, również w efekcie zamknięcia lokali, restauracji, barów i klubów.

Cząstkowe dane raz mówią o niewielkim spadku spożycia, innym razem o wzroście. Ewentualny spadek wydaje się niewielki, 2–3 procent, ale podkreśla się znaczący wzrost wydatków na alkohol (1250 zł rocznie na głowę), tłumaczony przez ekspertów wzrostem zakupów „w sektorze premium”. Spadła natomiast wyraźnie sprzedaż „małpek” (o których marketingowym sukcesie pisałam na tych łamach tuż przed pandemią), co pośrednio potwierdza związek ich zakupu ze piciem alkoholu w miejscu pracy. Małpki zatem w odwrocie – i to jeszcze przed wprowadzeniem podatku cukrowego i wzrostem akcyzy. O ich życiu po życiu świadczą jednak stałe ślady: puste buteleczki w okolicach przystanków autobusowych.

Z kolei badania oparte na deklaracjach wskazują, że sytuacja zależy od grupy wiekowej – zmianę zachowań związanych z piciem deklaruje jedna trzecia osób, z czego połowa pije więcej. Dotyczy to jednak raczej dorosłych, wyraźny jest spadek wśród młodzieży. Z czym zapewne związek ma zamknięcie w czterech ścianach, a w efekcie wzmożona kontrola rodzicielskiego oka, a przede wszystkim utrata możliwości spotkań poza domem.

Czy zakupy „z górnej półki” również są formą alibi? Dają wrażenie odświętności? A może jest tu raczej związek z konsumpcyjnym i kompensacyjnym – uzależniającym – oglądaniem seriali? Bourbonem wypijanym przez Beth Harmon? Tequilą Chyłki? Winem w „Już nie żyjesz”? Wszystkim-co-da-się-wypić w „Tacy właśnie jesteśmy”? A nawet winem i wódką w „Osieckiej”? Czy można oglądać i nie pić? Z jednej strony działa rozrywkowa potoczność, która domyślnie zakłada picie alkoholu. Wyjście do kina i na drinka dokonuje się dziś w jednej przestrzeni pokoju lub wręcz łóżka. Załamanie trwałej struktury dnia może też prowadzić do tego, by pić inaczej – wcześniej, częściej. W końcu w pracy zdalnej widać tylko to, co obejmuje kamerka.

Z drugiej strony – działa stres. Sytuacje kryzysowe, zarówno doświadczane indywidualnie, jak i zbiorowo, podnoszą chęć zażycia i szerzej poziom uzależnień. W cenie jest wszystko, co kanalizuje niepokój, nawet kosztem innych niepokojów, które niechybnie pojawią się w konsekwencji. Wykolejenie porządku dnia rodzi pokusę i ryzyko. Uderza to w rodziny, w których wcześniej był problem z alkoholem i przemocą; kiedy nadzorca pije, wszyscy pozostali są zagrożeni. I, odwrotnie, uderza to w osoby, które zaprzestały picia, bo wytrąca je ze świeżo odzyskanej równowagi i możliwości praktykowania tego wszystkiego, co pojawiło się w ich życiu zamiast alkoholu – mityngów, siłowni, pływania. Od razu w marcu pisał Jakub Żulczyk „dla koleżanek i kolegów w trzeźwieniu”: „Jeszcze raz, na spokojnie. Dziś się nie napiłaś/napiłeś. To najważniejsze”.

„Quarantini”

Kiedy jedni walczą o kolejny dzień bez picia, dla innych stawką jest picie tak, jak gdyby nic się nie stało.

Niestety, wieści o potencjalnie profilaktycznym działaniu alkoholu rozwiały się szybciej niż nadzieja na zniknięcie wirusa. Żarty z wewnętrznego odkażania nie podważają jednak konkretu związanego z odkażaniem zewnętrznym. Zapach alkoholowy lub podobny unoszący się wokół osób dezynfekujących się środkami sanityzacyjnymi (choć nie wszystkie zawierają alkohol) podnosi poczucie bezpieczeństwa. Firma Wyborowa Pernod Ricard przekazała nawet bezpłatnie firmie L’Oréal alkohol w celu wyprodukowania 500 000 sztuk żeli odkażających do przekazania szpitalom zakaźnym w Polsce. Także w tym kontekście pojawia się pytanie o to, czemu służą „dobre praktyki społeczne” biznesu – jakim praktykom społecznym – i czy do hasztagów #pomagamy, #zostańwdomu, #jesteśmyzwami, #wspieramyszpitale nie należy dodać #niezapomnijoalko.

Zapach alkoholu to także aura wspomnianej już towarzyskości. Potrzeba jej zaspokojenia znalazła wirtualną realizację zastępczą w idei „online happy hours”. Platformy spotkań nie dawały w promocji alkoholu, jak to bywało w nudnych praktykach restauracji i klubów sprzed pandemii, ale obiecywały normalizację: wyznaczenie granic i uznanie alkoholu za czynnik współistniejący, wtórny wobec spotkania. Umożliwiły picie ustrukturyzowane, zapowiedziane na godzinę, z ludźmi, na widoku, co pozwala udawać, że poza nim nie dzieje się nic niewłaściwego. Poważne dzienniki i uchodzące za poważne strony poradnikowe nie tylko proponują nowe przepisy na drinki kwarantannowe, ale też dyskutują zasady savoir-vivre’u, które sprawią, że wirtualna konwersacja przy kieliszku przebiegnie w miłej atmosferze i nikogo nie wykluczy z aktywnego udziału.

Można by uznać, że chodzi o to, by nie pić do lustra, ale w gruncie rzeczy to przecież lustro podwójne: pije się do kamerki i do odbicia nas w oczach innych. Ważne, że widzą, że nie pijemy sami. Nie przestajemy jednak widzieć siebie; nowe w społecznej komunikacji online jest to stałe widzenie siebie jako jej uczestniczki – jako jeden z kadrów na ekranie.

W dwunastym miesiącu pandemii prysło już złudzenie, że sytuacja jest tymczasowa – jeśli to nawet zawieszenie zwykłego porządku, to zawieszenie trwałe, które już zakorzenia się w obyczaju, myśleniu, przyzwyczajeniu. Czy „quarantini” zostanie z nami? Jednocześnie przecież energia emocjonalna i społeczna kumuluje w punkcie możliwego zapłonu – wybuchając na przykład orgią radości i pijaństwa na Krupówkach.

I alkohol, i pandemia działają niczym kontrast podany, by wzmocnić obraz. I w planie mikro i makro ukazują rzeczy nie tyle ukryte, ile przezroczyste, domyślne. Widzisz swoje życie jak na dłoni, w lekkim zniekształceniu, jakie daje dno kieliszka. Jak w „Dniu Świstaka” – można pozostać w złudzeniu, że wytrwałą pracą nad sobą wyjdziemy z tego lepsi, odmienieni, co obiecują terapeuci w kolorowych magazynach. Kto jednak odmieni ten świat, do którego wyjdziemy, i zaprowadzi „pokój na Ziemi” (by przypomnieć toast bohaterki)?