Podsumowanie roku 2021
Emory Allen / CC BY-NC 2.0

36 minut czytania

/ Obyczaje

Podsumowanie roku 2021

Redakcja

Maratony aktywistyczne, sztuki polityczne, próby innej formy, muzyka dla roślin oraz wielka jak grejpfrut mozzarella di bufala campana obgryzana latem w ogrodzie – redakcja „Dwutygodnika” przedstawia najważniejsze wątki i wydarzenia w kulturze minionego roku

Jeszcze 9 minut czytania

LITERATURA

1. Nowe głosy
Na szczęście to już nie te czasy, kiedy na interesujące debiuty trzeba było polować w katalogach niszowych wydawnictw. Dziś wśród książek nowych autorek i autorów można przebierać. I nawet piszący uznawani w innych gatunkach literackich chętnie dziś przedstawiają się jako debiutujący prozaicy. Nie grozi nam chyba jeszcze uprzemysłowienie debiutu, o którym dyskutuje się dziś na większych rynkach, czyli sytuacja, w której osoby piszące okazują się interesujące tylko ten jeden raz. Na razie możemy się cieszyć, że literatura polska robi się coraz bardziej złożona i różnorodna. Trudno jednoznacznie stwierdzić, czy to zasługa nagród, czy niektórych festiwali, czy rozwijających się szkół i kursów pisania, czy po prostu mody. A może – takie wyjaśnienie podobałoby nam się najbardziej – to skutek postępującego uwalniania uciszanych dotąd głosów, historii ludowych i opowieści o tożsamościach na ukos od sztywnych społecznych norm.

Igor Kierkosz o „Imperium Dzieci” Marty Sokołowskiej
Piotr Sadzik o „Nieobecności” Krzysztofa Chronowskiego
Adam Woźniak o „Niejednym” Barbary Woźniak
Paulina Małochleb o „Szaleju” Moniki Drzazgowskiej
Piotr Sadzik o „Kościach, które nosisz w kieszeni” Łukasza Barysa
Adam Woźniak o „Czarnolesie” Jagi Słowińskiej
Krzysztof Sztafa o książce „O perspektywach rozwoju małych miasteczek” Małgorzaty Boryczki

Stasiuk okładka2. Stare historie
Przyszłość musi się nam prezentować całkiem beznadziejnie, skoro więcej energii, pomysłowości i wyobraźni inwestujemy w przeszłość. Powieści historyczne zaliczają swój wielki powrót, a dawne dzieje okazują się, czasem nieoczekiwanie, ciekawym materiałem. I nie chodzi wyłącznie o historie ludowe, które wciąż wywołują gorące dyskusje. Pisarki i pisarze z historią mają różne sprawy do załatwienia, a szczególnie te pierwsze chętnie ubierają swoje opowieści w gatunkowy gorset sagi, pewnie po to, żeby wyjaśnić sobie i innym związki historycznych zaszłości z całkiem współczesnymi kłopotami. Bo może po prostu jest tak, że nie damy rady ruszyć z miejsca, dopóki nie spróbujemy najpierw zrozumieć, jak to się właściwie stało, że wylądowaliśmy, gdzie wylądowaliśmy.

Numer tematyczny o „Historiach ludowych”
Marek Zaleski o „Przewozie” Andrzeja Stasiuka
Rozmowa Pauliny Małochleb z Edwardem Pasewiczem o powieści „Pulverkopf”
Adam Woźniak o powieści „Rozrzucone” Liliany Hermetz
Monika Ochędowska o „Rzeszocie” Bartosza Sadulskiego
Inga Iwasiów o „Andreowii” Beaty Chomątowskiej
Piotr Sadzik o „Golemie” Macieja Płazy

Grzegorzewska okładka3. Literatura pandemiczna
Na początku pandemii niektórym z nas zdawało się, że dzięki zamknięciu instytucji i życia towarzyskiego będą wreszcie mieli czas na lekturę wielotomowych dzieł klasyków. Spodziewaliśmy się także wysypu – niekoniecznie najlepszej – literatury pandemicznej. Czytelnicze euforie i obawy nie trwały długo. Rok 2021 przyniósł spokojniejszy ogląd i świadomość, że pandemia niekoniecznie musiała natychmiast odcisnąć swoje piętno na literach, pozostałe tematy nie przestały przecież istnieć, tylko przez chwilę nam się tak wydawało. Pojawiło się jednak kilka książek, które owe obrazy pandemii twórczo wykorzystują, szukając odpowiednich dla nich literackich sposobów wyrazu – warto je odnotować, tym bardziej że zgodnie z przewidywaniami pojawiło się też sporo rzeczy złych.
Bohaterka „Wilczej rzeki” Wioletty Grzegorzewskiej opuszcza swoją wyspę na kanale La Manche, kiedy w Europie zaczyna się lockdown. To, jak pisał na naszych łamach Dariusz Sośnicki, „powieść o świecie, któremu pandemia boleśnie przypomniała, że nic – dobrobyt, poczucie bezpieczeństwa, prawa i przywileje obywatelskie – nie jest dane raz na zawsze”. Jeśli zaś szukamy mniej bezpośrednich odniesień do pandemicznej samotności, prób złapania dziwaczności tego zawieszonego czasu, to najlepiej sięgnąć po poezję. Pomoże w tym wydana w listopadzie 2021 roku antologia „Poetki na czas zarazy” (WBPiCAK), gdzie przeczytamy na przykład: „Chłód tego co w cieniu, taki jest ten maj. / Ponownie odebrano nam podróż, tuż sprzed pysków” (Małgorzata Lebda, „Usta”).

Esej Ilony Wiśniewskiej o czytaniu w pandemii
Tekst Dariusza Sośnickiego o książce Wioletty Grzegorzewskiej

Wicha okładka4. Próby innej formy 
Niezależnie od dziwacznych pandemicznych czasów ciekawią nas zawsze w książkach próby wyjścia poza ustalone formy, językowe ćwiczenia, które wypychają z literackich schematów. Dlatego to podsumowanie nie może się obejść bez jednej z najważniejszych książek tego roku, „Kierunku zwiedzania” Marcina Wichy, opowieści o Kazimierzu Malewiczu, o której Zofia Król pisała: „Czyta się ją z narastającym wrażeniem, że autor napisał tym razem nie książkę, ale budynek”. Gra z ustalonymi formami pisania charakteryzuje też debiut prozatorski dramaturga Mateusza Pakuły, który w eseizującą, dziennikową opowieść o umierającym ojcu wplata teksty dramaturgiczne i mógłby ze swoją książką „Jak nie zabiłem swojego ojca i jak bardzo tego żałuję” znaleźć się także w poprzednim punkcie, bo rzecz dotyczy też oczywiście czasu pandemii i jej najtragiczniejszej strony – umierania. Poszukiwanie formy wiąże się niekiedy z odejściem od ustrukturyzowanego pisania, jak w przypadku Piotra Mareckiego, autora takich książek konceptualnych jak choćby „Wiersze za sto dolarów”, który w wydanej w lipcu „Romantice” (swoistej kontynuacji „Polski przydrożnej”) opowiada o podróży poślubnej w trybie tak prostym i tak pozbawionym konceptu, że ta książka staje się być może paradoksalnie najbardziej eksperymentalnym jego dziełem.

Tekst Zofii Król o książce Marcina Wichy
Tekst Pawła Jasnowskiego o książce Mateusza Pakuły
Rozmowa z Piotrem Mareckim o „Polsce przydrożnej”

Ulisses okładka5. Tłumaczenie od nowa
W dwutygodnikowych podsumowaniach nie pierwszy raz pojawiają się nowe przekłady klasyki, jednak tego roku nie sposób opowiedzieć bez wspomnienia nowych przekładów „Ulissesa” Joyce’a (Maciej Świerkocki twierdzi, że „starał się zachować raczej potoczność i swobodę dialogu, zachowując styl wysoki jedynie tam, gdzie naprawdę wydawał mu się potrzebny”), „Boskiej Komedii” Dantego (Jarosław Mikołajewski: „Niektórzy czytelnicy woleliby, żeby było może mniej prawdziwie, a bardziej «ładnie», ale nie dam im tej satysfakcji”), „Opowieści kanterberyjskich” Chaucera (przekład Jarka Zawadzkiego, pierwsze pełne wydanie po polsku) czy „Strony Guermantów”, kolejnego tomu Prousta w nowej polskiej wersji (tym razem Jacek Giszczak). Lekturę klasyków można teraz zacząć od nowa.

Rozmowa z Maciejem Świerkockim o nowym przekładzie „Ulissesa”
Przedmowa Piotra Pazińskiego do nowego przekładu „Ulissesa”
Esej Michała Pawła Markowskiego wokół nowego przekładu „Ulissesa”
Rozmowa z Jarosławem Mikołajewskim o nowym przekładzie „Boskiej komedii”

Zofia Król i Maciej Jakubowiak

TEATR

Najsmutniejszym wydarzeniem roku 2021 była śmierć Pawła Soszyńskiego, który dotychczas co roku podsumowywał dział teatru.

fot. Pat Micfot. Pat Mic1. Jana Shostak
I jej krzyk. Może i Jana Shostak jest ze świata sztuk wizualnych, ale jej krzyki pod gmachami europejskich agend w Polsce, przeniesione potem z Bartoszem Bielenią do Parlamentu Europejskiego, były chyba najważniejszym teatrem politycznym, jaki rozegrał się u nas w tym roku, kolejnym roku zamkniętych miesiącami teatrów. Krzyk Shostak niósł wściekłość, bezradność – dobitnie pokazane w stand-upie z Komuny Warszawa, a przede wszystkim zwracał uwagę na niebezpieczeństwo, w jakim są Białorusini, a na dłuższą metę i my. Znów je przysypaliśmy, znów o nim nie myślimy, pogrążeni we własnych lękach, bólach i fantazjach, ale krzyk Jany Shostak nam jeszcze o nim przypomni.

Renata Lis o performansie z Komuny Warszawa
Maria Poprzęcka o fenomenie krzyku Jany Shostak

Krakowska okładka2. Książka Joanny Krakowskiej
„Odmieńcza rewolucja” ukazała się pod koniec 2020 roku, zaistniała jednak w 2021, zdobywając m.in. Nagrodę Literacką Gdynia. Opowieść Joanny Krakowskiej o doświadczeniach queerowych i feministycznych aktywistek oraz performerów to więcej niż książka – to świadectwo zakorzenionego performatywnie doświadczenia, samodzielnie tworzonych performansów i rozmów z odchodzącymi legendami. Książka performans, ślad działania i działanie zarazem. Łączy polityczną wyrazistość z niuansującą wrażliwością, wiek XX z XXI, Amerykę z Polską, nadzieję z brakiem złudzeń.

Rozmowa z Joanną Krakowską
Esej Joanny Krakowskiej wprowadzający do dwutygodnikowego cyklu o queerowej historii Polski 

fot. Agata Rucińskafot. Agata Rucińska3. Katarzyna Minkowska
Reżyserka „Cudzoziemki” z Teatru Polskiego w Poznaniu. Nieco odmienna niż jej artystyczna generacja, Minkowska ze swoimi współpracownikami wpuszcza nowe życie w koncept teatru psychologicznego. Biorąc na warsztat zramolałą niby-powieść Kuncewiczowej, wyciąga z niej uwierające i bolesne wątki z biegłością znanego w Polsce dzięki inscenizacjom Anny Smolar wskrzesiciela starych bajek Joëla Pommerata (Pommeratem Minkowskiej jest dramaturg Tomasz Walesiak). Jednocześnie dzięki pełnej świadomości kultury psychoterapeutycznej unika czułostkowości i nadmiaru patosu, w którym przynajmniej część z nas żyje. W roku nadmiaru śmierci ten rozgrywający się na pogrzebie spektakl trafia w sedno.

Recenzja Anny Pajęckiej

4. #metoo w teatrze
Choć najgłośniejszą ujawnioną w zeszłym roku sprawę umorzono z powodu przedawnienia, polski teatr ciągle i coraz świadomiej próbuje rozliczać przeszłość i budować lepszą przyszłość. Od kilku lat Akademia Teatralna w Warszawie zmaga się z dziedzictwem nadużyć i próbuje wypracować nowe standardy. Teraz nowe narzędzia zastosowała Państwowa Wyższa Szkoła Filmowa, Telewizyjna i Teatralna w Łodzi, upubliczniając raport z prac Komisji Antymobbingowej i Antydyskryminacyjnej. Afera wokół zaproszenia oskarżanych o nadużycia twórców na festiwal Boska Komedia pokazuje, że sprawa nie dotyczy już tylko tych czy innych peryferiów teatru, ale jest w samym centrum jego uwagi.

 Esej Katarzyny Niedurny

fot. Bartek Warzechafot. Bartek Warzecha5. Spektakle Weroniki Szczawińskiej
„Onko” i „Klub”. Szczawińska z teatrów niszowych weszła w sam główny nurt, podejmuje najważniejsze dziś tematy, jest widzialna, błyskotliwa i umie zrobić tak, żeby zabolało, a i tak, żeby było śmiesznie, choć trochę przez łzy. „Onko”, długo powstający projekt o raku, doświadczeniu raka, doświadczeniu bycia kobietą w Polsce, doświadczeniu lekceważenia i zwyczajnego feudalizmu, z jakim się wiąże praca w polskiej kulturze – zderzonych z obecnością samej autorki oraz aktora Sebastiana Pawlaka, to jeden z najważniejszych spektakli teatralnych w Polsce. „Klub” – powstały z inicjatywy i wspólnego wkładu grupy młodych aktorek z Akademii Teatralnej – dobitny i przewrotny głos o #metoo i o tym, jak wolimy nie widzieć.

Recenzja Anna Pajęckiej z „Klubu”
Recenzja Witolda Mrozka z „Onko”

 Witold Mrozek

FILM

1. ZOZO + 1
Znowu zacząłem chodzić do kina, ale nie tyle, ile bym chciał. Dokupiłem więcej subskrypcji, mam więcej kanałów, na których mogę jeszcze więcej oglądać, spędzam więc coraz więcej czasu na wybieraniu. Nie tylko chyba ja tak mam. Ludzie nie wrócili do kina, nie wrócili nawet na polskie filmy. Kiedyś kolejne filmy Smarzowskiego, kolejne komedie romantyczne spokojnie przyciągały milion widzów, w tym roku najwięcej widzów spośród polskich filmów zrobiły „Dziewczyny z Dubaju”, i nie był to jakiś oszałamiający wynik. O „Dziewczynach...” nie pisaliśmy, bo zajęci byliśmy czytaniem doniesień prasowych na temat rzeczonej produkcji. To było dopiero kino. A najlepszy film o pandemii i przy okazji najlepszy film o Polsce? Proste – rumuński „Niefortunny numerek albo szalone porno”, film, w którym superbohaterka próbuje wybić ludziom głupotę z głowy słusznych rozmiarów dildo.

Agnieszka Jakimiak o filmie „Niefortunny numerek albo szalone porno” Radu Jude

2. Słuszne filmy
Słusznych polskich filmów było w tym roku sporo, z tych ostatnich trzeba wspomnieć na pewno o dokumencie „Sędziowie pod presją” Kaspra Lisowskiego i Iwony Harris, premierowo pokazywanym na festiwalu Watch Docs. Człowiek ogląda i myśli sobie, cholera, ile to lat, przecież to dłużej niż pandemia. W kadrze przewijają się kolejne demonstracje w obronie sądownictwa i ten sam człowiek mówi sobie: o, tu byłem, o, tu też byłem. I co z tego. Iwona Łukasz GrzegorzekKarris pyta Igora Tuleję, co daje mu siłę, żeby w ogóle funkcjonować. A on odpowiada, trochę na odczepnego: nikotyna. Pali w filmie jak smok. A jakiś dobry film? Bardzo dobry film zrobił Łukasz Grzegorzek, film nie o Polsce, ale o ludziach, którzy mówią po polsku. Chwilowa ulga.

Jakub Socha o filmie „Moje wspaniałe życie” Łukasza Grzegorzka

3. Dokumenty muzyczne
Jak ulga, to muzyka. Jeden z najlepszych dni w roku? Usiedliśmy z dziewczyną na kanapie i zrobiliśmy sobie wakacje. Najpierw obejrzeliśmy dokument o Billie Eilish, następnie serial dokumentalny „1971. Rok zmian, rok muzyki”, a zakończyliśmy 7,5-godzinnym filmem złożonym przez Petera Jacksona z archiwaliów dokumentujących ostatnią płytę The Beatles. „The Beatles: Get Back” nie każdemu się spodoba – minuty wleką się, flauta. Kamerzysta nie ma czego filmować, muzycy jeszcze nie przyszli, filmuje więc tosty. Potem wchodzi chłopiec, rozlewa herbatę, wszyscy piją tu dużo herbaty, dużo wina, często się spóźniają, przysypiają na krzesłach. W rogu sali prób gibie się dwóch wyznawców Międzynarodowego Towarzystwa Wyznawców Kriszny, Yoko nie odstępuje na krok Lennona, siedzi na próbach, czyta gazety. Chłopcy za sobą już nie przepadają tak jak kiedyś, wokół nich krąży chmara ludzi, nuda, nuda, i nagle McCartney bierze gitarę do ręki, i zupełnie z niczego, niespodziewanie zaczyna coś plumkać. Nie trzeba być zwycięzcą „Jaka To Melodia”, żeby zorientować się, że właśnie rodzi się „Get Back”. Na antypodach w filmie „Billie Eilish. Świat lekko zamglony” młoda, pioruńsko utalentowana dziewczyna siedzi na kanapie w swoim pokoju, w którym jeszcze niedawno na ścianach wisiały plakaty Justina Biebera, i razem z bratem komponuje utwory na nową płytę, przysłuchuje im się ich pies. Za ścianą krzątają się rodzice. 

Artykuł Mateusza Witkowskiego o Billie Eilish

4. Seriale
Chyba wreszcie przekonałem się do „Sukcesji”, a było to wtedy, gdy pod koniec ostatniego sezonu Tom powiedział do Grega: „You could be getting away from the endless middle and to the bottom of the top”, co można by przetłumaczyć: „Mógłbyś uciec z bezkresnego środka na sam dół góry”. Bo o ile starcie między bogaczami mnie nie interesuje (trudno w ogóle nazwać je starciem, skoro stary musi się mierzyć z czwórką słabo rozgarniętych dzieci, w „Królu Learze” jakoś ciekawiej to szło), o tyle perypetie życiowe dwóch parweniuszy już jak najbardziej. Ci dwaj pewnie dogadaliby się z Timem Robinsonem, autorem zupełnie przedziwnego, jedynego w swoim rodzaju serialu, jakim  mozzarella di bufala campanajest „I Think You Shoul Leave with Tom Robinson”. To dwa sezony, które można łyknąć w jeden wieczór, chociaż lepiej dawkować sobie ten materiał w niewielkich ilościach. Każdy odcinek składa się z kilku skeczy, w których ludzie zachowują się jak ludzie, tylko dużo bardziej.

Marcin Stachowicz o serialu „I Think You Should Leave with Tim Robinson”
Dorota Masłowska o „Sukcesji”

5. Sorrentino
Sorrentino znalazł się na tej liście nie dlatego, że swoją premierę miał pod koniec roku, i też nie dlatego, że swoją premierę miał na Netflixie. Recenzja z filmu idzie równolegle z podsumowaniem, więc odsyłam do recenzji, tu napiszę tylko, że nikt tak jak Włoch nie potrafi zakręcić karuzelą. Jak się na nią wsiądzie, to migają przed oczami niezwykłe obrazy: Mały Mnich, który rezyduje w pałacu ze zwalonym kryształowym żyrandolem; ojciec rzucający przy kolacji: „Jesteśmy komunistami. Jesteśmy szczerzy do bólu”; żonglująca pomarańczami matka; ciotka, która siedzi w lecie w ogrodzie w grubym futrze i obżera się mozzarellą di bufala campana wielką jak grejpfrut. 

Recenzja Jakuba Sochy z filmu „To była ręka Boga”

Jakub Socha 

SZTUKA

1. Archiwum Protestów Publicznych
fot. Rafał Milachfot. Rafał MilachCzyli portret polskiej rzeczywistości ostatnich kilku lat. Kolektyw fotografów wykonuje wspaniałą archiwistyczną pracę, dokumentując obywatelskie demonstracje i akty nieposłuszeństwa. Doczekał się w tym roku kilku prezentacji w przestrzeniach galeryjnych (galerii Studio w Warszawie, galerii Labirynt w Lublinie, Galerii Jednostka podczas Warsaw Gallery Weekend), jest reporterskim, obywatelskim i artystycznym fenomenem jednocześnie. APP zbiera w szerokim kadrze to, co rozproszone, a oglądanie tych prac może co wrażliwsze jednostki doprowadzić do łez wzruszenia i zrywu uczuć patriotyczno-rewolucyjnych.

Aleksandra Boćkowska o Archiwum Protestów Publicznych

2. Instytucje i dyrektorki
„Sztuka polityczna”, kuratorowana przez Piotra Bernatowicza wystawa w Zamku Ujazdowskim, wywołała panikę moralną i była pierwszą jaskółką nowej polityki kulturalnej w sztukach wizualnych, ale uruchomiła także ważne dyskusje o instytucjonalnej przyszłości sztuki. Pod koniec roku temperaturę podgrzała z kolei nominacja Janusza Janowskiego na dyrektora Zachęty, z której z końcem roku odejdzie Hanna Wróblewska. Konkursy lub nominacje czekają również instytucje zarządzane dotychczas przez Jarosława Suchana (Muzeum Sztuki w Łodzi, które zaprezentowało w tym roku nową odsłonę awangardowej kolekcji) i Waldemara Tatarczuka (Galeria Labirynt w Lublinie), który podpadł samorządowcom z Prawa i Sprawiedliwości wystawą ze strajków kobiet i prowadzeniem instytucji zbyt postępowej. Zmiana czeka również Biennale Warszawa, ta z kolei, uchodząca za reprezentantkę dyskursywnych instytucji przyszłości, zmieni swoją formułę. Wygląda na to, że w nowym roku „sztuk politycznych” czeka nas więcej.

Rozmowa Adama Mazura z Hanną Wróblewską
Rozmowa Adama Mazura z Jarosławem Suchanem
Rozmowa Marty Czyż z Waldemarem Tatarczukiem
Dyskusja wokół „Sztuki politycznej”

3. Joanna Rajkowska
fot. Anna Zagrodzkafot. Anna ZagrodzkaStęsknieni za instytucjami sztuki po kolejnym lockdownie oglądaliśmy na początku roku mroczne „Rhizopolis” Rajkowskiej w galerii Zachęta. Chwilę po Rhizopolis mówiło się o tym, że jej rzeźba jajo stanie na placu pięciu rogów w Warszawie, a w wakacje w ramach Studia Mistrzów (a tym razem Mistrzyni) w BWA Wrocław Rajkowska przygotowała wraz z innymi artystami wystawę „Nagi nerw”. Jej stała obecność w rozmowach i komentarzach w 2021 roku może oznaczać, że nastawiona na proces sztuka uczestnictwa idealnie pasuje do czasów, w których raczej chce się działać niż biernie oglądać.

Maria Poprzęcka o wystawie „Rhyzopolis”
Stach Szabłowski o wystawie „Nagi nerw”

4. Malarki, malarze, nihiliści
Na antypodach działania swój renesans przeżywa malarstwo, chociaż równie dobrze może to być symptom popandemicznego kryzysu ekonomicznego w środowiskach twórczych, za którym idzie potrzeba wytwarzania w najbardziej produktowej i najłatwiejszej do spieniężenia dziedzinie. Malarstwo podwójnie eksploruje samotność: w ramach tego, co na płótnie, i samego procesu tworzenia. Okazuje się, że na płótnie można opowiadać o queerowym wykluczeniu, afirmacji cielesności, dziwnościach kapitalizmu – płótno przyjmie bardzo wiele. Konrad Żukowski, Mikołaj Sobczak, Zuzanna Bartoszek, Martyna Czech, Karolina Jabłońska, Jan Możdżyński… Malarki i malarze podbijają galerie.

5. Migranci, migrantki i serce sztuki
ilustracja: Mikita Rasolkailustracja: Mikita RasolkaW tym roku można też (chyba) w końcu powiedzieć, że zwiększyła się widzialność osób migranckich w instytucjach sztuki. Pod koniec zeszłego roku Yuri Biley, Vera Zalutskaya i Julia Krivich zakładali Za*Zin, jeszcze rok wcześniej Biennale Warszawa organizowało wystawę artystów zagranicznych mieszkających w Polsce. Widać pierwsze efekty tych działań, głównie dzięki instytucjom takim jak Galeria Arsenał w Białymstoku (gdzie obecnie trwa wystawa Ali Savashevich) czy Galeria Labirynt w Lublinie (choćby „Cel pobytu” Yuriya Bileya). Ciekawą ekspozycję „Inskrypcje tożsamości. Przynależność, różnica, gest” pokazało również Biuro Wystaw w ramach Warsaw Gallery Weekend, trzeba wspomnieć o „Odkształcaniu” w poznańskim DOMIE czy wystawie „Praw się nie dostaje, prawa się zdobywa” Marty Romankiv w gorzowskim MOS-ie. Na tytuł osobistości roku zapracowała Jana Shostak, upominając się o wsparcie białoruskich represjonowanych za pomocą narzędzi sztuki, walcząc jak lwica o widoczność. „Dwutygodnik” zaś starał się dołożyć cegiełkę od siebie, publikując numer poświęcony białoruskiej sztuce, w którym wszystkie teksty napisali białoruscy autorzy i autorki.

Rozmowa Marty Czyż z Yuriyem Bileyem
Rozmowa Olgi Bubich z Alą Savashevich
„Dwutygodnik” o sztuce białoruskiej

Anna Pajęcka

MUZYKA

1. Indie: Tygrysy i Rycerzyki
Polska scena niezależna, a konkretnie jej piosenkowa odnoga, dawno nie była tak ekscytująca i różnorodna. Weźmy choćby inicjatywę Tygrysy Records pod kierownictwem artystycznym Błażeja Króla – trochę label, trochę audiowizualny kolektyw artystyczny (m.in. Ewa Sad, EURODANEK). W innej zasłużonej wytwórni, Thin Man Records, ukazały się w tym roku bardzo dobre płyty Muzyki Końca Lata i Rycerzyków. Swój najlepszy album wydała Oxford Drama, świetnie przyjęta została płyta „ATAK” projektu WaluśKraksakryzys. Tygrysy RecordsArtyści z Tygrysy Records ze swoim team leaderem Błażejem Królem Ukazały się udane płyty weteranów, którym udało się przebić do mainstreamu – zespołu Muchy czy Króla. Warte zauważenia są też nagrania grup balansujących na granicy alternatywy i wielkich scen – Misi Furtak czy grupy Niemoc. Najciekawsi wydają mi się artyści, którzy potrafią światowe estetyki przefiltrować przez lokalną wrażliwość: slackerskie grupy Wczasy, Egipcjanie czy pies, emo-popowy Syndrom Paryski (i w ogóle cały label Peleton Records), a także synthpopowe duety ATLVNTA czy Duchy. Zachwycił mnie w koncertowej wersji połamany art-punk warszawskiej grupy Hage_O i słuchane w urywkach piosenki Ewy Sad, które mam nadzieję ukażą się wkrótce na albumie.

Szkoda, że równolegle z hossą artystyczną nie idzie rosnące zainteresowanie mediów i publiczności. Nieustająca hossa rapu kradnie młodych odbiorców innym scenom. Nie pomagają zmiany na rynku koncertowym oraz owiane tajemnicą algorytmy Spotify. Równie ważne są też decyzje kuratorskie liderów opinii. Na dającej potężnego promocyjnego kopa playliście Spotify „Alternatywna polska” (blisko 100 tysięcy followersów) łatwiej znaleźć poprawnych półfinalistów talent show niż wiele z wymienionych przeze mnie grup. Granie muzyki niezależnej raczej jeszcze długo będzie wątpliwym pomysłem na karierę, scena ma charakter mocno efemeryczny i ten przypływ może się równie szybko zakończyć.  

Bartosz Chmielewski o płycie zespołu pies „na więcej nie mam sił”
Bartosz Chmielewski o płycie Alfah Femmes „No Need To Die”
Piotr Szwed o płycie Króla „Dziękuję”
Piotr Kowalczyk o płycie Oxford Drama „What’s the Deal With Time”
Jakub Knera pisze o zespole Wczasy
Rozmowa Jakuba Knery z Jakubem Ziołkiem
Rozmowa Jakuba Knery z Maciejem Cieślakiem

 2. Rap: Młody Matczak i Young Leosia
Jakże się myliłem, gdy dwa lata temu przewidywałem, że po fenomenie Maty zostaną głównie setki memów i dyskusji na FB, w tym ta oto brawurowa recenzja pewnego lewicowego publicysty z Zawiercia (zawsze śmieszy). W 2021 roku o jego fenomenie znowu rozmawiali wszyscy – Matę z autentyczności rozliczali ziomale redaktorzy, prawilni homeboye doktoranci, im więcej liter przed nazwiskiem, tym więcej słów w statusach na FB. Było to trochę męczące, trochę fascynujące… Sam album „Młody Matczak” to mało porywające, choć sprawne technicznie, przemyślenia rutynowanego już, a przecież dopiero dwudziestoletniego, dzieciaka z elity. Jako operacja biznesowa robi wrażenie nie tylko w swojej kategorii. Mata zmienił zasady rapowej gry – na dobre, ale czy na lepsze? Jako 38-latek cieszę się, że w tym całym fenomenie socjologicznym mogłem uczestniczyć z perspektywy kanapy i w kapciach – monumentalne show Maty na warszawskim lotnisku udostępniła w ramach streamingu platforma Canal+. Duch czasów był tego październikowego wieczora obecny na Bemowie.

Żyto / NoonŻyto / NoonW ostatnich latach scena rapowa mniej więcej co 3–4 miesiące wypuszcza zjawisko, które kanibalizuje całkowicie atencję opinii publicznej (i tzw. niedzielnych fanów). Bedoes w styczniu, PRO8L3M w kwietniu, potem Young Leosia i Mata wczesną jesienią. Trudno w to uwierzyć, ale nie były to ani najlepsze, ani jedyne godne uwagi płyty – znacznie ciekawsze kawałki nagrywali ostatnio Młody Dzban, Szczyl, Tonfa, Hałastra, Belmondawg, Zdechły Osa, Dziarma. Wielość szkół, podejść, języków, estetyk... Gdy spojrzymy poza komercyjne trapowe filary, to drugi szereg polskiego rapu jest po prostu o wiele ciekawszy. Zachwyciły mnie „Morza Południowe” rapera Żyto i wracającego do rapu producenta Noona – analiza toksycznej męskości podana trochę z perspektywy krzesła barowego, a trochę kozetki u psychoterapeuty. Instrumentale z tej płyty mogłyby spokojnie funkcjonować na festiwalach w rodzaju Unsoundu czy Nowej Muzyki. Był to też najlepszy chyba w historii rok dla rapu kobiecego. Mam nadzieję, że pojawią się kolejne artystki, ośmielone sukcesami Young Leosi czy Dziarmy.

Piotr Szwed pisze o polskich raperkach

3. Muzyka polityczna
Biorę udział w podsumowaniach „Dwutygodnika” od ośmiu lat i jedna tendencja wydaje się niezmienna – z roku na rok powstaje coraz więcej muzyki zaangażowanej politycznie. Dotyczy to oczywiście muzyki popularnej, ale coraz częściej również muzyki współczesnej, komponowanej, filharmonijnej, będącej do niedawna antypolityczną wieżą z kości słoniowej. Na Musica Electronica Nova pojawiła się perspektywa ekologiczna i nie-ludzka, najdobitniej symbolizowana przez winniczka na klawiaturze pianina Gwen Rouger, na Warszawskiej Jesieni Musica Electronica Nova, fot. Gwen RougerMusica Electronica Nova 2021, performans Gwen Rouger, fot. Sławek Przerwa mieliśmy koncert z muzyką queer, którego kuratorem był Rafał Ryterski, potem głośnym skandalem był przypadek cenzury utworu Pawła Szymańskiego na ministerialnym festiwalu Eufonie. W ostatnich dniach „Glissando” opublikowało tekst o zjawisku #metoo na polskich uczelniach muzycznych.

Tekst Jana Topolskiego o polskiej muzyce współczesnej jako medium eseistycznym
Relacja Wiolety Żochowskiej i Krzysztofa Stefańskiego z festiwalu Musica Polonica Nova
Rozmowa Kasi Jaroch z kompozytorką Martą Śniady
Rozmowa Katarzyny Niedurny z zespołem Libe brent wi a nase Szmate
Relacja Wiolety Żochowskiej z Warszawskiej Jesieni
Rozmowa Agnieszki Drotkiewicz z reżyserem operowym Krystianem Ladą
Pavel Niakhayeu o panoramie białoruskiej muzyki w czasach protestów
Komentarz Rafała Wawrzyńczyka o cenzurze na festiwalu „Eufonie”

 4. Apokalipsa teraz
Schyłkową atmosferę dało się usłyszeć na wielu tegorocznych płytach – od monumentalnego postrocka grupy Godspeed You! Black Emperor, przez piosenkowy indie-folk Tamary Lindeman (Weather Station), po przekaz, który Lingua IgnotaLingua Ignotakonsekwentnie od 30 lat promuje łódzki pomnik kultury industrial, Wiktor Skok. Nie sądzę, żeby był w tym jakiś szczególnie jednolity trend, artyści śnili bardzo różne sny o końcu świata – od katastrofy ekologicznej po metafizyczną zemstę na rodzaju męskim (snująca tę wizję Kristin Hayter niedługo po wydaniu płyty okazała się ofiarą przemocy seksualnej). Nie można przy tym zapomnieć o płycie Marianne Faithfull „She Walks in Beauty”, poruszającej melorecytacji wokół śmierci i odchodzenia, opartej na klasykach brytyjskiej poezji romantycznej

Tomasz Bąk o płycie Godspeed You! Black Emperor „G_d’s Pee at State’s End!”
Esej Phila Sherburne’a – wspomnienie pierwszych tygodni pandemii
Piotr Weltrowski o płycie zespołu Furia „W Śnialni”
Jakub Orzeszek o płycie Lingua Ignota „Sinner Get Ready”
Jakub Orzeszek o płycie Marianne Faithfull „She Walks in Beauty”
Piotr Kowalczyk o płycie Weather Station „Ignorance”

5. Roślinność dla muzyki
Przesłuchałem w tym roku około 500 płyt, około 200 nowości, niestety od jakiegoś czasu mam rodzaj muzycznej mgły pocovidowej – choć chwytam się różnych zabiegów mnemotechnicznych, dźwięki po prostu przeze mnie przepływają. To swego rodzaju stan zen, ale nie wiem, czy pożądany w przypadku Liz HarrisLiz Harrisdziennikarza muzycznego. Może dlatego nurtem, który był mi w ostatnim czasie najbliższy, stały się ambient, elektronika, field recording oraz wszelkiego rodzaju muzyki tła, z jakiegoś powodu często tworzone przez kompozytorki, czerpiące inspiracje z przyrody, w tym ze świata roślin. Od kilku lat ukazuje się takich dźwięków całkiem sporo, nawet Spotify opracował oficjalną playlistę „Music for Plants”. Przykładem symbiozy ożywionego i delikatnej elektroniki jest na przykład koncertowo-artystyczna seria Rozkwit, prowadzona przez magazyn „Progrefonik”, w której ukazują się „Pocztówki dźwiękowe” zamawiane przez kompozytorkę ambientu Martynę Bastę. Najlepsze utwory krakowskiej artystki chyba wciąż przed nami. Nową płytę wydała też, inspirująca się równie mocno biosferą co światem nieożywionym, Liz Harris, i jak zwykle jest świetna.

Rozmowa Kasi Jaroch z Antoniną Nowacką
Michał Wieczorek pisze o Liz Harris (Grouper)
Jakub Knera pisze o płytach Marty Forsberg

Piotr Kowalczyk

OBYCZAJE

1. Maraton aktywistyczny
Z początkiem roku wydawało się, że mamy prawo być zmęczone. Nawet nie protestowaniem co i rusz. Bardziej – gnijącą atmosferą. Byciem wśród nieustannie nienawidzonych. Świadomość, że nienawidzenia są do pewnego stopnia projektowane do innych celów, na półchłodno, nie sprawia, że stają się mniej realne, mniej dojmujące. Iza zmarła.

Jak pisze Krzysztof Cieślik w „Zapiskach z późnego kapitalizmu”:

polsko kiedy skończysz ze szczuciem
idź się jebać ze swoimi pomnikami
jest mi chujowo nie zawracaj mi dupy

Grupa GranicaZarówno chronologia protestów, jak i odliczanie kolejnych pandemicznych fal, zachodzi już lekko smogiem i nie jest jasne, w którym miejscu jesteśmy (może ciągle w tym samym). Jeden nowy kryzys jednak mocno zaznaczył się w kolejnym pandemicznym anno domini. Kryzys na granicy, który trwa od sierpnia, zmontował skuteczne (oczywiście do pewnego stopnia) i konsekwentnie działające grupy, które diagnozują potrzeby nowaków i – na ile się da – je realizują. Wokół widzę niewypalające się sieci wsparcia, wiele osób ma teraz kogoś nowego pod opieką. Energia idzie teraz bardziej w zbiórki, zakupy, przesyłki, pomoc prawną, organizacyjną, mniej w gesty. Obserwuję doskonałe umiejętności organizacyjne i komunikacyjne, skuteczne radzenie sobie ze stresem i zmiennością zdarzeń, elastyczność, logiczne myślenie, imponującą świadomość własnej wyporności i granic osobistych, twórcze wykorzystywanie narzędzi, pracę zespołową bez wyraźnie zarysowanych ego, bez strachu, w skupieniu. Wybieram to widzenie, bo „ironia przestała mi wystarczać” (znów Cieślik).

Troszczymy się o siebie nieoficjalnie. Wieczorami spotykamy się z resztą dziewięćsettysięcznego grona czytających i oglądających relacje Make Life Harder na Instagramie. W kilka godzin jesteśmy w stanie zebrać pieniądze na mieszkanie dla starszej pani. To daje jej mieszkanie i mam nadzieję, że też poczucie, że jest gdzieś siatka ochronna, na którą można spaść, a nam daje wyjątkowe dziś poczucie sprastwa i wspólnoty. 

Ada Tymińska o zarządzaniu nie tylko strachem, ale i racjonalnością
Marta Falecka o Medykach na Granicy
Agata Sikora o wyjeździe do Wielkiej Brytanii
Paweł Sołtys o pamięci drzew
Magdalena Tulli o wyobrażeniach pewnej wspólnoty
Paweł Knut o wyjeździe na Podlasie
Paweł Mościcki analizuje wizualizację muru na granicy polsko-białoruskiej
Ludwika Włodek o postawach antyimigranckich
Podkast DELFIN W MALINACH o wypaleniu aktywistycznym (odc. 8)
Antonina Stebur o trosce

2. Zwrot klimatyczny
Wszyscy powoli zaliczają zwrot klimatyczny. Instytucje kultury, twórcy, artyści, pisarze przechodzą na stronę przyrody. Nowa mantra: Gaja, hiperobiekt, raport IPCC, antropocen, nowy reżim klimatyczny, „natura”. Humaniści uczą się biologii, naukowcy – montażu wideo. Pisarze opowiadają o wilkach, filmowcy o przyjaźni z ośmiornicą, biolożka oceaniczna występuje na scenie. Wymiana narzędzi i podejść dopiero się chyba zaczyna. Podobnie jak poszukiwanie języków, które rozbudziłyby ludzką wyobraźnię do tego stopnia, że ujrzy coś więcej niż zakupy i przestanie przeżerać planetę.

Cykl „Dwutygodnika” o nowych językach opowiadania o Ziemi
Barbara Kosecka o filmie „Jestem Greta”
Marcin Stachowicz o filmach przyrodniczych
Jakub Socha o tegorocznej edycji Millennium Docs Against Gravity, w której obejrzał film o przyjaźni z ośmiornicą
Maria Poprzęcka o wystawie Joanny Rajkowskiej „Rhizopolis” 
Linn Burchert o wystawach sztuki towarzyszącym konferencjom klimatycznym
Piotr Fortuna o „Planie tysiącletnim” Agnieszki Polskiej
Anna Pajęcka o drzewach i kamieniach w BWA Warszawa
Maciej Jakubowiak o wymyślaniu końca świata
Marcin Stachowicz o „Listowieści”
Filip Springer o poszukiwaniu rzeczności Odry

3. Żałoba
Jesteśmy w żałobie, umarło nam dużo ludzi, inni cierpią w pandemicznym układzie społecznym, w nadal trwającym wycofaniu bądź jego nawrotach. Nikt nie powiedział STOP, zawieszamy życie. Teraz czuwamy nad ciałami, zasłaniamy lustra, zapalamy świece, płaczemy. Kiedy otworzyły się knajpy i usłyszałam dochodzące z wewnątrz dźwięki muzyki, najpierw poczułam lekkie poderwanie w górę, ale zaraz potem zgrzyt – NIE, co to za radość. Czy nie możemy najpierw powiedzieć sobie wprost o tym smutku?

Numer tematyczny o SAMOTNOŚCI
Katarzyna Boni o zmieniających się rytuałach żałobnych
Aldona Kopkiewicz o eseju Vinciane Despret „Wszystko dla naszych zmarłych”

Agnieszka Słodownik

MEDIA

1. Kup pani mema
Po tym jak za sprawą wybuchu pandemii całe życie przeniosło się do sieci, zdaje się, że internet postanowił na dobre przemyśleć, czym właściwie jest, w którą stronę mógłby się rozwijać i na czym tak naprawdę polegają jego relacje z tym drugim, konkurencyjnym medium, które niektórzy uparcie nazywają rzeczywistością. Jedna z możliwych odpowiedzi jest taka, że różnic w gruncie rzeczy nie ma – tu i tam się żyje, kocha, pracuje, tu się rozmawia i tam komunikuje, może tylko rozdzielczość obrazu jest trochę inna, a czasem ciągłość połączenia (choć z tym bywa różnie). A skoro tak, to czemu jakoś inaczej miałoby być ze sprawą, jak twierdzą niektórzy, tak fundamentalną jak prawo własności. 11 marca 2021 słynny dom aukcyjny Christie’s sprzedał cyfrowy obraz artysty o pseudonimie Beeple za 69 milionów dolarów. Potem już poszło, a przy użyciu technologii NFT wszyscy sprzedawali wszystko, pierwopasty i oryginały memów, a nawet części ciała. Wciąż do końca nie wiadomo, jak by to miało działać i czy teraz trzeba podpisać umowę z ZAiKS-em, zanim się wklei zgorzkniałego kotka. W każdym razie coś tu się zaczęło i nie da się tego chyba tak łatwo zbagatelizować.

Ewa Drygalska o technologii NFT i sprzedawaniu cyfrowej własności

2. Świat w nawias
Mark Zuckerberg spotyka swojego awatara / Meta Platforms Inc.Mark Zuckerberg spotyka swojego awatara / Meta Platforms, Inc.Jeśli aukcje przy użyciu NFT próbują wprowadzić zasady starego świata do cyfrowego obiegu, to ogłoszenie przez Marka Zuckerberga, że firma posiadająca Facebooka odtąd będzie się nazywać Meta, było ruchem w odwrotnym kierunku. Wywołująca dość niepokojące wrażenia prezentacja Zuckerberga, przemawiającego ze swojego luksusowego kondo gdzieś w wirtualnej rzeczywistości, zapowiadała, że całkiem niedługo wszyscy do niego dołączymy. I to właśnie on nam tam wszystko elegancko zaaranżuje. Ucieczka do własnego cyfrowego świata jest całkiem sensownym posunięciem dla firmy, której w świecie zamieszkiwanym przez biologiczne awatary profili na Facebooku równie organiczni politycy grożą kolejnymi regulacjami. Szczególnie po tym, jak była pracownica Facebooka, Frances Haugen, ujawniła wewnętrzne dokumenty, które tylko potwierdzają to, o czym krytycy pisali od lat – że być może platforma z biało-niebieskim logo to wcale nie takie sympatyczne miejsce.

Jan P. Zygmuntowski o możliwych konsekwencjach strategii firmy Meta

3. Pomówmy o rzeczywistości
Jeśli NFT pozostaje bardziej w sferze sprawczych aktów mowy (albo magii), a Metaverse Zuckerberga jest sprawą przyszłości, bo gogle wirtualnej rzeczywistości są wciąż drogie, a przy kolejnych zmianach interfejsu na pewno coś się sknoci, to wydarzenia z udziałem osób korzystających z Reddita z początku mijającego roku przypominają, do czego na pewno przydają się media społecznościowe. Do skrzykiwania się. Na przykład po to, żeby przechytrzyć gigantów z Wall Street, grając nie na spadek, ale na eksplozję wartości pewnej podupadłej sieci sklepów. Ale czy kondycja, powiedzmy, materialna jeszcze się liczy, kiedy wartość akcji skacze do góry o 1800%? Kiedy media społecznościowe wreszcie się do czegoś przydały, finansiści wpadli w panikę, a politycy wykonali sporo niepokojących ruchów. Ale przy okazji wyjaśniło się, czym jest ta niedościgniona rzeczywistość.

Tomasz Bąk o tzw. aferze GameStop

Maciej Jakubowiak