Podsumowanie 2020 roku
Jeff Gates

34 minuty czytania

/ Obyczaje

Podsumowanie 2020 roku

Redakcja

Życie na Zoomie, literatura na kartonach, performanse na ulicach, filmy za oknem, festiwale na kanapie, sztuka na proteście, koncerty w mieszkaniach – redakcja „Dwutygodnika” wskazuje najważniejsze trendy i wydarzenia mijającego roku

Jeszcze 9 minut czytania


LITERATURA

1. Parada gigantek
Co to był za rok! Chyba każda ważniejsza pisarka i każdy głośniejszy pisarz wypuścili nową książkę. Dorota Masłowska, Paweł Huelle, Andrzej Muszyński, Zyta Rudzka, Szczepan Twardoch, Zośka Papużanka, Wioletta Grzegorzewska, Jacek Dukaj, Julia Fiedorczuk – no wszyscy (prawie). Jesienią nawet noblistka Olga Tokarczuk pokazała światu swoją pierwszą ponoblowską książkę. Do tego pojawiły się świetne debiuty Miry Marcinów i Igora Jarka. Naprawdę rzadka kumulacja. Czy był to więc czas gorących sporów o to, kto lepszy, która ważniejsza, który przynudził, a kto zachwycił? Czy współczesna literatura polska rozpaliła serca i umysły? Nie bardzo. Jasne, świetnych i ciekawych książek było mnóstwo, ale jakoś trudno było im przelicytować, czy to emocjonalnie, czy intelektualnie, to wszystko, co działo się za oknem.

Rozmowa z Dorotą Masłowską
Rozmowa z Mirą Marcinów
Maciej Libich o „Talicie” Pawła Huellego
Rozmowa z Andrzejem Muszyńskim
Maciej Jakubowiak o „Tkankach miękkich” Zyty Rudzkiej
Przemysław Czapliński o „Pokorze” Szczepana Twardocha
Monika Ochędowska o „Przez” Zośki Papużanki
Monika Ochędowska o „Dodatkowej duszy” Wioletty Grzegorzewskiej
Sara Manasterska o „Imperium chmur” Jacka Dukaja
Monika Świerkosz o „Czułym narratorze” Olgi Tokarczuk

Zyta Rudzka, „Tkanki miękkie”. W.A.B., 288 stron, w księgarniach od października 2020Zyta Rudzka, „Tkanki miękkie”. W.A.B., 288 stron, w księgarniach od października 2020

2. Premiera sprzed kamerki
Najpierw był szok, panika, odwoływanie spotkań i przekładanie premier; potem przez chwilę udawaliśmy, że nic się nie stało – odbywały się wakacyjne festiwale, przyznawano nagrody, szykowano premiery; jesienią było nadrabianie strat z pierwszej połowy roku i kumulacja nowości. Po drodze okazało się, że spotkania równie dobrze można organizować na zoomach, skype’ach i vMixach – może czasem coś przerywa, za to jeśli rozmowa nie idzie, wystarczy zamknąć kartę w przeglądarce zamiast kręcić się na niewygodnym krześle. E-booki już tu były i nie wymagały kwarantanny, a papierowe egzemplarze po prostu zamawiano kurierem. Książka po raz kolejny okazała się medium najbardziej elastycznym i powszechnym, a samotne z natury czytanie świetnie się zgrało z epoką społecznego dystansu. Nic więc dziwnego, że literatura oberwała w tym czasie mniej niż teatry, kina, muzea i sale koncertowe, które po prostu zamykano. Momentami było nawet tak normalnie, a może i lepiej, że pojawiło się nowe wydawnictwo – Filtry – od razu z dwoma dobrze przyjętymi tytułami. Nie można jednak zapominać, że w tym całym zamieszaniu mocno zachwiały się niezależne księgarnie, dlatego wciąż warto je wspierać. Zresztą do samego pisarstwa koronawirus też dobierał się powoli: a to choroby współistniejące w powieści Zyty Rudzkiej, a to maseczki w felietonie Doroty Masłowskiej. Jednak najsilniej wpływ SARS-CoV-2 na delikatne ciało literatury objawił się gwałtowną erupcją diarystyki. Dzienniki pandemii pisali wszyscy i wszędzie, zresztą w „Dwutygodniku” też je publikowaliśmy i wcale się tego nie wstydzimy. Choć nie bylibyśmy zachwyceni, gdyby te wszystkie zapiski zebrane w książki miały wypełnić cały kolejny rok.

Olga Wróbel o rynku książki podczas pierwszego lockdownu
Cykl „Dzienniki odosobnienia”
Cykl „Mikrowyprawy”
Michał Tabaczyński o „Calypso” Davida Sedarisa

Adam Leszczyński, „Ludowa historia Polski”. W.A.B. 672 strony, w księgarniach od listopada 2020Adam Leszczyński, „Ludowa historia Polski”. W.A.B., 672 strony, w księgarniach od listopada 2020

3. Chłopi na salonach
Za to chętnie będziemy obserwować, jak dalej potoczy się dyskusja o naszych chłopskich przodkach. W tym temacie najgłośniejszą premierą jesieni była „Ludowa historia Polski” Adama Leszczyńskiego, towarzyszyły jej „Bękarty pańszczyzny” Michała Rauszera. Ale chyba najwięcej reakcji wzbudziła Nagroda Nike dla Radka Raka za „Baśń o wężowym sercu albo wtóre słowo o Jakóbie Szeli” – powieść wymykającą się jednoznacznym stanowiskom. O klasowej niższości (w tym wypadku nie chłopskiej, a robotniczej) i ambiwalencjach awansu społecznego opowiadała też „Pokora” Szczepana Twardocha, choć nie wzbudziła takich sporów, jakie w związku z historią II RP wywołał choćby „Król”. Na przyszły rok zapowiadają się kolejne tytuły i więcej okazji do tego, żeby poszerzać zasięg dyskusji i stawiać mocniejsze tezy. Zacieramy ręce.

Agnieszka Haska o „Ludowej historii Polski” Adama Leszczyńskiego i „Bękartach pańszczyzny” Michała Rauszera
Przemysław Czapliński o „Pokorze” Szczepana Twardocha

4. Na próbę
Jeśli ten rok czegoś nas nauczył, to ostrożności w formułowaniu twardych sądów i dalekosiężnych prognoz. Jeśli już coś twierdzić, to raczej na próbę. Może dlatego to dobry czas dla esejów, usiłujących siłować się z rzeczywistością, ale raczej z pozycji wątpliwości i zastrzeżeń, zgodnie z metodologią niezaspokojonej ciekawości. Na przykład takiej, jaka kieruje pisaniem Eliota Weinbergera, autora „Z rzeczy pierwszych” (skądinąd: co za okładka Przemka Dębowskiego!), wśród których znajdą się i zmurszałe manuskrypty, i zapomniane języki, i osiem nosorożców. Anne Carson w „Słodko-gorzkim erosie” i Maggie Nelson w „Argonautach” przypomniały, że przekopywanie się przez niezliczone książki, i to nieraz całkiem stare, może pomóc w zorientowaniu się we współczesności. W eseistycznym pejzażu zaznaczyły się też „Atrapy stworzenia” Piotra Pazińskiego, „O czasie i wodzie” Andriego Snær Magnasona oraz wybory esejów W.G. Sebalda („Opis nieszczęścia”), Flannery O’Connor („Misterium i maniery”) i Johna Maxwella Coetzeego („Późne eseje”). A pod koniec roku Michał Tabaczyński uzupełnił fundamentalny brak polskiej literatury, prezentując wybór z „Anatomii melancholii” Roberta Burtona, jednego z klasyków i prawodawców (jeśli obowiązują tu w ogóle jakieś prawa) eseju. Zresztą dorzuciliśmy się do tej eseistycznej układanki, najpierw książką Łukasza Najdera „Moja osoba” w serii wydawniczej „Dwutygodnika”, a później udziałem w antologii „Prognoza niepogody. Literatura polska w XXI wieku”.

Eliot Weinberger Z rzeczy pierwszychEliot Weinberger „Z rzeczy pierwszych”. Przeł. Mikołaj Denderski, Karakter, 264 strony, w księgarniach od czerwca 2020

Fragment „Z rzeczy pierwszych” Eliota Weinbergera
Fragment „Słodko-gorzkiego erosa” Anne Carson
Renata Lis o „Argonautach” Maggie Nelson
Piotr Paziński o „Akademii Pana Kleksa”
Ilona Wiśniewska o „O czasie i wodzie” Andriego Snær Magnasona
Bartosz Sadulski o „Opisie nieszczęścia” W.G. Sebalda
Fragment „Mojej osoby” Łukasza Najdera
Zofia Król o kobiecej eseistyce
Magda Heydel o polityce przekładu
Olga Drenda o eseistycznym blogowaniu

5. „Podmiot nie zgadza się z orzeczeniem”
Było więc co czytać, ale mam wrażenie, że literatura w swojej najciekawszej postaci objawiła się w tym roku nie na kartach starannie wydanych tomów, lecz na kartonach uczestniczek Ogólnopolskiego Strajku Kobiet. „Annuszka wylała olej”, „Cicho wszędzie, głucho wszędzie, wypierdalać”, „Rząd nie ciąża, można usunąć”, „Nawet mefedron ma lepszy skład niż rząd”, „Kuria mać”, „Uprzejmie prosimy uciekać prędziutko” – były w tym najróżniejsze rejestry polszczyzny, wielopoziomowe gry nawiązań i odważne słowotwórstwo. Choć cała ta barwna wielość nie miałaby chyba sensu, gdyby protesty w całym kraju nie szły z jednym hasłem dość jednoznacznym: „Wypierdalać”. Literatura wyszła na ulice i stała się bronią. Co to był za rok!

Felieton Marii Poprzęckiej o kartonach na protestach
Alex Freiheit o Ogólnopolskim Strajku Kobiet
Kornelia Sobczak o emocjach podczas protestów

Maciej Jakubowiak

 

TEATR

1. Polskie teatry
Wymieniam je na pierwszym miejscu, bo chyba nigdy nie potrzebowały od nas tylu słów wsparcia, otuchy i zapewnień, że robią wspaniałą robotę i że prezentowane przez nie spektakle to wysoki poziom, roztrząsany przez krytyków. Mówię tu o teatrach zatrudniających młodych wizjonerów, które odważnie kształtują swój repertuar i trzymają rękę na pulsie. Ale mówię również o teatrach, które chcą widzom opowiedzieć wciągającą historię, klasykę opowiedzieć klasycznie, komedię tak, by bawiła. Mówię o wszystkich scenach. Wy wszyscy jesteście potrzebni jak nigdy. Trzymajcie się, nie dajcie się, zaciśnijcie zęby i przetrwajcie – my do was wrócimy.
Rozmowa z Maciejem Nowakiem
Rozmowa z Aleksandrą Jakubczak, Jakubem Skrzywankiem i Małgorzatą Wdowik

2. Polska ulica
fot. Katarzyna Gorzelańczykfot. Katarzyna GorzelańczykW obliczu zamkniętych teatrów zadanie performowania wzięła na siebie ulica. Akcja Stop Bzdurom upomniała się o prawa zaszczutej przez polski rząd społeczności LGBTQ+. Rozwieszane na pomnikach tęczowe flagi miały być odpowiedzią na „strefy wolne od LGBT”. Kolejne na ulice wyszły wkurwione kobiety, bo ktoś wpadł na pomysł, że można by całkowicie zakazać w tym kraju aborcji. Tego było już za dużo: blokady miast, solidarnościówki pod komendami przetrzymującymi zatrzymanych, a przede wszystkim wejście protestujących na „świętą” ziemię Kościoła katolickiego, zerwanie mszy, sprejowanie murów, co – ramię w ramię z postępującą autodesakralizacją papieża Polaka – po raz pierwszy skupiło wściekłość kobiet na ubranych w czerń bandytach. 
Tekst Agaty Sikory o działaniach Stop Bzdurom
Felieton Marii Poprzęckiej o kartonach na protestach

Alex Freiheit o Ogólnopolskim Strajku Kobiet
Kornelia Sobczak o emocjach podczas protestów
Reportaż Aleksandry Boćkowskiej o ruchu Polskie Babcie

3. Teatr w internecie
Eksperyment, który trzeba było przeprowadzić, ale który poniósł fiasko. Okazuje się, że teatru na ekranie nie można oglądać, że wszystko na ekranie wypłaszcza się. Przepływ między sfilmowaną sztuką a widzem w kalesonach nie nastąpił, mimo usilnych chęci obu stron. Nie sprawdziły się również etiudy kręcone na potrzeby internetowego medium, czytania na zoomie. Z wszystkich tych starań pozostaje w mojej głowie zadanie badawcze: jaki jest wzór, w którym zmienne: niewygodne fotele, godziny spędzone w pociągu i średnia wykasływań się widowni, mogłyby za pomocą odpowiedniego rachunku udowodnić bezsprzecznie, że dany spektakl „zaskoczy”? 
Recenzje z projektu Teatr Kwarantanna #1 
Recenzje z projektu Teatr Kwarantanna #2 
Recenzje z projektu Teatr Kwarantanna #3 
Piotr Morawski o internetowej nadprodukcji w teatrze 

4. Kim Lee
fot. Kasia Chmurafot. Kasia ChmuraOdeszła królowa, bez której polska drag scena – i szerzej: queerowy potencjał tego okropnego kraju – zaliczy nowe spadki. Jakby nie dość nam już było tego wiecznego pikowania, marginalizacji. Trochę unieśliśmy głowy dzięki kobietom – i umarła Lee. Wywiesiliśmy tęczowe flagi w oknach – i nie ma Lee. Pozostały sukienki, peruki, walizeczki z makijażem, szpilki. Aż chciałoby się, by wszystkie te relikwie podążyły przez Warszawę w jakichś genetowskich odmieńczych pompes funebres. Lee zasłużyła na to. Była damą, kotką, wagabundką, księżniczką. Nie ma Lee.
Rozmowa z Kim Lee
Wspomnienie o Kim Lee

5. Gardzienice
O sytuacjach przemocowych w teatrze słyszało się nie raz. W jakimś stopniu wspominali o nich aktorki i aktorzy w cyklu wywiadów publikowanych w „Dwutygodniku”. Jednak w przypadku Gardzienic chyba po raz pierwszy zostaliśmy dosłownie zalani świadectwami nadużyć, obleśnych propozycji, przemocy psychicznej i fizycznej podpisanych imieniem i nazwiskiem, dotyczących konkretnych osób, które bez lęku, głośno zaczynają mówić, co działo się przez lata w podlubelskim teatrze. Nie chcę się tu skupiać na traumach i przestępstwach – tym zajmuje się prokuratura. Chciałbym podziękować za niewyobrażalną odwagę kobietom, dzięki którym – i tylko dzięki nim – jest szansa, że w polskim teatrze coś się zmieni. Podziękować za zaufanie, jakim obdarzyły „Dwutygodnik” i naszą redakcję.

Tekst Mariany Sadowskiej
Tekst Elżbiety Podleśnej
Pozostałe głosy pokrzywdzonych

Paweł Soszyński

FILM

1. Okno i kanapa
W pierwszych miesiącach pandemii filmy oglądałem jeszcze z komputera na biurku, do którego podpięty mam monitor – monitor jest większy od ekranu laptopa, ale po kilku godzinach takiego oglądania człowiek dostaje kręćka: wierci się, próbuje się jakoś ułożyć w krześle, mimowolnie wyciąga ręce w kierunku komórki. Po jakimś czasie jedno z krzeseł poszło do kuchni, na jego miejscu wylądował rower treningowy. Seriale zaczęliśmy oglądać na zmianę – jeden odcinek na krześle, drugi na siodełku. Kalokagatia. Tak obejrzeliśmy w święta wielkanocne całe „Twin Peaks”, wszystkie trzy sezony, to nie było zdrowe. Nasze życie w covidzie zdecydowanie zmienił przyjazd kanapy i projektora – teraz mamy ekran prawie jak w kinie studyjnym, żadnych reklam przed seansami. Ale i tak nie zamieniłbym go na okno, w tych kilku dniach, gdy zabraniali wychodzić z domu, wzrok jakoś naturalnie biegł w kierunku wyświetlanego w nim filmu. Mimo tego (a może właśnie dlatego), że był to jakiś wczesny Antonioni.

Marcin Stachowicz o wyludnionych obrazach

2. Platforma
Wiadomo, że nie tylko Netfliksem człowiek żyje, że lepsze seriale są na HBO GO, a lepsze filmy na Mubi, Marc Randolph, „Netflix. To się nigdy nie uda”, Sine Qua Non,  424 strony, w księgarniach od maja 202Marc Randolph, „Netflix. To się nigdy nie uda”, Sine Qua Non, 424 strony, w księgarniach od maja 202oale ten rok należał do amerykańskiego molocha. Poświęciłem sporo godzin na przeczesywanie jego katalogu, „moja lista” sukcesywnie rosła, a ja wpadałem w coraz większą frustrację – im dłużej szukałem, tym rzadziej w ogóle udawało mi się coś znaleźć. Często kończyło się sakramentalnym: „Włącz cokolwiek”. A obiecywaliśmy sobie, że nauczymy się wreszcie i zaczniemy wieczorami grać w go. Oczywiście byłoby łatwiej, gdyby na Netfliksie naprawdę nic nie było. W oceanie przeciętności można mimo wszystko znaleźć przez przypadek takie perełki jak „Dick Johnson nie żyje”. Niektóre zapowiadane jako wydarzenia nowości rzeczywiście okazują się wydarzeniami. Tak było z serialem o Chicago Bulls i filmem o Hermanie Mankiewiczu. Rok ukradł jednak chyba „Król tygrysów”.

Klara Cykorz o Ryanie Murphym
Marcin Stachowicz o Netfliksie
Marceli Szpak o „Królu tygrysów”
Jakub Socha o „Ostatnim tańcu”
Jakub Socha o „Manku”
Jakub Socha o „Dick Johnson nie żyje”

3. Festiwale
Szczęściarze, którzy w tym roku wybrali się na festiwal do Wenecji. Mimo obostrzeń był to chyba jeden z niewielu festiwali filmowych, który odbył się w normalnych kinach. Resztę przeniesiono do sieci. I choć jeszcze jesienią łudziłem się, że może jednak uda się uciec na imprezę filmową do innego miasta, nic z tego nie wyszło, we wszystkich uczestniczyłem online. Wiem, że dla niektórych jest to raczej przykre, ale też trzeba jasno sobie powiedzieć, że sieć pozwala uczestniczyć w festiwalach ludziom, którzy w normalnych warunkach nie mieliby na to szans, nie mogliby wyrwać się do jakiegoś innego miasta na tydzień, żeby oglądać filmy. Obejrzałem ich mnóstwo, nie ma tu miejsca, żeby wspomnieć o wszystkich, ale o dwóch wspomnieć muszę. Pierwszy to „Wykop” Andrieja Griazewa – film o Rosji, w całości zmontowany z filmików znalezionych w sieci. Najlepszy jest jego początek – montaż kilkudziesięciu etiud krążących wokół tematu „człowiek a wykop”. Można by pewnie równie dobrze napisać „człowiek a dół” – skojarzenia z Płatonowem nasuwają się same. Mamy więc doły hobbystyczne, w wyniku erozji, pozostałości po niedokończonej budowie, doły zamienione w stawy, małe i duże, na środku skrzyżowania. Do tego ostatniego podchodzi facet w kąpielówkach i daje nura do środka, jakby to był olimpijski basen. Drugi film to fantastyczna „Siła ognia” Olivera Laxego – w zeszłym roku nagrodzona w Cannes, w tym przeszła przez kina jak kometa, nadrobiłem ją podczas Nowych Horyzontów. Dziwny film pełen pustych miejsc, zaczynający się od najazdu wielkich maszyn na stary las, opowiadający o podpalaczu wypuszczonym z więzienia, który wraca do rodzinnej wioski w Galicji. Nie wiadomo w zasadzie, czego on chce. Mało mówi, kręci się, błąka, nie ekscytuje się niczym, patrzy ponuro przed siebie, na świat, w przyszłość. Towarzyszą mu dźwięki, które później i mi towarzyszyły przez wiele tygodni – Nisi Dominus, RV 608 („Cum dederit”) Vivaldiego w wykonaniu Ensamble Matheus i Philippe Jaroussky’ego.

Relacja Jakuba Sochy z festiwalu Nowe Horyzonty
Relacja Jakuba Sochy z festiwalu Docs Against Gravity



4. Tenet
Jak już jesteśmy przy dźwiękach, nie mogło w tym zestawieniu zabraknąć „Teneta” Nolana – „Tenet”, reż. Christopher Nolan. USA, Wielka Brytania, Kanada 2020, w kinach od 26 sierpnia 202„Tenet”, reż. Christopher Nolan. USA, Wielka Brytania, Kanada 2020, w kinach od 26 sierpnia 2020reprezentanta starego porządku, dużego, drogiego filmu, którego akcja, jak w Bondzie, przenosi się co parę minut od jednej wypasionej lokacji do drugiej. To nie jest kino czasów kwarantanny, kręcone w kuchni czy na dachu. To kino, w którym reżyser postanawia wysadzić wielki samolot, żeby było odpowiednio spektakularnie. Muzyka stworzona przez Ludwiga Göranssona też jest spektakularna – wali po uszach od samego początku i obezwładnia na tyle, że człowiek wybacza Nolanowi romansowe wątki, które zalatują telenowelą, wybacza też sobie brak wystarczających mocy przerobowych potrzebnych do zrozumienia, co tu w ogóle się dzieje.

Jakub Socha o „Tenecie”

5. Przemysł
Czytając doniesienia o upadających multipleksach, zamykanych kinach, przekładanych premierach, festiwalach, zmianach dystrybucyjnych dużych amerykańskich graczy, zastanawialiśmy się w tym roku praktycznie bez przerwy, co to wszystko znaczy dla przemysłu filmowego. Czy wrócimy do kin? Czy Hollywood przetrwa w niezmienionej formie? Czy w niezmienionej formie przetrwa PISF? A może nie ma już powrotu do starego porządku? Czy ktokolwiek będzie z tego powodu płakał? Kto na tym skorzysta? Skłamałbym, gdybym powiedział, że patrzę w przyszłość z ekscytacją. Jedno jest pewne: gdyby nie COVID, ona i tak by się pojawiła, tylko może trochę później. Banalne przesłanie na koniec: patrzmy uważnie na to, co się dzieje obecnie w Chinach.

Bartosz Żurawiecki recenzuje film nowelowy „W domu” 
Marcin Adamczak o konsekwencjach lockdownu
Rozmowa z Marcinem Krasnowolskim o kinie w Chinach

Jakub Socha

SZTUKA

1. Instytucje pomocowe 
W pierwszych miesiącach pandemii zapytaliśmy dyrektorki i dyrektorów instytucji o to, jak ich zdaniem koronawirus wpłynie na świat sztuki. Padło wiele deklaracji solidarności z twórcami, którzy potracili zyski, ale i dostrzeżono, że pandemia, chcąc nie chcąc, może zniwelować to, z czym sztuka mierzy się od dawna – nadprodukcję wydarzeń i ofert. Nikt nie spodziewał się jednak aż takiej dynamiki zmian – raz otwierane i po kilku tygodniach zamykane instytucje musiały mierzyć się ze zmianą programów, a finalnie, jak np. Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie, zrezygnować z zapowiedzianych wystaw, decydując się przeznaczyć planowany budżet na wsparcie finansowe artystów. Pod koniec zeszłego roku Adam Mazur pisał w „Dwutygodniku”, że instytucje publiczne muszą przemyśleć swoją rolę. To samo podkreślałam w tekście przy okazji wystawy „Cała Polska” w BWA Wrocław. W tym roku rola instytucji publicznych została sprowadzona do inkubatorów wsparcia, i z tego zadania raczej wywiązywały się bez zarzutu, za to nie bardzo poradziły sobie z obecnością w sieci. W nadchodzącym roku trzeba będzie odpowiedzieć na pytanie: gdzie w tym dziwnym momencie jest miejsce dla publiczności? I zrobić wszystko, żeby ta chciała, i mogła, wrócić do muzeów po długiej pandemicznej nieobecności.

Adam Mazur o przyszłości instytucji 
Karolina Plinta o szansach na nowe formy w sztuce
Karol Sienkiewicz o nowych formach wystawienniczych 

2. „List” i aktywizm o wysokim współczynniku sztuki 
Akcja „List” zainicjowana przez Konsorcjum Praktyk Postartystycznych może być tym jednym obrazkiem, który podsumuje wydarzenia pierwszego półrocza fot. Monika Brykfot. Monika Brykw sztuce. Zanim choćby przyśniło się nam, że tłumnie wyjdziemy na ulicę, wprowadzając w przestrzeń publiczną nowe języki, grupa artystek i artystów: Marta Czyż, Marianna Dobkowska, Magdalena Drągowska, Michał Frydrych, Karolina Grzywnowicz, Yulia Krivich, Jakub Rudziński, Julia Minasiewicz, Jan Możdżyński, Weronika Zalewska, Paweł Żukowski, wykonała ogromny transparent, z którym, w geście protestu przeciwko zamiarowi zorganizowania wyborów prezydenckich w środku pandemii, przemaszerowała przez centrum Warszawy, powtarzając performans Tadeusza Kantora z 1967 roku. Sanepid ukarał każdą „listonoszkę” mandatem w wysokości 10 tysięcy złotych, a środowisko solidarnie zebrało tę kwotę w kilka dni. Ale sztuka w przestrzeni publicznej była obecna i w drugiej połowie roku: Arek Pasożyt zainicjował strajkujące obrazy, które obnosi na protestach Strajku Kobiet, a od stycznia działa Archiwum Protestów Publicznych, które zbiera i dokumentuje obrazy demonstracji – ostatnio materiałów jest wiele.

Maria Poprzęcka o akcji „List”

3. Fantazje prawicy 
Niestety, jednym z tematów, który najbardziej rozgrzewał serca obserwatorów sztuki współczesnej, była rzeźba Jerzego Kaliny pod Muzeum Narodowym Paweł Żukowski, z wystawy w Galerii ArsenałPaweł Żukowski, z wystawy w Galerii Arsenał w Białymstokuw Warszawie. Interpretacje papieża z kamieniem uniesionym nad głową pojawiały się od prawa do lewa, od memów do interwencji artystycznych przed instytucją, a sztuka znowu zaistniała w szerszej świadomości jako przypis do politycznej awantury. Pod ostrzałem prawicowych mediów i polityków znalazła się również wystawa „Strach” w Galerii Arsenał w Białymstoku, prezentująca pracę ukraińskiej artystki AntiGonny dotyczącą opresyjności przemocy seksualnej. W warszawskim Zamku Ujazdowskim swoje porządki rozpoczął Piotr Bernatowicz, zamrażając sensowne działania na najbliższe siedem lat, podejmując skandaliczne decyzje, m.in. o zakończeniu współpracy z Rokiem Antyfaszystowskim, organizując kuriozalne koncerty prawicowych gwiazd przeszłości albo dyskusję o gender jako „projekcie nowego człowieka”. Były też inne niepokojące decyzje: do składu rady programowej Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie dołączył kontrowersyjny artysta i przedsiębiorca Wojciech Korkuć, a Alicja Kanst została odwołana ze stanowiska dyrektorki Muzeum Śląskiego, które nadal czeka na kadrowe rozstrzygnięcia.

Anna Pajęcka o wystawie „Strach” w Galerii Arsenał w Białymstoku
Maria Poprzęcka o rzeźbie Jerzego Kaliny

4. Artystki
Jak dobrze móc w podsumowaniu napisać, że ten rok znowu zagarnęły artystki: Małgorzata Mirga-Tas, fot. Jan GaworskiMałgorzata Mirga-Tas, fot. Jan Gaworskitegoroczne objawienie, Małgorzata Mirga-Tas z wystawą w Orońsku, Gizela Mickiewicz ze świetną wystawą w galerii Stereo. Zachęta zdążyła pokazać znakomitą wystawę Joanny Piotrowskiej, a podczas Warsaw Gallery Weekend Fundacja Galerii Foksal otworzyła ważną „Płacę za pracę domową” Pauliny Ołowskiej, Agaty Słowak i Natalii Załuskiej. Ten rok był dobry także dla Moniki Sosnowskiej, której wystawę otworzyły Zachęta i Galeria Labirynt w Lublinie. Na początku roku pożegnaliśmy też dwie artystki: Teresę Tyszkiewicz, której monografię pokazało Muzeum Sztuki w Łodzi, i Urszulę Broll, której wystawę otworzyła warszawska Królikarnia.

Rozmowa z Joanną Piotrowską
Rozmowa z Małgorzatą Mirgą-Tas
Rozmowa z Urszulą Broll
Rozmowa z Gizelą Mickiewicz 

5. „Wiek Półcienia”
Kuratorowany przez Jagnę Lewandowską i Sebastiana Cichockiego „Wiek Półcienia” w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie to ekspozycyjnie najlepsza wystawa w tym roku. Bardzo potrzebowalśmy dużej opowieści o kryzysie klimatycznym połączonej z głęboką refleksją nad tym, jaką rolę odgrywa w nim sztuka, i kuratorzy świetnie wywiązali się ze swojego zadania.

Rozmowa z kuratorką i kuratorem wystawy „Wiek Półcienia”

Anna Pajęcka

MUZYKA

1. Formy zastępcze
W książce „Ziemia nie do życia” David Wallace-Wells próbuje opisać kulturę, która urzeczywistni się wraz z postępującą katastrofą klimatyczną. Zdaniem autora radykalna niekontrolowana zmiana klimatu stanie się domyślną ramą, w której będą opowiadane wszystkie inne historie. W 2020 roku pandemia była taką ramą i również ona wykreowała najważniejsze wątki i wydarzenia muzyczne.

Koncerty, a nawet całe festiwale w mieszkaniach i salach prób, sety didżejskie finansowane przez crowdfunding, dyskusje o branży na Zoomie, w końcu inicjatywy takie jak Bandcamp Friday. Nawet opery próbowano wystawiać w warunkach mających niewiele wspólnego z możliwościami technicznymi i organizacyjnymi prawdziwego teatru muzycznego. Marcin Masecki, koncert z domuMarcin Masecki, koncert z domuJednocześnie ucierpiała branża muzyczna – oprócz artystów stanął cały sektor rzemieślników i zaplecza kultury. Niewykluczone, że pandemia gruntownie zmieni nasze przyzwyczajenia odbiorcze. Czy przetrwa ją w tej formie rozbuchany do granic przemysł koncertowo-festiwalowy? A może ludzie wygłodniali muzyki na żywo rzucą się z powrotem do klubów i sal? Na pewno wymyślenia na nowo domaga się branża, w której jedna platforma streamingowa (Spotify) za pomocą ezoterycznych algorytmów kreuje z dnia na dzień hity, jednocześnie większości artystów płacąc zaniżone stawki (i faworyzując przy tym youtuberów).

Marcin Bogucki o muzyce klasycznej w czasach pandemii
Michał Wieczorek o koncertach online
Rozmowa z tour managerem Piotrem Maślanką

2. Ja stoję, ja tańczę, ja walczę
Furia, z jaką amerykańskie społeczeństwo zareagowało na nowe przypadki brutalności policji wobec Afroamerykanów, zaskoczyła wszystkich. Nie pozostało to bez echa w muzyce. To zresztą kolejna fala wzmożenia muzyków wokół hasła Black Lives Matters. W Polsce również mieliśmy gorący sezon polityczny i niejeden powód do wychodzenia na ulice. Najpierw striggerowany został Kazik. Jego niepozorny protest song wywołał w maju pierwsze polityczne przesilenie i rozpad redakcji Programu III Polskiego Radia. Druga połowa roku to kolejno: nagonka na osoby LGBTQ+, w szczególności nagonka na osoby transpłciowe i niebinarne, potem próba ograniczenia praw kobiet. Tyle powodów do protestowania, tak mało miejsca na kartonach. Również wysyp amatorskich piosenek z okazji Strajku Kobiet był imponujący.

Maciej Kaczmarski o płycie „Zaraza” Kazika
Łukasz Warna-Wiesławski o przywracaniu czarnym społecznościom dziedzictwa muzyki techno
Karolina Kobielusz i Marta Konieczna o roli głosu w muzyce artystek transpłciowych
Piotr Szwed o muzycznych kontekstach Strajku Kobiet
Marceli Szpak o tegorocznych płytach zespołu Sault

3. Nowe formy
W marcu mogliśmy jeszcze mówić o nieznośnej nudzie lockdownu, W tych warunkach wykiełkował rapowy #HOT16CHALLENGE. Trudno jednoznacznie podsumować tak wielki łańcuszek internetowy – było sporo żenujących prób zaistnienia, ale kilka występów (SIKSA, TUZZA, Władysław Kosiniak-Kamysz – podkład instrumentalny) bardzo mi się podobało.koncert Adonis Gamut na tegorocznym Sacrum Profanum, fot. Joanna GałuszkaKoncert „Adonis – Gamut” na tegorocznym Sacrum Profanum,
fot. Joanna Gałuszka  
Zaplanowane na jesień festiwale muzyki współczesnej zdołały wymyślić się na nowo – zmniejszyły skalę, ograniczyły liczbę artystów i artystek z zagranicy. Festiwal Sacrum Profanum udowodnił, że przystosowanie się do trudnych warunków i jednocześnie zorganizowanie czegoś wykorzystującego specyfikę streamu internetowego jest możliwe. Światowy lockdown był też okazją do rozwoju istniejących wcześniej fenomenów takich jak piosenki produkowane pod układy choreograficzne na Tik-Tokuwirtualne rejwy czy eklektyczny nurt zwany hyperpop. W czasach ogromnego obciążenia stresowego popularne stały się też wszelkie formy easy listeningu – new age, ambient, muzyka relaksacyjna. Na to nałożył się trwający od kilku lat cichy renesans popularności Enyi, samplowanej chętnie przez producentów hiphopowych i inspirującej kolejną generację artystek pop. Przyznam, że ja też poszukiwałem w muzyce przede wszystkim transowego tła, będącego w stanie okiełznać emocjonalne rozbieganie.

Relacja Wioletty Żochowskiej z festiwalu Sacrum Profanum
Relacja Filipa Lecha z Warszawskiej Jesieni
Bartosz Nowicki o nowej muzyce organowej
Michał R. Wiśniewski o #HOT16CHALLENGE

4. Lata 90. wiecznie żywe
Jeśli komuś (tak jak mi) nie podobał się serial „W głębi lasu”, to miał wiele innych możliwości, żeby powrócić do lat 90. w nieco bardziej autentycznej postaci – od filmu dokumentalnego o zespole Molesta, przez książki o początkach techno w Polsce i biografię zespołu Apteka, po książkową panoramę polskiej alternatywy tuż po przemianach ustrojowych 1989 roku autorstwa Rafała Księżyka.

Rozmowa z twórcami filmu dokumentalnego o zespole Molesta
Rozmowa z Rafałem Księżykiem      
Fragment książki „30 lat polskiej sceny techno”
Bartosz Chmielewski o książce „Wszyscy kochają nasze miasto” Marka Yarma
Bartosz Chmielewski o biografii zespołu Apteka

5. Czas outsiderów
Co robi 79-letni Bob Dylan po 8 latach milczenia (nie wydał w tym czasie choćby jednej autorskiej piosenki), gdy walczący z pandemią świat traci grunt pod nogami? Udostępnia 17-minutowy utwór o śmierci Kennedy’ego (bo czemu by nie). Dylan jest tu medium, duchem podróżującym między miejscami i erami. Czasem jednak jest gościem, który chce trochę potrollować:

I’m just like Anne Frank, like Indiana Jones
And them British bad boys, The Rolling Stones
(...)
I drive fast cars, and I eat fast foods
I contain multitudes

(To już z piosenki „I Contain Multitudes”). 

Nic dziwnego, że na krążku Dylana wystąpiła inna genialna outsiderka, Fiona Apple. Jej „Fetch the Bolt Cutters” to jednocześnie album intymny, kameralny i brawurowy tekstowo. Nie było wiele lepszych krążków w tym roku. EartheaterEartheaterRównie odklejona od rzeczywistości – bo obudowana mitologiczno-baśniową estetyką – jest pozornie płyta „Phoenix: Flames Are Dew Upon My Skin” autorstwa Eartheater, czyli nowojorskiej songwriterki Alexandry Drewchin. Jest coś złowrogiego w aurze tej muzyki. Folkowo-elektroniczne hybrydy Eartheater potęgują wrażenie apokaliptycznej grozy. Zbudowane są one z dużej liczby akustycznych instrumentów, z ledwie zaznaczonymi wpływami industrialu czy elektroniki. Kompozycje płyną swobodnie i nie mają wiele wspólnego z konwencjonalną strukturą piosenkową. Płyta w przeciwieństwie do Dylana i Apple nie zbiera jakichś wybitnych ocen. Niesłusznie. Mało która muzyka tak dobrze oddała nastrój roku ZOZO.

Maciej Kaczmarski o płycie „Rough and Rowdy Ways” Boba Dylana
Piotr Szwed o płycie „Fetch the Bolt Cutters” Fiony Apple

Piotr Kowalczyk

MEDIA

1. Zoomy
Spotkanie redakcyjneSpotkanie redakcyjneNa początku października dzieliłam się ze znajomą, na żywo (!), wrażeniami z prowadzenia warsztatu na Zoomie, głównie tremą. Znajoma trzeźwo spytała: „Gdzie ty się uchowałaś?”. Od marca Zoom. A może już powinno pisać się to słówko z małej litery jako określenie tych wszystkich zoomowych, hangoutowych sytuacji? Nowy standard spotkań: po 10 miesiącach pandemii już nie dopytujemy, czy to spotkanie będzie na zoomie. Wiemy, że będzie. Nowe biuro, teatr, kuchnia na domówce. Nowy klub. Wstęp wolny. Nowa mantra „Czy mnie słychać?” i wieczne poprawianie grzywki, bo się widać. Skoro nie ma co się ubierać na spotkanie, to przynajmniej zmienię sobie tło – nowa przestrzeń wolnej ekspresji. Można się też przebrać, ale połowicznie: na górze róże, na dole dres. Kontrowersje wokół pretensjonalnego tła z książkami (a co, jeśli naprawdę nie ma się wolnej ściany?). Odświętność spotkania w realu – serce bije szybciej. Ale w sumie mi zawsze biło wtedy szybciej. A może wirtual to już nowy real. Może WRESZCIE możemy spotykać się wyłącznie na zoomie. Może nic już nie dzieje się naprawdę. Właściwie to już od kilku lat, odkąd social zrobił się naprawdę mobilny, wiadomo było, że cokolwiek dzieje się w żałosnym tu i teraz, i tak nie dorówna temu, co czeka nas na ekranie. Każdy tylko udawał, że jest, a w każdej możliwej chwili wlepiał się w te wszystkie symulacje, lustra i zakrzywiające odbicia. I tylko jakiś głupi przesąd, mentalny backlash kazał nam fetyszyzować rzeczywistość. Wciąż kazał nam czarować się tym, że real ma jakąś wartość, że to się wzajem zazębia i wzmaga, wzbogaca nasz świat i jego odbiór. 

Olga Drenda o wideokonferencjach
Poradnik polowy Marcelego Szpaka
Rozmowa Grzegorza Uzdańskiego z nauczycielami

2. Ciała
StrajkDopiero przyparci do muru bierzemy kartony po pizzy i hasła malujemy markerem, pędzlem i farbą, ściany – sprejem, tysiące obywatelek wychodzi swoimi ciałami w pandemii powiedzieć raczkowskie „KURWA MAĆ!” w obronie tych ciał. Są różne, stare, młode, w miejscach, gdzie nikt się ze sobą nie zna i gdzie znają się wszyscy. Ciała z zespołami cieśni nadgarstka i laptopowymi kręgosłupami nie przestają iść, a te inne, uzbrojone potrafią złamać im rękę, potraktować oczy gazem. Na końcu jest zawsze ciało. Pod sam koniec 2020 roku nawet nowomedialna grupa artystyczna panGenerator ironizuje w swojej wystawie „Ikony” na temat ciągłego oporowania cyfrowej materii, wpisanego w nią rozczarowania i napięcia zaprojektowanego przez architektów sieci. Sieć miała w tym roku zagarnąć całą rzeczywistość, ale nadal nie położyła łapy na tkankach. Natomiast trawi nas, to na pewno.

Maria Poprzęcka o hasłach na kartonach
Adam Lipszyc o kruchości ciał
Kornelia Sobczak o lęku

3. Głosy
Wysyp polskich podkastów mamy odhaczony. Pandemia tylko podbiła kwoty (ciekawe, ile się z tego ostanie, jeśli wróci możliwość spotkań po kawiarniach, domach kultury, festiwalach, bibliotekach – rozmarzyłam się). W tym roku mamy już naprawdę z czego wybierać, gdy chcemy posłuchać radia radiokapital.plradiokapital.plinternetowego. Dziennikarze radiowej Trójki rozeszli się po nowych tworach. Radio Nowy Świat – na telefonie hula w formie lekkiej minimalistycznej apki, są wiadomości, nie ma reklam; Radio 357 – póki co wypuszczają pojedyncze audycje, raczej zwiastuny stacji, która dopiero rozpocznie nadawanie. halo.radio posłuchać można dla dyskusji na tematy związane ze społeczeństwem obywatelskim. newonce.radio stawia na hip-hop i wizualną autopromocję: na Instagramie i na mieście plakaty pewno też widzieliście. Wydaje się, że dyrektor kreatywny, Piotr Kędzierski, programuje to radio dla młodzieży. Sporo tu produktów sponsorujących, ale jest i nasza felietonistka Dorota Masłowska w duecie z Agnieszką Szydłowską, więc można. Radiospacja to z kolei nowa odsłona Radiostacji z czasów Pawła Sito. Znajdziemy tu wiele nazwisk z tamtej ekipy: nadredaktora Sitę, Novikę („Leniwa niedziela”); Andrzej Szajewski znów krzyczy: „Wstawać!”. Muzycznie najciekawsze czy też najbardziej awangardowe pozostaje w tym towarzystwie Radio Kapitał – stacja skupiona na muzyce alternatywnej, elektronicznej, audioarcie. To bardziej środowisko muzyczne, ale też osoby zaangażowane aktywistycznie, niż profesjonalni dziennikarze radiowi. I to się słucha.

Rozmowa z twórcami Radia Kapitał, Justyną Banaszczyk, Tosią Ulatowską i Antonim Michnikiem
Obyczajowy DELFIN W MALINACH – kolejny, po ODBIORNIKU, podkast „Dwutygodnika”. W najnowszym odcinku podsumowujemy mijający rok 2020 i słuchamy „Bajki o lepszym jutrze” Marii Magdaleny Kozłowskiej.

Agnieszka Słodownik