Martin Scorsese: kilka scen z życia ambasadora

Jakub Socha

Martin Scorsese od blisko ćwierć wieku zajmuje się walką o ochronę dziedzictwa filmowego. 5 lutego w Nowym Jorku rozpoczyna się przegląd klasyki polskiego kina: „Martin Scorsese Presents: Masterpieces of Polish Cinema”

Jeszcze 2 minuty czytania

1.
14 stycznia 2014 roku. Martin Scorsese przyjeżdża do Los Angeles, by zaprezentować swój najnowszy film – „Wilka z Wall Street”. Tuż po projekcji w ICM Theater odbywa się spotkanie reżysera z publicznością. Spotkanie jest fascynujące, dalekie od uświęconej sztampy, grzecznego rytuału, podczas którego ktoś po prostu zadaje niepotrzebne pytania i ktoś po prostu udziela na nie nieistotnych odpowiedzi. Duża w tym zasługa prowadzącego, prowadzącym nie jest dziennikarz, krytyk, felietonista, tylko filmowiec – Paul Thomas Anderson, autor „Aż poleje się krew” i „Mistrza”. Rzadko można oglądać tak bezinteresowne obrazki, rzadko zdarza się, żeby dwóch wybitnych reżyserów z pasją i zaangażowaniem rozmawiało publicznie o kinie, o robocie reżyserskiej, o demonach, które tej robocie towarzyszą. Nie ma tu walki kogutów, mierzenia bicepsów, wojny pokoleń. Scorsese nie ucieka od odpowiedzi, Anderson nie próbuje ukraść mu spektaklu, po prostu zadaje dobre pytania. W pewnym momencie zwraca się bezpośrednio do swojego gościa: „Dla mojego pokolenia od zawsze wyglądało to mniej więcej tak: był Martin Scorsese i byli inni reżyserzy”.

2.
Wrzesień, 2012 rok. Brytyjski magazyn „Sight and Sond” publikuje tradycyjny, ogłaszany raz na dziesięć lat, ranking „Najlepszych filmów wszech czasów”. Głosują w nim zarówno krytycy filmowi, jak i filmowcy. W rankingu krytyków zwycięża „Zawrót głowy”, Hitchcock po latach detronizuje „Obywatela Kane’a” Wellsa. U filmowców zwycięża „Tokijska opowieść” Ozu, zaraz za nią: „2001: Odyseja Kosmiczna” Kubrica, „Obywatel Kane” Wellsa, „Osiem i pół” Felliniego, na piątym miejscu lokuje się „Taksówkarz”. Z żyjących filmowców Scorsese, ten sam, który kiedyś nie mógł wyżyć z robienia filmów, jest najwyżej.

3.

„Martin Scorsese Presents: Masterpieces of Polish Cinema”

5 lutego rozpoczyna się przegląd klasyki polskiego kina w USA i Kanadzie pod patronatem Martina Scorsese. W latach 2014-2015 dwadzieścia jeden wybranych przez niego filmów, w doskonałych cyfrowych wersjach zrekonstruowanych w ramach działań KinoRP oraz Narodowego Instytutu Audiowizualnego, będzie pokazywanych w kilkudziesięciu kinach w całej Ameryce Północnej.

Narodowy Instytut Audiowizualny jest Partnerem Strategicznym wydarzenia.

21 maja 1990 roku. W amerykańskiej telewizji zostaje wyemitowany specjalny odcinek programu Gene’a Siskela i Rogera Eberta. Dwaj krytycy przepytują w nim trzech reżyserów: George’a Lucasa, Stevena Spielberga i Martina Scorsese. Chcą się dowiedzieć od nich, jak wyobrażają sobie swoją przyszłość, przyszłość kina, próbują wybadać, czym przede wszystkim powinni się zająć filmowcy. Co do ostatniej kwestii wszyscy są zgodni: przede wszystkim trzeba podjąć się ochrony dziedzictwa kina. W tym samym roku, przy wsparciu Spielberga, Eastwooda, Lucasa i Altmana, Scorsese zakłada Film Foundation, organizację, która ma zająć się ochroną kopii filmowych, którymi nikt w tamtych czasach specjalnie się nie zajmował. Do dzisiaj udało się organizacji ocalić ponad pięćset filmów, są wśród nich obrazy Ophülsa, Wildera, Kazana, Griffitha, DeMille’a, Walsha, Browninga, Donena, Langa, Forda, Viscontiego, Warhola, Curtiza i wielu innych.

4.
2:30 w nocy, prawdopodobnie 2007 rok. Scorsese siedzi przed telewizorem i trafia przypadkiem na „Yeelen”, malijski film Souleymane’a Cissé. Jest zachwycony intensywnością obrazu, zaczyna opowiadać o nim znajomym. Jeden z nich pyta go w końcu, czy – skoro jest takim wielkim zwolennikiem filmu Cissé – nie byłoby wspaniale stworzyć projekt, który wspierałby mniejsze kinematografie. W 2007 roku Scorsese powołuje do życia organizację World Film Foundantion, której celem jest działanie na rzecz ocalenia filmów mniej znanych, arcydzieł kina, o których mało kto słyszał. Tak jak przy poprzednim projekcie, autora „Taksówkarza” wspierają inni filmowcy: Fatih Akin, Guillermo Del Toro, Stephen Frears, Alejandro González Iñárritu, Wong Kar-Wai, Abbas Kiarostami, Ermanno Olmi, Raoul Peck, Cristi Puiu, Walter Salles, Bertrand Tavernier, Wim Wenders. W ciągu kilku lat fundacji udaje się odrestaurować filmy Ousmana Sembène, Apichatponga Weersethakulu, Usmara Ismaila, Bahrama Beyzaie, André De Totha, Mário Peixoto czy Ahmeda El Maanouni.

5. i 6.
25 maja 1995 i 16 maja 2002, daty premier dwóch dokumentów Martina Scorsese: „Osobistej podróży z Martinem Scorsese przez amerykańskie filmy” i „Mojej podróży do Włoch”. Obydwa mają kształt jak najbardziej klasyczny, ale to kapitalne filmy. Scorsese, siedząc na krześle, snuje swoje historie, jego głos dobywa się spoza kadru, w kadrze przez cały czas mamy procesję fragmentów ze starych filmów. Autor „Ulic nędzy” o każdym z nich mówi z oddaniem, jakby to były najważniejsze wspomnienia z jego życia. Wyciąga z niebytu mniej znanych artystów: Jacques'a Tourneura, André De Totha, Idę Lupino, opowiada o swojej fascynacji obrazami, o generowanej przez nie sile, z której nie potrafi (i nie chce) się wyzwolić. Intymny ton idzie tu oczywiście pod rękę z ogromną erudycją, świadomością warsztatu, błyskotliwą analizą. Wszystkie te cechy chyba najlepiej widać we fragmencie „Mojej podróży do Włoch”, w której Amerykanin koncentruje się na „Wałkoniach” Felliniego. Nie trzeba wielkiej przenikliwości, żeby zauważyć, jak wiele znaczy dla niego ten film, jak bardzo jest mu bliska historia tych kilku chłopaków, którzy włóczą się po mieście, marzą o przygodzie i zabijają czas. „Chcąc, by historia kina była żywa, muszę dzielić się swoim entuzjazmem”, mówi Scorsese w „Mojej podróży do Włoch”. 

7.
1 kwietnia 2013. W Centrum Johna F. Kennedy’ego w Nowym Jorku Martin Scorsese wygłasza wykład zatytułowany „The Persisting Vision: Reading the Language of Cinema”, którego zapis można przeczytać w „The New York Review of Books”. Scorsese zaczyna od wspomnienia filmu „The Magic Box” z 1951 roku – obejrzał go podczas pokazu, na który zabrał go ojciec: „Miałem osiem lat. I nigdy nie wyzwoliłem się z wrażenia, jakie na mnie wywarł ten film. Wierzę, że to on rozpalił we mnie zachwyt nad kinem i obsesję – żeby je oglądać, wymyślać, robić”. Chwilę później dodaje: „Kino nie jest życiem, tylko inwokacją życia, niekończącym się dialogiem z nim”. W swoim dialogu z kinem, bo tym chyba właśnie jest wykład z Centrum JFK, Scorsese w sposób zadziwiający łączy refleksje o naturze medium, cytaty z Platona, bezpretensjonalne wyznania o rodzinnym domu, w którym nie było książek – w którym zamiast książek było kino – gorliwe apele, przekonywanie do wzięcia odpowiedzialności za dziedzictwo poprzednich pokoleń filmowców.

8.
 2 stycznia 2014. Scorsese pisze list otwarty do swojej córki Franceski, który zostaje opublikowany w „L’Espresso”. Niektórzy po przeczytaniu go trochę się krzywią, szczególnie nie podoba im się fragment, w którym reżyser, wymieniając tych, którzy są nadzieją amerykańskiego kina, nie wymienia żadnej reżyserki. Oczywiście nie wygląda to najszczęśliwiej, trudno jednak zarzucić Martinowi Scorsese złe intencje. Z całości emanuje przede wszystkim przekonanie, że przyszłość kina będzie jasna. Ta prognoza łączy się tu z wezwaniem do całkowitego poświęcenia się i oddania, do bronienia filmów wręcz swoim życiem. Pewnie gdyby ktokolwiek inny opublikował podobny list, nikt nie zwróciłby na niego uwagi. Są jednak reżyserzy, i jest Martin Scorsese.

9.
5 lutego 2014. W Stanach się rozpoczyna się przegląd: „Martin Scorsese Presents: Masterpieces of Polish Cinema”. W zapowiadających imprezę filmach amerykański reżyser opowiada, jak duży wpływ na niego wywarły polskie filmy. W tym przypadku na pewno nie jest to klasyczny balon promocyjny. Chyba nie ma dzisiaj filmowca, który jest bardziej oddany kinu.  Nie ma filmowca, który by bardziej o nie dbał.  



Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.