Bączek
„Ja teraz kłamię”

6 minut czytania

/ Film

Bączek

Jakub Socha

„Ja teraz kłamię” powstawało z bólem, przez długie lata, ale Borowski dopiął swego – zrobił film po swojemu, tak jak chciał. Inny od wszystkiego, co się kręci nad Wisłą

Jeszcze 2 minuty czytania

Kobieta bierze do ręki jedną z pastelowych tabletek, które leżą na stole, i wtedy następuje cięcie – widzimy teraz z wysokiego piętra hol hotelu wyłożony pufami, które wyglądają tam samo jak tamte tabletki (ten sam kształt, te same kolory), tylko oczywiście są trochę większe. Albo inaczej: kobieta otwiera książkę, biegnąca przez środek kartki ukośna linia przechodzi płynnie w linię klatki schodowej prowadzącej do baru. Jeszcze inaczej: mężczyzna schyla się na parkingu do samochodu i dopiero po chwili widać, że to tylko resorak, tyle że został ustawiony na pierwszym planie, dlatego wydaje się, że można nim odjechać. Nazwa „Ja teraz kłamię” zobowiązuje – w swoim najnowszym filmie Paweł Borowski wodzi widza za nos. Błędnik wariuje, no bo jak niby facet oparty o ścianę, z butelką wódki w ręce, umie odstawić flaszkę na ścianę tak, żeby zaraz nie zsunęła się na podłogę? Podkleił ją wcześniej kropelką i teraz się droczy? Nie, okazuje się, że facet leży na podłodze, tylko filmowany jest z innej, nienaturalnej perspektywy.

O naturalności tutaj w ogóle można zapomnieć. Świat Borowskiego to świat wyciętych z kartonu drzew, lampek choinkowych udających neonowe miasto, chmur uformowanych z waty i asfaltu zrobionego z gumy lukrecjowej. Wszyscy wyglądają tu, jakby wyszli właśnie z kapsuły czasu. Na moje oko mógłby to być Londyn lat 60. Estetyka „Aniołków Charliego” albo „Rewolwera i melonika”. Krawaty z lusterek, sukienki z lateksu, dadaistyczne garsonki, koszulki z lycry ze wzorkiem z rombów zapięte pod szyje, skórzane rękawiczki, foliowe worki na głowie i koki w kształcie spienionych fal. Landrynki, kaskada, kokaina jak brokat. Samochody jak kabaczki, do których wsiada się przez przednią szybę. Poważne limuzyny, wyciągnięte z muzeum automobilizmu. Telewizory jak szafy, analogowe taśmy zamiast DVD i telefony, które wyglądają, jakby zostały wyprodukowane przez Zaczarowanego Kucyka. Wreszcie domy – geometryczne, ascetyczne, z dużymi oknami, żadne brzydkie M-4. Choć ludzie mówią tu po polsku, to nie może być kraj nad Wisłą, już bliżej wydaje się Saragossa. Jasne, te analogie zawsze są trochę naciągane. Rzadko nasi filmowcy zrywają realistyczny pakt. A gdy ktoś już go zrywa, naturalnie pojawia się „Rękopis znaleziony w Saragossie” i Has. Co zrobię, mi się jedno z drugim kojarzy.

Borowski, podobnie jak Has, wciąga nas w grę, myli tropy, robi z akcji pętelkę, pakuje anegdoty w szkatułki, każe je później bohaterom odsłaniać. Każe im też przeglądać się w lustrach, tyle że tymi lustrami są filmy, w których nieświadomie zagrali. Królicza nora to w „Ja teraz kłamię” kraina grzybów, Kapelusznika zastąpiła wielka pieczara z paralizatorem. Błąka się po tej krainie troje celebrytów: aktorka, która dawno nic nie zagrała; aktor, który marzy o zostaniu reżyserem; piosenkarka, która wychowała się w sierocińcu. Poznajemy ich w momencie, gdy w telewizyjnym show opowiadają historie swojego życia, licząc, że widownia im uwierzy, a w nagrodę ześle na nich deszcz pieniędzy. Nikt jednak nie daje się nabrać. Bohaterowie wracają do codzienności, ale ich drogi jeszcze raz się krzyżują. Po raz kolejny będą musieli opowiadać swoje historie, popędzani przez bandę producentów, agentów, medialnych potentatów. I prokuratora, który chciałby rysować komiksy.

„Ja teraz kłamię”, reż. Paweł Borowski

Nie ma w ich opowieściach nic ciekawego. Ktoś kogoś zdradził, ktoś inny też kogoś zdradził, jeszcze ktoś inny zrobił to samo. Związek się rozpada, wraca stary kochanek, kochanka szuka nowego kochanka. Życie upływa na wysyłaniu esemesów, odbieraniu telefonów, zapijaniu smutków i wypełnianiu poleceń. Ludzie są jak te resoraki – można podnieść ich dwoma palcami i przestawić w inne miejsce, by zagrali w napisanej dla nich przez demiurgów telewizji scenie. Nie będzie to rola na miarę Ala Pacino czy Meryl Streep, ale też nikt od nikogo nie oczekuje tu żadnych subtelności. Chodzi o szybką, płytką emocję z telenoweli. Kłamstwo nie musi być ani piękne, ani zmyślne. Nie powoduje też zaburzenia zdolności spostrzegawczych, kryzysu wiary we własną świadomość, paniki spowodowanej zachwianiem zasady rzeczywistości. To nie ten film. I nie ten świat – tu cała para poszła w design, traktowany nie jako sposób na budowanie przestrzeni funkcjonalnej i przyjaznej człowiekowi, ale na wytwarzanie błyskotek.

„Ja teraz kłamię”, reż. Paweł Borowski„Ja teraz kłamię”, reż. Paweł Borowski, Polska 2019, w kinach od 28 czerwca 2019W tym kompaktowym świecie, gdzie krajobraz jest projekcją wsteczną – wyświetlaną na płachcie rozwieszonej za bohaterami – wszystko siłą rzeczy musi być pomniejszone. Tak bohaterowie, jak emocje, które nimi targają. Borowski nie snuje opowieści o modernistycznym koncepcie „pięknego kłamstwa” – artysty uwodzącego publiczność swoim kunsztem. „Ja teraz kłamię” mogłoby się spokojnie nazywać „Ja teraz ziewam”, bo samo „kłamstwo” zostało obdarte ze znaczenia. To obgryziona kostka, którą podrzuca się z nudów w powietrze. Nie jest to więc opowieść o nieprzejrzystości, o kurtynie pomyślanej jako przestrzeń, która zasłania coś ważnego. To rzecz o obrazach, które zostały pozbawione mocy zniewalania i nie wprowadzają w żaden trans. Obrazach jak muzak w centrum handlowym, na tyle ładnych, że wprowadzają w błogi nastrój, i na tyle pozbawionych wyrazu, że się o nich szybko zapomina.

Paradoksalnie jednak najnowszy film Borowskiego działa lepiej jako oda do wolności niż jako gilliamowska dystopia. Wolności reżyserskiej. „Ja teraz kłamię” powstawało z bólem, przez długie lata, ale Borowski dopiął swego – zrobił film po swojemu, tak jak chciał. Można się czepiać, że „Ja teraz kłamię” wpada w pewną mechaniczność, że prezentowanie kolejnych wariantów historii powinno być zdecydowanie szybsze. No ale ten film to kolorowy bączek – rozkręca się, wiruje, a potem przewraca na bok, gaśnie. W polskim kinie prawie nigdy tego typu wynalazków się nie produkuje, więc przynajmniej dlatego warto się nim choć przez chwilę nacieszyć.

Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL (Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Bez utworów zależnych).