Fatamorgana

6 minut czytania

/ Film

Fatamorgana

Jakub Socha

„Air” Bena Afflecka jest w gruncie rzeczy reklamą marki; reklamą, od której trudno oderwać oczy. Nudne negocjacje scenarzysta Alex Convery zamienia raz w film akcji, raz w buddy movie

Jeszcze 2 minuty czytania

Dialog między pracownikiem a pracodawcą: „Co robisz? – Koncentruję się na oddechu. – Po co?”. Na oddechu koncentruje się Phil Knight (Ben Affleck), szef i założyciel firmy NikeKoncentruje się, leżąc na wygodnej skórzanej kanapie w swoim gabinecie. Trzeźwe pytania zadaje mu Sonny Vaccaro (Matt Damon), nazywany mistrzem Miyagim, na cześć bohatera „Karate Kid”, zatrudniony w departamencie koszykówki. Jest połówka lat 80. Nike, jeśli chodzi o koszykówkę, jest trzeciorzędnym graczem. W nike’ach chodzą biali, buty Nike służą do biegania. Koszykarze grają w adidasach, ewentualnie w converse’ach. Żeby to zmienić, firma musi znaleźć młodego gwiazdora, który pociągnie kampanię reklamową. I tu pojawia się Michael Jordan. Jordan jest jednak dla nich za drogi.

Sonny, zahipnotyzowany krótkim filmikiem, w którym młody zawodnik oddaje zwycięski rzut w finałach ligi uniwersyteckiej, mówi, że albo on, albo nikt. Stawia wszystko na jedną kartę – ma wątłe argumenty na poparcie tej decyzji, ale ufa przede wszystkim intuicji. Jest w końcu hazardzistą – gdy podróżuje po Stanach w poszukiwaniu młodych talentów, którzy mogliby w przyszłości zostać twarzami firmy, zawsze znajdzie czas, by przepuścić trochę dolarów w kasynie. Jordan też miał problemy z hazardem. W dokumencie „Ostatni taniec”, który opowiada o złotych latach Chicago Bulls, gdy zdobywali tytuł za tytułem, hazard przewija się na każdym kroku, ale raczej nie jako problem. Idzie to inaczej – Jordan lubił się zakładać, bo uwielbiał wygrywać, gdyby nie jego pożądanie wygranej, nigdy nie wygrałby tyle w sporcie.

„Air” Bena Afflecka łapie moment, gdy wielkie pieniądze wchodzą do sportu. Krótka zbitka montażowa, która pojawia się na początku, świetnie ilustruje atmosferę tamtych czasów. Chłopcy z Chicago wchodzą na scenę. W telewizorze uśmiecha się Reagan, uśmiech odwzajemniają macherzy z Wall Street, marketingowcy osiągają mistrzostwo w swoim fachu. Półki uginają się od produktów, ludzie uśmiechają się do reklam, śledzą uważnie przygody „Drużyny A”, opychają się batonikami i kolorowymi napojami, oglądając programy, gdzie gwiazdy ćwiczą aerobik. Nieustannie rodzą się kolejne pomysły na biznes i kolejni przedsiębiorcy, część z nich, tak jak Phil, to prorocy nowego jutra. Nie hodują brzucha, uprawiają jogging, nie zamykają się w nowojorskim wieżowcu, budują swoje imperia w bliskości natury, na przykład w Beaverton w stanie Oregon, to tu mieści się siedziba firmy Nike. Ameryka wzbija się w przestworza, króluje optymizm, poczucie, że będzie tylko lepiej.


Sonny’ego, choć zajmuje się kontraktowaniem superatletów bez zbędnego grama tłuszczu, bieżnia nudzi. Sonny nie dba o siebie. Je podłe żarcie, zarywa noce w biurze. Żyje sam, nie widzi nic więcej poza pracą, która polega w dużej mierze na wgapianiu się w monitor i przeglądaniu urywków meczów z młodymi zawodnikami, jakby to w nich ukryty był Święty Graal. Film skupia się na jego negocjacjach z rodziną Jordana i stawia pomnik temu prostemu człowiekowi pracy, który negocjuje milionowe kontrakty dla młodych sportowców, które przyniosą jego firmie miliardy dolarów. Oto kolejna opowieść o urokach kapitalizmu. Niby wmontowana jest w nią sugestia, że dobry biznes to taki, w którym kapitalista dzieli się zyskami, ale nie oszukujmy się – nie idzie tu o to, żeby dzielić się nimi z pracownikami w Azji, a jedynie z globalną gwiazdą, jaką za chwilę stanie się Jordan. Następnie założy fundację wspierającą potrzebujących, podobną do tej, którą posiada Phil – filantropia to wisienka na torcie kapitalistycznej ewangelii według Afflecka.

„Air” Bena Affleca„Air”, reż. Ben Affleck. USA 2023, w kinach od kwietnia 2023„Gwiazda” to może w ogóle za delikatne sformułowanie w przypadku Jordana. Sonny, zazwyczaj twardo stąpający po ziemi, rzucający celne półsłówka, totalny przeciwnik newage’owych aforyzmów, raz odpala taki monolog na temat Jordana, że nawet Wernyhora by się go nie powstydził. O przyszłości, wielkości, upadkach. Ta podniosłość doskonale rymuje się ze sposobem, w jaki twórcy prezentują produkt, którego twarzą ma być sportowiec – buty traktowane są niemalże jak relikwia, natomiast twarzy samego Jordana, wyłączając archiwalia, nie widzimy w filmie ani razu (pojawia się tylko jego sylwetka). W tle majaczy jeszcze, jakby naprawdę tego wszystkiego było mało, sam Martin Luther King. Oraz rodzina sportowca – matka i ojciec Jordana jako Józef i Maria. 

Całość jest w gruncie rzeczy reklamą marki; reklamą, od której trudno oderwać oczy. Nudne negocjacje scenarzysta Alex Convery zamienia raz w film akcji, raz w buddy movie. Dialogi są błyskotliwe, aktorzy grają bez pudła, widać, że granie tych kilku facetów, którzy krzyczą na siebie, kręcą się na krzesłach obrotowych, burczą do słuchawek, przekomarzają się, stroją sobie żarty, sprawia im prawdziwą radość. Film jest dobrze zriserczowany, osadzony w rzeczywistości i czasie. Ben Affleck gra oczywiście nostalgią millenialsów za latami 80., ale nie szantażuje nią widzów. To sprawny opowiadacz. Gdyby miał jeszcze w sobie umiejętność krytycznego myślenia, może ktoś kiedyś uznałby go za spadkobiercę Sidneya Lumeta, niezrównanego kronikarza Ameryki. Affleckowi jednak nie w głowie ani fetyszyzm towarowy, ani społeczeństwo spektaklu, ani indyferencja polityczna Jordana, jest zbyt zadowolony, by zauważyć chociażby, że przedsiębiorczość opierająca się na hazardzie to nie jest najszczęśliwszy pomysł. Na początku swojej kariery stał wraz z Mattem Damonem oparty o maskę pick-upa w „Buntowniku bez powodu”, do którego razem napisali scenariusz, marząc o lepszym życiu. Film był dla nich przepustką do prawdziwej kariery. Dziś z tym samym Damonem prowadzą firmę, która wyprodukowała „Air”. Pick-upa zastąpiła skórzana kanapa, marzenia dzieci z robotniczej dzielnicy – mindfulness i rozmowa o powietrzu, tym samym, które widnieje w nazwie marki Jordana, wartej obecnie miliardy dolarów.