Cornelia żyje na bogato, pali cienkie papierosy, posiada sprzątaczkę; chodzi w futrze, jeździ BMW. Mieszka w Bukareszcie, należy do rumuńskiej socjety, więc ma sporo przyjaciół i dużo zajęć. Wieczory spędza na bankietach, uroczystościach i balach, kupuje modne i cenione książki (Hertę Müller, Orhana Pamuka), chociaż ich nie czyta, próbuje cieszyć się operą, w telefonie komórkowym ma zainstalowany dzwonek z pierwszą suitą na wiolonczelę solo Bacha. Do ideału szczęścia brakuje jej tak niewiele. W jego osiągnięciu przeszkadza jej jedyne dziecko. Cornelia, bohaterka filmu Calina Petera Netzera, ma problem z dorosłym synem, który nie dość, że ją od siebie nieustannie odpycha, nie dość, że związał się z nieodpowiednią kobietą, to jeszcze potrącił dziecko na drodze, a potem nawet nie wysiadł z samochodu, żeby mu pomóc. Gdy tylko matka dowiaduje się o tragedii, szybko wkracza do akcji – najpierw uruchamia wysoko postawionych znajomych, potem sama zaczyna naciskać i wpływać, w pierwszej kolejności na policjantów, którzy zatrzymali syna, nierzadko podpierając się wypchaną kopertą. Całe szczęście nie zaczyna się rumuńska „Drogówka” – patologie i korupcje nie mają dla Netzera kształtu wszystko rozstrzygającego, wszechobecnego metafizycznego zła, które człowieka tak czy inaczej, prędzej czy później, dopadnie. W kilku kapitalnie rozegranych scenach, bez popadania w fantazje i groteski, autor „Pozycji dziecka”, kolejnego świetnego filmu z Rumunii, pokazuje, jak subtelnie pieniądz zawiesza prawo i miesza ludziom w głowach: jednych obdarowując zadziwiającą pewnością siebie, drugich ucząc przykrego, bezwiednego serwilizmu.
„Pozycja dziecka”, film całkowicie zasłużenie nagrodzony Złotym Niedźwiedziem na zeszłorocznym festiwalu filmowym w Berlinie, skonstruowano z serii konfrontacji, którym zostaje poddana Cornelia: z władzą, lokalnym biznesmenem, z synem, jego partnerką, wreszcie rodziną zabitego w wypadku dziecka. Te konfrontacje nakręcone zostały kamerą z ręki, która sprawdza się w tej historii jak mało gdzie: wprowadza nerwowość, łapie za gardło, każe niejako na jednym oddechu śledzić przepływy emocji między bohaterami, mowę ich ciał, ich niekończące się próby zwiększania dystansu i nieoczekiwane próby przełamywania obcości. Wszyscy aktorzy grają tu bez pudła, ale film niesie na barkach Luminiţa Gheorghiu, która wciela się w Cornelię. To fantastyczna rola – aktora gra na przekór temu, w co jest wystrojona i na przekór temu, kim z pozoru jest Cornelia. Nieustannie stara się w tej przykrej postaci, której wydaje się, że jest damą, choć jest tylko ambasadorką najgorszego kiczu, znaleźć coś jasnego, szuka wytłumaczenia dla jej zaślepienia.
Cornelia – kobieta wampir (wampir-żona, wampir-obywatelka, wampir-matka) wraz z rozwojem wydarzeń zostaje skazana na odgrywanie roli pasywnej. Nie chce się z tym pogodzić, bo nie chce utracić wyobrażeń na temat siebie i swojego miejsca w świecie. Netzer nie wykorzystuje jednak napięcia, które rodzi ta sytuacja, by pójść na skróty. Nie mamy w „Pozycji dziecka” do czynienia ani z sądem, ani z rodzajem linczu na bohaterce. Jest nieustanny klincz, który blokuje ekspiację i skutkuje wyparciem. A wszystko to w imię miłości do syna, która jest wypadkową władzy i pożądania. To na niej zostaje położony punkt ciężkości tego przewrotnego filmu, zaczynającego się jak ostre kino społeczne.
„Pozycja dziecka”, reż. Calin Peter Netzer.
Rumunia 2013, w kinach od 14 marca 2014Netzer ani na chwilę nie odpuszcza bohaterce, ani na chwilę nie traci jej z oczu; zamiast redukować ją do figury, analizuje jej kolejne zachowania i porywy: Cornelia z czułością wklepuje maść w poranione ciało syna, z cierpliwością przyjmuje jego przekleństwa, z niedowierzaniem słucha o seksualnych upokorzeniach, które jej dziecko serwuje swojej partnerce, wreszcie na kolanach błaga rodziców zmarłego dziecka o niezakładanie sprawy w sądzie, równocześnie proponując łapówkę. W tym gęstym dramacie ludzie nie mogą się spotkać, wypowiedzi nie chcą się zazębić. Syn jednak w końcu wykonuje gest, który nie mieści się w płaskim horyzoncie tego świata. Doskonale pasuje jednak do tego świetnie pomyślanego filmu, w którym celne obserwacje społeczne łączą się z wnikliwymi portretami psychologicznymi, podszytymi jednakże przekonaniem, że nie wszystkie emocje da się sparafrazować, a ich siły – stematyzować.
Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.